#୨🍰ɞ﹒₊˚
z dedykacja dla mojej przyjaciolki oliwki — tak wiem jak bardzo kochasz ten ship -﹏-
Kim byłem? Sam do końca nie wiedziałem.
Dla mojej matki nieudacznikiem życiowym, która wyparła się mnie i mojej siostry, przez co byliśmy zmuszeni się wyprowadzić, bo dosłownie nas pewnego dnia wyrzuciła z domu, a na jej ustach pamiętam cisneły się słowa, że ma nas dosyć i najlepiej jakbyśmy nigdy się nie urodzili.
Cóż, nieczęsto ktoś ma okazje usłyszeć takie słowa od własnej matki, ale jednego byłem pewny, bez niej żyło mi się o wiele lepiej.
Ojca nigdy nie miałem. To znaczy, na pewno jakiś dureń musiał mnie spłodzić, ale nigdy nie dano mi ten zaszczyt go poznać. Z jednej strony uważałem go za głupca, że dał się zrobić w dziecko dwa razy, a z drugiej nie dziwiłem mu się i nie miałem w sumie żalu, że się tak zachował i nas zostawił — moja matka była nieobliczalna.
Dla mojej siostry byłem jej najukochańszym braciszkiem. Mimo, że mamy trudności z okazywaniem sobie uczuć, staramy rozumieć się bez słów. Podziwiam ją za to, że się po tym wszystkim nie załamała i utrzymuje naszą dwójkę w naprawdę dobrych warunkach.
Rzadko się widujemy przez to, że gdy ja idę do szkoły to ona dopiero wraca do domu najprawdopodobniej odespać. A gdy ja wracam, ona wyszykowana wychodzi z domu, informując tylko, że jej nie będzie i mam zamówić sobie coś do jedzenia na obiad. Nie mam pojęcia gdzie ona wychodzi i szczerze? Póki żyje i są pieniądze, nie obchodzi mnie to za specjalnie. Mimo to jestem jej wdzięczny, że robi to wszystko dla mnie.
A dla mojego jedynego przyjaciela? Nigdy nie wiedziałem co siedzi mu w głowie, ale chciałem, żeby myślał o mnie jak najlepiej. Żebym był kimś kto oświetla jego świat. Nasze początki nie były najlepsze. Szczerze na początku liceum, kiedy wylądowaliśmy w jednej klasie, strasznie mnie denerwował. Denerwował pod takim względem, że wkurzało mnie to jak każdy był w niego zapatrzony i to jak potrafił się z każdym dogadać nieważne na jaki temat.
A ja byłem tym dzieciakiem, który siedział przy ścianie w ostatniej ławce, a na słuchawkach leciała mu Lana Del Rey. Nie miałem potrzeby z nikim się trzymać, uważałem ludzi za fałszywych, którzy potrafili obiecywać puste słowa i nigdy nikogo nie brać na poważnie. Jednak on przysiadł się do mnie i zagadał jak gdyby nic. Dalej pamiętam ten dzień doskonale jakby to było wczoraj.
— Czego słuchasz? – usłyszałem czyiś głos, więc niechętnie otworzyłem oczy i podniosłem głowę z ławki, żeby spojrzeć na chłopaka, którego tak bardzo nie znosiłem.
Westchnąłem i wyjąłem z kieszeni spodni telefon, żeby zatrzymać lecącą teraz nastepną piosenkę ze Spotify.
— A co cię to interesuje? – burknąłem, ukazując mu jedną ze swoich nieprzyjemnych wyrazów twarzy, a on na to wybuchnął tylko śmiechem.
— Przepraszam! Po prostu od pewnego czasu widzę, że siedzisz sam i chciałem...jakoś zagadać? – na jego twarzy mogłem ujrzeć czerwone rumieńce. Czyżbym go zawstydził? — Jesteś Scaramouche, prawda? Ja jestem Kazuha i chciałbym zostać twoim przyjacielem.
— Czekaj co? – myślałem, że się przesłyszałem, więc kazałem mu powtórzyć to co powiedział.
— No chciałbym być twoim przyjacielem. Wydajesz się być samotny i w ogóle...ZNACZY! – przerwał, widocznie gubiąc się w tym co mówi — Nie bierz tego za litość, po prostu serio pomyślałem, że moglibyśmy się dogadać. Słyszałem, że grasz na gitarze? Też gram! O i oglądasz anime...niech zgadnę twoim ulubionym jest Nana?
Musiałem dać sobie chwile na przetrawienie tych wszystkich informacji, które przed chwilą usłyszałem.
— Skąd ty to wiesz? Jesteś jakiś moim stalkerem czy coś? Mam się bać? – szczerze serio byłem trochę zesrany, bo co jeśli znalazł moje konto na Twitterze jakimś jebanym cudem i zaraz bedę skończony i w tej szkole.
— Nie, spokojnie! – zaśmiał się ponownie a ja się zastanawiałem czy go policzki nie bolą od tego — Heizou mi powiedział. Byliście kiedyś dobrymi przyjaciółmi co nie?
Na to imię wzdrygnąłem się. Heizou. Chłopak, który chodził do równoległej klasy. Nie chciałem mieć już z nim nic wspólnego ani tym bardziej słyszeć o nim. To prawda uważałem go za przyjaciela, ale od kiedy znalazł sobie jaką grupkę znajomych a mnie miał gdzieś, postanowiłem, że zerwę z nim jakikolwiek kontakt. Było mi szkoda tej relacji, która ciągnęła się aż od podstawówki, ale jeśli widziałem, że nasza przyjaźń już trzyma się na cienkim włosku, po co miałem sobie robić dłużej nadzieje?
Oczywiście gdy powiedziałem mu o tym jak się z tym wszystkim czuje, uznał, że jestem po prostu zazdrosny. Może i byłem zazdrosny, ale najbardziej bolał mnie fakt, że gdy on był przy nich, ja się już dla niego nie liczyłem. Gdy chciałem, żeby do mnie przyjechał kiedy najbardziej go potrzebowałem, był zawsze zajęty, mówiąc, że musi pomagać w domu, a gdy wchodziłem na Instagrama, wyświetlały mi się relacje na jego koncie z jakiś imprez na której był ze swoją grupką. Jebany sukinsyn.
— Taa, dobrymi. Załóżmy – machnąłem na tą reką, mając nadzieję, że białowłosy sobie pójdzie, ale ten był dalej nieugięty. Czemu ta przerwa tak długo trwa? Te 10 minut coś za długo się dłużą — Czego ty chcesz jeszcze? — westchnąłem ponownie, trzymając się za nasadę nosa.
— To inaczej...może po szkole pójdziemy na kawę? Po prostu lepiej się poznamy, naprawdę wydajesz się być ciekawą osobą do poznania. – nie wiem po czy on to stwierdził, ale nie potrafiłem nie przewrócić oczami. Każdego tak bajerował taką gadką?
— Nie wydaje mi się, żeby była taka potrzeba. Dobrze mi się żyje z samym sobą. Idź już do swojej ławki — odparłem tylko nie zaszczycając go już więcej wzrokiem a patrząc na swój zeszyt od biologii na którym nabazgrane były moje notatki z ostatniej lekcji.
Akurat skończyła się przerwa, a ten nieprzyjemny dźwięk dzwonka rozbrzmiewał po całej szkole. W końcu musiał wstać i myśląc, że już raczej się do mnie nie odezwie po moim "koszu", lekko mnie zdziwił gdy jednak się jeszcze odezwał.
— I tak będę czekał na ciebie pod szkołą – powiedział na odchodne, a ja prychnąłem pod nosem. Co on sobie myślał? Nie byłem jakimś jego psem na zawołanie.
A jednak tamtego dnia rzeczywiście na mnie czekał, a ja nie wiedząc czemu zgodziłem się na to wszystko. I szczerze? Jestem teraz szczęśliwy, że do tego doszło. Teraz jesteśmy w klasie maturalnej i nasza relacja naprawdę wzrosła wysoko. Tak wysoko, że...Byłem w nim zakochany.
Nie potrafiłem dopuścić na początku do siebie tej myśli, bo może i byłem biseksualny i pociągały mnie dziewczyny tak jak i chłopcy. Ale czemu akurat on? Dlatego, że poświęcił mi tyle uwagi co nikt inny? Mimo, że w swoim życiu przelatywały osoby z którymi byłem w związku, to nigdy nie czułem czegoś takiego do kogolwiek. Wiem, że jego intencje było czysto przyjacielskie, ale ja nie umiałem inaczej tego odbierać. Jestem głupi i za to nienawidze siebie. Bo i tak robię sobie nadzieje, że kiedyś coś z tego będzie. Miałem wrażenie, że byliśmy sobie pisani. Że ja i on to bratnie dusze.
Jednak on już miał kogoś od dłuższego czasu. Mijał im już chyba rok? Sam nie wiem. Ale widać było jak był szczęśliwy z nim. A ja nie chciałem mu niszczyć tego szczęścia. Nie zasługiwał na to.
A o wilku mowa, bo akurat do mnie napisał.
Leniwie weszłem na aplikację Messengera, wchodząc w konwersację z nim i widząc kilka wiadomości.
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: *wysłano zdjęcie*
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: jestem właśnie z Tomo w McDonaldzie! biedny chłopak się wykosztował przez tego Drwala.
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: a nawet to dobre nie jest. Ale nie będe mu robił przykrości, niech się cieszy, że teraz on może zapłacić za jedzenie.
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: o i miałem przekazać, że cię pozdrawia.
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: a ty jak się masz Scara? kiedy wracasz do szkoły? nudno tam bez ciebie.
(∩˃o˂∩)♡Zuzu: a może ja do ciebie przyjde do domu? jeśli oczywiście chcesz.
Widziałem, że coś pisał, ale ja dalej wpatrywałem się w to zdjęcie, które wysłał. Po policzku właśnie spłynęła pierwsza łza. Czy ja płaczę?
Na zdjęciu było widać go i Tomo, którzy byli wtuleni w siebie a ten drugi zrobił dziubek ze swoich ust, który przystawił do policzka Kazuhy. Widząc takie coś, myślałem tylko o tym jak najchętniej bym chciał żeby ze sobą zerwali. Byłem naprawdę okropny.
Przetarłem dłonią mokre oczy, żeby się dalej niepotrzebnie rozklejać, bo pomimo, że teraz siedziałem w pokoju sam, nie chciałem okazywać słabości nawet w tym miejscu. Przeczytałem do końca wiadomości, które mi napisał i postanowiłem odpisać gdy już odrobinę ochłonąłem.
Scaramouche: urocza z was parka naprswde
Scaramouche: yk az sam sie dziwie ze to pisze xd
Scaramouche: tez pozdrawiam tego twojego kochasia
Scaramouche: so
Scaramouche: jeszcze do konca tygodnia pewnie posiedze w domu i potem wracam do tej budy
Scaramouche: fajnie by bylo jakbys przyszedl ale serio takie jebane chorobsko mnie zlapalo ze wolalbys sie nim nie zarazic
Scaramouche: i nie to nie jest lenistwo xdd serio chory jwstem
To był bullshit. W sensie, od dwóch tygodni ciężko mi było zwlec się z łóżka, a o jedzeniu czy nawet myciu się już nie wspomnę. Po prostu uważałem to za przejściowy okres, który mi z czasem przejdzie.
Czekając na odpowiedź ze strony Kazuhy, włączyłem sobie na słuchawkach któryś kawałek od Odetari i zacząłem przeglądać Instagrama. Nie minęła chwila, a ktoś zaczął walić do moich drzwi, więc musiałem przerwać robioną czynność i otworzyć drzwi.
Zwlokłem się z łóżka i od niechcenia poszedłem otworzyć drzwi od swojego pokoju, a osoba, która zakłócała mój spokój była to Raiden – moja siostra. No tak, pewnie szykowała się do wyjścia, a ona wiedziała, że zamiast w szkole, siedze w domu.
— Hej młody, jak coś zostawiłam na stoliku w kuchni pieniądze na jedzenie, zamów sobie pizzę czy na co tam będziesz miał ochotę – zlustrowałem ją od góry do dołu. Nienagannie ułożona fryzura w taki sam sposób co zawsze, dość mocny makijaż przez który najbardziej oznaczała się czerwona szminka na ustach. Ubranie...dosyć odkryte? Serio gdyby się nawet lekko pochyliła, byłoby jej widać dupę, ale wolałem tego głośno nie komentować.
— Ta, dzięki – chciałem już zamknąć drzwi przed jej nosem i walnąć się na łóżko za którym już cholernie tęskniłem, gdy przytrzymała je mocno tak, abym ich nie zamknął, a ja mogłem podziwiać jej zrobione tipsy z bliska.
— Cuchnie od ciebie. Kiedy ty się ostatnio myłeś? – wykrzywiła się, a ja przewróciłem oczami na jej komentarz. Mogła to zostawić dla siebie, tak jakbym ja sam nie wiedział.
— Dwa dni temu, a ty nie musisz mi matkować. Jesteś moją siostrą, a nie matką, przypominam – oczywiście skłamałem. Nie chciałem wysłuchiwać jakim to ja brudasem jestem.
— Dobrze, dobrze, już się tak nie złość, mój kochany braciszku – zachichotała i dotknęła swoimi palcami mój policzek, żeby delikatnie za niego pociągnąć – Ah ci mężczyzni. Musisz jakoś wyglądać, jeśli chcesz spodobać się jakieś dziewczynie – popatrzyła na mnie krytycznym wzrokiem, a ja miałem już dosyć jej pierdolenia. Kochałem ją, ale zbyt często to babsko mnie denerwowało.
— Coś jeszcze? – niech ona się ode mnie już odpierdoli, błagam. Pewnie Kazuha już mnie zasypał wiadomościami. Muszę mu odpisać jak najszybciej.
— Raczej nie... – zabrała dłoń z drzwi i spojrzała na swój nadgarstek na którym widniał zegarek — Cholera, zaraz się spóźnię. Papa, Scara! – i odeszła szybkim krokiem, a ja zrezygnowany zamknąłem za nią drzwi.
Rzuciłem się na swoje łóżko i dorwałem do telefonu, który zostawiłem na szafce, żeby się ładował.
Zero powiadomień. Zero wiadomości od Kazuhy.
No tak. Przecież jest na randce. Co ja sobie myślałem, że będzie ze mną pisał, będąc na randce. Naprawdę niedorzeczne.
Zostawiłem dalej telefon, aby się ładował. Zeszłem na dół, najpierw upewniając się, że nie było tej denerwującej dziewuchy. Gdy nie było słychać żadnej żywej duszy, weszłem do kuchni w celu napicia się soku. Wyjąłem z lodówki kartonik z pomarańczowym sokiem i nie kłopocząc się ze szklanką, napiłem się od razu z kartonu. Gdy już nie byłem spragniony, odłożyłem na swoje miejsce i zamknąłem lodówkę.
Ukradkiem popatrzyłem na banknot leżący na stole. Zostawiła mi na jedzenie, którego i tak nie miałem zamiar i dzisiaj jeść. No cóż, narazie szło mi całkiem nieźle i nie odczuwałem zbytnio głodu. Chociaż na myśl o pizzy, ciekła mi ślinka. Ale nie mogłem. Dobrze wiedziałem ile to ma kalorii. A ja nie mogłem przytyć bardziej. Już wystarczyło, że nie mogłem na siebie patrzeć w odbicie w lustrze. Czułem się grubo. Może moja siostra miała racje? Może gdybym wyglądał jak człowiek, to Kazuha by spojrzał na mnie inaczej? Sam już nie wiedziałem.
W ogóle, chciałem się komuś wyżalić. Mimo, że nie byłem wylewny, to naprawdę tego potrzebowałem. Ale nie chciałem by wysłuchiwała tego obca osoba, typu psycholog. Mogłem się tylko wyżalić komuś komu ufałem. Kazuha na starcie odpadał. Chodziło o niego, więc nie mogłem mu tego powiedzieć. Raiden. Nadawałaby się, ale pomimo, że jest moją rodzoną siostrą to nie czułem z nią jakieś bliskiej więzi, przez to, że wiecznie się mijaliśmy. I nie mieliśmy nawet zbytnio wspólnych tematów do rozmów, więc nasze rozmowy ograniczały się do minimum. I nawet nie wiedziałem jaki miała stosunek do tęczowych osób. Zaakceptowałaby to czy zwyzywała mnie od najgorszych? Tego nie wiedziałem i raczej nie chciałem się dowiedzieć.
Była jeszcze jedna osoba, która ostatnio zdobyła moje zaufanie. Poznałem ją na Discordzie na jakimś serwerze z pewną grą, którą ostatnio namiętnie grałem. Była to dziewczyna imieniem Nahida. Jej mógłbym się wyżalić, ale szczerze? Wstydziłem się. Przed nią udawałem kimś kim nie jestem, byle wzięła mnie za osobą wartą znajomości. Dla niej byłem osobą bez problemów i chciałem, żeby tak zostało.
W takich chwilach potrzebowałem mamy. Potrzebowałem tej matczynej miłości. Dlaczego własna matka mnie nie kocha? Czy ktoś w ogóle jest w stanie to zrobić? Pokochać mnie?
W następnym tygodniu poszedłem do szkoły. Nie chciałem iść, ale Kazuha mnie jakoś przekonał. Chciał mnie zobaczyć? Z takimi myślami wszedłem do sali i widząc go, nie potrafiłem się nie uśmiechnąć, zwłaszcza gdy on to samo robił i machał do mnie.
— Scara, przyszłeś! Jak się czujesz? Jadłeś śniadanie? Dobrze spałeś? – od razu zasypał mnie pytaniami gdy usiadłem obok niego. Naprawdę mi tego brakowało. Jego głosu mógłbym słuchać codziennie.
— Skąd ty masz tyle energii od samego rana? – dalej się uśmiechałem a na ławkę wyjąłem z plecaka zeszyt wraz z długopisem. Jedyne co potrzebuje na tych lekcjach.
— To dzięki tobie. Naprawdę się za tobą tęskniłem, nie sądziłem, że będzie mi tak bardzo brakować twojej mordy – zachichotał, a ja spaliłem buraka. Czy on musiał sprawiać, że się tak czuje?
— Bez przesady. Masz innych znajomych – przypadkiem zobaczyłem fioletowo-czerwone ślady na jego szyi. Od razu pogorszył mi się humor.
— Ale inni moi znajomi nie dorównują tobie. Przecież to oczywiste! Ty jesteś najlepszy – położył głowę na moim ramieniu a jego kłaki łaskotały mnie w policzek.
— Skup się już lepiej na lekcji – syknąłem, gdy nauczyciel od matematyki wkroczył do środka sali. Miałem w dupie te lekcje i nie udawałbym, że bardzo mnie one interesują, ale straciłem jakoś ochotę na rozmowę z kimkolwiek.
Na przerwie zostałem sam, gdyż do Kazuhy zadzwonił jego chłopak. Nie musiałem się domyślać nawet kto, od razu po jego tonie mogłem to wywnioskować.
— Hej, kochanie? Stało się coś? – usłyszałem tylko jak mówił do telefonu zanim wyszedł całkiem z sali.
Zacząłem bazgrać na ostatniej stronie zeszytu z nudów, gdy nagle usłyszałem kroki kierujące się w moją stronę.
— Kogo moje oczy widzą – do moich uszów dobiegł głos, którego dawno nie słyszałem. A ten tu czego szukał?
— Kazuha wyszedł przed chwilą – wymamrotałem, dalej rysując. Niech on już sobie pójdzie.
— Wiem, mijałem się z nim. Ale przyszedłem do ciebie – wyszczerzył się do mnie i siadł naprzeciwko mnie, żeby zapewne dobrze widzieć moją twarz. Cwany skurwiel.
— Co chcesz, Heizou? – westchnąłem.
— Pogadać. I cię zobaczyć, bo Kazuha tak przeżywał, że cię nie ma, że sam zacząłem się martwić. Serio byłeś chory przez 3 tygodnie? Wychowawca się nie sapał? Mój się wkurwiał jak mnie niecały tydzień nie było i wydzwaniał do mojej matki.
— A co cię to obchodzi w ogóle? Z tego co wiem nie jesteśmy już przyjaciółmi, nie muszę ci się spowiadać. Nie było mnie i tyle.
— Jeez, spokojnie, stary. Jak zwykle bez humoru jakiś jesteś – wystawił język w moją stronę a ja się wykrzywiłem z widocznym obrzydzeniem na twarzy. Nie odpierdoli się ode mnie tak szybko, prawda? Kazuha wracaj już, błagam. — Mam do ciebie nietypowe pytanie. Mógłbym je zadać?
Nie odezwałem się, więc chyba uznał, że ma na to przyzwolenie, żeby je zadać.
— Czy ty się kochasz w Kazuszce?
Na to pytanie, wypuściłem z dłoni długopis i z wymalowanym szokiem na twarzy spojrzałem w końcu na niego.
— Co? Skąd ci to przyszło do głowy? – wybuchnął głośnym śmiechem, a mi nie było do śmiechu w tej chwili.
— Nie bez powodu nazywają mnie najlepszym detektywem w tej szkole. Poza tym widzę jak na niego patrzysz jak stoicie razem na korytarzu. To naprawdę słodkie – znowu się wyszczerzył, a ja miałem ochote wydrapać z jego twarzy ten wkurwiający uśmiech i powybijać mu wszystkie zęby przy okazji.
— Coś ci się pomyliło. Nic nie czuję do Kazuhy i nie będe czuć. Poza tym nie jestem gejem – bąknąłem, spuszczając z niego wzrok i bawiąc się swoimi palcami. Kłamałem i miałem nadzieję, że nie zauważy tego.
— Znam cię nie od dziś, Scara. I mimo, że nie mamy już ze sobą kontaktu tak jak dawniej, dalej wiem kiedy kłamiesz – pochylił się i poklepał mnie delikatnie po ramieniu — Nie martw się stary, nie powiem mu tego, twój sekret to mój sekret.
— Weź tą rękę ode mnie – warknąłem i odepchnąłem go lekko, żeby nie był tak blisko mnie — Mów mu co chcesz, jebie mnie to. Nie kocham go i tyle.
Heizou spojrzał na mnie ze współczuciem w oczach. Ale dlaczego? Przecież już się dawno pogodziłem z tym, że Kazuha jest dla mnie nieosiągalny.
— Przykro mi, Scara. Kazuha z Tomo naprawdę pasują do siebie. Mam nadzieję, że i ty kogoś takiego znajdziesz w swoim życiu – wstał w końcu z krzesła i odszedł, nie żegnając się ze mną nawet.
A mi znowu zaczęły lecieć łzy. Kiedy stałem się taką ciepłą kluchą?
Mógł sobie oszczędzić tych słów. Były prawdziwe, to fakt, ale tak bardzo mnie to bolało. A najbardziej bolało mnie serce.
Zacisnąłem pięści, chcąc przestać o tym myśleć. Ale nie potrafiłem. I to mnie kurwa dobijało. Cały czas był w mojej głowie. Nie umiałem go sobie odpuścić. Po prostu nie potrafiłem. Ale wiedziałem, że muszę. Ja naprawdę chciałem żeby był szczęśliwy. Jeśli nie ze mną, to z nim.
Nie powiem mu o tym co do niego czuję. Nie chce żeby patrzył na mnie z takim samym współczuciem jak patrzy na mnie Heizou. Urwałby ze mną kontakt, bo czułby się z tym dziwnie, a Kazuha jest chyba jedynym co mnie trzyma przy życiu.
Może w innym uniwersum nam się uda? Kto wie.
Bo przecież podobno jeśli ludzie są sobie pisani to prędzej czy później i tak na siebie trafiają. A ja naprawdę wierzyłem w to, że jesteśmy sobie pisani.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top