Rozdział 33. Poświęcenie.


Mądry człowiek nie opłakuje przegranej, lecz szuka sposobu by wyleczyć rany. 

Szekspir. 



Adrien. 


Czułem się co najmniej dziwnie. Jeszcze kilka minut temu umierałem pod jakimś drzewem w męczarniach i jedyne o czym myślałem to oczy mojej jedynej, a teraz stałem pełen sił. Sara podarowała mi drugie życie. Wciąż pamiętałem jak mocno zdziwiłem się, gdy otworzyłem oczy i zobaczyłem mokrą różę. Nie od razu domyśliłem się co tak w ogóle się stało. Gdzieś w natłoku myśli próbowałem sobie to wszystko wyjaśnić. 

Skoro miałem drugą szansę, nie zamierzałem jej zmarnować. Przysiągłem sobie, że ochronię każdą bliską memu sercu osobę. A zagrażała im teraz tylko ona. Anna. Piękna wampirzyca o niewinnej twarzy anioła. Zszokowałem ją, widziałem to z daleka. Straciła na chwilę fason, cofała się powoli w stronę lasu jakby nie mogła się zdecydować czy uciekać, czy podjąć walkę. Bardzo dobrze. 

- Nie masz prawa żyć - szepnęła w końcu. 

- Więc co tutaj robię? Poznasz mnie teraz od tej gorszej strony księżno, tym razem zdechniesz. 

- Jak śmiesz? Więc walka na miecze? Jestem bezbronna. Co powiesz na to? Prawdziwy dżentelmen...

- Nigdy nie twierdziłem, że nim  jestem - uśmiechnąłem się szeroko i skoczyłem. 

Nie mogłem pozwolić jej uciec. Dopadłem do niej, niczym dzikim wiatr. Nie zdążyła uskoczyć a mój miecz przeciął jej delikatną skórę na szyi. W ostatnim momencie złapała za ostrze i powstrzymała mnie przed odcięciem jej łba. Nie zgasiło to mojego zapału, puściłem na chwilę miecz i kopnąłem ją z półobrotu. Kiedy upadała złapałem za swoją broń i wyskoczyłem w górę. Chciałem spaść na nią, przebijając jej martwe serce. Udałoby mi się, gdyby nie jakiś otępiony demon, który pchnął mnie w przeciwną stronę. Zakląłem i przekoziołkowałem aby upaść na nogi. Więc teraz ,, dzieciaki '' Huberta służyły jej? Ach tak, więzi krwi. Cholera jasna! 

- Adrien! Za tobą! - doszedł mnie krzyk Damiana. 

Istnym cudem zdążyłem się schylić, kolejny popaprany potworek przeleciał tuz nad moja głową. Anna zniknęła mi z oczu, aby pojawić się tuż przede mną... Trzymając Sarę w ramionach. Od razu rzuciłem miecz na ziemię i podniosłem ręce w geście poddania. 

- Tak myślałam - Wampirzyca cmoknęła dziewczynę w policzek - Teraz musisz być grzeczny. 

- Nie krzywdź jej - Poprosiłem cicho. 

Sara wyglądała na przerażoną, ściskała mocno w rękach niebieską różę i wpatrywała się we mnie oczyma lalki. 

- Puszczaj ją ty głupia suko! - wrzasnął Damian. - Błagam - dodał ciszej.  

- Proszę, jacy obaj staliście się potulni - Anna roześmiała się jak niewinne dziecko - Taki stan rzeczy podoba mi się coraz bardziej. 

- Zrobię wszytko! - warknąłem. 

- Widzisz jaką ma śliczną główkę? Byłoby szkoda, gdybyś ktoś ją zmiażdżył, mylę się? 

- Pomóż mi - Załkała Sara. 

Upadłem na kolana, zupełnie nie wiedziałem co mam robić. 


Sara. 


Jej dłonie były tak ohydnie zimne, cała drżałam i już sama nie wiedziałam czy to ze strachu, czy z chłodu. Nie chciałam umierać, nie w taki sposób. Adrien wyglądał na przerażonego bardziej ode mnie, nie dodawało mi to otuchy. 

- Może chciałbyj coś powiedzieć, zanim zgaszę iskierkę jej życia na wieczność? - spytała spokojnie wampirzyca. 

- Zabij mnie - błagał.

- Żebyś znowu mi zmartwychwstał? Nie, dziękuje. - prychnęła. 

- Nie zabieraj mi jej!!! - krzyknął nagle. 

- A niby dlaczego nie? Śmierć za śmierć. 

Adrien wbił wzrok w ziemię, nie odpowiedział już nic. Anna zacmokała, jakby niezadowolona z postawy chłopca. Zerknęłam w stronę Damiana, ale nie było go w miejscu w którym leżał jeszcze przed chwileczką. Gdzie on się podział? Poszedł po rozum do głowy i wrócił do osady? Nie, to nie w jego stylu. Więc? 


To była sekunda. Nagle poczułam, że nie otaczają mnie zimne łapska ł i opadłam na ziemię, w mgnieniu oka znalazłam się w ramionach Adriena na bezpiecznej odległości. Dopiero po dobrej minucie dotarło do mnie co tak właściwie się odwaliło. Damian złapał wampirzycę za włosy, drugą ręką chyba przebił jej plecy kołkiem bo stała dziwnie wygięta. To przez ból wypuściła mnie, a Adrien zręcznie to wykorzystał. Tulił mnie mocno do serca i szeptał podziękowania do Boga i Damiana. 

- I tak mnie nie zabijesz, nikt nie jest w stanie mnie zabić - syknęła Anna próbując się wyrwać. 

- Podejrzewam, że istnieje jednak rzecz, która cię zniszczy tak jak każdego innego wampira. Zajmujecie się ogniem przy styczności z malutkim płomieniem, prawda? Żywa pochodnia w dwie sekundy. 

- Nie zdążysz, gdy tylko mnie puścisz ucieknę. - Odparła z zarysem uśmiechu. 

- Kto powiedział, że cię puszczę? - Spytał Damian wyciągając swoją zapalniczkę. 

Czy on... Znowu?! Nie! Serc zabiło we mnie jak oszalałe. Czy on zamierzał... Wyrwałam się z objęc Adriena wypuszczając z dłoni różę. Upadła na ziemię, chowając się w trawie.

- NIE RÓB TEGO! -wrzasnęłam. 

- Przeproście Magdę - szepnął i odpalił zapalniczkę. 

- Nie pozwolę ci! -  krzyknął Adrien pędząc w jego kierunku. 

Zanim zdążyłam zareagować oślepił mnie blask płomieni. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top