•9•

Lea maszerowała po swoim pokoju, bijąc się z myślami. Robiła to już od dobrej godziny i chyba tylko cudem nie wydeptała jeszcze dziury w podłodze.

Nagietek za to obserwował swoją właścicielkę z niepokojem. Już od jakiegoś czasu zachowywała się ona inaczej niż kiedyś, jednak tamtego dnia zdawało się, że jej zachowanie stało się jeszcze dziwniejsze niż wcześniej.

Sama wiedźma początkowo zamierzała uczyć się podczas chodzenia po pokoju, bo dosyć często jej to pomagało. Jednak z czasem jej myśli zaczęły krążyć wokół sklepu jej rodziców i Cesarskiego Kowenu.

Od Gromu nastolatka jeszcze parę razy widziała Huntera na ulicach Latissy. Za każdym razem starała się go unikać i sama odniosła wrażenie, że chłopak robi tak samo, bo parę razy patrzył prosto na nią i nie było mowy, że jej nie zauważył, a i tak nie zwrócił się do niej w żaden sposób (nawet po to, żeby przypomnieć jej o konsekwencjach jej ataku, co wydawało jej się bardzo prawdopodobne). Chyba że miał wadę wzroku i potrzebował okularów, żeby rozpoznać ją z takiej odległości.

Po paru minutach Lea zatrzymała się i przygryzła wargę, wpatrując się w ścianę przed sobą.

— Muszę to zrobić — oznajmiła niespodziewanie.

Nagietek przechylił głowę, patrząc na nią tak, jakby nie do końca zrozumiał, co ma na myśli.

— Złoty Strażnik nie odpuści, to pewne — stwierdziła wiedźma, wracając do maszerowania po pokoju. — I nie mam chyba innego wyjścia, jak zaakceptować tę sytuację. Teoretycznie mogłabym jeszcze pomyśleć nad innymi rozwiązaniami, ale skoro przez ostatnie tygodnie wymyśliłam tylko nielegalne, to teraz się to raczej nie zmieni. - nastolatka westchnęła, ponownie się zatrzymując. - Co mnie podkusiło, żeby wpakować się w taką sytuację?

Palizman dziewczyna sfrunął ze swojego dotychczasowego miejsca na szafie i wylądował na półce przed nią, posyłając jej niedowierzające spojrzenie.

— No dobra, wiem, że od początku uważałeś, że to nie był dobry pomysł, ale... — Lea ponownie westchnęła, po czym oparła się o parapet i wyjrzała za okno. — Po prostu myślałam, że w ten sposób pomogę rodzicom.

Nagietek ponownie pofrunął i tym razem wylądował na ramieniu właścicielki, starając się ją jakoś pocieszyć. Wiedźma teoretycznie pomogła rodzicom, ale patrząc na to, że Złoty Strażnik zapowiedział konsekwencje tego działania, zdawało się, że sytuacja stanie się jeszcze gorsza.

Przez chwilę dziewczyna stała przy oknie w milczeniu, po czym po raz kolejny westchnęła i przeczesała dłonią włosy, kierując swój wzrok na drzwi do pokoju.

— Raz kozie śmierć — mruknęła do siebie, po czym skierowała się w ich stronę. Otworzyła je i wyszła z pokoju, zamykając je za sobą. Odetchnęła raz jeszcze, po czym zaczęła schodzić po schodach. Zatrzymała się jednak na ostatnim stopniu, wyraźnie się wahając, mimo że decyzję już podjęła.

— Tak, tak, wiem — powiedziała, kiedy jej palizman podleciał przed nią i zaczął ją delikatnie ciągnąć za koszulkę, żeby zachęcić ją do zejścia na sam dół i wejścia do salonu, gdzie znajdowali się jej rodzice. — Już idę.

Lea przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech, powtórzyła sobie w myślach, co chce powiedzieć, i skierowała się do salonu. Jej ojciec siedział na swoim fotelu w jednej ręce trzymając gazetę, a w drugiej filiżankę herbaty. Jej matka natomiast siedziała na kanapie, a wokół niej były rozłożone różne kartki, najpewniej z wypisanymi składnikami na eliksiry. Rodzice najpierw jej nie zauważyli, a nastolatka z nerwów założyła kosmyk swoich błękitnych włosów za ucho zanim odchrząknęła.

— Em, chciałabym wam coś powiedzieć — zaczęła, kiedy rodzice skupili na niej swoją uwagę. — Zdecydowałam, że po skończeniu szkoły dołączę do Cesarskiego Kowenu.

Milczenie ze strony rodziców zdenerwowało szesnastolatkę jeszcze bardziej.

— Ja... Ja wiem, że chcieliście, żebym odziedziczyła sklep, ale Cesarski Kowen jednak... No i Anita też planuje... A Złoty Strażnik... — Lea zaczęła się plątać. Mimo że miała zaplanowane wszystko, co powie, teraz jakoś nie potrafiła skleić sensownego zdania.

Na szczęście, zanim palnęła jakąś głupotę lub coś, co wolała zataić, Aurora podeszła do niej i zamknęła ją w szczelnym uścisku, sprawiając, że dziewczyna zaniemówiła.

— Oh, córeczko, to wspaniale. Tak się cieszę — powiedziała kobieta, kiedy odsunęła się od dziewczyny. — Ale jak to się stało? Dlaczego do niego dołączasz? Przecież nigdy nie byłaś nim zainteresowana.

— Podczas ostatniej Kowencji zaproponował mi to Złoty Strażnik. Stwierdził, że mam potencjał — skłamała szybko wiedźma.

— Złoty Strażnik? To wielkie wyróżnienie — stwierdził ojciec dziewczyny, podchodząc do niej. — Ale dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej? Przecież Kowencja była już jakiś czas temu.

— Musiałam to przemyśleć. — kolejne kłamstwo sprawiło, że łzy zaczęły się dziewczynie cisnąć do oczu. Już nie wiedziała, czy bardziej boli ją fakt, że Hunter zmusił ją do wstąpienia do Cesarskiego Kowenu, czy fakt, że musi okłamywać rodziców. — Wiem, ile znaczy dla was ten sklep i nie wiedziałem, jak zareagujecie, gdy powiem, że nie chcę go w przyszłości prowadzić.

— Nie musiałaś się martwić. Owszem, cieszylibyśmy się, gdybyś go przejęła, jednak jeśli wolisz dołączyć do Cesarskiego Kowenu, to to zrozumiemy. Ważne, żebyś była szczęśliwa. — Aurora wraz z mężem przytuliła córkę, która już na dobre się rozpłakała.

Szkoda tylko, że nie będę szczęśliwa — przemknęło jej przez myśl, kiedy także objęła rodziców i przy okazji obserwowała przez okno mieszkańców Kościogrodu spacerujących po ulicach miasta.

Rodzina przez chwilę trwała w uścisku, po czym Lea odsunęła się.

— Dziękuję — powiedziała, ocierając rękawem łzy. Może zabrzmiało to trochę dziwnie, ale nastolatka naprawdę była wdzięczna rodzicom, że nie mieli pretensji o to, że wybrała (chociaż może nie do końca dobrowolnie) Cesarski Kowen zamiast ich sklepu. Nie zniosłaby kłótni.

— Nie masz za co nam dziękować. — roześmiała się Aurora, po czym jeszcze raz uściskała córkę.

— Mam — mruknęła cicho pod nosem dziewczyna, po czym dodała już głośniej:

— To ja już wrócę do pokoju. Mam trochę nauki.

— Oczywiście. Musisz pokazać wszystkim, że naprawdę zasługujesz na bycie częścią Cesarskiego Kowenu. — Buster posłał jej uśmiech, który wiedźma postarała się odwzajemnić, po czym opuściła salon. Wspięła się z powrotem po schodach, a po przekroczeniu progu swojego pokoju, rzuciła się z ulgą na łóżko. Zakryła twarz dłońmi i zaczęła głęboko oddychać, próbując się uspokoić. Niestety nie pomogło i po chwili łzy ponownie zaczęły spływać jej po policzkach, a ból zaczął rozrywać ją od środka.

Nienawidziła kłamać. Unikała tego jak ognia i teraz czuła się okropnie, że okłamała rodziców. Jednak skłamanie wydawało się być sensowniejszym rozwiązaniem niż powiedzenie im prawdy, gdzie okazałoby się, że zrobiła rzeczy kompletnie sprzeczne z tym, jak ją wychowali.

Dziewczyna westchnęła, ściągając dłonie z twarzy. Jej wzrok padł na Nagietka, który przycupnął po drugiej stronie łóżka. Posłała mu delikatny uśmiech, po czym skierowała swój wzrok na biurko. Próbowała dostrzec leżącą najbliżej niej książkę, ale zamiast tego parę razy mignęła jej przed oczami kryształowa kula. Wszystkie książki musiała mieć schowane.

Dopiero po chwili do Lei dotarło, że w kryształowej kuli coś się wyświetla. I że chyba rozpoznaje ukazaną w niej postać.

— Czy to jest... — mruknęła do siebie, biorąc do ręki kulę. Przyjrzała się dokładniej wyświetlanemu obrazowi i dotarło do niej, że obserwuje Sowią Damę. Dziewczyna włączyła głos akurat w chwili, gdy prezenter oznajmił, że proces skamienienia kobiety rozpocznie się za parę chwil.

Lea przygryzła wargę. Owszem była świadoma, że Idalina Cierńszpon nie była święta, parę razy była nawet świadkiem jej wybryków, jednak czy zasłużyła na skamienienie? Szczerze wątpiła.

A gdy do klatki, gdzie znajdowała się Ida, zostali wrzuceni Lilith i kotopodobna postać (Lea widziała ją w towarzystwie Sowiej Damy parę razy, jednak jakoś nigdy nie dowiedziała się, jakie nosi imię. I czym jest), dotarło do niej, że cała ta sytuacja jest strasznie niecodzienna. Zanim jednak zdążyła się nad tym dokładniej zastanowić, zielony strumień światła padł na Idę, przez co zaczęła się ona zamieniać w kamień. Wtedy też, tak samo jak jakiś czas wcześniej, gdy zdecydowała się zaatakować Złotego Strażnika, wpadł do głowy szesnastolatki kolejny dziwny pomysł.

— Trzeba to powstrzymać — mruknęła do siebie, wstając z łóżka. Nie miała pomysłu, jak to zrobić, ale i tak zamierzała polecieć i powstrzymać skamienienie Sowiej Damy. Doszła do wniosku, że przecież może walnąć Kikimorę kijem w głowę, chociaż pewnie nie za wiele by to pomogło.

Wiedziała, że za taką akcję na pewno spotkają ją jakieś konsekwencje. Ale szczerze mówiąc przestała się już nimi przejmować. Zresztą, obstawiała, że strażnicy zdecydują się ją zamknąć w Konformatorium, a to wydawało się ciekawszą opcją niż dożywocie w Cesarskim Kowenie.

Lea podeszła do miejsca, w którym siedział Nagietek, z zamiarem przywołania swojego kija, ale zanim zdążyła to zrobić, motyl wzbił się w powietrze i oddalił się od właścicielki na bezpieczną odległość.

— Hej! Rozumiem, że nie popierasz niektórych moich pomysłów, ale nie uciekaj! — nastolatka spróbowała ponownie dostać się do palizmana, ale on znowu od niej odleciał, tym razem za okno. Tak, żeby dziewczyna go nie dosięgnęła.

— Mam cię dość — mruknęła obrażona szesnastolatka, opierając się o szafkę. W głębi serca wiedziała, że Nagietek robi to dla jej dobra, ale i tak była na niego zła. Naprawdę chciała pomóc Sowiej Damie. A fakt, że najpewniej równocześnie zdenerwowałaby trochę Złotego Strażnika, zdecydowanie nie pomagał.

Mimo wszystko dobrze się stało, że dziewczyna nie ruszyła Idalinie na ratunek. Już po chwili dostrzegła, jak niespodziewanie na podeście pojawiła się Luz, która zatrzymała proces skamienienia, uwolniła Idę, Lilith i ich towarzysza, po czym wszyscy odlecieli w sobie tylko znanym kierunku, więc bardzo możliwe, że gdyby jeszcze dodatkowo pojawiła się tam Lea, wszystko by się nie skończyło tak dobrze.

Nastolatka westchnęła. Zaczęła odnosić wrażenie, że ostatnimi czasy stała się bardziej lekkomyślna i nierozsądna niż kiedyś. I nie podobał jej się ten fakt. Już raz wpakowała się przez to w kłopoty i mimo że powinno to raczej sprawić, że stanie się bardziej ostrożna, to wydawało się, że jest wręcz przeciwnie.

Lea otrząsnęła się z zamyślenia. Odłożyła kryształową kulę na bok, po czym skierowała się w stronę biurka, żeby w końcu zająć się tym, co miała robić już od paru godzin — do nauki.

~•~

Liczba słów: 1574

Tak, wiem, że część miała pojawić się wcześniej. I bardzo was za to przepraszam. Wena i chęci mnie niestety opuściły. Mogłabym teraz wymienić wszystkie powody, dla których ta część pojawiła się dopiero teraz, ale nie chce mi się, no i nie widzę w tym sensu (mogę jedynie powiedzieć, że jednym z powodów był Kot w Butach xD. Czy tylko ja tak bardzo zakochałam się w tym najnowszym filmie?).

Zresztą, przewidziałam, że tak będzie. Przewidziałam, że ten fanfik umrze. Stało się to później niż myślałam, bo dopiero przy 9 części, ale jednak. Mimo wszystko postaram się jeszcze wstawiać części, raczej bardzo rzadko, a po premierze finałowego odcinka pewnie w ogóle przestanę już to wstawiać hah

Więc tak. Mogą się w tej części pojawić błędy, luki logiczne, niezgodność z serialem i Bóg wie co jeszcze. Możecie mi na jakieś zwrócić uwagę, może będę miała na tyle motywacji, żeby poprawić xD

No i przechodzimy do szybkiej oceny 2 odcinka 3 sezonu, bo why not

!!!Spoilery!!!

Okej, to tak na sam początek powiem, że odcinek niezbyt mi do gustu przypadł. Taki jakiś nijaki był. Coś mi w nim nie pasowało, jednak nie mam pojęcia co. No i trochę taka mało dynamiczna fabuła

Ale mimo wszystko mnie wciągnął. Nie zorientowałam się, kiedy minęło te 48 minut i kiedy pojawiły się napisy końcowe, miałam laga mózgu przez dobre parę sekund, zanim ogarnęłam, że to koniec xD

No ale tak. Palizman Luz jest przeuroczy. Trochę dziwne, że jest zmiennokształtny, ale no


Fajnie się też obserwowało to, jak Odalia jest wykorzystywana przez Zbieracza xD. Należało jej się


A jak już o Zbieraczu mowa, to trochę mi go żal. Mam nadzieję, że jednak w końcowym odcinku zrozumie, że Król tak naprawdę nie działał przeciwko niemu (czy jakoś tak to było. Nie pamiętam, oglądałam to ostatni raz ze 2 tygodnie temu hah)

I to jakby tyle. Nie mam zbyt wielu rzeczy do komentowania xD. Na koniec łapta jeszcze Kota w Butach, bo cudny, i do kolejnej części🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top