thirty nine

Siedzimy tutaj już prawie pięć godzin. Teraz przesłuchują Kamila. Po chwili wychodzi z pokoju, a za nim policjant. Do mężczyzny podeszła kobieta i coś szeptała.

- Nie jaki Walter Hofer wpłacił za was kaucję. Jesteście wolni. - odparł, a ja odetchnęłam z ulgą.

Przed komisiaratem czekał na nas Hofer.

- Co wyście narobili?!

- To ich wina! - wskazałam palcem na Niemca i Polaka.

- Do auta, wszyscy się o was martwią.

***

Dojechalismy pod hotel. Hofer kazał nam iść do jadalnii. Wszyscy tam byli. Polacy razem z Niemcami, Słoweńcami i Norwegami chcieli na nas się rzucić ze szczęścia, ale Hofer im nie pozwolił.

- Będziemy rozmawiali o waszym wybryku po obiedzie. - pogroził nam palcem i poszedł do stolika dla trenerów.

- Ugh, to wszystko przez was! - warknęłam i wyszłam z hotelu. Skierowałam się w stronę szpitala pech chciał, że trafiłam akurat na tego ochroniarza.

- Już was wypuścili? Myślałem, że jeszcze tam posiedzicie. - zaśmiał się.

- To się pan mylił. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Przepraszam, ale idę do siostry. - poszłam na odział, na którym leżała Lena. Weszłam do sali, a ona spojrzała na mnie zdziwiona, a zarazem zła.

- Wiesz o tym, że skoczkowie was szukają? - spytała, a ja kiwnęłam glową.

- Nie pytaj się o co chodzi, bo ci nie powiem. Nie chcę, żebyś się złościła. - uśmiechnęłam się delikatnie, a mój telefon zaczął dzwonić. - Tak zaraz będę. - rozłączyłam się. - Muszę iść.

Wyszłam ze szpitala, a po chwili byłam już w budynku. Weszłam do pokoju Hofera.

- Dlaczego dostaliście się na komendę?

- Bo... - zaczął Kamil.

- Niech ich pan nie kara. To był mój pomysł, a oni mi w tym pomogli. Co najwyżej ja mogę dostać ochrzan. - odparłam, a Hofer zaniemówił. Nie spodziewał się takiego obrotu akcji.

- Liliana..

***

Wyszłam z pokoju Hofera. Niby nie był na mnie bardzo zły, ale karę dostałam. Mam roznosić posiłki dla skoczków przez tydzień. Lepsze to niż wyjazd do domu. Poszłam do swojego pokoju, a w nim siedzieli chyba wszyscy skoczkowie. Oni są, aż tacy ciekawscy?

- Więcej was matka nie miała? - uniosłam brew, a oni kiwnęli głową na nie.

- Przyszliśmy na ploteczki. - zaśmiał się Tande. - No więc jak tam rozmowa z Walterem Hoferem?

- Gówno cię to obchodzi. - warknęłam. - Nie musicie wiedzieć wszystkiego! - nagle rozbrzmiał mój telefon. - Co jest Lena?

- Dzień dobry, z tej strony pielęgniarka. Lena jest aktualnie reanimowana, ponieważ serce się zatrzymało i przestała oddychać. - na te słowa łzy pojawiły mi się w oczach.

- Za chwilę bedę. - odpowiedzialam i się rozłączyłam. Zabrałam kurtkę i wybiegłam z hotelu. Skoczkowie biegli za mną, a ja nie zwracałam uwagi na nic. Wbiegłam do środka, a później podeszłam do sali, gdzie leżała bliźniaczka.

- Tam nie można wejść. - odezwała się kobieta.

- Co z nią jest? - szepnęłam.

- Akcja toczy się od jakiś trzydziestu minut, nic więcej nie wiem... - nagle ujrzałam ciemność i nic więcej.

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Podpięta pod kroplówkę. Przetarłam oczy i chwyciłam telefon. Siódma rano. Do sali weszła pielęgniarka.

- Jak się nazywasz?

- Lil-liana Stoch. - odparłam niepewnie.

- Za chwilę przyjdzie lekarz i cię zbada. - powiedziała i wyszła z sali. Za kilka minut przyszedł lekarz i zaczął mnie badać.

- Proszę pana, co jest z Leną Stoch? - zapytałam.

- Dziewczyna ma się już dobrze. - uśmiechnął się. - Jesteście siostrami prawda? - przytaknęłam. - Za chwilę będziesz mogła do niej pójść. - rzekł i dalej mnie badał.

Gdy wykonał wszystkie czynności, kiwnął głową, że mogę iść do blondynki. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, gdzie byli skoczkowie. Domen, Kamil i Andreas rzucili się na mnie i przytuliliśmy się w grupowym uścisku. Do tego doszli pozostali przedstawiciele kadry niemieckiej, słoweńskiej, norweskiej i polskiej.

- Nigdy więcej tak nam nie rób. - uśmiechnął się Kamil, a wtedy usłyszałam jej głos. Odsunęłam się od nich. Stała tam, uśmiechnięta. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

***

Myślałam nad tym i w sumie jeszcze pare rozdziałów ( może 5 albo 6 ) i epilog 😟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top