Rozdział 2.
O ósmej w biurze pojawili się już wszyscy. Mimo tego, że prowadzili politykę elastycznego czasu pracy, większość ich pracowników zjawiała się na stanowiskach nawet wcześniej, niż to było potrzebne, dostosowując się do trybu pracy narzucanego przez Dyrektor Zarządzającą. Klara cieszyła się, że korzystali z wolnego czasu na integrację w kantynie i dyskusje przy PlayStation po to, by później dawać z siebie wszystko i zaskakiwać nowymi pomysłami.
Mimo tego, że starała się utrzymywać przyjazne kontakty ze wszystkimi, dzisiaj nie miała ochoty przybijać piątek, wymieniać uprzejmości z zespołem i wypytywać o wrażenia z weekendu. Wypatrywała nerwowo pozostałych uczestników alarmowego spotkania, czekając samotnie w salce. Anka pojawiła się przy niej jak cień.
— Jarek i Magda już idą, a Michał jest jeszcze w drodze — oznajmiła rzeczowym tonem asystentka.
— Mhm — przytaknęła Klara.
Nie tolerowała spóźnień, a już szczególnie tych w wykonaniu najważniejszych osób w firmie. Oczekiwała, że, tak jak ona, poświęcą pół godziny dodatkowej drzemki na rzecz wypełniania obowiązków, za które słono im płaciła.
Zauważyła, że Michał, Dyrektor Finansowy, ostatnio spóźniał się coraz częściej. Pracował dla nich bez zarzutu od trzech lat, ale podczas ostatniego przyjęcia bożonarodzeniowego w siedzibie firmy próbował ją pocałować, więc przypuszczała, że nie przyjął odrzucenia tak obojętnie, jak zaręczał. Czy to był wystarczający powód, żeby majstrować przy finansach spółki, od której zależała kariera ich wszystkich?
Pojawienie się Jarka wyrwało ją z refleksji.
— Dobrze, że jesteś — powiedziała na widok byłego męża wkraczającego do pomieszczenia z kubkiem świeżo zaparzonej kawy. — Mamy problem.
Jarosław westchnął teatralnie, po czym rozsiadł się w jednym z foteli, poprawiając flanelową koszulę w kratę na zapadniętej piersi.
— Jest poniedziałek rano. Co u licha mogło się wydarzyć tak wcześnie, że zwołałaś sztab kryzysowy?
Położyła przed nim wydrukowany raport z zaznaczonymi żółtym markerem nieprawidłowościami.
Jarek zmarszczył brwi, wpatrując się w ciąg cyferek.
— Na co właściwie patrzę? — mruknął pod nosem.
Klara ugryzła się w język, żeby nie przekląć, pochyliła się nad jego ramieniem i pokazała palcem nadprogramową fakturę.
— Ktoś wydał półtora bańki bez mojej wiedzy.
Jarek zrobił zaskoczoną minę.
— Nie powinnaś porozmawiać o tym z Michałem?
„A czego dotyczy to spotkanie, geniuszu?", pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno. Jej eksmałżonek był ekspertem w swojej dziedzinie, więc nie mogła go winić za brak zdolności w innych obszarach zarządzania biznesem.
— Nie ufam mu aż tak, żeby zostawić wszystko w jego rękach — stwierdziła, przypominając sobie jego nieudolne próby zaproszenia jej na randkę po godzinach. — Nie mam pojęcia, dlaczego zatwierdził raport, nie informując mnie o tym wcześniej.
Jarek wzruszył ramionami i w tym samym momencie drzwi otworzyły się po raz kolejny, a Klara urwała. Do salki weszły Magda i Paulina. Klara posłała im uspokajający uśmiech i nie mówiąc nic więcej, wróciła na swoje miejsce u szczytu podłużnego stołu. Zastukała niecierpliwie palcami, bacznie im się przyglądając. Zatrudnili Paulinę zaledwie dwa miesiące wcześniej i to ona odpowiadała za wszystkie zamówienia w firmie.
Klara wielokrotnie słyszała o przekrętach w Działach Zakupów innych firm, ale jeszcze nigdy nie spotkała się z taką bezczelnością u siebie. Czy dziewczyna posunęłaby się do kradzieży na taką kwotę, zdając sobie sprawę z konsekwencji? Wątpiła w taki scenariusz, choć w tym momencie nie zamierzała rezygnować z żadnej hipotezy.
Magda zaczęła pracować dla niej jako księgowa prawie dekadę wcześniej i rozwijała się w tym samym tempie co Clever Soft, zarządzając rachunkami bankowymi. Czyżby teraz, gdy ruchy na kontach wynosiły miliony złotych, Magda trochę się zapomniała?
Po kolejnych dwóch minutach paraliżującej ciszy na progu zjawił się zdyszany Michał. Pod pachą trzymał niedomkniętą torbę z laptopem, a zza paska wystawała mu wyciągnięta koszula. Klara uniosła brwi na jego widok.
— Sorry za spóźnienie — powiedział pospiesznie mężczyzna. — Wskoczyłem do samochodu, jak tylko usłyszałem, że mamy spotkanie, ale były korki...
— Cotygodniowa operatywka zaczyna się punktualnie o ósmej — przerwała mu Klara, zerkając demonstracyjnie na zegarek. — Zamierzałeś sobie odpuścić dzisiejsze spotkanie?
Michał popatrzył po zgromadzonych, szukając pomocy. Nikt nie pospieszył mu na ratunek.
— Możemy zaczynać, czy chcesz nam opowiedzieć historię swojego życia i przebieg poranka?
Skrzyżowała ręce na piersi, a CFO bez słowa zajął miejsce obok pogrążonego w zadumie Jarosława. Klara odczekała kilka sekund, odchrząknęła i rozdała zestawienia pozostałym zgromadzonym. Z minuty na minutę jej ograniczony zapas cierpliwości nieubłaganie się wyczerpywał.
— W zeszłym tygodniu ktoś wyprowadził z firmy półtora miliona złotych — zakomunikowała sucho, a Michał wzdrygnął się nerwowo. — Mam nadzieję, że ten ktoś ma dobre wytłumaczenie, bo nie zamierzam tolerować podobnej samowolki.
W salce zapadła grobowa cisza, przerywana jedynie szelestem kartek. Pozwoliła słowom wybrzmieć, wpatrując się w twarze zebranych, by rozpoznać winowajcę.
— Chcecie mi powiedzieć, że żadne z was nie chce przyznać się do fuckupu, czy jesteście tak niekompetentni, że nie wiecie nawet, o czym mówię?
Przestraszona Magda powoli podniosła rękę. Klara dosłownie widziała, jak krtań kobiety podnosi się szybko podczas przełykania śliny.
— To ja zrobiłam ten przelew — powiedziała cicho księgowa.
Klara uśmiechnęła się bez cienia wesołości, choć cieszyła się, że przynajmniej identyfikacja sprawcy zamieszania poszła dosyć sprawnie.
— Więc może wyjaśnisz nam wszystkim, za co właściwie tyle zabuliliśmy?
Magda zamrugała i nabrała powietrza do płuc.
— Paulina wysłała mi tę fakturę.
Klara przeniosła spojrzenie na najmłodszą stażem uczestniczkę zebrania, która momentalnie poczerwieniała.
— Ja tylko wystawiłam zamówienie! — obroniła się kobieta, skubiąc brew. — Wszystko zgodnie z procesem, tak jak o tym rozmawialiśmy na ostatnim spotkaniu zarządu!
Klara machnęła lekceważąco ręką.
— Czego dotyczyło ten order?
Paulina wzruszyła ramionami.
— Jakieś artykuły biurowe, sama nie wiem...
— Twierdzisz, że wydaliśmy półtora miliona na spinacze? To z czego one były zrobione? Z pieprzonego palladu?
Paulina poruszyła się niespokojnie i zacisnęła usta, a jej skóra przybrała barwę pergaminu, jakby ktoś momentalnie wypompował z niej całą krew.
— Spokojnie, Klara, jestem pewien, że wszystko uda się wyjaśnić — włączył się Jarek, a Klara przełknęła kolejne przekleństwo.
Może były mąż miał rację? Nie powinna reagować tak emocjonalnie w otoczeniu współpracowników. Mimo sygnałów zdrowego rozsądku, gniew totalnie ją zaślepiał. Nie mogła uwierzyć, że ktoś zamierzał ją wykiwać, szczególnie teraz, gdy tracili klientów, a pozytywne wskaźniki giełdowe były zasługą wyłącznie jej umiejętności budowania nieskazitelnego wizerunku transparentnej korporacji.
— Od kogo dostałaś to zamówienie?
Pracownica Działu Zakupów wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, leżało na moim biurku, więc pomyślałam...
— I nie przyszło ci do głowy, żeby to z kimś skonsultować?
— Ja, ja...
— Zamierzasz to wyjaśnić czy potwierdzasz po niemiecku?
W oczach kobiety zalśniły łzy, a Klara odetchnęła donośnie. Nikt nie odważył się odezwać.
— Do końca dnia chcę znać wszystkie szczegóły tej transakcji. Natomiast ty, Magda, możesz się spakować. Dziękuję za dotychczasową współpracę, ale nie mogę tolerować jawnych naruszeń wewnętrznych procesów. Poproszę Ankę, żeby odprowadziła cię do HR-u.
Główna Księgowa zachłysnęła się powietrzem.
— Ale... ale jak to?!
„Zasadne pytanie", pomyślała cierpko Klara.
— Jak brzmi procedura wykonywania przelewów opiewających na kwoty wyższe niż sto tysięcy polskich złotych? — zapytała znudzonym tonem.
— Autoryzacja przebiega trzystopniowo — wyrecytowała Magda łamiącym się głosem. — Najpierw transakcję akceptuje bezpośredni przełożony, później Główna Księgowa, a następnie CEO.
— A więc jednak wiesz, jak to się robi! — wypaliła Klara, klaszcząc w ręce. — Radzę o tym pamiętać w kolejnej pracy.
Kobieta wybuchnęła płaczem, a Klara poczuła nagłe wyrzuty sumienia. Nie była dumna z tego, jak rozegrała tę sytuację, ale nie mogła pozwolić, by pracownicy ujrzeli w niej choćby cień słabości. Poszła do recepcji ze ściśniętym gardłem, poprosiła asystentkę o załatwienie formalności związanych ze zwolnieniem księgowej, i wróciła na miejsce zdarzenia.
Magda czekała na nią przed salką konferencyjną, a jej słaba kondycja przyciągnęła uwagę pracowników popijających beztrosko kawę w kantynie.
— Klara, ja nie wiedziałam, czego dotyczył ten przelew — zaczęła kobieta błagalnym tonem. — Dostałam zamówienie, sprawdziłam wszystko pod względem rachunkowym i wysłałam pieniądze! Ktoś inny musiał zaakceptować transakcję, naprawdę!
Klara przewróciła oczami. Tylko Magda miała dostępy do wszystkich kont i tylko ona mogła wyłączyć Dyrektor Zarządzającą z obiegu. Nie zamierzała wysłuchiwać tłumaczeń kobiety.
— To niczego nie zmienia — stwierdziła. — A jeśli doszukamy się w twoim działaniu złej woli, wejdziemy na drogę prawną — dodała chłodno. — Teraz przepraszam, muszę dokończyć spotkanie.
Magda chwyciła ją za nadgarstek, kompletnie się rozklejając.
— Zapytaj Jarka! Może to on puścił transfer!
Klara uśmiechnęła się pobłażliwie. Jarek i akceptacja przelewów? Znała go od dwunastu lat i nie pamiętała, by mąż kiedykolwiek palił się do zarządzania domowym budżetem. Jego awersja do finansów była rozwinięta do tego stopnia, że wolał oddawać jej całe swoje wynagrodzenie, by logicznie rozdzieliła środki na codzienne wydatki, do skarbonki z oszczędnościami i do koperty „na czarną godzinę". Nawet teraz, cztery lata po rozwodzie, doradzała mu czasem w tych kwestiach.
Poza tym, Jarosław nigdy nie zrobiłby czegoś takiego za jej plecami. A nawet gdyby, od razu przyznałby się do błędu, oszczędzając wszystkim zachodu. Ta firma to było przecież ich wspólne dziecko.
— To koniec, Magda. Przykro mi.
— Myślałam, że się przyjaźnimy! — wrzasnęła księgowa.
Klara przyjrzała jej się badawczo. A więc jej płomienne przemowy naprawdę odnosiły zamierzony skutek.
— To nic osobistego — mruknęła, rozkładając ręce.
Skinęła głową i wycofała się do salki. Atmosfera w pomieszczeniu przypominała tę w domu pogrzebowym. Klara oczyściła subtelnie gardło i zwróciła się do przerażonej trójki.
— Paulina, znajdź, proszę, szczegóły tego zamówienia — powiedziała, a dziewczyna skinęła posłusznie głową. — To wszystko, dziękuję.
Pracownica zostawiła ich samych.
— Michał, musisz zatrudnić kogoś na miejsce Magdy — zwróciła się do CFO. — I zabezpieczyć system tak, by podobne błędy nie zdarzały się w przyszłości. Jasne?
Dyrektor Finansowy zaakceptował zadanie i wyszedł bez pożegnania. Klara opadła na fotel naprzeciwko Jarosława, pocierając skronie chłodnymi palcami.
— Nie musiałaś jej zwalniać w taki sposób — odezwał się eksmąż, przerywając ciszę.
Klara przekrzywiła głowę, przyglądając mu się na wpół ze współczuciem, na wpół z niedowierzaniem. Jarek zawsze miał miękkie serce. Za miękkie. Dlatego to ona musiała przyjmować rolę złego gliny za każdym razem, gdy działo się coś poważnego.
— Musimy się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za to bagno — odrzekła. — Jeśli Magda była z kimś w zmowie, to właśnie mamy jeden problem z głowy. A jeśli nie... Może i pozbycie się jej było radykalne. Ale mam nadzieję, że temu, kto faktycznie przytulił tę kasę, zapali się dupa, co doprowadzi go do błędu.
Jarosław nie skomentował tej uwagi. Był programistą z krwi i kości, a skrajny introwertyzm sprawiał, że rzadko dawał po sobie poznać emocje. Klara wydęła usta, myśląc gorączkowo.
— Nie wiemy nawet, czy podobne rzeczy nie zdarzały się wcześniej. Nie wiemy, ile pieniędzy mogli wyprowadzić. Nie wiemy nic — powiedziała po chwili milczenia. — Musimy przeprowadzić wewnętrzny audyt. Tylko tak, żeby nikt z zewnątrz o tym nie usłyszał. Jeśli akcjonariusze wyczują pismo nosem, stracimy nie tylko kolosalną kasę, ale przede wszystkim zaufanie kontrahentów. Nie możemy sobie na to pozwolić.
Jarosław przyglądał jej się z kamienną twarzą.
— Nie ufam Michałowi — oznajmiła. — Może to nie on autoryzował przelew, ale wątpię, by przegapił tę kwotę, przygotowując zestawienie.
Eksmałżonek przytaknął powoli, a Klara wyjęła komórkę i wysłała krótką notkę do działu prawnego, prosząc o pilne spotkanie. Dopiero po tym nieco się uspokoiła. Miała jakiś plan, wiedziała, jaki będzie jej kolejny krok. Ktokolwiek ich okradał, miał zapłacić za to z nawiązką. Już ona zamierzała o to zadbać. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek zagroziło jej imperium.
***
O dziesiątej zawołała Ankę i poprosiła, by ta ściągnęła pozostałych uczestników cotygodniowych spotkań operacyjnych. Kiedy zaproszeni zajęli krzesła, Klara domyśliła się, że wszyscy już dowiedzieli się o zwolnieniu Magdy. Pytanie o powód wisiało niemo w powietrzu, ale nikt nie odważył się go zadać. Klara nie zamierzała spowiadać im się sama z siebie.
— Zaczynajmy — powiedziała krótko i oddała głos szefom poszczególnych działów.
Patrzyła w przestrzeń, ledwo rejestrując sprawozdania menedżerów, przytakiwała, machinalnie wypełniała swoją rolę moderatora. Za bardzo zajmowała ją jedna myśl: co może jej grozić, co może grozić jej firmie, jeśli sprawa wycieknie na zewnątrz?
Głos Patryka z działu Customer Service brutalnie wyrwał ją z zamyślenia.
— Straciliśmy trzech dużych klientów — powiedział patykowaty mężczyzna w okularach Harry'ego Pottera. Z każdym razem, gdy na niego patrzyła, nie mogła uwierzyć, że dobijał pięćdziesiątki. — Dwie aplikacje i jeden kompletny soft.
Klara skrzywiła się mimowolnie.
— Z powodu? — wtrąciła, a Patryk popatrzył na nią wyzywająco.
— Odeszli do konkurencji.
Patryk nigdy nie owijał w bawełnę. Klara nie przepadała za jego towarzystwem, ale doceniała jego bezpośredniość w sytuacjach biznesowych. Tym razem jego słowa sprawiły, że coś utknęło jej w gardle. Nie mogła uwierzyć, że znów jakiś młody start-up wyprzedził ich w walce o kontrahenta. Powinna się spodziewać, że wraz ze wzrostem korporacji, zwiększą się również ich ceny, ale nie sądziła, że klienci tak łatwo przedłożą pieniądze nad jakość. Clever Soft dysponował najwybitniejszym zespołem w całym kraju.
Patryk wytłumaczył pokrótce, że przegrali w walce z największym konkurentem i jej nastrój jeszcze się pogorszył. Pieprzeni rywale mieli zdecydowanie mniej imponujące portfolio, więc nie miała pojęcia, co skłoniło klientów do skorzystania z ich usług. Podziękowała mężczyźnie zdawkowo. Musiała jakoś zmotywować zespół do wzmożonej pracy. Podniosła się powoli z miejsca i obdarzyła mężczyzn uspokajającym uśmiechem.
— Zanim przejdziemy dalej, chciałabym wspomnieć, że udało nam się uzyskać kilku potencjalnych zleceniodawców. — Pogrzebała w komputerze i wyświetliła loga firm na białym ekranie za swoimi plecami.
— To świetnie, bo jeśli będziemy ich tracić w takim tempie, zostaniemy bez pracy — mruknął chudzielec.
Klara posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
— Musimy kogoś zwolnić — włączył się Marcin z działu personalnego. — Warszawski zespół przynosi więcej strat niż zysków.
Klara uniosła rękę we władczym geście, dając im do zrozumienia, by się zamknęli. Owszem, zmagali się z pewnymi problemami, ale nie zamierzała pozwolić, by puszczone dziko wodze fantazji podwładnych wprowadziły chaos do porządku obrad.
— Nie będziemy nikogo zwalniać. W tym tygodniu mamy spotkania z czterema dużymi klientami — podkreśliła, celowo nie wspominając, że żaden z nich nie zadeklarował jeszcze współpracy na piśmie. — Musimy zacisnąć pasa, przekonać ich do wartości naszych usług, wykonać kawał dobrej roboty i zachęcić do tego, by zostali na stałe. Jasne?
Mężczyźni pokiwali w milczeniu głowami, a Klara przełączyła pstryczek w swojej głowie – ten sam, który przełączała podczas publicznych wystąpień, wywiadów przed kamerą, prelekcji na TEDx, i wszystkich innych okazjach, kiedy mogła pokazać tylko jedną twarz: pewnej siebie bizneswoman. Odsunęła na bok swoje niepokoje i wygłosiła płomienną mowę o dotychczasowych dokonaniach firmy, ostatnich giełdowych wzrostach i fantastycznych prognozach na przyszłość. Wspomniała o dokonaniach każdego z obecnych na spotkaniu managerów. Przemilczała tylko kwestię transparentności w spółce.
— A więc do pracy — zakończyła spotkanie, rozsyłając wszystkich do swoich stanowisk i złapała za telefon, chcąc uniknąć dodatkowych pytań.
Przewróciła oczami, widząc nadchodzącą Ankę. Asystentka wiedziała, że po każdej operatywce Klara potrzebowała chwili samotności, by w spokoju przetrawić informacje na temat kondycji organizacji.
— Code Club Polska przesłało nam przed chwilą fakturę — oznajmiła dziewczyna, wpatrując się w powiadomienie na ekranie smartfona.
— To jest robota dla księgowej — burknęła Klara z westchnieniem.
— Na milion złotych.
Klara drgnęła, sądząc, że się przesłyszała. Anka położyła przed nią telefon z wyświetlonym na nim dokumentem i krew zabuzowała jej w żyłach. Miała serdecznie dość komplikacji jak na jeden dzień.
— Pytałaś, czy to nie pomyłka? — zapytała, choć doskonale wiedziała, co kryło się za gigantyczną kwotą na rachunku.
— Tak. To nie pomyłka. Ustawić ci calla z ich menedżerką?
— Nie — zaprotestowała Klara. Nie dogadywała się szczególnie dobrze z innymi kobietami piastującymi wysokie stanowiska. — Umów mnie z Chojnackim. Przemówię mu do rozsądku.
Nie zamierzała wspominać, że zdążyła poznać prezesa Code Club Polska nieco lepiej, niż wskazywałyby na to ich relacje zawodowe.
— Okej — potwierdziła Anka i zanotowała jej życzenie, stukając w ekran z prędkością karabinu.
— W dobrej restauracji — dodała.
Asystentka przyjrzała jej się z nagłym zainteresowaniem.
— I odwołaj spotkanie o osiemnastej — dodała Klara.
Kolejne instrukcje znalazły się w telefonie.
— Coś jeszcze? — zapytała Anka tonem kelnerki obsługującej zamożnych gości.
Klara zastanowiła się przed chwilę i popatrzyła na zasnute wiosenną mgłą miasto leżące u stóp Clever Softu.
— Mam nadzieję, że nie — mruknęła, a asystentka obróciła się na pięcie i przyłożyła smartfon do ucha, realizując poszczególne elementy planu.
Code Club Polska — fikcyjna spółka należąca do Tomasza Chojnackiego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top