Twenty Three

Wróciłam do Polski, jakieś dwa dni temu. Chłopaki przygotowują się do Mistrzostw Świata w Lahti. Zeszłam na dół. W kuchni była Ewka i Kamil. Lena siedziała w salonie. Dziś jadę do szpitala, aby zdjęli mi gips. Nareszcie po tych męczarniach, będę WOLNA! Założyłam kurtkę i szalik. Wyszłam wraz z Kamilem z domu. Wsiedliśmy do auta. Po dziesięciu minutach byliśmy w szpitalu, a po trzydziestu miałam już wolną nogę. Weszliśmy do domu. Poszłam od razu do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wtedy mój telefon zadzwonił. Numer Prywatny.

- Halo?

- Liliana Stoch? - spytał damski głos.

- Tak, a kto mówi?

- Dziewczyna Domena. Masz się odpierdolić od niego. - warknęła i rozłączyła się.

Domen mnie zdradza? Zacisnęłam pięść. Zbiegłam na dół. Założyłam odzież wierzchną i buty. Wyszłam z domu. Potrzebowałam się przewietrzyć. Szłam w stronę parku. Gdy nagle zobaczyłam Domena, a obok niego laskę. Zaraz, zaraz... Przecież to ten pusty plastik. Żebrała od niego pieniądze. Zacisnęłam pięści i podeszłam do nich.

- Taki z ciebie dupek, że nie umiesz mi powiedzieć w twarz " zrywam z tobą"? - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Spierdalaj, stąd Liliana. - warknęła Weronika. - Nie rozumiesz, że on Cię nie kocha?

- Zamknij ryj, głupia szmato. - pokazałam jej środkowy palec.

- To ty się zamknij Liliana... - odparł młody Prevc. No nareszcie coś powiedział. - Nie kocham Cię. Kocham Weronisię. - pocałował ją, a przeze mnie przeszedł dreszcz.

Odbiegłam od nich. Wbiegłam do domu. Zdjęłam buty i poszłam na górę. Rzuciłam się na łóżko. W moich oczach zebrały się łzy. Lena usiadła obok mnie.

- Lilutek czemu płaczesz? - pogłaskała mnie po włosach.

- Domen. O-on mnie zdradził... - odparłam przez łzy. - Z tym plastikiem...

- Co za chuj... - prychnęła Lena. - Nie przejmuj się nim.

Do pokoju nagle wszedł Kamil.

- Przebierać się. - odparł. - Za dwadzieścia minut przychodzą goście. - wyszedł z pokoju.

Zwlekłam się dosłownie z łóżka. Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i moro koszulkę. Weszłam do łazienki. Założyłam czyste ubrania. Poprawiłam makijaż, a włosy związałam w kucyka. Zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i zaledwie co włączyłam telewizor, ktoś zadzwonił do drzwi. Skoczek poszedł otworzyć. Usłyszałam głos Domena i tego plastika. No zajebiście! Usiedli przy stole. Ewa zawołała mnie i Lenę, abyśmy się przywitali. Niechętnie wyszłam z salonu. Usiadłam obok Kamila. Przy stole siedział Kot z dziewczyną, Piotrek z żoną, Peter z Miną, Cene, Tande z Anją, Kubacki i Domen z tym plastikiem. Modliłam się tylko, żebym przeżyła tę kolację.

- No co siostra nie cieszysz się, że widzisz Domena? - spytał Stoch.

- W dupie go mam. - warknęłam.

- Jak on ciebie. - zaśmiała się Weronika.

- Pytał cię ktoś o zdanie, żmijo? - warknęła Lena.

Kłótnie przerwała Ewa.

- To co zostajecie u nas na noc? - spytała blondynka, a ja prawie się nie udławiłam jedzeniem. - A tej co?

Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Czyżby znowu jakiś gość. Poszłam otworzyć drzwi.

- Dzień dobry. Czy mieszka tu Liliana i Lena Stoch? - spytał kurier.

- Tak, a o co chodzi?

- Jest dla pań paczka od fanów. - odparł i podał mi duże pudełko. Podpisałam papierek i poszłam na górę zanieść pudło.

Zeszłam na dół. Usiadłam przy stole.

- Kto to? - spytał Stoch.

- Nie interesuj się. - odparłam i odeszłam od stołu.

Skierowałam się na górę. Lena poszła za mną. Otwarłyśmy pudełko. Prezenty od fanów. Różne listy, własnoręczne prezenciki. Przeczytałyśmy wszystkie listy. Nawet nie zauważyłyśmy na zegarze była już dwudziesta druga. Mój brzuch burczał, tak samo jak Leny. Zeszłyśmy po cichu na dół. W salonie grała głośna muzyka. Czyli jeszcze nie śpią. Otworzyłam szafkę ze słodyczami i zabrałam wszystkie słodycze. Gdy wchodziłam na górę, zaczępił mnie ten plastik.

- Prawda, że pomożesz mi umyć włosy brzydulo? - spytała, a ja kiwnęłam przecząco głową.

- Taka głupia, że nawet włosów nie umie umyć. - zaśmiałam się i poszłam na górę.

Usiadłam na łóżko. Wzięłam do ręki batonika i rzuciłam nim w Lenę. Dostała prosto w twarz. Zaczęłam się śmiać. Do pokoju wszedł nagle młody Prevc. Uhu, zapowiada się zajebista rozmowa.

- Lena mogłabyś wyjść? - spytał łagodnym tonem.

- Nie, Lena zostaje. - odparłam, krzyżując ręce na piersi. - No mów co chcesz.

- Odpierdol się od Weroniki. - warknął. - Co Ci zrobiła, że ją pociągnęłaś za włosu przed chwilą na schodach? - spytał.

- Co? Nawet nie dotknęłam jej palcem. Ty kurwa nie widzisz, jak ona Ci w głowie pierdoli? - spojrzałam na niego. - Ona leci tylko na twój hajs, baranie. Pomyśl raz tą mózgownicą pożądnie!

- Dobra, nie kłam już tylko się przyznaj, jaka jesteś. Ona nie leci na hajs, raczej ty na niego leciałaś.

- Powiedz mi kurwa, wyciągałam od ciebie pieniądze, jak ona w parku? - spytałam, a jego aż zamurowało. - No właśnie nie, więc kurwa ogarnij się. - otworzyłam drzwi. - Wynocha. - opuścił nasz pokój.

- Ale mu pojechałaś, siostrzyczko. - przybiłam piątkę z Leną.

**

Obudziłam się na swoim łóżku, ale jak? Lena spała na podłodze, przy grzejniku. Wstałam z łóżka. Podeszłam do blondynki.

- Lena, wstawaj. - odparłam, a ona przeciągnęła się.

- Która godzina i czemu śpię na podłodze? - przetarła oczy i spojrzała na mnie.

- A bo ja wiem? - zerknęłam na zegarek. - Dziesiąta czterdzieści.

Blondynka wstała z podłogi, a ja wyciągnęłam z szafy czarne rurki i biały cropp top. Weszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i bieliznę. Wzięłam szybką kąpiel. Umyłam także moje włosy. Wytarłam ciało, a następnie założyłam czystę ubrania oraz bieliznę. Włosy wysuszyłam i związałam w dwa warkocze francuskie. Wykonałam poranną rutynę. Zrobiłam lekki makijaż i opuściłam pomieszczenie. Na plecy założyłam jeszcze sweterek i zeszłam na dół. Przy stole wszyscy już siedzieli, prócz Leny, która siedziała w łazience. Poszłam do kuchnii. Wzięłam do ręki jabłko.

- Lena ruszaj dupe. - krzyknęłam z kuchnii.

Czułam na sobie wzrok siedemnastolatka. Czyżby plastik mu już się znudził czy dotarły do niego moje słowa. Obstawiam jeden. Z myślenia wyrwała mnie Ewa.

- No co nawet się nie przywitasz? - spytała.

- Cześć... - odparłam ironicznie.

- Lilka co ci jest? - zapytał Maciek.

- Pewnie okresu dostała. - zaśmiał się ten pusty plastik. - Chociaż ona to pewnie bezpłodna. - O kurwa nie miarka się przebrała.

- Żebyś ty zaraz nie dostała okresu, ale z ryja jak ci go obiję. - odparłam, zaciskając pięść. Stoch nawet nie stanął w mojej obronie prócz Ewy, Maćka, Tande, Żyły i Kubackiego. Nawet Cene i Peter byli za mną.

- Odpierdol się Liliana od niej. - warknął Domen i chciał mnie już popchnąć, gdy Lena mu przerwała.

- Tknij ją palcem, a dowiesz się co to znaczy zemsta. - warknęła i przytuliła mnie. Podała mi torbę, w której były nasze rzeczy na trening taneczny.

Nałożyłam na siebie kurtkę, a następnie buty. Wyszłyśmy z domu.

***
No to się porobiło 😦
Może dodam dziś jeszcze 1 😜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top