Rozdzial.
Był nią nie kto inny, jak nasz lekarz, z początku poczułem się dziwnie i nie komfortowo, po czym uśmiechnąłem się uroczo w stronę lekarza.
On tylko się przyglądał, a w chwili kiedy znów wznowiono alarm, szybko kazał nam się ubrać i spakować,był wsciekly, a jednocześnie przerażony.
Nie wiem jak i kiedy, ale zabrał mnie wraz z chłopakiem gdzieś gdzie nigdy nie byliśmy.
Wpakował nas do samochodu, po czym odjechaliśmy bardzo szybko. Było to miejsce wręcz pustynne, gdyby nie pewne miejsca, mógłbym rzec, że zajebiste.
-Miłosz- zwrócił się do mnie. - Z racji, że właśnie uratowałem wam życie, nie chce aby łączyło was coś więcej niż tylko znajomość, zrozumiano, a incydent seksualny prosił bym, abyście o nim zapomnieli. Miłosz, jeśli najdzie cię ochota, na takie rzeczy, zwróć się do mnie, to nie prośba, to jest wymóg.
Byłem w szoku, a jednocześnie nie chciałem aby co kolwiek, czy ktokolwiek decydował o MOIM życiu, jednakże nie chciałem tam wrócić.
-Nie chce.-odparlem spuszczając głowę, na co młodszy z mężczyzn mnie przytulił.
Widziałem jak lekarz wręcz ciężko oddycha z nienawiści do mojego, do nie dawna, współlokatora z sali.
W głębi duszy byłem pełen nienawiści, ale teraz również i ciekawości, jak to się dzieje, że aż tak się o mnie troszczy?Zaśmiałem się kpiąco, w głębi ducha. Czyżby doktorek zaczął coś czuć do mojej, jakże idealnej osoby? No to się doktorek zdziwi, aż tak szybko to on mnie nie dostanie. Na mnie trzeba zasłużyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top