•13•
Jeśli było coś, czego Lea nigdy nie znosiła robić, to było to zdecydowanie sprzątanie po posiłkach. Nienawidziła zmywać naczyń, ścierać stołu z okruszków czy odkładać artykułów spożywczych na swoje miejsce. Możliwe więc, że to właśnie dlatego jej rodzice wybrali właśnie to zajęcie jako karę dla niej za to, że ostatnio wróciła do domu w środku nocy. Nie pomogły tłumaczenia, że zabłądziła, rodzice i tak byli wściekli, uważając, że w takim wypadku mogła polecieć.
Nastolatka westchnęła, odkładając naczynia. Wytarła ręce, po czym zerknęła na zegarek. Zbliżał się początek zajęć, więc chwyciła torbę ze swoimi rzeczami i wyszła z domu. Początkowo planowała pójść na piechotę, jednak kiedy zobaczyła tłum mieszkańców spieszących gdzieś ulicami Kościogrodu, zdecydowała się polecieć. Tak było szybciej i wygodniej.
Po paru minutach wylądowała przed Czarum. Przeciągnęła się, poprawiła torbę na ramieniu i wmaszerowała do szkoły. Do klasy wkroczyła akurat w chwili, kiedy wrzask dzwonka oznajmił początek zajęć.
Zajęła swoje miejsce, uprzednio posyłając uśmiech swojemu sąsiadowi, Case'owi. Zdążyła wyjąć potrzebne rzeczy, kiedy do klasy wmaszerował nauczyciel, a jej myśli momentalnie popłynęły w stronę tematu zajęć.
~🦉~
— Hej, Lea! — nastolatka wzdrygnęła się, słysząc swoje imię. Pierwsza lekcja tego dnia upłynęła jej dość szybko i teraz przygotowywała się do kolejnej, nie za bardzo zwracając uwagę na otoczenie. Poza tym, rzadko kiedy ktoś zwracał się do niej na szkolnym korytarzu.
Dziewczyna odwróciła się, marszcząc brwi. Przed sobą zobaczyła Case'a. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech, a na czarnych włosach miał położoną koronę z papieru. Nie przyuważyła, żeby miał ją na lekcji, i trochę zastanowiło ją, skąd ją wziął.
— Coś się stało, Case? — spytała automatycznie, nawet się specjalnie nie zastanawiając, czego może od niej chcieć.
— Organizuję dzisiaj imprezę z okazji urodzin. Może byś wpadła? — chłopak posłał jej szeroki uśmiech.
Lea uniosła brwi.
— Przecież prawie się nie znamy — zauważyła, ale uśmiech na twarzy jej towarzysza jeszcze się poszerzył.
— Więc może pora na to, żeby to zmienić, nie sądzisz?
— Ja... — zaczęła nastolatka i odetchnęła z ulgą, słysząc wrzask dzwonka, który uratował ją od odpowiedzi. Poprawiła torbę na ramieniu i zerknęła na nastolatka. — Pomyślę nad tym i dam ci znać przez Penstagrama.
Po tych słowach odeszła w stronę klasy. Miała wrażenie, że Case jej tak łatwo nie odpuści, ale na szczęście jakby co mogła powiedzieć, że rodzice jej nie pozwolili przyjść. Wolała jednak tego uniknąć, bo byłoby to najprostsze kłamstwo (państwo Carter uwielbiało, jak ich córka spotykała się ze znajomymi i raczej by nie mieli nic przeciwko takiemu spotkaniu, oczywiście gdyby tylko wróciła o rozsądnej porze).
Wiedźma zajęła miejsce w klasie, a chwilę później wkroczył do niej nauczyciel i zaczął zajęcia, jednak nie potrafiła się skupić na tym, co mówił. Jej myśli ciągle krążyły wokół zaproszenia Case'a. Zastanawiała się, jak wymigać się od pójścia. Pomijając już fakt, że nie wiedziała nic na jego temat (oprócz jego imienia i nazwiska oraz tego, że był najgorszym uczniem w jej klasie), to miała już w planach na tamten dzień, żeby się pouczyć i pomóc rodzicom w sklepie. No i zwyczajnie nie przepadała za imprezami (nawet urodzinowymi).
Z zamyślenia wytrącił ją dopiero kolejny dzwonek. Zebrała z powrotem wszystkie rzeczy, nawet nie zawracając sobie głowy sprawdzaniem, czy nauczyciel coś zadał, po czym wyszła z klasy. Miała wrażenie, że czeka ją długi dzień.
~🦉~
Kiedy po paru godzinach lekcje w końcu się zakończyły, dziewczyna była padnięta. Oczy same jej się zamykały, a fakt, że jej błękitne włosy sterczały we wszystkie strony po tym, jak eliksir jednej z osób z profilu eliksirów wybuchł jej prosto w twarz, nie pomagał. O zaproszeniu Case'a przypomniała sobie dopiero, kiedy dostała od niego wiadomość na Penstagramie z zapytaniem, czy już zdecydowała. Zastanawiała się właśnie, co mu odpisać, kiedy jej wzrok padł na Emirę i Edrica. Nie wyglądali, jakby szykowali się do powrotu do domu, więc obstawiała, że znowu podpadli któremuś nauczycielowi i zostali zmuszeni do pozostania dłużej w szkole. Ich widok przypomniał także dziewczynie o eliksirze wspomagającym koncentrację, który obiecała przynieść Anicie.
Lea z westchnieniem skierowała się w stronę rodzeństwa. Nigdzie nie widziała przyjaciółki, więc zdecydowała się ich o nią zapytać.
— Cześć — rzuciła, gdy już do nich podeszła.
— O, Lea, miło cię widzieć. Co u ciebie? — Emira odwróciła się w jej stronę z szerokim uśmiechem na ustach.
— Myślałaś coś o Złotym Strażniku? Mówię ci, upozoruj swoją śmierć, mogę ci nawet pomóc — rzucił Edric, na co siostra go szturchnęła łokciem.
— Ed, proszę, nie teraz — mruknęła Lea. Lekko skrzywiła się na wspomnienie ostatniego spotkania z Hunterem. Nie spodziewała się, żeby chłopak dotrzymał swojej części umowy, ale na razie się na niego nie natknęła, więc może jednak się myliła. — Widzieliście może Anitę? Mam jej coś do przekazania.
— Cóż, jej klasa jest teraz na boisku do gry w Mazgaja, ale...
— Na boisku? Dlaczego akurat tam? — nastolatka zmarszczyła brwi.
— Dzisiaj jest Dzień Adopcji Palizmana, nie pamiętasz?
Lea przez chwilę milczała, aż w końcu udało jej się przypomnieć, że rzeczywiście jakiś czas wcześniej nauczyciele o tym wspominali.
— Racja. Dzięki za pomoc. Do zobaczenia. — dziewczyna chciała odejść, ale Emira złapała ją za nadgarstek.
— Czekaj. Anity dzisiaj nie było w szkole.
— Co? Dlaczego? Jest chora? — niepokój o przyjaciółkę ogarnął szesnastolatkę.
— To skomplikowane. Lepiej, jak ci sama wyjaśni. Możesz do niej zajrzeć — odparł Edric, a chwilę później dało się słyszeć wrzask dzwonka.
— My już musimy iść, bo inaczej Piącha się zdenerwuje. Pa! — bliźniacy pomachali dziewczynie i odmaszerowali w stronę budynku.
— Pa! I jeszcze raz dzięki za pomoc! — dziewczyna przez chwilę ich obserwowała, po czym napisała krótką wiadomość do Case'a, informując go, że musi zajrzeć do Anity i jednak nie przyjdzie. Przeklęła pod nosem, kiedy chłopak odpisał jej, że nic się nie stanie, jeśli trochę się spóźni i żeby pozdrowiła od niego przyjaciółkę.
Nastolatka westchnęła, po czym poprawiła torbę i ruszyła drogą. Dotarcie do Posiadłości Plagów zajęło jej parę minut. Stanęła przed drzwiami i przed zapukaniem przeczesała jeszcze włosy palcami, starając się nadać im jakiś sensowny wygląd. Odalia, matka Anity, najpewniej jakoś by je skomentowała, jak to miała w zwyczaju. Nie żeby jej to przeszkadzało, ale tego dnia wyjątkowo nie miała ochoty słuchać narzekań dotyczących swojego wyglądu. W tym wypadku pani Plaga była czasami gorsza od matki Lei.
Drzwi otworzyła jej abominacja, która usługiwała Plagom. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, po czym wkroczyła do rezydencji. Przeszła parę kroków wgłąb schludnie urządzonego korytarza, kiedy z salonu wyszła Odalia.
— Leo, jak miło cię widzieć. — kobieta obrzuciła ją krytycznym spojrzeniem, ale, ku wielkiej uldze dziewczyny, nie skomentowała jej wyglądu. — Co cię do nas sprowadza?
— Dzień dobry. — nastolatka posłała kobiecie uśmiech, poprawiając raz jeszcze torbę. — Ja tylko na chwilę. Obiecałam Anicie, że przyniosę jej eliksir, a że nie było jej w szkole, postanowiłam, że zajrzę, wracając.
Wiedźma pokiwała głową.
— Anita jest w swoim pokoju. Może ty zdołasz doprowadzić ją do zmiany zdania. — po tych słowach kobieta z powrotem wróciła do salonu.
Lea zmarszczyła brwi. Nie do końca rozumiała, o co chodziło Odalii, kiedy mówiła o zmianie zdania córki. Dochodząc do wniosku, że podczas spotkania z przyjaciółką na pewno się dowie, ruszyła korytarzem wgłąb domu. Weszła po schodach i zatrzymała się przy drzwiach do pokoju Anity. Zapukała, po czym lekko uchyliła drzwi.
— Nitka? To ja, Lea. Przyniosłam ten eliksir, o który prosiłaś — oznajmiła nastolatka, zaglądając do pokoju. Od razu też zatrzymała się zaskoczona. Anita siedziała na swoim łóżku i trzymała jedną z książek o Azurze, jednak przez jej włosy Lea początkowo miała wrażenie, że patrzy na kogoś zupełnie innego. Odkąd pamiętała, najmłodsza córka Plagów farbowała swoje włosy na zielono i teraz, widząc ją w jasnofioletowych, potrzebowała chwili, żeby się przyzwyczaić.
Nastolatka uniosła głowę znad książki i uśmiechnęła się do swojego gościa.
— Lea! Jak miło cię widzieć! Wchodź! — zawołała, przesuwając się, by Lea mogła usiąść obok niej.
— Przefarbowałaś włosy — stwierdziła, niezbyt wiedząc, jak to inaczej skomentować. Usadowiła się na łóżku, a Nagietek niemal od razu wyfrunął z jej torby i usiadł na parapecie.
— Tak. — Anita chwyciła kosmyk swoich włosów. — Emira mi pomogła. Matka nie była zbyt zachwycona, gdy mnie zobaczyła.
Dziewczyna pokiwała głową.
— Rozumiem. Dlatego nie byłaś dzisiaj w szkole?
— Po części. Kazała mi zostać, żebym to sobie przemyślała, ale zdania nie zmienię, więc będzie musiała się z tym pogodzić. Zostałam też z innego powodu. — nastolatka spuściła wzrok na swoją książkę o Azurze.
— Z jakiego? — spytała ostrożnie Lea. Nie chciała wyjść na wścibską.
Anita przez chwilę milczała, nie patrząc na przyjaciółkę.
— Zakochałaś się kiedyś? — spytała w końcu. Szesnastolatkę trochę zaskoczyła na zmiana tematu.
— No nie. Byłam kiedyś zauroczona w jednej osobie, ale nigdy nie zakochana — odpowiedziała po chwili, wspominając czasy sprzed przeprowadzki do Kościogrodu. Przez myśl jej przemknęło, że może by wypadało odnowić dawne znajomości. — Czemu pytasz?
— Bo... Chyba się zakochałam. W Luz.
— To wspaniale! — Lea się uśmiechnęła, ciesząc się, że Anita postanowiła się z nią tym podzielić.
— No właśnie chyba nie za bardzo. Niezbyt wiem, jak jej to powiedzieć. No i zawsze się przy niej rumienię. A ostatnio pocałowałam ją w policzek. Co jeśli to zepsuje naszą przyjaźń? — młoda Plaga ukryła twarz w dłoniach.
Lea przez chwilę milczała, po czym szeroko się uśmiechnęła.
— Nie jestem może specjalistką w tych sprawach, ale wydaje mi się, że przesadzasz — oznajmiła, obejmując przyjaciółkę. — Wszystko na pewno się ułoży.
Anita nie odpowiedziała. Przez chwilę siedziały w ciszy, przytulone do sobie. Tę ciszę przerwał dopiero odgłos nowej wiadomości na Penstagramie. Lea automatycznie sprawdziła ją i aż jęknęła, widząc, że jest od Case'a. Chłopak zapytał, kiedy będzie i oznajmił, że czekają na nią. Dodatkowo dołączył zdjęcie przedstawiające jego i jego znajomych. Nastolatka nie znała prawie wszystkich.
Towarzyszka zerknęła wiedźmie przez ramię, żeby także przeczytać wiadomość.
— Przyjaźnisz się z Case'm? — spytała zaskoczona.
— Nie. Z sobie tylko znanego powodu zaprosił mnie dzisiaj na imprezę urodzinową, mimo że wcześniej nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Napisałam mu, że idę do ciebie i się nie pojawię, ale nadal się upiera.
— To może jednak pójdziesz? — zaproponowała Anita, przez co Lea posłała jej ostre spojrzenie.
— Podziękuję. Wolę posiedzieć tutaj — stwierdziła, poprawiając włosy, które opadły jej na twarz. — Może opowiesz mi coś o Luz? Szczerze mówiąc to prawie jej nie znam, a chyba powinnam, skoro to przyszła dziewczyna mojej przyjaciółki.
— Przestań. — nastolatka zarumieniła się i szturchnęła towarzyszkę łokciem, jednak widać było, że jest chętna pogadać o człowieku. — Nie wiadomo, jak to się skończy.
Lea uśmiechnęła się lekko. Tak jak się spodziewała, już po chwili Anita zaczęła opisywać Luz. Dziewczyna słuchała z zaciekawieniem, ale nie zmieniło to faktu, że chwilę zastanawiała się, jak późno tym razem wróci do domu.
~•~
Liczba słów: 1700
Zastanawiałam się, czy nie dodać jeszcze jednego zdania na koniec, ale wyszła taka równa liczba słów, a bez tego zdania też jest spoko xD
Część miała być wcześniej (jakoś tak tydzień temu), ale najpierw jakoś nie miałam czasu pisać, a później niezbyt wiedziałam, jak opisać rozmowę Lei i Anity, jednak w końcu się udało
Wstawiłam to po równych 2 miesiące, od ostatniej części, więc chyba nie jest źle xD
Opinie mile widziane. Widzimy się pewnie znowu za jakiś czas
Ogólnie, zastanawia mnie, ile to opo będzie miało części. Bo sobie raz na jakiś czas zaglądam do notatek i planuję i obecnie mam 24 zaplanowane części (licząc też te, które się już pojawiły), a jestem dopiero gdzieś w okolicach odcinka Lotne Derby xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top