•15•
Pudła z eliksirami bardzo ciążyły Lei. Dziewczyna postanowiła wyręczyć matkę w niektórych obowiązkach i zgłosiła się do zaniesienia zamówienia do Posiadłości Plagów. Już po przejściu paru kroków zaczęła tego żałować, bo pudła z eliksirami były strasznie ciężkie i dodatkowo niezbyt wygodne do noszenia.
Będąc jakoś w połowie drogi, usłyszała, jak ktoś dzwoni do niej na Penstagramie. Zatrzymała się, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Była niemalże pewna, że jeśli odłoży paczki na ziemię, to już nie da rady ich z powrotem podnieść.
W końcu uniosła nogę do góry i położyła sobie na udzie pakunki, równocześnie przytrzymując je jedną ręką, a drugą ręką włączyła Penstagrama. Jęknęła, gdy zobaczyła, kto dzwoni, ale odebrała. Rodziny się nie wybiera i nie byłoby uprzejmie zignorować.
- Czeeeeść! Co u mojej ulubionej kuzynki? - rozległo się od razu.
- Cześć, Charles - mruknęła dziewczyna, biorąc z powrotem pakunki do obu rąk. Ruszyła przed siebie z Penstagramem lewitującym przed sobą.
Charles był jednym z jej kuzynów. Kilka lat starszy od niej blondyn ukończył już szkołę i obecnie należał do Kowenu Budownictwa. W dzieciństwie dość dobrze się ze sobą dogadywali, ale obecnie Lea za nim nie przepadała. Głównym powodem było to, że bardzo często uważał, że jest słaba (nie obchodziło go, że świetnie jej szła magia uzdrawiania. Jak dla niego był to najgorszy możliwy kierunek) i traktował ją jak małe dziecko przy każdej możliwej okazji (co w sumie było nawet trochę zabawne, bo dziewczyna uważała się za bardziej dojrzałą od niego).
- Ej, co robisz? Bo nie widzę twojej twarzy.
- Niosę zamówienie dla Plagów, więc niezbyt mam jak rozmawiać - odparła dziewczyna, modląc się w duchu, żeby kuzyn zrozumiał i się rozłączył.
Na jej nieszczęście tak się nie stało.
- Aha. No spoko. Pozdrów Odalię i Aladora ode mnie.
- Po co dzwonisz? - spytała Lea, kiedy Charles przez chwilę się nie odzywał. Poprawiła ustawienie pakunków, równocześnie zerkając, ile zostało jej do domu Anity.
- Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - oznajmił chłopak z entuzjazmem, który zaniepokoił dziewczynę. Jak ostatnim razem słyszała taki entuzjazm u kogoś, to skończyło się na siedzeniu przy stoliku z niechcianym towarzystwem i wysłuchiwaniu historii o uciekaniu z Czarum, a także z duszącą się ze śmiechu Anitą, która siedziała przy sąsiednim stoliku.
- Tak? Jaką?
- Przyjeżdżamy do was z rodzinką w następny weekend! Prawda, że cudownie?
Lea z wrażenia aż się zatrzymała. Jeszcze tego jej w życiu brakowało, żeby spędzić weekend z wkurzającym kuzynem.
- Naprawdę? To dobrze. Chyba - mruknęła, ruszając dalej, bo ramiona zaczynały ją boleć.
- Nauczę cię paru rzeczy. Bo wiesz, ten profil, który wybrałaś...
- Ojć, chyba coś przerywa. Do zobaczenia! - szesnastolatka szybko się rozłączyła, chcąc uniknąć wykładu na temat plusów i minusów magii uzdrawiania (z czego tych drugich była zdecydowana większość, przynajmniej według Charlesa).
Wiedźma westchnęła. Wątpiła, żeby rodzice odwołali spotkanie rodzinne, gdyby ich poprosiła, więc chcąc nie chcąc musiała się na nim pojawić. Właściwie po części się nawet cieszyła; uwielbiała swojego wujka i ciocię, a Charles czasami też był spoko.
Po paru kolejnych minutach Lea w końcu ujrzała wyłaniającą się zza drzew Rezydencję Plagów. Odetchnęła z ulgą i poprawiła ułożenie paczek. Ostatnie parę metrów pokonała szybkim krokiem i przy wejściu zatrzymała się zziajana. Dochodząc do wniosku, że jeśli ułoży pakunki na nodze tak jak podczas rozmowy z Charlesem, to nie da rady wszystkiego utrzymać, uniosła jedną nogę i zastukała czubkiem buta w drzwi. Miała nadzieję, że to wystarczy.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich abominacja usługującą rodzinie Anity.
- Przyniosłam eliksiry dla pani Plagi - oznajmiła Lea, pokazując pakunki. Abominacja kiwnęła głową i przepuściła ją w drzwiach. Dziewczyna wkroczyła do domu i niemal w tej samej chwili z pokoju wyjrzała Odalia.
- Postaw je tutaj - oznajmiła, wskazując miejsce pod ścianą. Lea kiwnęła głową na znak zgody i z ulgą odstawiła paczki na ziemię. Przeciągnęła się, czując, jak ból ramion staje się lżejszy.
- Dziękuję ci za przyniesienie tych eliksirów. Są mi bardzo potrzebne. Proszę, oto kwota, jaką podali mi twoi rodzice. - matka Anity wyciągnęła w stronę nastolatki niewielką sakiewkę. Chwyciła ją i zajrzała do środka. Na pierwszy rzut oka liczba ślimaków się zgadzała. Dokładniej przeliczy je w domu i ewentualnie ponownie pofatyguje się do rezydencji Plagów, jeśli kwota nie będzie się zgadzać. Skoro udało jej się zaszantażować Złotego Strażnika, to czemu nie panią Plagę?
Chociaż z drugiej strony posiadanie wroga w Odalii Pladze było, w skrócie mówiąc, nie za ciekawe.
- Dziękuję. - szesnastolatka uśmiechnęła się do niej. - Nie będę już zajmować czasu. Do widzenia.
Odalia posłała jej uśmiech, po czym zniknęła z powrotem w pokoju. Lea skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Uśmiechnęła do nadal stojącej obok abominacji i właśnie miała wychodzić, kiedy usłyszała głos wołający ją po imieniu. Odwróciła się i ujrzała zbiegającą po schodach Emirę.
- Jak miło, że wpadłaś! - oznajmiła wiedźma, kiedy już znalazła się przy niej.
- Hej. - szesnastolatka uśmiechnęła się do niej. - Właściwie przyszłam tylko zanieść eliksiry dla twojej matki.
- Nic nie szkodzi. Jako że Edric gdzieś się zmył, a Anita jest u Luz, bo się biedna pochorowała, to mam dużo czasu, dlatego też trochę sobie pogadamy.
- Czekaj, co? - Lea chciała zaprotestować, ale zanim się zorientowała, Emira wepchnęła ją do swojego pokoju i usadziła na pufie.
- Wolisz kłosa czy zwykłego warkocza? - spytała nastolatka, zajmując miejsce na łóżku za dziewczyną.
- Em, ja naprawdę nie...
- Hm, zrobię ci kłosa - postanowiła Plaga, ignorując towarzyszkę. Złapała jej włosy i zaczęła je zaplatać, a do Lei dotarło, że prędko do domu nie wróci.
- Więc... - zaczęła Emira po paru minutach. - Jak wygląda Złoty Strażnik bez maski? Przystojny chociaż?
Jej słowa tak zszokowały szesnastolatkę, że gwałtownie się odwróciła, najprawdopodobniej niszcząc pięciominutowe starania dziewczyny.
- Że co? Żartujesz sobie? - spytała, zanim Emira z powrotem odwróciła jej głowę i powróciła do zaplatania warkocza. - Nie mów mi, że chcesz się z nim umówić.
Do uszu nastolatki dotarł śmiech.
- A w życiu. Po prostu chcę wiedzieć, jak wygląda, żeby, gdybym go kiedyś spotkała, go rozpoznać i móc mu powiedzieć, co myślę o zwracaniu się do moich znajomych w taki sposób, jak on to robił.
Lea parsknęła cichym śmiechem, domyślając się, o co dziewczynie chodzi.
- Zauważ, że nie zwracałby się tak do mnie, gdybym go najpierw nie zaszantażowała.
- Aj tam, szczegóły. - Emira zamilkła na chwilę. - No to jak wygląda?
Szesnastolatka przez chwilę się namyślała.
- No normalnie. Gdyby pojawił się w Czarum, raczej nikt by go nie rozpoznał. - Lea próbowała przypomnieć sobie jakie szczegóły twarzy Huntera, ale niezbyt jej to szło. Mimo że spotkała go już parę razy, jakoś za bardzo nie zwracała uwagi na jego wygląd. - Ma jasne włosy. Chyba. O, i ma szkarłatne oczy.
Emira ponownie się zaśmiała.
- Czyli nie potrafisz przypomnieć sobie koloru jego włosów, ale pamiętasz kolor jego oczu, tak? Może to ty chcesz się z nim umówić?
Wiedźma ponownie odwróciła się w stronę towarzyszki, ale jej słowa tak bardzo ją zaskoczyły, że przez chwilę zapomniała, jak się mówi i tylko wpatrywała się w nią wzrokiem mówiącym, że chyba upadła na głowę.
- Właśnie mi przypomniałaś, dlaczego wolałam towarzystwo Anity - stwierdziła Lea, kiedy w końcu była w stanie ponownie siebie odezwać, a Emira powróciła do zaplatania jej włosów. - Oczy są pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę. Dużo mówią o osobie. Zazwyczaj mimowolnie zapamiętuję ich kolor.
- Tak, oczywiście - odparła Emira, ale jej głos brzmiał tak, jakby nie do końca jej wierzyła. Szesnastolatka przewróciła na to oczami, ale już się nie odezwała. Pogrążyła się za to w rozmyślaniach.
Ta wymiana zdań z Plagą przypomniała jej o czymś, na co w sumie zwróciła już uwagę przy pierwszym spotkaniu z Hunterem, ale co do tej pory skutecznie ignorowała.
W oczach chłopaka czaiła się samotność.
Im dłużej szesnastolatka nad tym myślała, tym bardziej robiło jej się żal Złotego Strażnika. Był najmłodszym członkiem Cesarskiego Kowenu, dodatkowo posiadał jedną z ważniejszych funkcji. Mieszkał w Pałacu Cesarza, gdzie wstęp miało naprawdę mało osób. Wątpliwe było, żeby miał jakikolwiek kontakt z osobami w swoim wieku. Dziewczyna nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo samotny się czuł.
Dodatkowo ta sytuacja z Kikimorą... Demon wyraźnie go nienawidziła i chciała mu utrudnić życie, co, nawet jeśli nie sprawiało mu większych kłopotów, musiało go choć trochę irytować.
- Hej, ziemia do Lei! - dziewczyna zamrugała parę razy, orientując się, że Emira pstryka jej palcami przed twarzą. - Mówię do ciebie od dobrej minuty, a ty w ogóle nie reagujesz!
- Przepraszam, zamyśliłam się. - Lea posłała towarzyszce zakłopotany uśmiech.
- Zamyśliłaś się, tak? A myślałaś o czymś konkretnym? Może o słynnym Złotym Strażniku?
Gdyby spojrzenie, które szesnastolatka posłała w odpowiedzi na to pytanie, mogło zabić, Plaga już dawno wąchałaby kwiatki od spodu.
- Jeszcze jedno słowo na ten temat, a trzepnę cię jakimś kwiatkiem - warknęła w jej stronę Lea, na co Emira się zaśmiała. - Naprawdę nie wiem, skąd ci przyszło do głowy, że mogłabym chcieć się z nim umówić.
- Więc - zaczęła Plaga, kiedy już przestała chichotać - wracając do tego, co chciałam ci powiedzieć. Skończyłam Ci zaplatać włosy. Co sądzisz?
Dziewczyna podała jej lusterko, żeby się przejrzała. Widząc swoje odbicie, Lea stwierdziła, że wygląda dobrze. Lubiła spinać włosy, ale ostatnimi czasy jakoś przestała to robić. Uśmiechnęła się do siebie, po czym podała Emirze lusterko, także posyłając jej uśmiech.
— Dziękuję, Em. Jest świetnie.
Emira uśmiechnęła się.
— Cieszę się. To co, teraz ploteczki przy herbatce i ciasteczkach? — spytała.
Szesnastolatka po raz kolejny się uśmiechnęła, zerkając przez okno. Mimo że początkowo chciała jak najszybciej wrócić do domu, teraz najchętniej zostałaby jeszcze z przyjaciółką. Niestety słońce już powoli zachodziło, a rodzicom by się nie spodobało, gdyby wróciła po zmroku. Po raz kolejny w przeciągu ostatnich tygodni.
— Może kiedy indziej — powiedziała, wstając z pufy. — Muszę już lecieć. Będziemy w kontakcie.
Plaga wyglądała na odrobinę rozczarowaną, ale się uśmiechnęła.
— Spoko. To do zobaczenia.
Lea skierowała się w stronę drzwi, ale zanim zdążyła podejść bliżej, otworzyły się z hukiem, a do pokoju wpadła Anita. Zatrzymała się zaskoczona na widok szesnastolatki.
— Lea? Nie spodziewałam się ciebie. Miło cię widzieć. — Plaga posłała przyjaciółce uśmiech.
— Cześć, Anito. Ciebie także miło widzieć. Wpadłam tylko dać eliksiry twojej matce, ale Em mnie zatrzymała na dłużej.
— Jakoś mnie to nie dziwi. — Anita zaśmiała się, spoglądając na siostrę, która także się uśmiechnęła.
— Chcesz o czymś pogadać czy tak po prostu postanowiłaś wparadować mi do pokoju bez pukania? — spytała zielonowłosa.
Nastolatka przez chwilę milczała, po czym przysiadła na pufie.
— Spotkałam dzisiaj Złotego Strażnika — oznajmiła.
Lea uniosła brwi i zerknęła na Emirę, która także wyglądała na zaskoczoną.
— Złotego Strażnika? Jak to? — szesnastolatka usiadła na drugiej pufie, dochodząc do wniosku, że pięć minut jej nie zbawi, a historia Anity wydawała sie ciekawa.
— I gdzie? U Sowiej Damy? — dodała Emira.
— Nie do końca. Luz dowiedziała się, że Krew Tytana, która może jej pomóc wrócić do świata ludzi, znajduje się w Jeziorze Zaćmienia na Kolanie, więc razem z Idą i Królem się tam wybraliśmy. Właśnie tam spotkaliśmy Złotego Strażnika, który w sumie był tam chyba bez zgody Cesarza.
— I co? Jakoś was złapał? — spytała Lea.
— No, właściwie to na nasz widok zaczął uciekać i zdołaliśmy go spętać. — wiedźma z trudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. — Nie licząc momentu, w którym mnie oszukał i zostawił na łaskę Kikimory, a sam poszedł prosto do Jeziora, to w sumie nie sprawiał kłopotów, co w sumie było trochę dziwne.
— Czyli udało mu się zdobyć Krew Tytana z Jeziora Zaćmienia? — Emira wpatrywała się w siostrę z wyraźnym niepokojem. Mimo wszystko fakt, że Belos chciał zdobyć Krew Tytana, wydawał się nieco podejrzany.
Anita przez chwilę milczała.
— I tak, i nie — odparła w końcu. — Okazało się, że w Jeziorze Zaćmienia nie ma już Krwi. Kiedy tam dotarłam razem z Królem, zastałam go kopiącego sobie grób.
Lea drgnęła. Przez chwilę wpatrywała się w przyjaciółkę, zastanawiając się, czy dobrze usłyszała.
— Jak to kopał sobie grób? — zapytała w końcu. Współczucie w stosunku do Huntera ponownie ją opanowało.
— Cóż, chyba doszedł do wniosku, że lepiej zginąć niż wrócić do Pałacu Belosa bez Krwi Tytana.
— Ale chyba nie został później w tym grobie? — spytała lekko zaniepokojona szesnastolatka. Emira posłała jej spojrzenie wyraźnie nawiązujące do ich poprzedniej rozmowy, które dziewczyna odwzajemniła miną mówiącą, że jeszcze chwila, a straci cierpliwość i przywali towarzyszce kwiatkiem czy innym kaktusem. Anita przypatrywała się temu ze zmarszczonymi brwiami.
— Um, nie. Próbowałam mu pomóc, ale dostrzegł klucz od portalu, który wzięłam od Luz. — dziewczyna westchnęła. — Zaatakował mnie i pokonałabym go, ale zagroził, że i tak zdobędzie klucz siłą. Nie chciałam, żeby zaatakował Luz, więc mu go oddałam.
— Czyli Luz teraz nie może wrócić do domu? — zaniepokoiła się Emira. Gdyby nie za ciekawie prezentująca się sytuacja człowieka, Lea najprawdopodobniej wybuchnęłaby śmiechem. Wizja niepokonanego Złotego Strażnika, prawej ręki Cesarza Belosa, który nie dał już sobie rady z trzema nastolatkami, była dosyć zabawna.
— Zostało trochę Krwi na mojej rękawiczce. Może uda im się coś z tego zrobić. — Anita wzruszyła ramionami.
Dziewczyny przez chwilę milczały.
— No, tak czy siak będę się już zbierać do domu. — Lea podniosła się z pufy, lekko się uśmiechnęła i zerknęła przez okno. Na dworze było coraz ciemniej. — Do zobaczenia.
— Wpadnij za jakiś czas. — Emira także się uśmiechnęła. Szesnastolatka podeszła do drzwi i wyszła na korytarz.
— Wy coś wiecie. Macie jakąś wspólną tajemnicę. O Złotym Strażniku? — przed zamknięciem drzwi dosłyszała jeszcze pytanie Anity oraz śmiech jej siostry.
— Nawet jeśli, to i tak raczej bym ci nie powiedziała.
Wiedźma ponownie uśmiechnęła się, tym razem do siebie. Zeszła po schodach i opuściła rezydencję Plagów. W jej dłoni pojawił się kij z palizmanem i dziewczyna poleciała prosto do swojego domu z głową pełną zdań wypowiedzianych przez Anitę oraz wspomnień szkarłatnych oczu Huntera przepełnionych samotnością.
~•~
Liczba słów: 2188
Dzień dobry :>
Dzisiejsza część jest w sumie taka trochę specjalna. Dlaczego? Ano dlatego, że równy rok temu zaczęłam pisać tego fanfika
Jejku, jak ten czas szybko leci
Tak czy siak nie spodziewałam się, że ta seria tyle wytrwa. A tymczasem ma już 15 części
Dziękuję bardzo każdemu, kto to czyta i komentuje :>>
Za te wszystkie wyświetlenia i głosy także Dziękuję, nie spodziewałam się aż tylu <3
Ogólnie, już za niedługo rocznica premiery 1 odcinka 3 sezonu toh. To zleciało stanowczo za szybko hah. Może wstawię z tej okazji części, ale nie wiem, bo jednak mam trochę nauki
Więc miłego dzionka, kochani
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top