Rozdział 2.

"Następny dzień. Następne upokorzenia i następne cierpienie" Mysli Daniela, przytłaczały nie tylko jego, ale też innych. Jego przyjaciele, spogladali na niego z łzami w oczach, jego matka co noc płakała jego ojcu w ramie. A on? On tylko patrzal na to z żalem. Żalem, do samego siebie.

POV. PACJENT 56987

Kim jest Daniel?

Otórz, jest on przyszłym pacjetem naszego "domu wariatów". Ale nie wybiegajmy po za teraźniejszość.

Chłopak ma uzaleznienie. Większość z was pomyśli "alkohol, narkotyki, papierosy, czy nawet elektroniczne rzeczy takie jak telefon, laptop, tablet itd." Otorz każdy kto tak pomyślał się pomylił.

Jego nałogiem jest po pierwsze kawa, a po drugie leki. Nie, nie sa to jedne i te same, i nie o wyznaczonej porze. Nie, on je bierze zawsze i fszedzie, był na płukaniu żołądka, acz kolwiek nic to nie dało. Jego rodzina jest tak zdruzgotana, że postanowiła wysłać go do nas! Och jak ja się ciesze! Kolejne małe ciałko do kolekcji! Hahahaha.

Ale mniejsza, najgorsze jest to, że nie będę miał do niego dostępu, będzie u tego niemowy, co nawet jego imienia nikt nie zna.

Och kochany dzienniczku! 

Czemu oni nie pozwalają mi mówić z innymi!? Czemu muszę siedzieć w izolatce?!

Ale to się zmieni...obiecuję!

Hej. 

Jak widzicie, a przynajmniej tak myślę, są to bardzo krótkie rozdziały, acz kolwiek już za chwilkę będą coraz to dłuższe. Otorz, zmienia się perspektywą, tak, od dzisiaj piszę czyjąś. Nie wiem, czy ta opowieść się sprzeda czy nie. Pisze ja bo mi się to podoba.

To tyle.

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru, poranka, popłudnia, nocy,  czy jak tam macie. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top