2.
Po udanych zakupach wróciłyśmy do swoich domów. Dochodziła 19. Postanowiłam ubrać nową bluzkę z napisem ,, dressed to kill ", a do tego czarne spodnie i czarne botki. W efekcie końcowym cała byłam na czarno. Zostało mi jakieś 20 minut do wyjścia. Usiadłam na kanapie i zasnęłam. Śnił mi się las. Szłam przez niego wolnym krokiem. W krzakach coś szeleściło. Przystanęłam na chwilę. Coś się do mnie zbiżało. Zaczęłam uciekać, ale szelest stawał się coraz bliższy. Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Patrick ! Zapomniałam !
- Już idę - wymamrotałam.
Za drzwiami stał mój wychowawca. Był cały czerwony jak burak. Ciekawe ile dobijał się do tych drzwi.
- Cześć - powiedziałam.
- Coś ty robiła !? Czekam tu chyba z godzinę !
- Wybacz...przysnęłam.
- Ahh...nie ważne. Jedziemy ?
- Okay...
Założyłam czarną kurtkę i wsiadłam do samochodu Patricka. Źle się czułam jadąc przez las. Ciągle przypominał mi się ten sen. Nagle zauważyłam coś białego w krzakach. Czy to mnie właśnie prześladowało? Chciałam bardziej się przyjrzeć, ale wyjechaliśmy na główną ulicę.
- Patrick...naprawdę przepraszam ja...
- Dobra...nie ważne. Będziesz mi to musiała wynagrodzić dzisiejszego wieczoru.
- Chyba śnisz !
- Spokojnie. Miałem na myśli taniec.
- Aaa...no tak...ja...
- Nie musisz się tłumaczyć. Wiem jak to zrozumiałaś.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Nadal nie lubiłam Patricka, ale ciągle było mi wstyd za to, że przysnęłam, więc starałam się być miła. Po piętnastu minutach drogi dojechaliśmy do klubu nocnego. Nie podobało mi się to. Raczej nie przebywam w takich miejscach.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Patrick.
- Widzę - mruknęłam.
- Chyba nie jesteś zadowolona. Mam rację ?
- Tak. Nie przebywam w takich miejscach.
Patrick zaśmiał się.
- Jeśli chcesz, możemy iść na spacer.
- Chętnie - powiedziałam.
Szliśmy przez miasto. Wszędzie świeciły lampki, bo zbliżał się okres świąteczny.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytał mnie chłopak.
- Pewnie.
- To może gorąca czekolada ?
-Taaaak ! - wykrzyknęłam.
Po chwili sączyliśmy już ciepły napój z kubków.
- Może wracajmy już do domu ? - zapytałam.
- To znaczy, że zapraszasz mnie do siebie ?
- Niech ci będzie.
Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy do mojego domu. Byłam trochę zestresowana. Będę sama w domu z tym świrem. Zaczynam go nawet lubić, ale to jeszcze nic nie znaczy. Po 30 minutach drogi dotarliśmy na miejsce. Była chyba 22.
- Okay...no to...wejdź - wpuściłam chłopaka do środka.
- A co z moim tańcem ? - zapytał.
- Nic.
- Jak to nic. Była umowa.
- No dobra, ale tylko minutę.
- Zgoda.
Zdjęłam kurtkę i stanęłam na środku salonu. Chłopak objął mnie w pasie. Liczyłam czas w głowie. Gdy minęła minuta, chciałam odejść, ale chłopak mi to uniemożliwił, trzymając mocno za biodra.
- Patrick...minęła minuta.
- Wiem.
- No więc...puść mnie.
Chłopak zbliżył się do mnie i pocałował. Nie wiem dlaczego, ale odwzajemniłam pocałunek, jednak zaraz się oderwałam.
- Co ty robisz !? - wykrzyknęłam.
- Czyli jednak ci się podobam ?
- Człowieku, prawie cię nie znam !
- Okay...przepraszam...ja nie mogłem się powstrzymać. Pójdę już.
- Stałam oszołomiona na środku pokoju i patrzałam jak chłopak wychodzi. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam spać. Jutro przecież szkoła.
Wstałam o 7.40. Super ! Znowu się spóźnię. A pierwsza lekcja to...wychowawcza! Genialnie. Szybko się zebrałam i wyszłam z domu. Szłam przez las. Usłyszałam szelest, ale postanowiłam nie uciekać. Usłyszałam ciche mruknięcie. Byłam już bardzo wystraszona. Nie potrafiłam się ruszyć. Zatrzymałam się na środku ulicy. Nie musiałam długo czekać. Z krzaków wyskoczyło coś białego i pchnęło mnie na drugą sronę ulicy. Zaraz po tym, przez drogę przejechał rozpędzony samochód. Siedziałam oszołomiona. To coś obroniło mnie przed samochodem. Nagle przypomniałam sobie o szkole. Przecież mam lekcje !
5 minut później wparowałam do klasy. Była 8.20.
- Przepraszam za...
- Nie szkodzi. Siadaj.
Spojrzałam na uśmiechniętego Patricka. Już kierowałam się do ostatniej ławki, kiedy usłyszałam:
- O nie. Będziesz siedzieć w pierwszej ławce, bo cały czas się spóźniasz. Rose, usiądź na miejscu Alice.
Dziewczyna z blond włosami posłusznie usiadła na moim starym miejscu, ja natomiast wylądowałam w pierwszej ławce.
- Teraz będę mógł na ciebie patrzeć - wyszeptał do mnie Patrick.
Super! Tylko tego mi brakowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top