Rozdział jedenasty. Z piekła, do nieba.


Jesteś spadającą gwiazdą, którą widzę,
wizją szczęścia.
Gdy mnie przytulasz, ożywam.
Jesteśmy jak diamenty na niebie.  



Magda.

Sara, zaraz po tym jak została wyprzytulana przez rodziców - zasnęła. Przez dwa dni nie było z nią za bardzo kontaktu. . Była chora, ale zadbana. Niezmiernie mnie to dziwiło. Kiedy ją o to zapytałam powiedziała coś, co zmieniło wszystko.

- Adrien dobrze się mną opiekował.

- Jak go nazwałaś? - spytał Damian.

- Adrien. Tak mi się przedstawił.

- To niemożliwe...

Wszyscy obecni w pokoju spoglądali po sobie w szoku. Tata na Kubę, Kuba na Olę, ja na Damiana .

- To musi być przypadek - warknęłam - Nasz Adrien powinien mieć teraz cztery latka.

- Ależ on tyle ma - szepnęła Sara - Powiedział, że sam nie wie jakim cudem tak szybko dorósł.

- I te jego oczy - mruknął Damian - Złote. I blond włosy. Cholera, nawet jest tak samo wysoki jak Michał czy Patryk!

- Czemu własny wnuk pragnąłby mnie zabić? - zdziwił się tata.

- Adrien powiedział mi, że zabiłeś jego matkę....

- CO? Przecież Julie...

- W takim razie on nie zna prawdy. - myślał na głos Kuba. - Ktoś wmówił mu, że jego matka nie żyje i dzieciak chcę się zemścić.

- Hubert - syknęłam. - Bo kto  inny.

- Musimy powiedzieć Michałowi....

- A o czym?

Do pomieszczenia wszedł Michał, i rozejrzał się. Damian westchnął i usiadł na łózko obok siostry. Ja także nie zamierzałam się odzywać. Spojrzałam błagalnie na ojca.

- Odnaleźliśmy Adriena - wyznał.

- Mojego synka? Boże... Gdzie? Gdzie on jest?!

- Cóż on...

Przerwał nam odgłos telefonu ojca. Odebrał od razu.

- Panie - usłyszałam głos w słuchawce - dwa wampiry wdarły się do osady, zabiły po drodze każdego napotkanego wilka. Są już blisko pałacu!

- Chyba go zaraz zobaczysz - szepnęłam do brata.


Ardien.

Nie spodziewałem się, że osada wilków ukryta w środku wielkiego lasu może być tak zadbana. Ładne domki, nawet kamieniczki, wszędzie posadzone kwiaty. Mieli także kilka sklepów, szpital czy szkołę. Ktoś niewtajemniczony nie poznałby się, że mieszkały tam kreatury nie z tego świata.

Ojciec usiadł sobie swobodnie na ławce przed pałacem. Patrzył znudzonym wzrokiem na kilka wilków, które nas otoczyły. Ja nie czułem się tak komfortowo. Rozglądałem się za Sarą, przecież tutaj mieszkała. Nie chciałem by coś jej się stało, nawet przypadkiem.

- Zaraz zobaczysz Wielkiego Alfę w całej swojej glorii i chwale - zadrwił ojciec. - Jak dawno używałeś twojej zdolności?

- Kilka dni temu, niestety trwało to trochę. Obawiam się, że uda mi się jej użyć dopiero za jakiś czas.

- Do tej pory możesz walczyć normalnie - wzruszył ramionami ojciec.

- Tak, ojcze - mruknąłem.

Długo nie musieliśmy czekać. Patryk pojawił się przed nami, po jego bokach stały jego dzieci. Z tego co pamiętałem Magda i Michał. Ten drugi patrzył na mnie dziwnie. Aż przeszły mnie ciarki.

- Więc to tak wygada demon śmierci, który łaknie mojej zguby? - spytał spokojnie Patryk.

Zacisnąłem dłoń na broni i zrobiłem krok do tyłu. Spodziewałem się innej reakcji. Miał być na mnie wciekły ,zwyzywać mnie, potem błagać o litość.

- Jeśli chcesz walczyć, proszę bardzo, może jednak wcześniej coś ci opowiem?

- Nie mam ochoty na pogawędki z tobą - warknąłem,

- A nie chciałeś mnie o coś spytać? O twoją matkę?

- Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś, gdy będziesz zdychał!

- Twoja matka żyje.

- On kłamie ! - krzyknął tata - wystraszył się ciebie! Nie słuchaj go!

- Wiem, ojcze.

Kiedy nazwałem tak Huberta twarz Michała wykrzywiła się z bólu. O co do cholery chodzi? Nic z tego nie rozumiałem. Postanowiłem więc działać. Wyskoczyłem jako pierwszy i zamachując się mieczem upadłem tuż obok Patryka. Wilk zrobił doskonały unik i wylądował dwa metry dalej. Był szybki. Wyjął zza pleców wielki złoty miecz. Więc chciał walczyć w ten sposób? Dobrze. Jeśli chodzi o władanie mieczem nie miałem sobie równych. Doskoczyliśmy do siebie, stal uderzyła o stal. Oczy przeciwnika nadal promieniały spokojem i ciepłem. Zakląłem z irytacji, próbując go zranić, ale blokował mnie za każdym razem. W końcu zmuszony byłem do odwrotu. Uderzyłem plecami o ceglaną ścianę jednej z kamieniczek. Rozejrzałem się szybko. Sary nadal nie było widać. Ojciec wciąż siedział na ławce, dzieci Wielkiego Alfy przyglądały się nam. Czemu nikt nie próbował mnie zaatakować? Ponownie wbiłem wzrok w przeciwnika. Po prostu sobie stał. Wkurzyłem się jeszcze bardziej i ponownie zaatakowałem. Tym razem udało mi się przeciąż delikatną skórę tuż nad obojczykiem. Kilka milimetrów dalej, a trafiłbym w szyje. Nie zabiłbym go, ale na bank poważnie zranił. Próbując zadać kolejny cios, poślizgnąłem się na plamie krwi. Udało mi się odbić ręką od ziemi, by nie upaść jednak Patryk dobrze wykorzystał moje położenie. Kopnął mnie w tors, poturlałem się po ziemi. Tym razem przegiął. Zmieniłem się w wilka i z mocą kuli armatniej natarłem. Zatopiłem krwi w jego barku, próbują wyrwać rękę. Patryk wolną ręką uderzał mnie w łeb, jednak nie zamierzałem puścić. Czułem jego pyszną krew, spływała do mojego gardła przyjemnie rozgrzewając całe ciało. Usłyszałem głośne chrupnięcie. Ha! Jeszcze tylko troszkę!

Atak z lewej. Odskoczyłem w ostanom momencie, centymetr przed moim pyskiem przeleciał drewniany kołek. Warknąłem upadając na cztery łapy. Magda gotowała się do kolejnego rzutu. Więc w końcu zaczęli brać mnie na poważnie. Nie mogłem dłużej czekać. Przybrałem ludzką postać i spojrzałem Patrykowi głęboko w oczy. Odpowiedni ruch ręką i był mój. Zastygł w miejscu.

- Co do cholery? - wysapał.

- Zaraz umrzesz - oznajmiłem spokojnie - zanim to się stanie, powiesz mi czemu zabiłeś moją matkę.

- Ona żyje ty kretynie - syknął - Jest w moim domu! Jeszcze nie wie, że tu jesteś!

- Łgarstwa.

- On mówi prawdę - wtrąciła się Magda. - A Hubert nie jest twoim ojcem!

- Zamknijcie się - wrzasnąłem. Miałem tego dość.

Hubert nie był moim ojcem? Dobre sobie. Chociaż był surowy, to dobrze się mną zajmował. Nauczył mnie wszystkiego, co powinienem wiedzieć. Dzięki niemu stałem się idealną maszyną do zabijania. Nigdy nie zapomnę wieczoru, gdy opowiadał mi o tym co przeżywał gdy moja mama umarła. Wziął mnie na kolana i mocno tulił do siebie. To był jedyny raz kiedy okazał mi uczucia, ale nie potrzebowałem więcej.

- Dobrze, skoro nie chcesz mówić, trudno. Zabierzesz tą tajemnicę ze sobą do grobu!

By wiedział, że nie żartuje ściągnąłem z siebie koszulkę i wyciągnąłem nóż z kieszeni spodni. Rzuciłem miecz na ziemię, a nóż wbiłem sobie pierś. Przeciągnąłem nożem po torsie. Na twarzy Patryka pojawił się grymas bólu.

- Z tej otwartej rany wyrwę sobie serce - powiedziałem cicho - A to oznacza,że umrzemy oboje.

- Opamiętaj się - krzyknął - To nie musi się tak skończyć!

- Niech inni zapamiętają ten ciepły poranek. Niech pamiętają śpiew ptaków słyszany z oddali, zapach kwiatów, widok twojej krwi na tej ziemi. - mruczałem.

W końcu. Stanie się. To na co czekałem tak długo. Uśmiechnąłem się. Bardzo powoli wsadziłem palce w ranę. Patryk jęknął i złapał się za serce. Spokojnie, niedługo przestanie cię boleć.

- Adrien! Proszę! Nie rób tego!

Sara? Odwróciłem się. Dziewczyna biegła do mnie przepychając się obok wilków. Jej długie kasztanowe włosy powiewały na wietrze jak peleryna, oczy zaszły łzami. Znieruchomiałem. Myślałem, że już jej nie zobaczę. Nie! Musisz go zabić. Dziewczyna nie jest ważna! Odwróciłem się i skupiłem całą uwagę na Patryku, wkładając palce jeszcze głębiej. Byłem już bardzo blisko serca, gdy....

Sara podbiegła do mnie i przytuliła się. Zaczęła szlochać zostawiając łzy na mych plecach. Objęła mnie rękami w pasie i delikatnie głaskała mój brzuch.

- Nie rób tego - poprosiła ponownie. - Nie jesteś zły. Nie jesteś....

Z wrażenia upadłem na kolana. Czułem się jakbym wynurzył się z piekła i zasmakował ciepła nieba. Nawet nie zauważyłem kiedy moja zdolność przestała działać. Nie obchodziło mnie, że Patryk jest już wolny. Liczyła się tylko ona. Na kolanach przeczołgała się, by móc zobaczyć moją twarz. Uśmiechnęła się delikatnie, wyglądała tak słodko.

- Ty pieprzony głupcze! - ryknął Hubert. - Skończ z tą dziwką i zabij tego skurwiela!

- Nie - szepnąłem.

- Chyba się przesłyszałem...

- Powiedziałem, nie - podniosłem głos.

- Bo ona cię poprosiła? Mogę ci pokazać co należy z nią zrobić!

Ojciec wstał z ławki i jednym susem pokonał dzielący nas dystans. Zamachnął się, złapałem jego rękę tuż przed głową dziewczyny.

- NIe będziesz jej bił.

- Puszczaj mnie!

- Odsuń się od niej.

- Ona cię zniszczyła!

- Jeszcze jedno słowo, a to na tobie użyje swojej zdolności. W tył!

Ojciec wyrwał mi się i odskoczył. Był wciekły. Odwróciłem od niego wzrok, by utonąć w oczach Sary. Tak bardzo się zapomniałem, że nie usłyszałem kołka lecącego w moją stronę. Objąłem Sarę, by na pewno trafiło we mnie. Jednak nic się nie stało. Otworzyłem oczy. Przede mną stał Patryk. Pozwolił by kołek wbił się w jego pierś.

- Dlaczego? - spytałem.

- Nie pozwolę by ktoś krzywdził moją rodzinę.

Zatkało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Czy ja naprawdę? Ja....Byłem jego wnukiem?

- Szczeniak jest moją własnoscią, bronią! Mogę go zniszczyć - fuknął Hubert.

Bronią? Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Moje szkolenie, ciągłe przypominanie o matce, dziwny wzrok Amandy. Ona wiedziała!

- Odsuń się! Zabije go! - krzyknąłem do Patryka.

- Wybacz, ale jesteś drugi w kolejce. Ten sukinsyn jest mój.

- W twoich marzeniach.

Hubert wskoczył na dach kamieniczki, potem zniknął nam z oczu. Magda wraz z kilkoma wilkami pobiegła za nim. Ja nie mogłem się ruszyć. Tego wszystkiego było za dużo. Odsunąłem się od Sary i ukryłem twarz w dłoniach. Zachciało mi się płakać.

- Chodźmy do domu. Porozmawiamy. - powiedział spokojnie Patryk.

- Co? Po tym wszystim zapraszasz mnie do domu?!

- Jesteś moim wnukiem, myślałeś że ci tego nie wybaczę? Chodź. Poznasz swoją mamę.

- Mama... - szepnąłem.

- Ucieszy się, gdy cię zobaczy - Odparł Michał.

Poderwałem głowę. Więc ten niepozorny wysoki blondyn był moim tatą... Uśmiechał się do mnie nieśmiało. Wyglądał tak młodo. Nie był tak bardzo starszy ode mnie... To takie... Popieprzone


Przepraszam za chwilową nieobecność. Dopadł mnie demon zwany grypą, i menda nie chciała odejść. Na dniach dodam rozdział w ,, Należysz do mnie ''. Opisuje coś trudnego więc idzie mi to opornie ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top