Rozdział 3.
Anka zdołała namówić Tomasza Chojnackiego, by dołączył do niej w restauracji Alyki na parterze wieżowca o siedemnastej. Usiedli przy kameralnym stoliku tuż obok okna wychodzącego na ulicę Powstańców Śląskich. Klara poczuła przyjemne łaskotanie w żołądku, gdy zobaczyła ubranego w doskonale skrojony garnitur młodego przedsiębiorcę.
Chojnacki miał jasne, ogolone niemal do gołej skóry włosy i cień zarostu na pociągłych policzkach. Poznali się dwa miesiące wcześniej, gdy jej firma potrzebowała szkoleń z zakresu React Native dla swoich najwybitniejszych programistów. Na początku Chojnacki żądał sześciocyfrowych kwot w zamian za pomoc, ale po trzech prywatnych spotkaniach opierających się na twardych negocjacjach, zgodził się na wymianę wiedzy za darmową kolację.
— Słyszałam, że wystawiłeś mi rachunek — powiedziała Klara zamiast przywitania i wyciągnęła przed siebie dłoń.
Chojnacki wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu i uścisnął jej palce nieco za mocno. Nie drgnęła jej nawet powieka. Nie po raz pierwszy brała udział w pokazie siły. Usiadła naprzeciwko mężczyzny i zamówiła kieliszek białego wina, a Chojnacki poprosił o to samo.
— Przestałaś się odzywać — stwierdził rzeczowo mężczyzna i rozpiął górny guzik marynarki.
Przeszedł ją dreszcz, gdy przypomniała sobie doskonale umięśniony brzuch, który ukrywał pod koszulą i popatrzyła gdzieś w bok, nie chcąc dać po sobie poznać, że oczekiwała czegoś więcej niż czysto służbowego spotkania.
— Nie przypominam sobie żadnych nieodebranych telefonów — odparła.
Chojnacki oparł łokcie na stole i wlepił w nią pożądliwe spojrzenie. Do policzków napłynęła jej krew i Klara dziękowała sobie w duchu, że po treningu personalnym pod okiem utalentowanego trenera nałożyła na twarz odrobinę podkładu neutralizującego czerwone plamy.
— Napisałem do ciebie dwa razy — upomniał ją Chojnacki.
Klara wzruszyła niewinnie ramionami.
— Najwyraźniej Anka zapomniała mi przekazać wiadomości — odparła lekko. — Nie możemy narzekać na brak przychodzącej korespondencji.
Chojnacki wykrzywił wargi w niezadowolonym grymasie, a Klara powiodła spojrzeniem po jego przystojnej twarzy.
— Nie zrzucaj winy na dziewczynę. Z tego co słyszałem, ona nigdy o niczym nie zapomina.
Klara uśmiechnęła się mimowolnie. Po tym, jak spędzili fascynujący wieczór w jej gabinecie i zjedli kolację złożoną z resztek w kantynie, opowiedziała mu trochę o strukturze firmy. I o tym, jak bardzo polegała na swojej skromnej asystentce.
— Czego oczekujesz? — zapytała bez ogródek, przechodząc do meritum.
Chojnacki wyszczerzył zęby i uniósł brwi, jakby właśnie zapytała, czy wierzy w teorię płaskiej Ziemi.
— Nie spodobało mi się, jak mnie ostatnio potraktowałaś.
Klara zmarszczyła czoło.
— Wydawało mi się, że byłeś zadowolony z rezultatów naszego... porozumienia. — Przygryzła wymownie wargę i opuściła wzrok niczym zawstydzona pensjonarka.
Chojnacki zmrużył oczy. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale urwał, gdy pojawiła się obok nich kelnerka, postawiła przed nimi dwa kieliszki i odebrała zamówienie na jedzenie. Zdecydowali się na dokładnie te same dania co poprzednio, co Klara uznała za dobry znak.
— Więc? Na czym stanęliśmy? — zagadnęła po tym, jak wznieśli toast, patrząc sobie głęboko w oczy.
— Na tym, co zrobisz, żeby odwieść mnie od pomysłu pogrążenia twojej firmy — odrzekł Chojnacki bez wahania.
Klara zaśmiała się krótko.
— Żeby pogrążyć moją firmę, musiałbyś dopisać do rachunku jeszcze trzy zera.
Mężczyzna pokręcił głową.
— Mogę spróbować — zagroził, błądząc wzrokiem po jej twarzy i oblizując się lubieżnie.
Klara poczuła uderzenie gorąca. Chojnacki miał doskonałe usta, szorstki zarost i błysk w oku, który kojarzył jej się z bohaterami filmu o nowojorskiej mafii. Nie należał do świętoszków i wiedziała o jego zamiłowaniu do kobiet jeszcze zanim się poznali, ale to ona uwiodła jego. Wystarczyło kilka powłóczystych spojrzeń, prośba o pomoc godna skromnej sierotki, parę komplementów i zawoalowana propozycja. Zaproponowała mu szklaneczkę whisky po godzinach, pod pretekstem dyskusji na temat nowych biznesowych inicjatyw.
Spotkali się w jednym z wrocławskich klubów. Początkowo wydawało jej się, że miał wątpliwości, co do jej pomysłu. Spodziewała się tego, w końcu był żonaty, a wrocławski światek firm technologicznych był przerażająco mały. W końcu jednak uległ instynktom. Nie potrafił się jej oprzeć. Przespali się ze sobą w hotelu, a później jeszcze raz w samochodzie, co bardzo jej odpowiadało. Nie miała ochoty zapraszać go do swojego mieszkania.
Od tamtej pory spotkali się sześć razy. Za każdym razem jego apetyt rósł, dlatego musiała zakończyć tę relację, póki jeszcze nie przerodziła się w coś poważniejszego. Fakt, że Chojnacki stracił nad sobą panowanie i wyłamał się z umowy, uciekając się do żałosnego szantażu i wciągając w to jej pracowników, tylko potwierdzał jej obawy. Co prawda tęskniła za jego silnymi dłońmi, twardymi ramionami i pewnymi ruchami, ale nie zamierzała pakować się w żaden związek.
Między innymi z powodu tego, że był żonaty, w ogóle miała ochotę się z nim spotykać. Zyskiwała w ten sposób pewność, że Chojnacki nie zacznie łazić za nią jak piesek, marząc o wspólnej sypialni, biszkoptowym psie i wybieraniu koloru płotu do ich rezydencji na przedmieściach. Była rozwiedzioną trzydziestolatką zasiadającą na samym szczycie korporacyjnej hierarchii. Nie miała ani czasu, ani ochoty na angażowanie się w coś więcej niż czysta rozrywka i prosty układ win-win.
Poza tym, poznała już blaski i cienie małżeństwa, a skoro jej mąż, o wiele bardziej przywiązany do domowego ciepła, jeszcze nikogo sobie nie znalazł, ona tym bardziej nie potrzebowała „chłopaka". Co nie znaczyło, że nie mogła nadrobić towarzyskich zaległości w przyjemniejszy sposób.
— Jesteś dzisiaj wolny? — zapytała od niechcenia, gdy dostali swoje zamówienia i poprosili o kolejne dwa kieliszki wybornego alkoholu.
— Czyżbyś zamierzała zabrać mnie na górę i wypłacić należność w gotówce? — odparował Chojnacki.
Klara włożyła zmysłowo widelec do ust, nie spuszczając z niego oka. Powoli traciła ochotę na dalsze słowne przepychanki, chcąc zostawić konflikt z biznesmenem za sobą. Przypadkowo trąciła stopą jego udo. Widziała jak na dłoni, że oddech mężczyzny przyspieszył, a źrenice rozszerzyły się w oczekiwaniu na więcej.
— Pomyślałam, że porozmawiamy o tym... drobnym nieporozumieniu w nieco bardziej prywatnej atmosferze.
Chojnacki rozejrzał się demonstracyjnie.
— Jesteśmy tu prawie sami — zauważył, najwyraźniej nie zamierzając jej niczego ułatwiać.
Klara przełknęła kęs wyśmienitego dania, upiła łyk wina i skromnie otarła usta elegancką serwetką.
— Podnieca cię to?
Chojnacki speszył się lekko, słysząc bezpośrednie pytanie.
— Podnieca cię to, że możesz mnie torturować niepewnością? — kontynuowała i z każdym słowem podnosiła obutą w wysoką szpilkę nogę wzdłuż jego nogawki. — Że tym razem to ty stawiasz warunki? Że muszę być... posłuszna? — zrobiła niewinną minę i usłyszała stuk, stawiając obcas z powrotem na wypolerowanej podłodze.
Uśmiechnęła się z satysfakcją, widząc jego unoszącą się szybko klatkę piersiową.
— Nie musisz odpowiadać — mruknęła kpiąco i zajęła się swoją kolacją, kompletnie go ignorując.
Chojnacki dyszał, pożerając ją wzrokiem. Dokończyli posiłek praktycznie w milczeniu, a Klara nie paliła się do tego, by zacząć rozmowę. To ona poprosiła o rachunek, zapłaciła za nich oboje i poprowadziła mężczyznę w stronę windy. Chojnacki rzucił się na nią, gdy tylko zasunęły się za nim drzwi. Twardy penis prawie wyrwał mu się ze spodni i naparł na jej biodro. Poddała się pocałunkom, czując narastające podniecenie, ale odepchnęła go od siebie, gdy przyjemny glos interkomu oznajmił, że dotarli na dwudzieste szóste piętro.
Wieczorny zmiennik pana Darka zapewne zrobił sobie przerwę, bo przy biurku ochrony nikogo nie było. Klara poprowadziła Chojnackiego do strefy relaksu, jedynego pomieszczenia, w którym ściany i drzwi były zasłonięte z każdej strony, by zapewnić drzemającym talentom odrobinę spokoju od biurowego ferworu. Chojnacki zatrzasnął za nimi wejście i przygwoździł ją do muru z czerwonej cegły, sięgając ręką pod elegancką sukienkę.
Poczuła jego palce na swoim udzie i westchnęła głośno. Po takim dniu naprawdę miała ochotę się odprężyć. Rzucić w ramiona słodkiego zapomnienia. Przedsiębiorca nie zawracał sobie głowy grą wstępną. Rozpiął rozporek, odwrócił ją tyłem, odsunął na bok skąpe majtki i wbił się w nią z impetem aż jej twarz przylgnęła płasko do ściany. Jęknął znajomo i Klara uśmiechnęła się przez zęby. Oboje lubili przechodzić bezpośrednio do konkretów.
Jego żona, mimo tego, że regularnie wstawiała wyzywające fotki na Instagrama, po ślubie zdecydowała, że seks nie jest najistotniejszą częścią związku i pozwalała mu się dotknąć jedynie w weekendy, na misjonarza, leżąc jak kłoda i zostawiając całą robotę do wykonania po jego stronie. Klara wiedziała, czego oczekiwał Chojnacki. Miał w sobie pierwiastek prehistorycznego samca, jaskiniowego troglodyty poddającego się pierwotnym instynktom, i od czasu do czasu musiał poczuć satysfakcję ze zdobycia i zdominowania kobiety.
Ryknął, gdy wycharczała jego minę i wbił palce w jej odsłoniętą skórę. Klara poczuła nadchodzący orgazm. Wchodził w nią coraz głębiej, przylegając do niej całym ciałem. Nie przejmowała się hałasem. Nawet jeśli ktoś przebywał aktualnie w biurze, nie mógł ich usłyszeć dzięki dźwiękoszczelnym materiałom pokrywającym pomieszczenie od środka.
W końcu oddech mężczyzny się spłycił, a jej mięśnie zacisnęły się wokół gorącego członka. Skończył w jej wnętrzu, przyciągając ją do siebie i wtulając rozgrzaną twarz w jej rozpuszczone włosy. Po kilku sekundach Chojnacki pocałował ją w ramię i przestąpił krok do tyłu.
Popatrzyła na niego, wkładając bieliznę i obciągając sukienkę ze wstydem uczennicy katolickiej szkoły dla dziewcząt. Popatrzyła na Chojnackiego, a nogi zadrżały jej z podniecenia i uwolnionej energii. Mężczyzna pocałował ją soczyście.
— Stęskniłem się za tobą — mruknął, gryząc jej wargę.
Roześmiała się, odpłacając mu pięknym za nadobne.
— Więc jak? — wyszeptała, gładząc go po ramieniu i przybierając niewinną minę. — Zasługuję na drugą szansę?
Uśmiechnęła się nieśmiało. Chojnacki przytulił ją mocno, brudząc jej sukienkę.
— Jesteś diablicą — powiedział tylko, gładząc ją po włosach.
Ubrali się. Zaproponowała mu prysznic, ale odmówił, więc samotnie wskoczyła pod strumień gorącej wody. Martwiła się, że jego żona dostrzeże ewidentne ślady odbytego stosunku, ale uznała, że całe ryzyko odkrycia ich romansu leżało po jego stronie. Wyrzuciła bieliznę do kosza na śmieci, włożyła czystą sukienkę ukrytą w gabinecie i popracowała jeszcze trzy godziny, wpatrując się w nieskończone ciągi cyfr, a później zjechała na parking i wróciła do domu wielkim Mercedesem, rozkoszując się pustymi ulicami miasta.
Do całej listy swoich niebywałych osiągnięć mogła dopisać jeszcze doskonale ułożone życie osobiste.
React Native — zestaw narzędzi dla programistów przeznaczony do tworzenia aplikacji i stron internetowych opracowany przez Facebooka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top