•4•
Lea pochylała się nad biurkiem, starając się uleczyć złamane skrzydełko jakiegoś ptaszka. Biedaczek wpadł prosto w okno jej pokoju i chyba tylko cudem udało mu się skończyć tylko ze złamaniem.
Wiedźma przeczytała kolejne zdanie z podręcznika, po czym narysowała palcem koło. Rana na skrzydle zwierzęcia zniknęła.
- I jak się czujesz? - spytała dziewczyna, niepewnie przyglądając się stworzeniu. Pierwszy raz rzucała takie zaklęcie i nie była pewna, czy aby na pewno wszystko zrobiła prawidłowo. Na szczęście ptaszek w odpowiedzi podskoczył parę razy na blacie i rozprostował skrzydła, na co Lea odetchnęła z ulgą.
- Chodź, porą cię wypuścić. - nastolatka wzięła zwierzątko na ręce, po czym podeszła do okna, otworzyła je i wystawiła dłonie na zewnątrz. Ptaszek chwilę jeszcze na nich poskakał, po czym poderwał się do lotu i poszybował w stronę lasu. Lea jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego, zanim zamknęła okno. Niemalże w tej samej chwili usłyszała pukanie do drzwi, które rozproszyło panującą w domu ciszę.
Wiedźma postanowiła je zignorować i zabrała się za porządkowanie biurka. Rodzice byli w domu, więc obstawiała, że to ktoś do nich.
Wszystko się zmieniło, kiedy usłyszała słowa, które wypowiedziała przybyła osoba po tym, jak matka dziewczyny wpuściła ją do środka.
- Dzień dobry. Pani Carter, prawda? Jestem Hunter i jestem nowym znajomym pani córki ze szkoły. Zaprosiła mnie, bo chciała mi parę rzeczy związanych z moją nową szkołą wytłumaczyć.
Lea zmarszczyła brwi. Kojarzyła ten głos, jednak za żadne skarby nie potrafiła sobie przypomnieć żadnej osoby, którą znała i która miałaby na imię Hunter. A już na pewno nikomu nie obiecywała ostatnimi czasy, że mu w czymś pomoże.
Dziewczyna wyszła ze swojego pokoju, po czym zaczęła schodzić po schodach, nadal przysłuchując się rozmowie prowadzonej przy drzwiach.
- Miło cię poznać. Chcesz może herbaty? - spytała matka Lei.
- Nie trzeba.
- No dobrze. Pójdę zawołać Leę, jest na górze... - kobieta przerwała, kiedy zobaczyła córkę stojącą przy schodach. - O, no proszę! Kochanie, to ktoś do ciebie.
Aurora posłała jej uśmiech, ale Lea stała w tym czasie jak sparaliżowana. Doskonale pamiętała te blond włosy i bliznę na prawym policzku oraz już wiedziała, skąd kojarzyła ten głos.
Na korytarzu w jej domu stał Złoty Strażnik we własnej osobie.
Nie miał na sobie peleryny, maski ani reszty stroju, który zazwyczaj miał na sobie, jednak poznała go bez problemu. Błysk w jego oczach sprawił, że dotarło do niej, że raczej nie przyszedł z przyjaznymi zamiarami, a jej serce momentalnie zaczęło bić jak oszalałe.
- Może przynieść wam jakieś ciasteczka albo ukrócić ciasta? - zaproponowała wesoło kobieta, zdawając się nie zauważać, w jakim stanie jest jej córka.
- Nie trzeba, mamo. To zajmie tylko chwilę - wychrypiała dziewczyna. Czuła, jak ze stresu i strachu zaciska jej się gardło. - Chodź na górę. - zwróciła się do Strażnika.
Oboje ruszyli po schodach na piętro. Nastolatka z trudem stawiała kolejne kroki, jednak starała się tego nie pokazywać. Wiedziała, że jak prawa ręka Cesarza zauważy, że się boi, to najpewniej będzie jeszcze gorzej. Nagietek przysiadł na ramieniu właścicielki i mimo, że jego towarzystwo zazwyczaj działało na nią kojąco, teraz nie pomogło prawie w ogóle.
Po dotarciu do pokoju, wiedźma przepuściła towarzysza, po czym także do niego weszła i zamknęła za sobą drzwi. Złoty Strażnik za to zatrzymał się przy jednej z wiszących na ścianie półek.
- Więc... Lea, tak? - spytał, przyglądając się leżącym na niej książkom.
- Hunter to twoje prawdziwe imię czy kolejne kłamstwo? - odparła dziewczyna, zakładając ręce na piersi. Nie wiedziała, na ile wychodzi jej udawanie, że się nie boi, ale starała się jak mogła.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Powinno cię chyba bardziej interesować, co tutaj robię, a nie jakie noszę imię - odpowiedział z lekką drwiną w głosie, co utwierdziło Leę w przekonaniu, że naprawdę nazywa się Hunter.
- Tak szczerze mówiąc to niezbyt. - wiedźma wolałaby, żeby chłopak jak najszybciej opuścił jej domu. I żeby po drodze nie wspominał w żaden sposób o prawdziwym powodzie jego wizyty.
- Wiesz, od naszego ostatniego spotkania sporo myślałem o tobie - stwierdził Hunter, powoli przechodząc do kolejnej półki. Lea obserwowała jego plecy, ciesząc się, że nie stoi do niej przodem, bo w tym momencie jej oczy zdradzały pewnie o wiele więcej niż w całym jej dotychczasowym życiu.
- Zastanawiałem się, w jaki sposób powinienem cię ukarać - kontynuował chłopak, a nastolatka poczuła, jak jej serce na chwilę stanęło. - Nie mogłem pozwolić, żeby takie zachowanie uszło ci na sucho. Początkowo myślałem, żeby umieścić cię w jakiejś ciemnej celi w Konformatorium, ale doszedłem do wniosku, że to zbyt proste. Ty się najpewniej tego spodziewałaś, mnie nie przyniosłoby to żadnej satysfakcji i dodatkowo musiałbym wciągać w tę nieciekawą sytuację kolejne osoby. Zabicie też było zbyt proste. Ale myślę, że w końcu wymyśliłem dla ciebie coś idealnego. - Złoty Strażnik zatrzymał się przy oknie, odwrócił się w stronę Lei, także założył ręce na piersi i oparł się o ścianę, przypatrując się towarzyszce.
Oboje przez chwilę stali w milczeniu.
- Nie zapytasz, o co mi chodziło? - Hunter uniósł jedną brew, rzucając jej zaskoczone spojrzenie.
- Jak już mówiłam, niezbyt mnie to interesuje. Bardziej ciekawi mnie, kiedy w końcu stąd pójdziesz.
Złoty Strażnik zachichotał, słysząc te słowa.
- Uważaj, co mówisz i do kogo - ostrzegł rozbawiony. - Tak więc postanowiłem, że po skończeniu szkoły dołączysz do Cesarskiego Kowenu.
Lea z trudem zdołała ukryć zaskoczenie; spodziewała się czegoś znacznie gorszego.
- Wiem, że może ci się to wydawać bardziej nagrodą aniżeli karą - ciągnął chłopak - jednak to nie koniec. Wiesz, jakie będzie twoje pierwsze zadanie? Śmiało, zgaduj, mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor.
Nastolatka się nie odezwała; trochę z lęku, co takiego wymyślił Złoty Strażnik, i trochę z obawy, że przypadkowo poda mu jeszcze gorszy pomysł.
- Twoim pierwszym zadaniem będzie odwiedzenie rodziców - powiedział w końcu Hunter, a Lea nie zdołała już powstrzymać zdumionego wyrazu twarzy - oraz poproszenie ich o eliksiry, które zazwyczaj kupuje Cesarski Kowen. Za darmo.
Wiedźma poczuła, jak brakuje jej tchu. Skoro płacenie niecałkowitej ceny za eliksiry prawie doprowadziło do zamknięcia rodzinnego sklepu, to tym bardziej branie ich całkowicie za darmo to spowoduje. A fakt, że to ona miała być zmuszona do tego, nie pomagał.
- Nie... Nie możesz... - wychrypiała w końcu dziewczyna, ale Złoty Strażnik jej przerwał.
- Nie mogę? - zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech. - Oj, kochana, mogę o wiele więcej niż ci się zdaje. Trzeba było o tym pomyśleć, zanim wepchnęłaś mnie do dziury i zaszantażowałaś.
Lea nie odpowiedziała. Nie miała już siły udawać, że nie czuje strachu. Jeśli Hunter naprawdę dotrzymałby obietnicy, to nie tylko jej życie wywróciłoby się do góry nogami.
- I to właściwie wszystko, co chciałem ci powiedzieć. Do zobaczenia później, Leo Carter. - chłopak wyszedł z pokoju, po czym zszedł na parter. Nastolatka słyszała, jak rozmawiał z jej mamą, jednak nie potrafiła rozróżnić słów. Zdołała jedynie zamknąć na klucz drzwi od pokoju, po czym oparła się o ścianę. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, a ból i wyrzuty sumienia rozrywały ją od środka. Nawet nie zorientowała się, kiedy usiadła na podłodze, a na jej kolanach, po przeleceniu się parę razy przed jej twarzą, wylądował Nagietek.
- Dlaczego byłam aż tak głupia? - wyszeptała dziewczyna, chowając twarz w dłoniach. - Dlaczego myślałam, że wszystko ujdzie mi na sucho? Że nie poniosę żadnych konsekwencji i że wszystko dobrze się skończy? Przecież życie to nie bajka.
Lea spędziła w tej pozycji dość sporo czasu, sama nawet nie wiedziała ile. Wiedziała, że płacz nic nie da, ale jednak nie potrafiła powstrzymać łez. W końcu, jakimś cudem, zasnęła, jednak sny, które jej się przyśniły, nie pozwoliły jej odpowiednio wypocząć.
~•~
Liczba słów: 1212
Mam wrażenie, że ta część wyszła odrobinę sztucznie, szczególnie to zakończenie
Ale cóż, mówi się trudno i żyje się dalej🤷🏻♀️ xd
Ogólnie, ten fanfik serio ma wyższe rankingi niż się spodziewałam, że mieć będzie xD
No i dziękuję też MalaMarzycie1ka - Twoje komentarze czasami serio potrafią mnie zmotywować do pisania tego🖤
Opinie mile widziane
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top