Eight
Szczęśliwa i wyspana wstałam rano. Podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam beżową bluzę, wkładaną przez głowę i czarne legginsy. Poszłam do łazienki. Założyłam czyste ubrania i bieliznę. Wykonałam poranną rutynę i zrobiłam makijaż. Włosy rozczesałam i wyszłam z pomieszczenia. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma Leny. Zabrałam komórkę i na stopy założyłam Timberlandy. Zeszłam na dół do jadalnii. Byli tam już wszyscy oprócz mnie. Usiadłam między Kamilem, a Leną. Oczywiście nie dadzą w spokoju zjeść, tylko wypytyją się.
- No Lilka to całowaliście się. Kiedy małe Lilomenątka? - spytał najstarszy z Prevc'ów.
- Chcesz już niańczyć dzieci? - spytałam, dalej jedząc.
Jeszcze tego brakowało, że mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni spodni. Nieznany. Odebrałam.
- Halo? - spytałam, z pełną buzią.
- Lilianka? - spytał męski głos.
- Kto mówi?
- Ta-ata. - odparł ten sam głos.
- Proszę do mnie nie dzwonić. - odparłam i rozłączyłam się.
Zablokowałam numer i schowałam telefon do kieszeni.
- Kto to? - spytał Stoch.
- Podał się za naszego ojca. - odparłam.
Wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Założyłam kurtkę i szalik. Wyszłam z pokoju. Wsiadłam do samochodu kadrowego Polski i pojechaliśmy, ponieważ już każdy był w środku. Siedziałam w bagażniku z Maćkiem. Przed nami siedziała Lena, Piotrek i Kubacki, a na przodzie Stoch. Reszta kadry wraz z trener pojechała drugim samochodem. Po piętnastu minutach nareszcie byliśmy na miejscu. Wszyscy wysiedli i zamknęli samochodu. EJ A MY?! Oddalili się daleko. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do brata. To pewnie jego pomysł. Pierwszy sygnał. Drugi. Odebrał.
- Tak Lilianko? - spytał z tym jego durnowatym śmiechem. Przysięgam zabije go dzisiaj, na oczach fanów!
- Nie udawaj głupiego, ruszaj te twoje cztery litery i do samochodu. MASZ GO OTWORZYĆ! - krzyknęłam do komórki i rozłączyłam się.
Po chwili samochodu był już otwarty, a ja z Kotem wyszliśmy z bagażnika. Podeszłam bliżej Stocha.
- Odwróć się. - odparłam, a on posłusznie wykonał polecenie. Popchnęłam go w zaspę. - Ze mną się nie zadziera.
Poczułam jak ktoś mnie popycha i upadam również w zaspę obok Kamila. Usiadłam na śniegu i zdjęłam z twarzy śnieg.
- Ze mną też się nie zadziera, Lilianko. - zaśmiał się najmłodszy Prevc.
- Żebyś ty czasem nie cierpiał zaraz. - pogroziłam mu palcem i wstałam.
(...)
Na zegarze wybiła osiemnasta. Lecimy dziś do Oberstdorfu na mamuta. Na samą myśl o tej skoczni mam ciarki. Dopięłam walizkę i założyłam kurtkę i szalik. Zabrałam walizkę i zeszłam na dół. Wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy na lotnisko. Droga nie zajęła długo, ponieważ po chwili byliśmy na lotnisku. Przeszliśmy odprawę i po chwili bylośmy na pokładzie samolotu. Słoweńcy lecieli z nami. Peter i Stoch wymyślili, że mam siedzieć z Domenem. Usiadłam od strony okna. Za nami siedzieli idiotci, czyli Stoch i najstarszy Prevc. Lene wkopali, że ma siedzieć z Cene. Gdy samolot wystartował Domen od razu odleciał do Krainy Morfeusza. Głowę oparł o moje ramię. Wyciągnęłam komórkę i zrobiłam mu zdjęcie. Lena zrobiła to samo z Cene. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Stocha i Prevca śpiących jak małe dzieci. Cyknęłam im fotę i pokazałam jej zdjęcie. Zaczęła się śmiać. Przez reszte podróży oglądałam jakiś bezsensowny film, który puściła pilotka. Gdy nareszcie odezwała się, że mamy się przygotować do lądowania, na mojej twarzy pojawił się uśmieszek. Zapięłam pas i zaczęłam budzić Domena, ale na nici. Walnęłam go z całej siły w ramię, a on od razu się obudził. Zaczęłam się śmiać. Wyszłam z samolotu i poszłam odebrać swoją walizkę. Poczułam jak ktoś łapie mnie w talii. Zapach perfum Domena.
- Nie pozwalasz sobie na dużo? - spytałam, zabierając walizkę. Kiwnął przecząco głową z chytrym uśmieszkiem.
Miałam okazję ucieczki, gdy brał walizkę. Podbiegłam do Kamila, który wchodził do autokaru. Chciałam zająć miejsce obok Leny, ale pan średni Prevc zajął je wcześniej. Zrezygnowana usiadłam przy oknie. Obok mnie zaraz pojawił się Domen. Siedzieliśmy w takiej kolejności jak w samolocie. Kiedy autokar ruszył odwróciłam się do Kamila i Petera.
- Mam na was haka. - odparłam. - Na Domena też mam i na Cene. - zaśmiałam się, a Lena ze mną.
- Coś my robili w samolocie? - spytał Stoch, patrząc na mnie.
- Dowód zdrady. - zaśmiałam się i pokazałam im zdjęcia.
- Zemsta będzie słodka. - odpowiedziała cała czwórka razem.
Gdy autokar się zatrzymał, wybiegłyśmy obie z Leną z autokaru. Zarejstrowałyśmy się w recepcji i poszłyśmy do windy. Pojechałyśmy na trzecie piętro i weszłyśmy do naszego pokoju. Zdjęłam buty i kurtkę oraz szalik. Wyjęłam z walizki piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam szybko prysznic i założyłam piżamę. Wykonałam wieczorną rutynę i zmyłam makijaż. Wyszłam z pomieszczenia. Zgasiłam światło i zasnęłam.
***
Chcecie żeby Lilka była już z Domenem? 💋
Mam do was prośbę zadawajcie PYTANIA do bohaterów i do mnie.
Dodam dziś jeszcze może jeden rozdział albo jutro xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top