Rozdział 4
Z perspektywy Vanessy.
-Vanii suko otwórz te cholerne drzwi - usłyszałam znany mi głos. Głos którego tak długo nie słyszałam, głos Pawła. Ale jak? Przecież wyjechał...-ot...-nagle coś mu przerwało.
Usłyszałam jakiś chuk, a walenie w drzwi ustało słyszałam tylko jakieś przekleństwa i odgłos bijatyki. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi, a ja przestraszona podskoczyłam na sofie.
-Ness otwórz to ja. - ulżyło mi gdy usłyszałam głos Mata. Powoli wstałam i ocierając policzki z łez podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przyjaciel wszedł i zamknął za sobą drzwi odwrócił się przodem do mnie, a ja jak mała dziewczyna wtuliłam się w niego. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.
-Ciii, maleńka już po wszystkim jestem przy tobie.- próbował mnie uspokoić ale ja płakałam jeszze bardziej, podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami. Skierował się w stronę salonu usiadł ze mną na fotelu i zaczął głaskać mnie po plecach.
-Czy..czy to by... był Ppppaweł?- spytałam ze strachem w głosie.
-Tak. - powiedział z westchnieniem zaczęłam się trząść.- Ej mała nie bój się nic ci nie grozi jestem tu nic ci nie zrobią.- mówił pewnie. Chciałam mu wierzyć ale ja się bałam. Bałam się że on będzie chciał dokończyć to co zaczął rok temu.
- Ale nie zawsze będziesz przy mnie. Mateusz co ja zrobię jak on... jak on tu przyjdzie czy gdziekolwiek indziej mnie znajdzie, a ciebie nie będzie. Co ja wtedy zrobię?- pytałam.
- Skarbie nie ma żadnego ale. Będę przy to nie zawsze. Zawsze gdy będziesz mnie potrzebować.
- Nie możesz mi tego obiecać.- przerwałam mu.- Przecież nie wiesz jak potoczy się nasze życie. Przecież kiedyś będziesz musiał mnie zostawić znajdziesz sobie dziewczynę...- chciałam jeszcze coś powiedzieć ale nie mogłam ponieważ chłopak wpił się w moje usta. Zaskoczona tym nie oddałam pocałunku ale szybko się ogarnełam i oddałam pocałunek. Skończyliśmy dopiero gdy zabrakło nam tlenu. Oparłam swoje czoło o czoło przyjaciela, oddychaliśmy głęboko w głowie miałam pełno myśli. Dopiero po chwili dotarło do mnie ze całowałam się z przyjacielem.
-...- chciałam coś powiedzieć ale za każdym razem gdy otwierałam buzię żadne słowa nie chciały z niej wylecieć.
- Emmm Ness- usłyszałam w głosie przyjaciela zakłopotanie.- Wiem że to nie najlepszy moment...- podrapał się po karku.- Ale muszę ci to powiedzieć.- chłopak wstał z fotela, a mnie spowrotem na nim posadził podszedł do okna i oparł ręce na parapecie był odwrócony do mnie tyłem wiec nie widziałem jego wyrazu twarzy ale wiedziałam że chce mi coś ważnego powiedzieć.- Wiem że jesteśmy przyjaciółmi i nie powinienem, długo myślałem nad tym czy ci to powiedzieć ale nigdy nie było okazji i wiem ze teraz terz to nie jest najlepsza pora. Ale ja po prostu muszę ci to powiedzieć. I proszę cię jeśli nie czujesz tego samego to zapomnij o tym ze kiedykolwiek to powiedziałem, a jeśli będziesz chciała to odejdę.- po mojej twarzy znowu zaczęły spływać łzy. Chłopak podszedł do mnie i kucnoł, a swoje ręce oparł na moich kolanach.- Kocham cie.- powiedział pewnie, a w mojej głowie pojawił się tak jakby mętlik a w dole brzucha poczułam stado motylków. Mat podniósł swój wzrok na moja twarz i powtórzył te dwa słowa, a z moich oczu poleciało jeszcze więcej słonej cieczy.- Nie płacz proszę. Jeśli nie czujesz tego samego to odejdę.- chłopak wstał nie słysząc żadnej odpowiedzi ode mnie musiał uznać że chce żeby odszedł. Ale czy ja tego chciałam?
- Mateusz.- krzyknęłam gdy stał w drzwiach, podbiegłam do niego i stanęłam na palcach następnie go pocałowałam, chłopak zdezorientowany tym co zrobiłam dopiero po chwili oddał pocałunek.
-Nie chce żebyś odszedł. Nie chce żebyś mnie zostawił.
- Nie zostawił bym cie głuptasie. Chciałem tylko... zresztą nie warzne. Nie zostawił bym cię.- Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Nie chce cię stracić nie powiedziała bym ci żebyś odszedł i mnie zostawił. Szczerze to chyba nie dała bym rade bez ciebie żyć jesteś jedyną osobą, dla której jestem ważna. Nie mogła bym ci kazać odejść o demnie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Czyli mam zostać?- zapytał ale nie odpowiedziałam bo wiedziałam że to pytanie retoryczne.- Pakuj ciuchy jedziesz do mnie na noc.- oznajmił z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Niepewnie ruszałam w stronę swojego pokoju wyjęłam z szafki plecak i wsadziłam do niego bieliznę ciuchy na jutro i koszulkę i spodenki do spania. Spakowana ruszałam na du. Wyszliśmy z domu, a widzą motor stanęłam przez co Mati na mnie wpadł.
-Co...- Nie dokończył widząc moja reakcje podrapał się po karku.- Zapomniałem, wybacz.
-Mam wsiąść na to coś?- zapytałam ze strachem. Nie to żebym się bała jeździć na motorze no bo kto się boi. Czujecie ten sarkazm?
- Ufasz mi?- w odpowiedzi pokiwałam głową.-Wiec choć.- chłopak pociągnął mnie w stronę tego czegoś. Założył mi kask i wszedł na motor, a ja zaraz za nim, Mateusz widząc moje zakłopotanie wziął moje ręce i położył na swoim brzuchu. Może i znamy się długo i jesteśmy przyjaciółmi ale jeszcze wczoraj nie wiedziałam że on mnie kocha tak jak chłopak kocha dziewczynę. Nie chciałam żeby przez to coś się zmieniło w naszych stosunkach to znaczy wiedziałam że będzie inaczej no ale sami wiecie o co mi chodzi. Przez całą drogę do domu przyjaciel byłam mocno w niego wtulona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top