5. Niech shiping sie zacznie!
Sophocles POV
- A więc... Możecie jeszcze raz? - spytałem sie po raz 13
- Ugh, Sophocles... Ile mam ci to jeszcze powtarzać?! - powiedziała Mallow - Ale dobra. Mamy iść na ognisko. Będzie tam i Ash i Serena. I my wtedy spróbujemy ich jakoś zshipować albo coś w tym stylu
- Ale jak? - spytałem sie
- Sopho-!
- Improwizacja - improwizowała Lilie
- Ok... To zaczynamy...?
- Próbujemy to zrobić od 20 minut ale ty nam na to nie pozwalasz - mówi przez zęby sfrustrowana Mallow
- Więc... Wytłu-
Nie moge dokończyć bo Kiawe z Mallow próbuje sie na mnie rzucić
- Żartowałem, żartowałem...! Matko... Więc idziemy
Mallow bierze głęboki wdech i wydech... I uśmiecha sie
- Dobra. Chodźmy - odpowiada w lepszym humorze
Idziemy i podchodzimy do śmiejących sie Asha i Sereny. O czymś gadają, a przynajmniej próbują bo przeszkadza im śmiech
- I ty... Wyszedłeś do nich... W piżamie! - Serena z Ashem w tym momencie wybuchają jeszcze większym śmiechem
Troche jest niezręcznie. Oni sie śmieją i jeszcze coś tam gadają, ale nikt nie wie o czym, więc najzwyczajniej przyglądamy sie nim w ciszy. Trwa to jakieś 5 minut aż w końcu sie troche uspokają
- Um, Ash? Serena? - zaczyna Lana. Nasza para spogląda na nas pytającym wzrokiem - Urządzamy ognisko. Chcecie iść?
Patrzą sie na siebie, i... Wybuchają śmiechem. Teraz już zupełnie nikt tego nie łapie. Śmieją sie z minute, aż w końcu odpowiadają
- Tak, idziemy. Chodź Ash! - dziewczyna wstaje i podaje ręke do Asha aby wstał
- A tak w ogóle... O czym rozmawialiście?
- Nah, o niczym. Tylko nasze przygody w Kalos. Troche wspominek
- Ok...
A więc to tak... Dobra zobaczymy jak nam pójdzie shipping... Hueh, hueh... Czas włączyć shipping mode
- Sophocles, dlaczego sie śmiejesz tym dziwnym, złowiesczym śmiechem? - zapytał Ash
- Ja... Uh, Um... - kurcze! - Ja... Myślałem o... Malasasach! - sam nie wiem co gadam. Inni patrzą sie na mnie pytającym wzrokiem
- Co.
- No wiesz... - co powiedzieć?! - Um, kto sprzedaje malasady?
- Pani Grünõhen? - strzelił Ash. Kto to kurcze jest...?
- Taaaaaaak...? Ale chodzi mi o... Pana Wacka! Tak, pana Wacka
Każdy, dosłownie KAŻDY sie na mnie patrzy. Oczywiście że nie znają pana Wacka, bo on NIE ISTNIEJE. Patrzę sie na Lilie wzrokiem który prosi o pomoc. Ona tylko wzdycha, i mówi:
- A, Pana Wacka...! On sprzedawał malasady na... Wyspie Melemele! (A/N Melemele sie pisze razem czy odzielnie? Bo ja tam ni wiem)
- Ale ja znam Melemele jak własną kieszeń. Nie ma mowy żebym o nim nie słyszała. - upiera sie Mallow. Ja z Lilie patrzę na nią tym wzrokiem. Chyba załapała o co nam chodzi
- Pana Wacka nie znasz? Sprzedawał kiedyś, zanim przyjechał Ash, no na targowisku obok kafejki Lulé
- Chodzi o Pana... Rokrawskiego? No to oczywiście że znam, tylko z nazwiska. Pamiętasz jak tam razem chodziłyśmy Lana?
Lana wszystko rozumie bez słów
- Tak. Jego malasady były NAJLEPSZE! Takie świeże i ciepłe... I jak sie kupiło na raz 4 malasady to za darmo były... 2 koktajle!
Muszę przyznać że Lana potrafi zmyślać. +1
- Ja tam Pana Wacka Rokrawskiego nie znam, bo ja na Melemele nie żyłem jako dzieciak - odparł Kiawe
- To może tam pójdziemy?! - zaproponował czarnowłosy koleś
- Nie możemy... Bo, um... On... - próbowała wybranąć Lilie
- Przeszedł na emeryture!
- To smutno....
- Ale wiem gdzie mieszka! - jak tylko to powiedziałem zrobiłem facepalm'a - Możemy go odwiedzić!
- Super! Może zrobimy to za tydzień?!
- Tak. Genialny pomysł. - wycedziła przez zęby Mallow patrząc sie na mnie wzrokiem mówiącym "Pożałujesz tego"
- Dobra, dobra... - próbowała uspokoić wszystkich Lana - Jesteśmy na miejscu!
Patrzymy i widzimy rozstawione i troche płonące ognisko na tle zachodzącego słońca. Obok są rozstawione stare pnie drzew, a na jednym z nich siedzi profesor Kukui
- Alola! - wita nas wszystkich z ciepłym uśmiechem na twarzy
- Alola! - odpowiadamy
- Usiądźcie - mówiąc to poklepuje jedną kłodę - Widzę że Serena też przyszła. Jak sie układa z klasą?
- Wyglądają na fajnych ludzi! - mówi - Zwłaszcza Ash - szepcze na tyle ciche że tylko ja to słyszę. Ha! A więc Axa ma szanse... Hueh hueh...
- Miło słyszeć Serena! Pewnie sie z nimi zaprzyjaźnisz. To bardzo miła i fajna klasa! - mówi profesor - Ale wracając do ogniska. Kto chce kiełbaski?
Wszyscy (także ja) podnieśli ręce i chórem krzykneli "Ja!" Kukui troche uspokoił nas, żądnych kiełbasek z ogniska z pysznym wyciekającym tłuszczem, i rozdał każdemu po kijku oraz kiełbasce. Zaczeliśmy smażyć. Gdzieś tam ludzie rozmawiali, ale ja byłem gdzie indziej. Byłem w świecie kiełabski. Dokładnie sie jej przyglądałem, oglądając z każdej strony, przekręcając ją, i sprawdzałem czy jest dobra. W pewnym momencie zobaczyłem że skórka ma idealny odcień brązu, nacięcia w wyrobie mięsnym zresztą też, a tłuszcz nie pozwalał mi dłużej czekać. To jest ten moment. Wziąłem talerzyk, i powoli wyjąłem kiełbaske z ognia. Gdy prawie zabrałem ją znad ogniska, jakiś głupi ptak musiał mi sie wydrzeć za plecami, przez co podskoczyłem, a kiełbaska przez śliski tłuszcz wyślizgneła sie z badyla
- NIEEE!
Moja kiełbasko!
Czy musiałaś skończyć w tak okrutny sposób?
Spalona, zwęglona, w płomieniach losu?
Ah, czym to zawiniłem by tą kare dostać?!
By widzieć jak mój skarb sie pali, i móc tylko stać.
Któż to sprowadził na mnie tą kare? Czyżby ptak Hamigilare?
To on! To on tragedii winien! Przeprosić mnie natychmiast powinien!
Gdyż skarb straciłem... Mój jedyny, kochany...
Teraz spalany...
Jestem pokonany...
Wszyscy sie na mnie patrzą ze zdziwieniem
- Wow, Sophocles - zaczyna Kiawe - Nie wiedziałem że jesteś poetą
- No, to było serio dobre. Powinieneś pisać wiersze
- Jeżeli tak chcecie... To może pracą domową na weekend będą wiersze? - proponuje nauczyciel
Wszyscy jęczymy. Nikomu. Sie. Nie. Chce. Ja tylko chciałem kiełbaske, nie prace domową!
- Nie. Zadaje wam na poniedziałek wiersze. O tym co naprawde lubicie.
Znów jęczymy zrezygnowani. Po co...?
- A no właśnie Sophocles. Chcesz drugą kiełbaske? - pyta sie Kukui, a ja mam błysk w oczach - Akurat wziąłem jedną zapasową. Jest tam, z tyłu
Biegne tam, razem z patykiem i... WIDZE PTAKA HAMIGILARE Z MOJĄ KIEŁBASĄ!
- Hej! Hamigilare! Oddawaj! To moje! - on nie reaguje i próbuje uciec, ale nie odleci bo smakołyk jest za ciężki - I tak tego nie upiekłeś, więc jaki jest sens? - ptak rozumie swój błąd, i obmyśla plan
Idzie do lasu, gdzieś daleko. Nie będe go gonił, aż takim szaleńcem nie jestem. Ale po 2 minutach, wraca z patykami i układa małe ognisko, ale bez ognia oczywiście. Ja sie temu przyglądam z ciekawością. Nagle, z patykiem w dziobie, podlatuje do nas, podpala patyk, i podpala ognisko. Wraca do lasu na chwile, wraca z kiełbasą i ją piecze, a dokładniej wsadza do ognia na sekunde i wyjmuje magicznym sposobem, dzięki któremu sie jeszcze nie poparzył
- Ej patrzcie na tego ptaka! - mówi Ash - On zrobił ognisko!
- Co?! - wszyscy skierowują spojrzenia w strone ptaka
- Musze to nagrać - mówi Lana wyciągając kamere z kieszeni
Ja tylko patrze sie z nienawiścią w oczach. Hamigilare jeszcze za to zapłaci. I to słono... Albo tłusto. Albo słodko, zimno, ciepło, puszysto, smacznie lub jakoś inaczej.
Jeszcze zobaczymy drogi Hamigilare...
~Time skip~
- I wtedy spotkałam Nagise! - zakończyła opowieść Lana
- To wszyscy? - spytał sie profesor
- Profesorze, czy ja i Sophocles możemy pójść tam? - spytała sie Mallow wskazując na las
- Oczywiście. Tylko nie odchodźcie za daleko!
- O co chodzi? - zapytałem sie gdy byliśmy na tyle daleko że nas nie słyszeli
- Słuchaj. Tylko ty nie opowiedziałeś opowieści. Masz powiedzieć coś dzięki czemu Ash i Serena poczują sie... - zamyśliła sie nad słowem - Nieswojo...? No cóż, wiesz o co chodzi.
- Łapie, ale... Jak? Przecież wiesz jak ja zmyślam. Raczej pamiętasz Pana Rokrawskiego.
- No pamiętam, w końcu to było dzisiaj, ale pamiętasz co powiedziała dzisiaj Lilie?
- Że Pan Wacek sprzedawał na Melemele?
- Nie o to chodzi!
- Żeby improwizować?
- Dokładnie! Im-pro-wi-zuj. I niczego nie spaprz. Ok?
- Dobra... - mam nadzieje że wszystko będzie dobrze
- Jakby co to gdy cokolwiek ci wyszło, to reszta squadu Axa będzie próbowała z Ashem i Sereną.
- Zrozumiano!
- To wracajmy i wdrożmy nasz plan w życie!
Wróciliśmy do ogniska. Teraz moja kolej
- Psze Pana
- Tak Sophocles?
- Jeszcze ja chce coś opowiedzieć
- To prosze bardzo. Masz wolne pole do pokazu.
Zaczynajmy. To będzie porażka.
Chodź mam nadzieje że nie.
A/N
Co tam? Bo u mnie super. 5 z bioli z kartkówki z której pozostali dostali max 5- to powód do świętowania (dla mnie). Tym razem rozdział wszedł po jakoś 2 tygodniach. Następny raczej też będzie szybki. Tylko opowieść grubaska, jakiś shipping, i... Tyle...? No szybko go napisze a wy szybko przeczytacie. Jakby coś to planuje zrobić rozdział z wierszami (oczywiście Serena napisze o Ashu czy czymś takim) a więc on troche potrwa... No cóż, do zobaczenia!
(PS zrobić jakiś świąteczny special? Bo sama nie wiem. Tak na początku? Z resztą czy sie wyrobie? No, wy zdecydujcie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top