SpEcIaL
Oto special na koniec maratonku z okazji 10 followów. Dzięki za wszystko, i enjoy!
Sophocles POV
Zdyszany zatrzasnąłem drzwi do mojego pokoju. Tak! Udało mi sie! Uciekłem mu...
- Sophocles! - poczułem silne uderzenia na drzwiach które przytrzymywałem - Masz stąd wyjść! I oddać mi Aoi! ODDAJ!
- Uważaj Aoi. On jest nieprzewidywalny - szepnąłem do ukochanej, odkładając ją na łóżko.
- NIE! Ona cie nie kocha! ONA KOCHA TYLKO MNIE! - krzyknąłem
- ODDAWAJ! BĘDZIESZ MIEĆ SZLABAN NA TELEWIZJE DO KOŃCA TYGODNIA!
- Walić to! Aoi jest ważniejsza! Ty skrzywdziłeś jej rodzine! NIE WYBACZE CI!
Nagle walenie ustąpiło, i nastała cisza. Czyżby zrezygnował? Zrozumiał że Aoi go nie kocha? Nie, to nie w jego stylu. Chyba zamkne drzwi na klucz. To dobry pomysł. Sięgnąłem po niego z szafki, i zamknął drzwi. I wtedy...
BUM, Ojciec prawie mi wyważył drzwi swoim tłustym dupskiem! Na szczęście, zamknąłem je wystarczająco wcześnie. Gdybym to zrobił sekunde później, raczej nie ochroniłbym Aoi. Kto jak kto, ale mój tata to mistrz sumo. Nie ma jakiś złotych pasów, ani nigdy sie tego nie uczył ale z jego wagą to intuicyjne.
Kiedy tata próbował sie do mnie dostać, ja poszedłem do Aoi
- Aoi... Jesteś już bezpieczna, tu nikt cie nie skrzywdzi - powiedziałem spokojnym głosem, powoli do niej podchodząc (Mrau, mrau)
Powoli wziąłem ją do ręki. Powąchałem.
- Hm, pięknie dzisiaj pachniesz. Czyżby nowe perfumy? Mięsne?
Ona sie tylko zarumieniła. Nigdy mi nie odpowiadała. Była niema. Przez tą przypadłość walenie w drzwi, i krzyki dręczyciela Aoi było bardziej słyszalne.
- J-ja wiem że będę tego żałować... - zacząłem - Ale nie moge sie powstrzymać!
Powoli podnioslem ją do swojej twarzy, a dokładniej ust, i... Ugryzłem kawałek. Gryzłem dalej i dalej, aż w końcu nic po niej nie pozostało. Zacząłem płakać. Bo już jej nie było, i bo była taka dobra
- Nigdy cie nie zapomne! - krzyknąłem w rozpaczy - NIGDY!
Mój tata zrozumiał że już po wszystkim, i przestał sie dobijać.
Mieliśmy kilka minut ciszy, aż w końcu sie odezwał
- Sophocles. Zjadłeś ostatnią kiełbaske, i już sie skończyły. Chodźmy do sklepu kupić miesięczny zapas!
- Tak! - krzyknąłem uradowany - Chodźmy!
I tym sposobem kupiliśmy dwa wózki sklepowe kiełbasek. Mimo to, nigdy nie zapomne Aoi. Ona była jedyna w swoim rodzaju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top