Rozdział 1

-Co chcesz zjeść?-zapytałam otwierając lodówkę - Jest szynka, ser...
-Tosty - przerwał nie pozwalając mi dokończyć. Obrócił am się w jego stronę z miną mówiąc "Serio?"
-Tak serio serio- odpowiedział ze śmiechem.
-Ty robisz- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Przecież ty miałaś robić. To ty jesteś dziewczyną nie ja. Ty powinnaś robić mi śniadanie.
-To tylko stareotyp. A terz rusz swoje szanowne cztery litery i jak chcesz te tosty to mi pomóż- z lekkim marudzeniem wstał i podszedł do szafki żeby wyciągnąć opiekacz do kanapek.
Zrobiliśmy tosty i poszliśmy do salonu. Jako że w pewnym sensie mieszkam sama mogliśmy robić co chcieliśmy. Dlaczego w pewnym sensie? Ponieważ rodziców prawie wogólę w nim nie ma co miesiąc przesyłają mi kasę na konto, a w domu są tylko od święta i jak coś im trzeba.
-Na co patrzymy?- zapytałam siadając na sofie, może i byliśmy u mnie ale Mat czuł się tu jak u siebie. W końcu jak był mały a moi rodzice i jego jeszcze nie byli zajęci tak pracą to często tu był w sumie teraz też często tu jest.
-Może mecz?-zasugerował.
-Serio? Oglądaliśmy wczoraj. Dzisiaj tylko powtórki nie ma sensu. Może jakiś serial?-marudziłam.
-Serial? Serio od kiedy ty oglądasz seriale?
-Od teraz kiedy mój przyjaciel chce powtórkę wczorajszego meczu?!- mówiłam z udawanym oburzeniem.
-Przecież był ciekawy - odpowiedział takim samym tonem jak ja.
-Tak ciekawy ze prawie spałeś.-wspominałam mu.
-Dobra nie to nie. Z głupim się kłócił nie będę.- powiedział za co go uderzyła w głowę.-Za co?
-Za żywota dupku.
-Przesadziłaś masz dwie sekundy na przeproszenie mnie.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-W myślach.
-Skarbie w moich myślach to ty robisz coś o wiele lepszego.
-Zboczeniec serio chcesz mnie swoją przyjaciółkę przelecieć?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Mała jak byś nie była moja przyjaciółką to już dawno bym cie pieprzył.
-Taaak na pewno.- mówiłam z niedowierzaniem.
-Chcesz się przekonać?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top