Tylko krzyczy

Od dziecka uważałem Victora za ideał. Ideał łyżwiarza, ale też człowieka. Wiecznie uśmiechnięty, pełen radości i wdzięku. Pewny siebie, ambitny, inteligentny i jednocześnie przystojny mężczyzna. Jest niepokonany. Pięciokrotny mistrz świata, który przyjechał rok temu do Japonii specjalnie po to, aby mnie trenować i wygrać Grand Prix. 

Nie mogłem uwierzyć, że mój idol mieszkał w moim domu. Jeździł po tym samym lodowisku co ja, a nawet jadł moje ulubione danie z miski, z której ja też jadłem! To było takie piękne, ale tylko na początku. Myślałem, że będzie tak samo dobrym trenerem, jak łyżwiarzem. Prawdą jest, że gdyby nie on, to nie dotarłbym tak daleko. W finalne zdobyłem srebro, a od pierwszego miejsca dzieliło mnie bardzo niewiele. 

Nikiforov jest tak naprawdę zimnym, egoistycznym i zapatrzonym w siebie mężczyzną. Do finałów trenowałem bardzo ciężko. Całe dnie spędzałem na lodowisku. Kiedy prosiłem o przerwę, ona zawsze krzywo na mnie spoglądał i mówił, że jeśli przerwiemy, to on wyjedzie i mnie zostawi. Czułem się szantażowany. Białowłosy przypominał mi wiele razy, że za swoją pomoc nie chce zapłaty i powinienem wykorzystywać czas, jaki mi poświęca. Tylko, że ja nie dawałem rady. Byłem obolały. Wiele siniaków, zadrapań i strupów. Jestem łyżwiarzem od długiego czasu, a na łyżwach jeżdżę jeszcze dłużej, ale każdy załamałby się, jeśli ćwiczyłby kilkanaście godzin, od świtu do nocy, dzień za dniem.

W nocy nie mogłem spać. Też przez Rosjanina. Jak wspomniałem, nie chciał pieniędzy, ale w jakiś sposób zdobywał to co chciał, a chciał mieć mnie. Wychodziło na to, że 24  godziny spędzam ze swoim trenerem. O ile ciężki trening mogłem znieść i przeboleć że zależy mu na tym, abym był najlepszy, abym wygrał,jednak tego jak mnie wykorzystuje nie potrafiłem zrozumieć. 

Najgorsza była różnica między jego zachowaniem, kiedy jesteśmy tylko we dwoje, a tym, gdy ktoś nam towarzyszy. Na lodowisku ciągle na mnie krzyczy, szczypie i bije, nie mocno, ale jednak. W moim pokoju zmusza mnie do paskudnych rzeczy. Jeśli jednak ktoś przyjdzie na nasz trening Victor zachowuje się tak, jak go sobie wyobrażałem. Ciągle się uśmiecha do tej osoby, zagaduje i zachowuje jak przystało na człowieka, a nie sadystę. 

 Do mnie się tak nie uśmiecha... Tylko krzyczy... - myślałem za każdym razem widząc jak podlizuje się moim rodzicom, siostrze czy znajomym. Pieprzony kłamca!

Jestem zazdrosny... Bo na mnie tylko krzyczy, jest niezadowolony nawet kiedy skoki wychodzą mi perfekcyjnie. On za każdym razem wymyśli coś, za co może mnie ukarać. To chore i zniechęcające.

- Jeszcze raz, od początku - powiedział kiedy zakończyłem nowy układ do programu dowolnego. W tym roku również biorę udział w zawodach. Victor był bardzo niezadowolony z srebrnego medalu. Powiedział, że mam mu przynieść złoto w zębach, albo tego pożałuje. Tak więc teraz trenuje jeszcze ciężej. Do tego doszły " zaręczyny" z Rosjaninem. Nie spodziewałem się tego. Chciałem się od niego uwolnić po zdobyciu w tym roku złota i zakończyć karierę, a on wymyślił coś takiego. 

- Nie, nie! Yuri! - Victor wjechał na lód i złapał mnie za ramiona - Mówiłem ci tyle razy, jak masz wykonywać schalow. Lewa łyżwa najpierw, a lądujesz na prawej. Czy to takie trudne? Przecież zdobyłeś srebro, a nie potrafisz wykonać tak prostego skoku! Co z tobą do cholery?! - trząsł mną patrząc ze złością prosto w oczy. Nawet jeśli jest wściekły, to jego oczy i tak są najpiękniejszymi jakie widziałem.

- Przepraszam Victor, po prostu jestem już zmęczony. Trenujemy już tak długo. Jesteśmy tu od szóstej, a jest już po 21... Myślę, że moglibyśmy już wrócić odpocząć. Naprawdę nie dam już rady.. - szepnąłem. Myliłem kroki, skoki mi nie wychodziły. Nie potrafiłem wykonać nawet banalnego toeloopa, który jest przecież podstawą. Victor miał prawo się zdenerwować, ale ja już prawie śpię. Ledwo utrzymuje równowagę.

- Haa?! - krzyknął i uderzył mnie w policzek, zrobił to zdecydowanie za mocno - Ty nie myśl o zejściu z lodowiska, tylko o układzie! Yuri! Jeśli nie będziesz ćwiczył, nie wygrasz, a obiecałeś mi złoto. W dodatku jak długo chcesz odwlekać nasz ślub? Media mówią tylko o tym. Nie mogę zmienić zdania, bo ty nie jesteś w stanie wygrać! - krzyczał dalej.

- Ty.. Mówiłeś poważnie o tym ślubie? - zapytałem. Nie brałem słów Victora na poważnie, przynajmniej do tego momentu. Myślałem, że chciał zrobić wokół siebie szum, być może rozśmieszyć innych zawodników, ale teraz? Co ja mam zrobić?

- Oczywiście, jaki z ciebie idiota. Przecież jeśli mi się oświadczyłeś, to nie mógłbym skłamać przed tyloma ludźmi o czymś tak poważnym - warknął dotykając złotego pierścionka na swoim palcu.

- T-to nie tak! Doskonale o tym wiesz! - krzyknąłem i pojechałem na nim - To miały być tylko amulety! Przekręciłeś to Victor! Przecież nie zapytałem " czy wyjdziesz za mnie"! - zszedłem z lodowiska, zdjąłem łyżwy i pobiegłem za nim. Zawsze ucinał ten temat.

- Victor! - krzyknąłem - Zatrzymaj się gdy do ciebie mówię! Spójrz na mnie! - jasnowłosy postąpił tak, jak powiedziałem. Zatrzymał się, ale dalej stał zwrócony do mnie plecami. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że pierwszy raz podniosłem na niego głos. Przestraszyłem się, nie miałem z nim szans. Wiele razy chciałem odejść, porzucić go, ale był zbyt silny. Potrafił zatrzymać mnie przy sobie za pomocą słów, jak bardzo rodzina byłaby zawiedziona. Umiał też posługiwać się siłą. Bił, popychał i często znęcał się nade mną. Nigdy jednak nie posunął się dalej niż samo dotykanie mnie. Miałem jednak wrażenie, że dziś nie będzie się powstrzymywał.

- Możesz iść do domu... - szepnął i ruszył w stronę wyjścia.

- C-co? Victor... Zaczekaj! - wziąłem swoją kurtkę, w pośpiechu nałożyłem na głowę czapkę i dorównałem kroku trenerowi. Całą drogę do domu panowała między nami grobowa cisza, która nie była przyjemna. Stresowałem się tym, co zrobi gdy zostaniemy sami. Teraz, pomimo później pory, można było spotkać po drodze znajomych, sąsiadów czy też dzieciaki. Czułem się bardziej bezpieczny. 

Gdy dotarliśmy do domu Victor przywitał się jedynie z moimi rodzicami i poszedł do łazienki. Po odświeżeniu się poszedł prosto do mojego, a raczej naszego pokoju.

- Yuri, czy z Victorem wszystko w porządku? Jest jakiś przygnębiony. Rano był uśmiechnięty jak zawsze, a teraz? Pokłóciliście się? - zapytała mnie moja mama, która zdziwiła się, że Nikiforov nie spojrzał nawet na kolację. 

- Ja... Nie wiem... - co miałem jej odpowiedzieć? - Pójdę z nim porozmawiać jak tylko się wykąpię. Dobranoc - dodałem i ruszyłem do łazienki.

Prysznic to najlepsze miejsce na rozmyślenia. Wokół ciebie jest cisza, po ciele spływa ciepła woda i możesz się skupić na sobie. Zawsze gdy chciałem pomyśleć to brałem prysznic. Uważałem, że to dość dziwne miejsce na rozstrzyganie swoich problemów, ale każdy na jakiś sposób.

- Co ja mam z tobą zrobić, Victor? - zapytałem sam siebie, gdy wyszedłem z kabiny i wycierałem ciało puchatym ręcznikiem. Ubrałem materiałowe spodenki, koszulkę z krótkim rękawem i poszedłem do Victora.

- Makkachin! Chodź piesku - uznałem, że rozmowa z jasnowłosym będzie przyjemniejsza, gdy w pobliżu będzie jego ukochany pies.

Ostrożnie otworzyłem drzwi. Pudla nie musiałem dwa razy zapraszać, pierwszy wbiegł do środka machając ogonem. Od razu skoczył na łózko i zaczął łasić się do swojego pana.

- O, cześć mały - uśmiechnął się do swojego pupila i pogładził go po pyszczku - Jak dobrze, że cie mam. Ty mnie nigdy nie zostawisz, prawda? - Victor chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że ja tez jestem w pokoju. Postanowiłem poczekać, być może dowiem się, co się stało.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się sobą brzydzę.. - pies szczeknął - Tak, wiem, że Yuri nie zasługuje na takie traktowanie, ale jak mam pokazać mu, że mi na nim zależy? To trudne, kiedy przez całe życie nie zaznało się miłości, a w wieku 29 lat przezywasz swoje pierwsze prawdziwe zauroczenie... Tak bardzo bym chciał, żeby wygrał złoty medal. Wtedy bez przeszkód moglibyśmy wziąć ślub i nawet zrezygnować z zawodów już na zawsze. Jestem za stary na jazdę... Jeśli jednak Yuri by tego chciał, mógłbym stworzyć dla niego coś niesamowitego, ale za każdym razem na niego krzyczę, a dziś go uderzyłem... Jestem do niczego. Nie potrafię spojrzeć mu prosto w oczy i powiedzieć, że go kocham... Bawię się tylko w jakieś końskie zaloty... Chciałbym być psem... Nie musiałbym się martwić o takie rzeczy... - po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

 Teraz zrozumiałem. Victor nie jest potworem. On nie potrafi okazywać  swoich uczuć. Całe życie zakrywał swoją osobowość maską, na której ciągle tkwił uśmiech. Wszyscy zapomnieli, że on też czuje i ma prawo się zezłościć, płakać czy nawet stracić panowanie nad sobą i zrobić coś głupiego. Swoje młode lata poświęcił łyżwiarstwu,swoim fanom. Nigdy nie widziałem, aby odmówił zrobienia zdjęcia. Nawet jeśli był zmęczony, albo był moment kiedy mógł odpocząć, on zawsze się uśmiechał i nie odmawiał krótkiego wywiadu. Bo przecież publiczność i media to jego jedyna rodzina. Nie jest gwiazdorem, egoistą tez nie. Pięciokrotny mistrz świata, który jedyne czego nie potrafi, to okazać uczucia osobie, na której mu zależy.

To takie głupie, Victor. Chciałeś powiedzieć, że mnie kochasz, a zamiast tego krzyczałeś i biłeś, bo zżerał cię stres, że zostaniesz odrzucony. Chciałeś czuć ciepło drugiej osoby, moje ciepło, a ja uważałem, że jesteś zboczeńcem bez zahamowań. 

- Victor.. - szepnąłem podchodząc powoli do łóżka. Trener nie spojrzał na mnie. Łzy dalej płynęły z jego oczu.

- Przepraszam Yuri... Jestem idiotą - schował twarz w dłoniach - Z każdym dniem budziłem się z myślą, że mnie zostawisz, że zrezygnujesz z łyżwiarstwa i wtedy nic by cię przy mnie nie trzymało. Każdą chwile chciałem spędzić z tobą. Kocham patrzeć jak jeździsz. Stąd te długie treningi. Bałem się, że to ostatni nasz wspólny dzień - Victor naprawdę żałował - Zależało mi na tym złotym medalu, bo chciałem cię mieć tylko dla siebie... Znaczy! Nie tylko to, chciałem tez abyś się spełnił jako łyżwiarz. 

Każdy normalny człowiek nie zrozumiałby zachowania Rosjanina. Przecież jeśli się kogoś kocha, to się nad nim nie znęca, tylko mówi wprost. Jednak co z osobami, dla których jedyną formą miłości, była miłość fanów? Nie znam rodziców Victora, nic o nich nie wspominał. Sam tez nie pytałem, ale wydaje mi się, że albo wcześnie umarli, albo nie dogadywali się. 

- Wybaczam ci - szepnąłem, a on w końcu spojrzał na mnie. Jego oczy nawet pełne łez były przepiękne. On cały jest piękny. 

- N-nie dosłyszałem. Możesz powtórzyć? - szepnął zdziwiony. Ja sam też byłem bliski płaczu. Postawiłem się na miejscu swojego trenera i czułem puste i żal w sercu. Usiadłem na łóżku, ująłem jego twarz w dłonie i delikatnie pocałowałem. Sam byłem zdziwiony, że odważyłem się na taki krok. Victor objął mnie i odwzajemnił gest. Poczułem ciepło przeszywające moje ciało. Czy to jest miłość?

- Yuri, kocham cię! - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy, był taki pewny siebie - Obiecuję, że będziesz szczęśliwy! Już nigdy cię nie skrzywdzę - dodał uśmiechając się.

Przestał krzyczeć... Ciągle się uśmiecha, do mnie...

- Victor - spojrzeliśmy sobie w oczy - Wygrajmy razem Grand Prix - ponownie złączyliśmy swoje usta. 

Tym razem na pewno nam się uda - pomyślałem.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top