•2•

Złoty Strażnik maszerował lasem. Teoretycznie mógł od razu polecieć w stronę zamku Cesarza, jednak na większą skalę siedzenie ciągle w komnacie było męczące i raz na jakiś czas chłopak po prostu musiał się przespacerować z dala od kamiennych ścian. Niestety jego maska utrudniała przepływ świeżego powietrza, ale nie było to zbyt wielkie utrudnienie.

— Złoty Strażniku. — głos, który niespodziewanie rozległ się za nim, sprawił, że Hunter aż się wzdrygnął. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś go zaczepiał. Lekko zaskoczony odwrócił się i dostrzegł postać w szarej pelerynie. Jej twarz okrywał kaptur, a w ręce trzymała kostur z motylim palizmanem.

— O co chodzi? Nie mam czasu na rozmowy — odparł, zakładając ręce na piersi i mocniej zaciskając dłoń na swoim kosturze.

— Oh, to zajmie tylko chwilkę — odpowiedziała postać. Niespodziewanie zamachnęła się swoim kijem, zwalając go z nóg. Zaskoczony chłopak przewrócił się i wpadł do szczeliny w ziemi, która nagle pojawiła się za nim. W ostatniej chwili złapał postać za pelerynę, ciągnąc ją za sobą.

Odległość, którą pokonał spadając, nie była zbyt duża, jednak upadek i tak zabolał. Podczas spadania Złoty Strażnik wypuścił z ręki swój kostur, a teraz, gdy pocierał obolałą od upadku głowę, zorientował się, że nie ma na niej maski. Mało kto wiedział, jak wygląda bez niej, a dopisanie do listy kolejnej osoby nie brzmiało zachęcająco.

Chłopak jeszcze raz potarł bolącą głowę, po czym otworzył oczy z zamiarem podniesienia się z ziemi oraz odszukania swojego kostura i maski, zanim owa tajemnicza osoba, która była źródłem jego problemów, zdąży go zobaczyć. Jednak od razu po otwarciu oczu ujrzał wycelowany w siebie kij z palizmanem.

— Nie sądziłam, że Złoty Strażnik to zwykły nastolatek — powiedziała trzymająca go osoba, wychodząc z cienia rzucanego przez skałę. Kaptur spadł jej z głowy, ukazując rozpuszczone błękitne włosy i zdumiony wyraz piwnych oczu. Na twarzy i rękach miała parę zadrapań, co pozwoliło mu stwierdzić, że też trochę ucierpiała podczas upadku. Dziewczyna wydawała się być w mniej więcej jego wieku.

Hunter kojarzył tę osobę. Wiedział, że była jedyną córką Aurory i Bustera Carter, jednak nigdy nie spotkał się z nią twarzą w twarz i nie poznał jej imienia. Albo poznał i o nim zapomniał, bo uznał je za niezbyt ważne.

Chłopak nie odpowiedział na ten komentarz, rzucając szybkie spojrzenie wokół siebie w poszukiwaniu kostura. Dostrzegł go po swojej lewej stronie i od razu rzucił się, żeby go złapać. Jego towarzyszka była jednak szybsza. Przysunęła do siebie przedmiot nogą, po czym kopnęła go za siebie.

— Nie będziemy tak grać, Złoty Strażniku — powiedziała dosyć spokojnym głosem, ale w jej oczach błysnął gniew. — Tutaj ja ustalam zasady, czy tego chcesz czy nie.

– Będziesz tego żałować — wyszeptał Hunter, rzucając się na dziewczynę. Chciał ją powalić, żeby następnie zyskać na tyle dużo czasu, żeby móc podnieść swój kostur. Jednak nastolatka ponownie była szybsza. Zdąrzyła odskoczyć, w wyniku czego chłopak skończył z twarzą w ziemi. Kiedy podniósł głowę, ponownie ujrzał wycelowany w niego kij z palizmanem.

Złoty Strażnik, poczuł jak ogarnia go gniew. Nie przypominał sobie, żeby jakikolwiek mieszkaniec Wrzących Wysp kiedykolwiek go potraktował w ten sposób. Nigdy też by nie pomyślał, że ktoś byłby do tego zdolny (no, może poza Sowią Damą), a już na pewno nie taka młoda dziewczyna.

— Jak śmiesz tak do mnie mówić?! — Hunter zaczął podnosić się z ziemi. — Jestem...

— Szczerze? Mało mnie to obchodzi. — wiedźma machnęła kijem, a na jego miejscu pojawił się sam motyl, który przycupnął na ramieniu właścicielki i zaczął przyglądać się Strażnikowi. — Z tego, co widzę, bez kostura nie potrafisz czarować i jedynie ja mogę cię stąd wyciągnąć.

— Gdy Cesarz się o tym dowie... — zagroził chłopak, jednak nie było dane mu dokończyć, bo nastolatka narysowała palcem koło, a jego kostki i nadgarstki spętały jakieś pnącza. — Co się...

— Życzę miłego dnia, Złoty Strażniku — powiedziała dziewczyna. W jej ręku ponownie pojawił się kij, na którym usiadła i zaczęła wznosić się w stronę szczeliny, uprzednio jeszcze chwytając należący do niego kostur. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że się nie spieszyła. Najwidoczniej czegoś od niego oczekiwała i teraz czekała jedynie, aż zrozumie, że tylko z jej pomocą wydostanie się z obecnej sytuacji.

Hunter spróbował wyswobodzić spętane nadgarstki. Wystarczyłoby, żeby zdołał uwolnić się wystarczająco szybko, a wtedy mógłby zaatakować wiedźmę i wydostać się z tego bez żadnych niekomfortowych umów czy czegoś jeszcze innego.

Niestety rośliny były zbyt mocne i nie pomagały żadne starania. Nie wierząc, że tak łatwo dał się oszukać, schwytać i zaszantażować, Złoty Strażnik postanowił się odezwać.

— Zaczekaj.

Nastolatka zawisła w połowie drogi na powierzchnię, czekając na następne słowa.

— Czego ode mnie chcesz?

Wiedźma zmieniła kurs i ponownie wylądowała na ziemi obok niego. Jej palizman usiadł jej na ramieniu, podczas gdy ona przyglądała się Hunterowi z jego kosturem w ręce.

— Tylko jednej rzeczy — powiedziała w końcu. — Chcę, żeby Cesarski Kowen zostawił moją rodzinę w spokoju. Ciągle tylko kupujecie od nas eliksiry, nie płacąc całej ceny. Przez to zaczyna nam brakować pieniędzy.

— To co, mam wam wypłacić ślimaki? — Złoty Strażnik zdołał podnieść się do pozycji siedzącej.

— Wystarczy, że przestaniecie do nas przychodzić.

— I to wam ma niby pomóc? — Hunter nie zdołał powstrzymać drwiącego uśmiechu. — Tytanie, czy ty to widzisz? — dodał cicho pod nosem, po czym kontynuował już głośniej. — Dobrze, niech ci będzie.

— Dziękuję. — dziewczyna ponownie narysowała koło palcem, a wiążące go pnącza zniknęły. — Jak chcesz, to bierz swoją maskę.

Złoty Strażnik zerknął w stronę, którą wskazała wiedźma, i rzeczywiście zobaczył leżącą na ziemi maskę. Z ulgą zorientował się, że nie wygląda na połamaną czy zepsutą.

Chłopak podniósł się z ziemi i ruszył w jej stronę, nadal kątem oka obserwując towarzyszkę, niepewny, czy nie postanowi go jakoś oszukać. Schylił się i wziął maskę do ręki, po czym założył ją na twarz. Naciągnął kaptur na głowę i zaczął odwracać się w stronę dziewczyny z zamiarem poproszenia jej o oddanie kostura, kiedy niespodziewanie poczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczyna drgać i już po chwili wyrosło z niej pnącze, które chwyciło go za kostkę i wyrzuciło go ze szczeliny. Hunter wylądował w jakiś krzakach i, podczas gdy on starał się jakoś z nich wygrzebać, wiedźma spokojnie wyleciała z dziury, która chwilę później się zasklepiła. Nastolatka, po wylądowaniu na ziemi, zamachnęła się i rzuciła jego kosturem w las. Chłopak jęknął, widząc, jak uderza on o gałęzie jakiegoś drzewa i upada na ziemię.

— I nie chcę cię więcej widzieć w okolicy mojego domu — rzuciła na pożegnanie wiedźma, po czym wzbiła się w powietrze. Hunter przez chwilę obserwował jej sylwetkę znikającą za drzewami, po czym podniósł się na nogi. Otrzepał swoją pelerynę z ziemi i sprawdził, czy eliksiry, które zakupił jakiś czas wcześniej, są całe. Chyba cudem żadna fiolka nie pękła. Złoty Strażnik odetchnął z ulgą; wolał nie wiedzieć, co zrobiłby jego wujek, gdyby wrócił z pustymi rękami, a gdyby eliksiry tego nie przetrwały, nie miałby innej możliwości — powrót do sklepu Carterów nie wchodził grę, bo nawet gdyby pozostało im trochę eliksirów (w co wątpił), to kto wie, jak mogłaby zareagować ich córka. Nie to, że się jej bał, po prostu mógłby w ten sposób ryzykować, że więcej osób dowie się, jak wygląda, a to mogłoby być problematyczne.

Chłopak ruszył w kierunku, w którym wiedźma rzuciła jego kostur. Tym razem zamierzał od razu polecieć do pałacu. Oczywiście nie miał zamiaru nikomu wspominać ani słowem o tejże niemiłej sytuacji. Nie tylko dlatego, że była dosyć zawstydzająca — no bo jak Złoty Strażnik dał się pokonać zwykłej nastolatce? — po prostu chciał sam znaleźć idealną nauczkę dla dziewczyny.

Taką, żeby już na zawsze zapamiętała, że ze Złotym Strażnikiem się nie zadziera.

~•~

Liczba słów: 1230

Hah, jakoś dzień minął od opublikowania pierwszej części, a ja już wstawiam drugą. Tego się nie spodziewałam xD

Tak w ogóle, ten fanfik ma więcej wyświetleń i głosów niż się spodziewałam (owszem, spodziewałam się mniejszej liczby wyświetleń niż 35 i mniejszej liczby głosów niż 7 xD). Dziękuję

Mam wrażenie, że ciągle w tym fanfiku jest coś, co nie zgadza się z uniwersum serialu hah

Ogólnie, powiem wam, że dość miło mi się to opo pisze. Dawno nie miałam ani tak dużej motywacji ani tak wielkich chęci do pisania czegokolwiek jak do tego. Ciekawe od czego to zależy xd

Tak jak już mówiłam ostatnio, opinie mile widziane ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top