Rozdział trzeci. Przeczucia.


 Szukam cię - a gdy cię widzę,
udaję, że cię nie widzę.

Kocham cię - a gdy cię spotkam,
udaję, że cię nie kocham.

Zginę przez ciebie - nim zginę,
krzyknę, że ginę przypadkiem...

  Kazimierz Przerwa Tetmajer. 


Sara.

Nie mogłam nacieszyć się tą wspaniałą ciszą, która panowała w domu odkąd mój brat się wyprowadził. Kochałam go, jednak czasami działał mi na nerwy. Tylko mama była trochę przybita. Powtarzała, że uwielbia Magdę, ale to trochę zbyt wcześnie by wyfrunąć z gniazda.

- Powiedz mi proszę, kochana ile mieliśmy lat gdy zamieszkaliśmy razem? - zapytał w końcu tata.

- Przecież pamiętam. - odjęczała - Po prostu za nim tęsknie.

- Mieszkają kawałeczek stąd. Dosłownie dwadzieścia minut spaceru - mruknęłam.

Męczyło mnie to już trochę. Miałam swoje własne problemy. W właściwie jeden i to dość spory. Nie mogłam się przemieniać w wilka tak samo jak moja matka. Jej to nie przeszkadzało, ale mnie... Chciałam być jak Magda. Stała się moją idolką. Najpotężniejsza wilczyca z osady. A ja? W ciele człowieka żyła dusza wojownika. Chciałam chronić swoich bliskich. Pragnęłam walczyć. Skończyłam już szesnaście lat, i nadal nic. Od co najmniej dwóch lat powinnam już należeć do jakiegoś stada. Widziałam, jak patrzą na mnie wilki w stadzie. Nie dziwiłam im się. Byłam przecież córką Kuby, wilka, który jest w stadzie samego Wielkiego Alfy, oraz siostrą dowódcy straży Damiana.

Próbowałam właśnie na spokojnie oddawać się rozpaczy, gdy do mojego pokoju wleciała mama z rumieńcami na policzkach.

- Michał przyjechał! Jedziesz z nami się z nim zobaczyć?

- Znalazł go?

Cała radość zniknęła z twarzy kobiety. Pokiwała smutnie głową.

- Dzwoniłaś do Damiana? - spytałam by zmienić temat.

- Tak, ale nie odbiera. Pewnie jest na polu treningowym, dziś są przeprowadzane zawody.

No tak. A kto je wygrał zostawał Alfą w swoim stadzie. Chyba, że od razu zostało uzgodnione kto będzie Alfą. Jeśli dwa wilki chciały nim zostać, musiały brać udział w zawodach.

- Pójdę po niego - zaproponowałam.

Nie czekałam jednak na odpowiedź. Złapałam bluzę i wybiegłam z domu. Do celu nie miałam daleko. Delektowałam się po drodze światem budzącym się do życia. Wiosna nadeszła na dobre. Promienie przyjemnie ogrzewały moją twarz, a ciepły wietrzyk szarpał włosami.


Tak jak myślała mama, Damian stał po środku pola treningowego, które znajdowało się na polanie w środku lasu. Razem z nim stał jeden z nauczycieli ze szkoły w osadzie. Do walki szykowały się dwa młode wilki. A wiec to już trzecia runda. Pierwszą były wyścigi na torze przeszkód, drugą odebranie nauczycielowi tasiemki, którą przyczepił sobie do spodni ( co nie było prostym zadaniem ), i jeśli wilki złapały za nią równocześnie musiały walczyć ze sobą właśnie w trzeciej rundzie.

Podeszłam i stanęłam obok brata. Kiwnął mi lekko głową nie spuszczając wzroku z chłopców. Musiałam to przyznać, mój braciszek był niesamowity. Miał ciało całe w bliznach, a to u wilków świadczyło o potędze. Im więcej ran, tym więcej bitw. Najgorsza ze szram ,, zdobiła '' jego twarz. Przechodziła od czoła, aż po brodę. Wtedy stracił oko. Na całe szczęście odzyskał je po jakimś czasie, dzięki pewnej dziewczynie.

- Chcesz coś młoda?

Aż drgnęłam. Tak zapatrzyłam się na jego gębę, że zapomniałam się odezwać.

- Ehem.. Tak. Jak skończysz, jedź do domu Patryka. Michał wrócił.

- Znalazł?

- Nie.

Damian uśmiechnął się i odetchnął. Jako chyba jedyny nie krył się z tym, że nie trzymał kciuków za odnalezienie Adriena. Przeraził go, kiedy zobaczył go zaraz po narodzinach.

- Idź tam i przekaż wszystkim, że wpadnę wieczorem.

- Tak jest!

Zasalutowałam mu i odeszłam.


Kiedy dotarłam do domu Wielkiego Alfy, od progu słyszałam salwy śmiechu. Tak jak myślałam. Zjechali się tam wszyscy ,, krewni i znajomi królika ''. Paulin z Lidką oraz ich córki, Sylwek z siostrą,rodzice Amelii. Siedzieli w salonie i opijali powrót Michała. Przywitałam się z nim nieśmiało. Prawie go nie pamiętałam. Blond włosy i ciemnie oczy po matce, lekki zarost i okulary na nosie. Z tego co pamiętałam był w wieku Damiana. Cóż. Wyglądał co najmniej na dwadzieścia siedem lat. Postarzał się tak z nerwów? Jego dziewczyna Julie siedziała w kącie. Jako jedyna nie oddała się wesołości. Wyglądała na zamyśloną. Usiadłam na oparciu fotela, obok Magdy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

- Czuje, że byłaś u Damiana.

- Tak, przekazałam mu dobre wieści.

- Jeśli już o tym, czemu przyjechaliście akurat teraz? - spytała Marta.

- Julie powiedziała, że ma jakieś przeczucia. No i stęskniłem się za wami. - odparł chłopak.

Miałam się spytać co mogła ,, przeczuwać '', kiedy odezwał się telefon Patryka. Skrzywił się, ale odebrał. Wszyscy poza mną słyszeli z kim rozmawia, oraz o czym. Wkurzyło mnie to. Magda zacisnęła dłonie w pięści.

- Jeśteś pewna? Tak. Zaraz przekaże to alfom w osadzie. Dziękuje - zakończył Patryk.

- Co się stało? - spytałam szwagierkę.

- Dzwoniła Wiktoria, wiesz ta władczyni osady w górach. Przez ich ziemie przemieszał się jakiś dziwny wampir. Zabił kilkanaście wilków. Zmierza w naszą stronę...

- A był już taki spokój - jęknęła Amelia.

- Spokojnie, nie wiemy czy na pewno do nas dotrze - odpowiedział mój tata.

- Znając nasze szczęście...

- W takim razie zostanę - zapewnił Michał - Nie zostawię was z tym. Wyruszymy jak tylko ta cała sytuacja się wyjaśni.

- Jadę powiadomić osadę.

Patryk wstał z kanapy i podszedł do drzwi. Na samym progu zawahał się.

- Zastanawiam się... A co jeśli to Hubert? - spytał.

- Zabijemy go - Magda wzruszyła ramionami.

- Dobry plan. Moja krew! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top