9. Pan Wacek

WARNING!

TEN ROZDZIAŁ MA MNIEJ SENSU NIŻ POZOSTAŁE! NIE DOSZUKUJ SIE TU SENSU. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ


Sophocles POV

Przez moje idiotyczne kłamstwo, musimy dziś iść do pana Wacka Rokrawskiego. "Tylko jak?" możecie sie spytać. I to jest bardzo dobre które TEŻ SOBIE ZADAWAŁEM. Ostatecznie, grupą ustaliliśmy że Kiawe sie przebierze w jakieś ciuchy dla starców, troche go przemalujemy i będzie panem Wackiem. Proste nie? Co może pójść źle? No, w każdym razie idziemy teraz grupą do "Pana Rokrawskiego"

- Dlaczego nie ma Kiawe? - Serena sie spytała wreszcie sie orientując że idziemy w 6

- Musiał zostać na farmie. To naprawde nic poważnego.

- Ok.

I znowu szliśmy w ciszy. Nawet dobrze, bo mogłem sie opieprzać wenwnętrznie za całą sytuacje, i nikt tego nie zauważy.

~Time skip~

I... Jesteśmy. To ma być dom sprzedawcy malasad, ale tak naprawde to dom mojego dziadka. Ciekawe czemu to on nie jest Panem Wackiem... Ej, to by było łatwiejsze. W każdym razie, i tak już zapukaliśmy i słychać ciężkie kroki

- Kto tam? - zapytał głosem starca Kiawe. Prawie nie wybuchłem śmiechem. Co to ma kurna być!? I jeszcze to jego przebranie... Piękne.

- To my prosze pana! - powiedziała Mallow machając ręką

- A, to wy dzieci! Chodźcie do środka - zaprosił nas otwierając drzwi na oścież

- Dzieńdobry! - przywitał sie Ash - Nigdy sie nie poznaliśmy, ale słyszałem że pańskie malasady są najlepsze! Jestem Ash Ketchum, i zostane mistrzem pokemon! (A\N Czy on zawsze musi to mówić jak sie przedstawia ;-;)

Pikachu zapikał siedząc na jego ramieniu. Po tym, Serena sie przywitała nie mówiąc rzeczy w stylu "zostane mistrzem pokemon!". Zresztą dobrze, to bez sensu nawet dla mnie. Bo ja przecież nie mówie "zostane drugą Magdą Gessler!" mimo, że to oczywiste. Tylko że ja bede lepszą wersją. Ale koniec tego, czas sie skupić na teraźniejszości. Kiawe jest świetnym aktorem. A wygląda genialnie zresztą, brzmi też wspaniale. Zaraz wybuchne śmiechem i znowu wpakuje nas w jakieś, tym razem większse, bagno gdzie Kiawe będzie musiał grać jakąś staruszke.

- Usiądźcie, stanie nie jest dobre dla krzyża. Jak dożyjecie mojego wieku, to zobaczycie - poinformował nas starzec i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił, trzymając malasady - Macie - dał nam po jednej

Wszyscy zaczeli jeść. Wygląda na to że Ashowi i Serenie szczególnie smakowało. Gdyby wiedzieli że kupiliśmy je w sklepie za rogiem, a nie zrobiliśmy w domu to by to nie było takie dobre. Ciekawe jest to że w tym jakby-sklepie (sprzedawano tam tylko i wyłącznie malasady) był gadający Meowth... Skądś go kojarze, ale nie wiem skąd...No cóż, to i tak były dobre wypieki. Chociaż nic nie pobije kiełbaski... Kiełbaska... Znad ogniska...

- A więc czemu postanowiliście mnie nawiedzić? -spytał Kiawe. Specjalnie dziwnie gada, żeby Ash i Serena sie nie połapali że to on

- Oh, Sophocles ostatnio wspominał sobie jakie fajne rzeczy pan sprzedawał, i chciałem pana poznać! Bo taka legenda... Jeśli Sophocles docenia jakieś jedzenie, to albo to kiełbasa albo jest naprawde dobre

- Czy sugerujesz że kiełbasa nie jest dobra?! NIE POZWOLE NA TĘ ZNIEWAGE! POSMAKUJ GNIEWU SOPHOCLESA! - jak on śmiał! Wyskoczyłem z krzesła żeby go zaatakować, ale Mallow mnie złapała w locie - PUSZCZAJ! CZY TY GO SŁYSZAŁAŚ?! PUUUUUUSZCZAAAAAAAAAAAAAJ!!!

- Przepraszam za kolege. Czasem troche go ponosi - przeprosiła Lilie gdy ja wrzeszczałem do Asha

- Ah, ta dzisiejsza ,młodzież... To wszystko przez tę telewizje...

- Ta... Telewizje... Raczej kiełbase

- Um, więc jak pan sie dzisiaj czuje? - spytała Mallow wciąż mnie uspokajając

- Jak na ten podeszły wiek, wspaniale! Tylko nogi troche zawadzają, ale tak jest codziennie.

- Miło to słyszeć

Już przestałem sie wyrywać, uspokajając tym Mallow. Ale to tylko taka sztuczka! Uda mi sie złapać Asha, hehe. Zapłaci za swoje słowa. I to słono...

Inni zaczeli rozmawiac z Kiawe o różnych nudnych rzeczach, jak choroby. Nuuudy! Ale to dla mnie tylko lepiej. Nie dość że Mallow jest przekonana że już odpuściłem, to jeszcze jest zajęta czymś innym. Czułem jak jej uścisk sie rozluźnia. Lekko ruszyłem nogami tak, żeby nie zauważyła ale żebym mógł sie odbić i wyskoczyć. Coraz mniej sie mną przejmuje. Teraz, to tylko mnie trzyma w górze, ale mam pełną swobode ruchów. Trzy... Dwa... Jeden... BUM!

- A masz ty zdrajco! - krzyknąłem spadając na Asha.

- Ale co ja zrobiłem? - pytał sie

- NIE LUBISZ KIEŁBASEEEEEEEK!!! - krzyczałem wciąż go uderzając

- JA JE LUBIE!

- WCALE NIE! WCZEŚNIEJ TAK NIE MÓWIŁEŚ!

- SOPHOCLES! DO CHOLERY, ZOSTAW GO!

- PIKA PI!!! - ostrzegał mnie pikachu

- ODWAL SIE TY ŻÓŁTY SZCZURZE!

- JAK TY GO NAZWAŁEŚ?! - Ash krzynął i zaczął kontratakować

- ŻÓŁTY SZCZUR GŁĄBIE!

- Uspokujcie sie dzieci... - powiedział spokojnie starzec

- ZAMKNIJ SIE! - odkrzykneliśmy chórem

- Chłopcy... Nie ma powodów do tej walki... - powiedziała Serena. Momentalnie przestaliśmy sie bić i na nią spojrzeliśmy

- WŁAŚNIE ŻE SĄ! ON NIE LUBI KIEŁBASEK I JE OBRAŻA!

- A ON KŁAMIE I OBRAŻA PIKACHU!

- NIE OBRAŻAM GO! JA STWIERDZAM FAKTY!!!

- TAK?! TO JA CI STWIERDZE INNY FAKT! ZARAZ PRZEGRASZ!

- ANI MI SIE ŚNI! WALCZE W IMIE WSZYSTICH KIEŁBAS! A TY W IMIE PRAWDY, I TEGO GŁUPIEGO SZCZURA!

- ODWAL SIE OD NIEGOOOOOOOOOOOOOOOO!!!

- WAL SIE!

Gdy my krzyczeliśmy i sie biliśmy, inni patrzyli. W pewnym momencie uznali to za norme, i znów zaczeli rozmawiać.  Jeszcze długo to trwało, aż w końcu...

- TWÓJ PIKACZ TYLKO ŻRE I ŻRE!

- TAK JAK TY!

- NIE PORÓWNUJ MNIE DO TEGO ELEKTRYCZNEGO ZIEMNIAKA!!!

Chyba Pikachu nie lubił ziemniaków, bo postanowił że zrobi "Pikachu" i porazi mnie prądem. Nie wiadomo dlaczego, powstało dużo dymu, a ja zostałem odepchnięty  daleko do tyłu i głośno uderzyłem plecami w ściane. Wszyscy na to zwrócili uwage, ale nie mogli mnie zobaczyć przez dym

- HA SOPHOCLES! I KTO JEST TERAZ GÓRĄ?! - krzyczał mój przeciwnik. Oczekiwał odpowiedzi, ale jak sie jej nie doczekał zmartwił sie - Sophocles...? Wszystko dobrze...?

- ZABIŁEŚ GO! ZABIŁEŚ PRZYSZŁĄ MAGDE GESSLER! JAK MOGŁEŚ?! JESTEŚ OKROPNY!

- Nie mów tak... - cicho powiedziałem

- Sopho... Cles...?

- To mi przypomina taką sytuacje... - zaczął Kiawe. Dobrze wczuł sie w role

- ZAMKNIJ SIE DZIADKU! - krzyknała Lana - To jest najlepszy moment

- Tak to ja... SILNIEJSZY NIŻ PRZEDTEM! - Krzyknąłem wyłaniając sie z chmury dymu

- Ale... Jak ty... Przecież... - mówił Ash, tak samo zaskoczony co pozostali którzy robili pikachu (A\N Jakby co, o tego mema chodzi. Żebyście nie zrozumieli tego w inny sposób... ( ͡° ͜ʖ ͡°) )

- Heh, magia... Prawde mówiąc, sam nie wiem jak ale nie czas na pogadanki. CZAS SKOPAĆ TYŁEK PEWNEMU ZDRAJCY!!!

Zacząłem na niego napierać i go bić. Zdecydowanie wygrywałem. Kiedy walczyliśmy, Lilie zaczeła analizować jak przeżyłem

- To wszystko przez to że ogląda anime w których dzieją sie takie rzeczy, i przez jego warstwe tłuszczu. Ona go ochroniła przed większymi obrażeniami. Jest okrągły jak piłka, więc to że uderzył plecami nic nie dało, jeśli o obrażenia chodzi, bo nie tylko warstwa tłuszczu osłania kręgosłup, ale dużo energii która skumulowała sie przy uderzeniu poszło w jego tyłek, który jest jeszcze mniej czuły na jakiekolwiek uderzenia. Tymczasem moc anime, dała mu dodatkowe siły oraz mięśni. Ciekawe...

Kiedy ona skończyła wykład, walka dobiegała końca. To były ostatnie uderzenia. Oczywiście moje, bo Ash już nie miał sił, a Pikachu stał jak wryty i nie mógł sie ruszyć. Żeby było troche ciekawiej, powiedziałem

- Dowidzenia. Mam nadzieje że już będziesz szanować kiełbaski. - powiedziałem, zebrałem całą moją siłę w jednej ręce, i uderzyłem go tak mocno że przebił ściane.

Wszyscy stali jak wryci, a ja dyszałem. Wygrałem. Z rzekomym przyszłym mistrzem pokemon. Heh, jestem silniejszy niż myślałem.

- Chcesz rumianku? - spytał sie Pan Wacek

- Oh, tak poprosze!

~Time skip~

Już wracaliśmy do domu. Już znaleźliśmy Asha po półgodzinnych poszukiwaniach, i teraz Serena niosła go na rękach. Ja już nie miałem swojej doskonalszej formy, ale i tak lepiej sie czuje

- Wiem co zrobiliście. - powiedziała Serena

- Co zrobiliśmy? - spytaliśmy sie zdziwieni

- Pan Wacek nie istnieje. Wiem że to był Kiawe. W ogóle, dobrze grał. Prawie sie nabrałam.

- Naprawde? No cóż, to i tak nie zmienia faktu że to był wspaniały dzień

Author's Note

Ct? Ten rozdział nie miał sensu. Sama nie wiem dlaczego tak wygląda. Pisałam go słuchając raczej takiej... Hm, rockowej muzyki (i guess) więc to może przez to...?

Baio!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top