Królewskie Gniazdo
Tori siedziała na kolanach Konstantina, opierając głowę na jego ramieniu spoglądała spod rzęs na zdenerwowanego Fionna. Nie zazdrościła mu tego co miało się za chwilę wydarzyć, uśmiechnęła się leciutko na samą myśl o minie swojego partnera, nie ulegało wątpliwości że uwielbiała patrzeć jak potężny wampir się męczył. Patrząc na tę drobną rudowłosą dziewczynę nikt nie pomyślałby, że jest takim wrednym półdiablęciem. Przecież ani anioły ani feniksy nie należały do szczególnie złośliwych istot, więc skąd w tej drobinie takie zamiłowanie do torturowania swojego partnera. Fionn wzdrygnął się lekko na widok diabelskich błysków w oczach młodej alfy, niepokoił się tym co miał dopowiedzenia swoim synom i reakcji Konstantina obawiał się najbardziej.
- Fionn. - Cichy lekko niepewny głos Tomasa przerwał przeciągającą się ciszę - Tak właściwie czemu nie widzę waszych znaków parowania? - Zapytał niepewnie lew. Pocierając jednocześnie swój kark w miejscu gdzie jego partner umieścił swój znak.
Białowłosy momentalnie spłonął rumieńcem, nadal odczuwając niewielkie pulsowanie w miejscu gdzie pojawił się znak. Spojrzał niepewnie w oczy swego wybranka zupełnie nie wiedząc co odpowiedzieć młodemu łakowi. Nikolaj pochylił się w jego stronę i skradł mu szybkiego buziaka wprawiając go tym samym w jeszcze większą konfuzję. Czarnowłosy spojrzał spod oka na partnera brata i uśmiechnął się lubieżnie.
- I go nie zobaczysz lwiątko. - Zaśmiał się zmysłowo kładąc znacząco rękę na udzie partnera i głaszcząc wskazującym palcem miejsce ukrycia znaku, wywołując tym samym kolejny soczysty rumieniec na twarzy Fionna. Wciąż nie mógł się nadziwić, jak uroczo i niewinnie potrafił reagować jego ukochany na każdy jego dotyk. Zakochał się w nim tamtego pierwszego dnia, gdy spotkali się w lesie, choć wciąż był jeszcze dzieckiem nie mógł zapomnieć zapachu i dotyku tego wspaniałego mężczyzny. Radosny uśmiech rozjaśnił jego twarz zapalając ciepłe iskierki w fiołkowych oczach, wciąż trochę nie dowierzał w swoje szczęście w więź która ich połączyła, oplótł ręce wokół tali Fionna i szybkim ruchem poderwał go z krzesła i usadził na swoich kolanach. Zaśmiał się perliście na zduszony okrzyk zaskoczenia jaki wyrwał się z ust białowłosego.
- Tylko na chwilkę. - Szepnął wtulając nos w miękkie białe kosmyki.
Fionn zaśmiał się miękko i leciutko pogładził czarne kosmyki swojego wilka, odwrócił głowę i łagodnie wpił się w jego ciepłe usta całując go czule. Zimne zazwyczaj oczy potężnego wampira wypełniało teraz niezwykłe ciepłe światło, białowłosy zapatrzył się w nieziemsko fiołkowe źrenice Koli. Delikatnie oparł głowę na jego barku ciasno oplatając ramionami kark czarnowłosego.
- Mój. - Silne ramiona mocno zacisnęły się wokół jego talii, gdy wilk Nikolaja starał się jak najmocniej skąpać w zapachu partnera. Zachłysnął się powietrzem, gdy ciepły język Fionna prowokacyjnie wsunął się do jego ucha przypominając mu, że w tę grę równie dobrze może grać dwoje. Smukłe palce zataczały niewielkie kułaczka w zmysłowym tańcu pieszcząc kark i barki Koli.
-Kola na wszystko co w górze i na dole opanuj się trochę. - Jęknął Konstantin kręcąc głową zrezygnowany, zdawał sobie sprawę, że świeżo związana para odczuwa silną potrzebę fizycznej bliskości. Nadal jednak musieli porozmawiać o przyszłości ich rodziny a także gniazda. Westchnął i już otwierał usta by zapytać Fionna wprost, gdy ciałem jego partnerki wstrząsnął nagły dreszcz. Dziewczyna zacisnęła dłonie na brzegu stołu tak mocno, że kostki jej pobielały, rozwartymi ustami chwytała spazmatycznie powietrze, jej ciało powlekło się cieniutką warstewką potu a w oczach błyszczał dziki strach.
- Ptaszyno! - Szkarłatnowłsy smok przypadł do jej boku i mocno chwycił za dłoń, jednak zamiast pomóc wywołało to kolejną falę dreszczy. Ciało dziewczyny nagle zesztywniało a on sama osunęła się bez zmysłów w ramiona towarzysza dziecinnych zabaw.
- Tori. - Konstantin przerażony chwycił bezwładne ciało swojej partnerki w ramiona i przycisnął do swej piersi - Tori.
Żyję jeszcze nie panikuj.
Mentalny szept otarł się o jego umysł przynosząc ze sobą pojedyncze strzępki obrazów. Kostia ze smutkiem w oczach spojrzał na młodego smoka drżącego z niepokoju tuż obok, zadrżał lekko na wspomnienie obrazu jego pokiereszowanego ciała.
- Wiktoria - Fionn pochylił się nad parą z lekkim niepokojem, odetchnął z ulgą widząc jak powieki dziewczyny zaczynają lekko drżeć. - Co zobaczyłaś, czego teraz chce wyrocznia?
Dziewczyna powoli otworzyła oczy wypełnione łzami i spojrzała na białowłosego ze smutkiem.
Pradawni się przebudzą Fionn Prastara bestia podniesie swój łeb Ten którego wszyscy mieli za umarłego upomni się o Smoczy Tron Smok pragnie ofiary Ci którzy kryli się w cieniu powrócą Smocza Matka wkrótce się przebudzi.
Fionn zadygotał gdy do jego umysłu wkradł się odraz smoczej wyspy pokrytej lodem. Lodowe smoki wyginęły podobno jeszcze przed jego narodzeniem, tak przynajmniej twierdziła jego matka. Fionn zamknął oczy i po raz pierwszy od tysiącleci sięgnął do skrywanej głęboko cząstki siebie.
Mój Panie Ty którego krew dzielę wysłuchaj głosu swego potomka.
Czego oczekujesz synu mej słodkiej Plur?
Silny grzmiący głos rozbrzmiał w głowie białowłosego niczym odległe echo fal, gdy dziadek jego matki dotknął jego umysłu. Lekki uśmiech rozjaśnił oblicze wampira gdy odczuł potężną obecność bóstwa.
Ojcze Mórz co mam robić jak zatrzymać przy sobie tego który został mi przeznaczony teraz, gdy nadchodzi zawierucha.
Fionn musisz im powiedzieć kim jesteś Serce Ognia będzie wiedziało co robić, ufaj swojemu przeznaczonemu i partnerce twego syna. Wielu się odwróciło ode mnie cieszę się, że ty tego nie uczyniłeś dziecko Asów.
Ojcze Mórz czy powiesz mi kiedyś kim był mój ojciec?
Był potomkiem Asów, nawet mnie moja wnuczka więcej nie powiedziała. Wybacz dziecko nawet na łożu śmierci zachowała milczenie.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku Fionna zaczerpnął drżący oddech i zbierając odwagę spojrzał na zgromadzonych wokół niego.
- Jestem Fionn z rodu Asów, moją matką jest Plur córka Niam Złotowłosej i Oisina a ojcem jeden z Asów. Nie zostałem zmieniony tak jak wy za moją przemianą stoi Macha Kruk Bitewny, zmieniła mnie gdy stałem nad krawędzią życia i śmierci, nigdy nie zostałem ukąszony i nie podlegam nikomu. To jeden z powodów dlaczego nigdy nie założyłem gniazda drugim była klątwa. Tori to co widziałaś to dzieło smoka lodu, matka mówiła że lodowe smoki zostały wybite co do nogi przez trzy boginie wojny. Jednak nigdy nie odnaleziono ciała jednego z nich, podobno został wrzucony do jednego z wulkanów. Nazywali go Jaata mówiło się, że potrafił używać magii żywiołów posługując się jedynie wolą i myślą.
- Jaata to trup inaczej już dawno by tu był. - Zimny pełen nienawiści głos Mythosa rozbrzmiał w całej sali. Złotooki smok spojrzał gniewnie na Fionna - Jesteś wnukiem Manana Ojca Mórz. - Prychnął wściekle - Opuść mój dom, ty i twoi ukrywaliście Władcę Lodu wielu straciło przez niego życie. Jaata władał wszystkimi żywiołami śmiał mienić się Smoczym Królem, lepiej dla wszystkich że zginął.
Fionn popatrzył smutnym wzrokiem w oczy Tori, Jaata żył nie ulegało wątpliwości, opuścił głowę choć nie zamierzał uwalniać swoich synów to żal mu było odbierać im niedawno przyznane tereny. Rudowłosa delikatnie dotknęła jego ramienia.
- Co radzisz ojcze? - Miękki głos i spokojne spojrzenie tak pełne ufności i wiary dodały mu sił.
- Jest pewne miejsce choć nie byłem tam od lat. Jednak wiązałoby się to z pozbawieniem was Gniazda.
- Fionn wiesz przecież że Gniazdo nie jest najważniejsze - Tori lekko się uśmiechnęła - Zresztą przecież to nie tak że byś nas go pozbawił. - Spojrzała na chwilę w oczy swojego partnera i uśmiechnęła się lekko, uklękła przed Fionnem i pochyliła głowę. - Alfa Alfie to co było moje dobrowolnie ci oddaję.
Pisnęła boleśnie gdy symbol na jej nadgarstku zapulsował i zmienił się zamiast ognistego ptaka pojawił się łuk otoczony wianuszkiem run i skrzydlaty wilk.
- Ull - Tori z uśmiechem spojrzała na symbol Asa na swoim ręku - Jak tam twoje panowanie nad lodem Fionn.
Konstantin spokojnie stanął przed Fionnem i powtórzył słowa partnerki, popatrzył na swój nadgarstek i uśmiechnął się na widok złotej korony nad symbolem gniazda.
- Królewskie Gniazdo - Wowa pochylił głowę przed Fionnem i bratem. - Co teraz, reszta musi być nieźle przestraszona?
Tori z uśmiechem popatrzyła na Fionna i pozostałych, nadchodził czas wielkich zmian już nic nie będzie takie jak dawniej. To co było dotąd ukryte miało ujrzeć światło dnia, czasy się zmieniały i coraz więcej ludzi dowiadywało się o istnieniu paranormalnych. Burza zbliżała się do nich wielkimi krokami, wiele miało się zmienić wielu upadnie wielu będzie cierpieć. Popatrzyła ze smutkiem na cztery smoki wiele prawd upadnie i obróci się w pył wiele przyjaźni zostanie wystawionych na próbę. Pochwyciła dłoń swojego partnera i spojrzała w oczy Fionna.
- Dokąd teraz?- Białowłosy zerknął na Kostię.
- Do Bakhusa. Myślę, że w ciągu tygodnia powinniśmy być gotowi do przeprowadzki.
Tori skinęła głową gospodarzom i ruszyła do wyjścia stanęła na chwilę w drzwiach i obejrzała się przez ramię.
- Tei zaufaj swojemu sercu, cokolwiek by się działo nie trać wiary, idź za głosem serca, nie ważne jak absurdalne by się to wydawało idź za swoim instynktem i miej wiarę. A jeśli zaczniesz mieć wątpliwości wezwij mnie, a ja przybędę do ciebie nie ważne gdzie będziesz.
- Mythos braciszku bądź zdrów i niech niosą cię przychylne wiatry.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top