Rozdział piąty. Co to za uczucie?
,, Byłeś cieniem mojego blasku
Czy czułeś nas?
Kolejny początek
A ty znikasz
Obawiam się, że nasz cel jest poza zasięgiem
Chcę zobaczyć nas
Rozświetlonych ''
Magda.
Czekaliśmy już strasznie długo. Wciąż żałowałam, że pozwoliłam iść tam Damianowi. Co prawda był silny oraz doskonale wyszkolony, jednakże.... Ten wampir przerażał nawet mnie. W jego spojrzeniu nie było nic. Pustka. Jakby był martwy. Poza tym wyglądał wręcz jak dzieciak. Dość wysoki, dobrze zbudowany ale dzieciak. Nie mogłam pojąć dlaczego przyprawiał mnie o dreszcze. Taki mały gnojek.
Zagryzłam wargi i zacisnęłam w pięść. Siedziałam wysoko, na gałęzi potężnego dębu. Z dołu obserwował mnie Sylwek. Leo pobiegła do osady zdać raport.
- Spokojnie, da sobie radę - krzyknął do mnie Sylwek.
Uśmiechnęłam się do niego blado. Ależ on wyrósł! Skończył właśnie osiemnaście lat. I z tego co zaobserwowałam podkochiwał się trochę w siostrze Damiana. Matko... Gdyby się dowiedział. Miał fioła na punkcie swojej małej siostrzyczki. Zupełnie jak mój tata na moim. Każdy jej kolega, to potencjalny gwałciciel. Widziałam, że Sarze trochę ulżyło kiedy Damian wyprowadził się z domu.
Poczułam Damiana i Sarę. Zmierzali w naszą stronę. Chłopak krwawił. Zeskoczyłam zgrabnie na ziemię i od razu pobiegłam w ich kierunku.
- Cholera, co się stało? - Nie bawiłam się w uprzejmości.
- Niezły jest, to muszę przyznać. Wywija tą swoją kataną jak jebany Ninja! - warknął Damian.
- Zabiliście go?
- On omal nie zabił mnie. Ta mała idiotka zasłoniła mnie w ostatnim momencie. Omal jej nie przebił. Potem uciekł.
- Jak to uciekł? Przed Sarą?
- Tego właśnie nie mogę pojąć....
Oboje spojrzeliśmy na młodą. Była blada ze strachu, ale uśmiechała się szeroko. Widocznie lubiła adrenalinie. Jak ja. Z tym, że nie umiała przeobrażać się w wilka i nie miała tyle siły.
- Musimy porozmawiać z Patrykiem - przerwał mi rozmyślanie Damian - Nie możemy lekceważyć tego gnojka.
- Powinniśmy go znaleźć! Nie może ukrywać się w okolicy, to zbyt niebezpieczne!
- Wiem Sylwek, ale nie możemy teraz latać na ślepo po lesie. Damian jest ranny, a Leo wróciła do osady. No i trzeba odstawić młodą do domu.
- Przeciez też mogę walczyć! - zaperzyła się - Władam mieczem i ....
- I jesteś człowiekiem. Nawet ja zabiłabym cię machnięciem reki - warknęłam.
Dziewczyna opuściła głowę. Nie mogłam się z nią cackać. Ostatnią rzeczą jaką chciałam teraz zobaczyć było jej martwe ciało na moich rękach. Damian by tego nie przeżył.
Sara.
Magda odprowadziła mnie pod sam dom, Sylwek w tym czasie zawiózł Damiana do szpitala. Weszłam do swojego pokoju w paskudnym humorze. Myślałam, że chociaż raz im się do czegoś przydałam. Jak zawsze każdy był na mnie zły. Opadłam na łóżko. Miałam dość wszystkiego. Pragnęłam po prostu by ktoś w końcu mnie docenił. Powiedział ,, dobrze, że jesteś'', albo coś typu ,, Tylko ty mogłaś to zrobić''.
Westchnęłam i przekręciłam się na brzuch. Wiedziałam, że tak czy siak nie zasnę mimo iż słońce już dawno zaszło. Wciąż buzowała we mnie krew. Dawno nie czułam się tak podekscytowana jak tego dnia. Magda na całe szczęście, obiecała że nie opowie o tym mojej mamie. Kochałam ją, ale za bardzo się o wszystko martwiła. Gdyby się dowiedziała, że dwoje jej dzieci mogło zginąć...
Zamknęłam oczy przy odwołać od siebie te czarne myśli. Ten chłopak.... Ten wampir był taki... Seksowny? Chyba to dobre określenie. Nadal zastanawiałam się, dlaczego miał taką dziwną minę kiedy na mnie patrzył. Jakby się czegoś wystraszył. Otworzył szeroko oczy, a jego wargi rozchyliły się lekko. Kiedy odskoczył wyglądał już normalnie. Nie rozumiałam. Czym ktoś taki jak ja mógł go wystraszyć?
Kiedy następnego dnia wróciłam ze szkoły w naszym domu trwała jakaś dzika wojenna narada. Amelia chodziła to w jedną, to w drugą stronę. W dłoni dzierżyła kubek z kawą. Jak widać już nie pierwszą. Patryk wraz z Michałem i obwiązanym jak mumia Damianem siedzieli przy stole w jadalni i rozmawiali o czymś szeptem. Moja mama jak zawsze siedziała skulona na fotelu i patrzyła na każdego ze strachem w oczach. Tata za to spokojnie pichcił sobie coś w kuchni. Weszłam tam i usiadłam na blacie.
- Coś się stało kruszynko?
- Nie tato. Wymyśliliście już coś?
- Nie znasz planowania Patryka?
- Wbić na takiej kurwie, że zmiatamy z powierzchni ziemi? - zagadnęłam.
- Owszem. - tata się skrzywił.
Nie lubił kiedy bluźniłam, jednak robiłam to rzadko. Dlatego tego nie skomentował.
Adrien.
Wstało słońce, a ja ciągle myślałem o tej dziewczynie. To niedorzeczne! Powinienem był ją rozszarpać. Połamać kości, wyrwać kręgosłup, potem zjeść serce. Ileż to już razy tak robiłem? Nie znałem litości. Tak uczył mnie ojciec. Swoją drogą, nie byłby zadowolony jeśli by się dowiedział. Przynajmniej byłem już bardzo blisko mojego celu. Musiałem jakoś sprowokować Wielkiego Alfę by wyszedł z osady. Nawet ja nie dorwałbym go tam. Jeden na ponad sto wilków to jednak za mało. Zastanawiałem się jednak, jak? Porwanie wilka graniczyło z cudem. Każdy wyczuły mnie ze sporej odległości. Pewnie już każdy z tej ich marnej osady ma wpojone, by mnie unikać. Zostaje porwanie człowieka. Żona Patryka na bank będzie dobrze pilnowana.... Więc?
No tak! Ta dziewczyna! Mimo, iż to co się ze mną działo niepokoiło mnie i to dość mocno, była najlepszy opcją. Skoro jest siostrą wilka, będą musieli ruszyć jej na ratunek. Wtedy wybije każdego po kolei! Uśmiechnąłem się. Plan to już połowa sukcesu. Teraz tylko starczyło nie dać się zwariować i trzymać fason przy tej dziewczynie. Jeśli będzie trzeba, zabije ją.
Gdy tylko zaszło słońce, wyruszyłem w las by znaleźć jej zapach. Musiałem ustalić wszystkie miejsca, w które chodziła. Na pewno często chodziła pewną ścieżką prowadzącą do ludzkiego miasteczka. Jej woń była tam bardzo silna. Pokonywała tę trasę przynajmniej dwa razy dziennie. Teraz wystarczyło tylko poczekać na odpowiedni moment.
Następnego dnia, wczesnym rankiem usłyszałem ją. Stałem na czubku drzewa, w miejscu gdzie las już praktycznie się kończył. Nie chciałem by jakiś wilk zauważył moją obecność. Dziewczyna maszerowała żwawym krokiem, z plecakiem na plecach. Czyżby do szkoły? Cóż. Może i ją porwę ale nie będzie musiała siedzieć na matmie. Zeskoczyłem z drzewa tuż za jej plecami. Upadłem tak cicho, że niczego nie zauważyła. Złapałem ją za ramię. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Zapragnąłem więcej. Chciałem gładzić jej ciało. Opanuj się chłopie! Dziewczyna odwróciła się szybko, na jej twarzy malowało się przerażenie. Z Tak bliska wyglądała jeszcze piękniej. Miała tak długie rzęsy, że przypominały wachlarze.
- To ty - szepnęła.
Nic nie odpowiedziałem. Zamiast tego szybko zakryłem jej usta ręką. Otworzyła szeroko oczy i zamarła w bezruchu. Bardzo dobrze. Nie chciałem się z nią szarpać. Podniosłem ją jak szmacianą lalkę i wskoczyłem między drzewa. Postanowiłem ukryć się w opuszczonym domu, który mijałem. Był oddalony o prawie dziesięć kilometrów od osady, więc nie musiałem obawiać się niezapowiedzianych gości, typu wilki. Posiadłość mimo, iż opuszczona wyglądała na w miarę zadbaną. Ba! Kiedy wszedłem do środka zauważyłem nawet kilka mebli. Wyglądało na to, że ktoś nadal odwiedzał tą ruderę. Postawiłem dziewczynę na ziemi i od razu cofnąłem się o kilka metrów.
- Czego ode mnie chcesz?! - warknęła.
- Siedź cicho, bo cię zabije. Nie próbuj uciekać, bo cię zabije. Nie kontaktuj się z nikim....
- Bo mnie zabijesz?
Kiwnąłem lekko głową i uśmiechnąłem się cynicznie. Miała charakterek.
- Zabije cię tak czy siak, po prostu jeśli będziesz grzeczna pożyjesz dłużej.
- Dlaczego? Co ja ci zrobiłam?
Jej głos załamał się a z oczu spłynęła łza. Ścisnęło mnie w gardle. Poczułem ukłucie w sercu. Nie mogłem jednak jej tego pokazać. Wyszedłem z pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem przed domkiem i ukryłem twarz w dłoniach. Coś się we mnie obudziło. Co to za uczucie? I jak się go pozbyć?
,,Poniżej jasnych
Lecz wyblakłych świateł
Rozpaliłaś ogień w moim sercu ''
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top