Wprowadzenie.
Kolejne opowiadanie. Nie ma jednak żadnego związku z ,, Escape ". Główną bohaterką jest Alice, bo bardzo lubie to imię. Opowiadanie to znajdziecie również na sweek.com. Zapraszam do czytania.
Nazywam się Alice. Mam 16 lat, 169 cm wzrostu. Jestem brunetką o zielonych oczach. Nie jestem ani za chuda, ani za gruba. Mieszkam w małym domku nad jeziorem. Niedawno się tu wprowadziliśmy ( ja i moja rodzina ). Jestem raczej wesołą osobą, ale kiedy przypominam sobie, że jutro pierwszy dzień w szkole, to aż ciarki mnie przechodzą. Nie lubię poznawać nowych ludzi. W poprzedniej szkole nikt za mną nie przepadał. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
-----------------------------------
Jak zwykle wstałam o 9 rano. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że dzisiaj miałam rozpoczęcie roku szkolnego! Super - pomyślałam - pierwszy dzień w szkole i już spóźniona. Szybko włożyłam swój ubiór galowy i ruszyłam do szkoły. Musiałam iść przez las, żeby dostać się do tej budy. Gdy tylko słyszałam jakiś szelest w krzakach, zaraz ruszałam biegiem przed siebie. Do szkoły dotarłam cała zasapana. Wyszukałam na planie swoją klasę i udałam się do niej. Gdy otworzyłam drzwi, wszystkie oczy skierowały się na mnie.
-Dzień dobry...ja jestem nowa i...
Nauczyciel nie dał mi dokończyć.
- Mhm. Panna Alice. To wszystko wyjaśnia.
- Ja bardzo przepraszam, ale...
Znów mi przerwał. Co to za nauczyciel ? Miał chyba z 23 lata. Wysoki brunet z zielonymi oczami i dobrze zbudowany. Wszystkie dziewczyny śliniły się na jego widok.
- Dobra, nie tłumacz się. Twoja fryzura wszytko wyjaśnia.
Spojrzałam po klasie. Chyba faktycznie wyglądałam okropnie, bo wszyscy zaczęli chichotać. Postanowiłam usiąść w ostatniej ławce, bo pierwsze były zajęte przez obślinione laski. Zajrzałam dyskretnie w moje podręczne lusterko. No tak. Zapomniałam się uczesać. Dzisiaj mnie już nic nie zdziwi. Nauczyciel do kitu, nawet mnie nie przedstawił, fryzura do kitu i wszystko do kitu. Położyłam głowę na ławce. Po jakiś 5 minutach ktoś się do mnie odezwał. Wow, jakaś nowość.
- Cześć nowa. Ja jestem Marry. A ty ? Bo nie dosłyszałam jak tam coś mamrotałaś na środku.
- Alice. Powiedz, wyglądam aż tak źle ?
- Tak.
- Dzięki.
Znów położyłam się załamana na ławce.
- Co robisz po szkole ?
- Nic. Pewnie pójdę się załamać.
- To dobrze. Gdzie mieszkasz ?
- W domku nad jeziorem. Ulica Skoczna.
- Będę o 13.
- Okay...
Zgodziłam się, bo jednak warto mieć jedną osobę, która nie będzie się z ciebie śmiać na każdym kroku.
Po zakończonym przemówieniu nauczyciela, ruszyłam do wyjścia. Jednak ktoś mi to uniemożliwił.
- Zostaniesz na chwilę.
Och ! Znów ten nauczyciel.
- No dobrze.
Gdy wszyscy wyszli z klasy, wychowawca zwrócił się do mnie:
- Musisz wiedzieć kilka rzeczy o tej szkole. Po pierwsze, nie spóźniaj się na lekcje.
- Ale proszę pana...ja nie chciałam.
- Mów mi Patrick.
- Że...co ?
- Mam 20 lat. Ty 16. Dziwnie by było, gdybyś mówiła do mnie ,,proszę pana".
- Aaa...no...ja myślałam...
- Nie ważne - westchnął Patrick - kontynuując...
Nie słuchałam go. Jego przemówienia nic dla mnie nie znaczyły. Tylko się ciągnęły w nieskończoność. Nagle poczułam, że ktoś mnie duga.
- Ej...słuchałaś w ogóle?
- Tak, pewnie. Większych nudów nigdy nie słyszałam.
- No sorry, ale jako wychowawca muszę prawić takie kazania.
- To przestań, bo zaraz tu zasnę. Daj mi iść do domu.
- Odwiozę cię.
- Nie trzeba.
Postanowiłam wyjść z klasy jak najszybciej, jednak Patrick mnie dogonił.
- Nie daj się prosić.
- Oh...no dobra. A co ci tak zależy?
- Bo ty jesteś inna niż wszystkie dziewczyny. Chcę się z tobą zaprzyjaźnić.
- Chyba śnisz.
Po tym, jak mnie dzisiaj potraktował, nie miałam ochoty z nim gadać. Ruszyłam przed siebie, jednak po chwili zatrzymałam się. Przypomniał mi się ten las. Stwierdziłam, że jednak dam się podwieźć. Wróciłam do szkoły i stanęłam przed Patrickiem.
- Okay...możesz mnie podwieźć.
- Super - uśmiechnął się chłopak.
Po chwili siedziałam już w srebrnym samochodzie.
- To...gdzie mieszkasz ?
- Cały czas prosto, przez ten las.
- Okay.
Jechaliśmy w ciszy. Trwało to tylko 2 minuty, bo po tym czasie byliśmy już na miejscu.
- Dzięki i cześć.
- Do zobaczenia o 20.
- Co ? Ale...
- Będę o 20. Pa.
Zamknął moje drzwi i odjechał. Jaki pech, że chyba posiedzę sobie z Marry do 21. Nie zamierzam z nim nigdzie jechać.
O 13 zjawiła się Marry.
- Cześć Alice. Gotowa na super dzień ?
- Jasne.
Zamknęłam dom i ruszyłam za dziewczyną. W krzakach znowu coś szeleściło. Bałam się. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
- Możemy iść trochę szybciej ? - zapytałam.
- Jasne.
Ruszyliśmy żwawo przed siebie.
-A więc...jesteś nowa. Jak ci się podoba w naszej szkole ?
- Jest fajnie...tylko wychowawca głupi.
- Ha ! No co ty ! Patrick mógłby być moim chłopakiem ! Bardzo mi się podoba. Chyba każdej dziewczynie się podoba. Tobie nie ?
- Nie. Jest irytujący i natarczywy.
- Skąd wiesz ?
- Odwiozł mnie do domu, a potem powiedział, że będzie o 20, zamknął drzwi i pojechał. Ledwo zdążyłam zaprzeczyć.
Dziewczyna zaczęła piszczeć i skakać jak kangur.
- Wszystko okay ? - zapytałam.
- No pewnie ! Moja kumpela będzie się umawiać z najfajniejszym gościem w szkole !
- Nie będę się z nim umawiać.
- Będziesz. Zrób to dla mnie ! Prooosze !
- No...dobra. Ale tylko raz.
- Takk !
- Jeszcze jakieś pytania do mnie ?
- Mhm. Gdzie pracują twoi rodzice ?
- Są tłumaczami. Pracują w dużej firmie na końcu miasta. Cały czas ich nie ma. Jeżdżą w delegacje za granicę. Widzę ich tylko w sobotę wieczorem.
- Ale super ! Cała chata dla ciebie ?
- Tak, ale wolałabym mieć rodziców, a nie wolną chatę.
- No co ty ? Rodzice tylko ci mówią, co masz robić.
- Wiem...zmieńmy temat. Gdzie idziemy ?
- Aaa no tak. Do galerii.
- Super.
- Patrick często tam bywa.
- Co ? Chyba żartujesz ?
- Ani trochę.
Reszta drogi minęła nam w milczeniu. Weszłyśmy do dużej galerii i skierowałyśmy się w stronę bubble tea, przy której stał Patrick!
- Co ty wyprawiasz ?
Zganiłam Marry, ale było już za późno. Patrick zauważył nas i ruszył w moją stronę.
- Hej Alice ! Na co masz ochotę ?
- Na pójście do domu - wymruczałam.
- Ej nie bądź taka - szepnęła mi na ucho Marry.
- Dzisiaj o 20 się widzimy, pamiętaj.
- Okay. A co będziemy robić ?
- Pójdziemy do kina. Właśnie miałem cię zapytać, jaki film lubisz.
- Hobbit.
- Super! To do wieczora.
- Pa.
Gdy tylko Patrick nas wyminął, zaczęłam narzekać.
- Co on do mnie ma ?
- Nic po prostu mu się podobam i zagaduje do ciebie, żeby cię poznać, a potem, żebyś go ze mną umówiła - powiedziała dziewczyna.
- Aha...no...to w takim razie się z nim będę umawiać.
- Super ! Już nie mogę się doczekać naszej pierwszej randki - rozmarzyła się Marry.
- Okay, dosyć tych marzeń. Idziemy po ciuchy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top