24. Tosty oraz karty.
Serena POV
- To pa! - Krzyknęłam do małej grupki osób odbiegając w stronę domu. Muszę dogonić Asha. Znając go pewnie odszedł już dosyć daleko. Kurcze… Że też musieli mnie zatrzymać i ze mną pogadać...
Ale… Dlaczego oni ze mną rozmawiali? Znaczy, oczywiście, żeby kazać mi powiedzieć Ashowi o moich uczuciach, ale… Po co? Przecież i tak kiedyś bym to zrobiła! Chyba… Wracając, dlaczego się tym przejmują? Jestem pewna, że mają ważniejsze rzeczy na głowie niż ja i moja durna miłość. To nie ma sensu! Tym bardziej, że on i tak kiedyś stąd ucieknie. To pewne. Z tego co wiem, zawsze tak robi. Załatwi tu wszystko co chciał, i poleci do kolejnego regionu! Później pobawi się z innym w kolejnym miejscu i znów wsiada w samolot. Ech… A znając mnie, będę za nim biegała gdziekolwiek zdecyduje tymczasowo osiąść. A skoro o nim myślę, to gdzie on teraz jest? Już w domu? Huh, widocznie po prostu tam pobiegł, kiedy ja rozmawiałam z innymi. Miło z jego strony. Bardzo miło.
~Time skip moi mili~
Wreszcie. Dotarłam do domu. Długo to nie zajęło, były dłuższe wędrówki, ale jednocześnie nie biegłam tak jak pewnie Ash to robił, więc na pewno szłam dłużej niż on.
- Wróciłam! - Krzyknęłam do nikogo jak tylko weszłam do budynku.
- Serena! - Usłyszałam chłopięcy głos, a zaraz po nim tupot stóp. Czyli siedział w kuchni i pewnie coś jadł, albo po prostu tam na mnie czekał. Heh, stary dobry Asio (A/N nie wiem co ja myślałam pisząc to-). Jak tylko wbiegł do pokoju, przytulił mnie i zaczął nawijać. - Już wróciłaś! Trochę się martwiłem, że coś się stało, na przykład przybył Zespół R, a ty nie mogłaś sobie z nimi poradzić, ale już jesteś!
- Tak, tak Ash… Wiem o tym… - Też go przyjacielsko objęłam i poklepałam po plecach. - Może coś zjemy? Jest czas na obiad i profesor Kukui i Burnet jeszcze nie wrócili, a mówili, że do późna będą coś robili na mieście, więc może sami sobie coś zrobimy?
- W sensie, że ty coś zrobisz? - Spytał się, a ja pokiwałam głową, - tak! Już jadłem kanapkę z serem, ale fajniej będzie jak ty coś ugotujesz! W końcu ty to umiesz robić! Może powinnaś zacząć jakoś pracować w jakiejś kawiarni...
- Dzięki za komplementy, ale na razie wolę zostać bezrobotna. Jeszcze nie jestem dorosła… Wracając, może już chodźmy do kuchni?
- Huh? Tak! Chodźmy! - Chłopak krzyknął, i złapał mnie za rękę, żeby pociągnąć mnie za sobą do kuchni.
Kiedy już weszliśmy tam, gdzie chcieliśmy być, chociaż dotarcie tam długo nie zajęło, bo, mimo wszystko, dom profesora duży na pewno nie jest, brunet usiadł przy stole, a ja poszłam do blatu.
- Więc, co chcesz zjeść? - Spytałam się chłopaka, patrząc co było w szafkach w kuchni.
- Em… Może… Może tosty? Sam umiem je zrobić, ale proooszę? Ty je na pewno zrobisz lepiej ode mnie! - Prosił mnie Ash, jakby chodziło o coś poważnego. To tylko jedzenie…
- Przecież obiecałam, że zrobię nam coś do jedzenia, nie bój się. - Odwróciłam się w jego stronę, bo nic ciekawego nie znalazłam. - Więc, z czym chcesz te tosty?
- Ja chyba wezmę z… - Przez chwilę nic nie mówił, zastanawiając się jakby to była jakaś ważna decyzja. Chociaż może dla niego była... W każdym razie, po chwili dokończył - samym serem. Dawno ich w sumie nie jadłem…
- O, ja też ostatnio jakoś tak raczej jadłam kanapki. I chyba zrobię sobie takie same jak tobie.
Otworzyłam lodówkę i szufladę, z których wyjęłam chleb, masło (A/N Czy tylko ja jak robię tosty, to biorę do nich masło? Bo nie wiem czy to normalne TwT), i ser, które poskładałam w niby-kanapki. Dwie z nich po jakimś czasie włożyłam do już nagrzanego tostera. Jak to robiłam, Ash cały czas o czymś nawijał, chyba o tym, że ostatnio jak był w lesie to spotkał jakiegoś tam pokemona, ale tak szczerze to nie do końca go słuchałam. Ugh, teraz mogę myśleć tylko o tym co mi dzisiaj powiedzieli… Cholera. Dlaczego tak ich to obchodzi? Po co oni to zrobili? I po co ja cały czas o tym myślę, przecież to i tak nic nie da… Tylko będę marnować swój czas, myśląc w kółko i w kółko o tym samym, ale nigdy nie dostanę żadnych odpowiedzi. No chyba, że podejmę decyzję, i im ją powiem… Kurna, dlaczego to takie trudne?!
- ...i wtedy Lycanroc postanowił… Em, Serena? - Brązowooki przerwał moje myśli oraz swój monolog, a po chwili dodał - czy tosty już się nie zrobiły…?
- Huh? Przecież minęło dopiero - na szybko spojrzałam na wyświetlacz piekarnika (wspaniały zegar, jeżeli na ręce ani na ścianie żadnego nie ma), i nagle poczułam lekki zapach przypalonego sera. - Dziewiętnaście minut… Dziewiętnaście... Dziewiętnaście!
Ocknęłam się i od razu obróciłam się w stronę tostera (tak, cały czas opierałam się o blat przy tosterze), żeby wyjąć jedzenie. Tosty spalone nie były… Tylko mocno przypalone. Mimo wszystko, były tylko trochę za długo trzymane w tosterze. Czego ja się spodziewałam… No cóż, ale był inny problem. Czyli zapach spalonego sera, który wypłynął spomiędzy kromek chleba na rozgrzany metal i teraz śmierdział. Wspaniale. Ale da się przeżyć…
- Serena? Tosty żyją? - Zapytał się trochę głupio Ash. Bo tosty mogą żyć. Na pewno.
- Tak… tylko trochę przypalone. I będziesz musiał jeść wąchając spalony ser - odparłam, kładąc chyba kolację na dwóch talerzach, który chwilę po tym położyłam na stole. Szybko wróciłam do blatu, i włożyłam kolejną partię tostów do tostera. Następnie po prostu usiadłam obok chłopaka. - To smacznego Ash.
- Śmadźneho - odpowiedział już mając pełną buzię. Jak to usłyszałam zaśmiałam się pod nosem. Jaki on słodki i dziecinny… - Sczeko fsie fmjejesz?
- Z niczego, z niczego… Jedz Ash, po prostu jedz. - I sama zaczęłam jeść swoje tosty. Nie były aż takie złe...
~i znowu time skip~
- Ej, Serena, tak sobie myślałem… - Przerwał ciszę, która powstała przy jedzeniu tostów chłopak - ty to w sumie walczyłaś na Aloli (A/N i tutaj pytanie: na Aloli czy w Aloli? Bo w sumie ten region to wyspy, a jest się na wyspach, nie w wyspach. Ale sama nie jestem pewna, więc ktoś pomoże? ;-;) tylko w szkole, jak mieliśmy to na lekcji. Więc może chciałabyś ze mną powalczyć? Twoje pokemony muszą być takie smutne, skoro nie mają okazji do walczenia.
- W sumie to jak tak na to patrzę, to rzeczywiście tutaj za dużo nie walczyłam…Walka z tobą to dobry pomysł! Chociaż i tak pewnie wygrasz "przyszły mistrzu Pokemon"
- Wiem! Ale i tak masz szansę na wygraną, prawda? Nigdy nie wiadomo co się stanie w walce. Walki są tak nieprzewidywalne…
Po tej krótkiej rozmowie znowu nastała cisza. Cisza to nawet ładne słowo. Ale trochę brzmi jak jakiś rozkaz… W każdym razie, na ogół ja, albo Ash (oczywiście częściej on) zaczynał rozmowę, kiedy musiałam wstać i wyjąć tosty (a trochę ich było), ale to już była ostatnia partia, więc nic wskazywało na to, że jeszcze raz będziemy rozmawiać. Raczej zjemy spokojnie i pójdziemy oglądać telewizję, lub coś w tym stylu. Nie ma w tym nic dziwnego.
Po chwili brunet wstał i odszedł bez słowa. Może to wyglądać dziwnie, ale żyje z nim od jakiegoś czasu i przyzwyczaiłam się do tego, chociaż w pewnym stopniu to jest taka tradycja. Po skończeniu takiej kolacjo-podobnej rzeczy, jeden z nas (na ogół to on, bb mimo wszystko je szybciej ode mnie) wstaje bez słów i idzie do innego pokoju. Zwykle po prostu idzie na kanapę i czeka na drugą osobę, żeby pooglądać telewizję, albo pograć w coś, czyli po prostu razem coś porobić.
Skoro on już skończył i odszedł to ja też powinnam się zbierać. Prosta logika. Więc dokończyłam jedzenie, odstawiłam swój talerz na blat (czyli po prostu później go umyję) i poszłam tam, gdzie on przed chwilą poszedł. Znowu prosta logika.
Jak weszłam do pokoju zastałam Asha rozwalonego na kanapie z pilotem w ręce
- O, już jesteś! - Zawołał nagle strasznie szczęśliwy. - Chcesz coś obejrzeć? Może jakiś film?
- Wiesz… Raczej nie. Może zagramy w wojnę? Przyniosę karty, co ty na to?
- Wojna? Ale wojna w dwójkę jest nudna! - Dawno nie słyszałam, żeby tak jęczał… Matko, dlaczego tak bardzo nie lubi tej gry? - Na początku coś się dzieje, ale później tylko te same karty krążą cały czas w ten sam sposób pomiędzy graczami. To denne...
- To może Uno? To chyba nie takie “denne” i “nudne” jak wojna, prawda? - Doskonale wiedziałam, że chłopak lubi w to grać, więc się zgodzi. Jeden zero dla mnie…
- No dobra… Ale ty przyniesiesz karty, tak? - Przez chwilę nic nie robiłam, bo byłam trochę zdziwiona tym, co powiedział. Coś się stało? Zawsze lubił w to grać…
Może jest przygnębiony, bo jemu też powiedzieli to co mi… Nie, co ja myślę, nie ma mowy, że tak było. Przecież on mnie nie kocha! To jakiś absurd. A może to było o kimś innym…? Nie, to też głupie! Dobra, powinnam przestać. Czyli trzeba walnąć się w twarz, to powinno pomóc. Ech... Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Ash chyba się tym trochę zaniepokoił, bo spytał:
- Serena? Wszystko w porządku?
- C-co? Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku! Hehe… - Cholera, i po co ja się tak śmiałam?! Agh, przez to wyszło jeszcze głupiej i na dodatek niezręcznie. A teraz on się jeszcze tak na mnie patrzy… Zwaliłam. Dobra, uciekam - to ja już pójdę wziąć karty z pokoju, dobra? To zaraz wracam!
I po co ja się tak wygłupiłam?! Dlaczego ja to sobie robię… Trzeba będzie to odkręcić! W końcu, nawet jako przyjaciel Ash jest dla mnie ważny. Może częściowo dlatego, bo wiem, że nigdy nie będzie kimś więcej… Ugh, muszę przestać! To dziwne. W końcu, kto normalny kłóci się z samym sobą w myślach? Chociaż, kto normalny mówi swojemu mózgowi, żeby się zamknął, bo idzie spać... Ej, ale skąd ja wiem, że on nie ma mnie za kogoś więcej niż przyjaciółkę? Wiem, że nie mam na to dużych szans, ale hej! Zawsze zostaje jeszcze nadzieja! Dobra. Postanowione. Jeszcze dzisiaj się go spytam. Albo nie… Może zostawię to na czwartek… Nie! Zrobię to dzisiaj! Bo jeśli powie, że mnie no, to jak w czwartek będę musiała mu powiedzieć, to nie będzie nic trudnego. A jeśli nie… To chyba po prostu Bonnie, albo ktoś inny mu powie. I tak już będzie wiedział. A ja będę musiała sobie jakoś z tym poradzić. Bycie zfriendzone’owaną przyjaciółką cały czas. Ech… A co jeśli nie będzie chciał się ze mną zadawać? To też jest możliwe. Zwłaszcza po tym co zamierzam mu zakomunikować. W końcu niektórzy tak robią!
Ok, koniec tej durnej kłótni ze mną w myślach. Po pierwsze, zaczynam się obawiać o swoje zdrowie, a po drugie wątpię, że Ash to zrobi. Jest zbyt miły. A bycie sfriendozone’owanym chyba nie jest aż takie złe, prawda?
- Serena! - Usłyszałam jak woła, prawdopodobnie nadal siedząc na kanapie, - wszystko tam ok? Bo coś długo nie wracasz!
- E… Tak! Tylko… Tylko nie mogłam znaleźć kart, to wszystko! Za sekundkę przyjdę!
Jedno małe kłamstewko nie zaszkodzi. Zwłaszcza jeśli jest powiedziane w dużej części dlatego, bo nie chcesz, żeby wysłali cię do czubków czy gdzieś. Ale i tak ono się nie liczy, bo jeśli później powiem mu prawdę, to mój licznik kłamstw ,czy jakkolwiek mam to nazwać, się wyzeruje! Jeśli mu powiem…
Author’s Note
Witam, witam serdecznie moich ukochanych… Ludzi! Jak widzicie, znowu mnie trooochę nie było i ten cały plan z poprzedniej notki nie wypalił, ale HEJ, mam usprawiedliwienie! Częściowe… Bo na 16 dni matka mnie na działkę bez neta i prawie, że zerowym zasięgiem zaciągnęła. I ogólnie to średnio mogłam pisać, bo miałam zajmować się czymś innym niż telefonem, więc na ogół siedziałam na huśtawce (która później się zepsuła jak się na niej huśtałam i z niej spadłam, przez co mnie tyłek bolał XD), czytałam książki, jeździłam na rowerze, albo jadłam. Nic ciekawego. A, i wiem, że rozdział miał być kilka dni temu, ale skończyłam to pisać niedawno, a trzeba było jeszcze sprawdzić jak się to czyta i znaleźć synonim dla Ash (miałam z tym problem TwT) plus zapominałam, i no...
I wiem, że ta notka już sama w sobie jest długa, ale hej, rozdział długi, notka długa. Zresztą widziałam w swym żywocie dłuższe…
WIĘC, po pierwsze: wymyślę se jakiś challenge, lub coś, żeby się zmotywować do pisania rozdziałów. Jeszcze zobaczę co. Bo jak narazie to musiałam się “motywować” pisząc w rozdziałach takie rzeczy:
(ZOSIA, TY GŁUPI ZIEMNIACZANY PIEROGU, WEŹ TY KURNA TU DOPISZ COŚ DO TYCH DIALOGÓW, BO GDYBY PANI [nazwisko polonistki lel] TO ZOBACZYŁA, TO BY Z ZAŁAMANIA SIĘ… Się… NIE WIEM, ALE BY SIĘ KURNA ZAWIODŁA ;'-ˊ;
DO IT (su)
I'm watching you… •-•)
Czuję się głupio XD
Ale jeszcze wymyślę coś lepszego, obiecuję.
Po drugie: Chyba każdy się tego spodziewał, ale z rokiem szkolnym jeszcze wolniejsze update'y. Przepraszam, ale nie mam na to wpływu TwT
Po czecie: Łooo, wy mi tutaj 45 obserwujących wbijacie, co jest XD Jak wy to robicie. Zara pindziesiąt będzie...
Czwarte: Ogólnie to zaczęłam się zakładać z ludźmi (nie o pieniądze, po prostu o nic) kiedy szkoły zamkną. Bo wiecie, pewnie będzie wzrost zachorowań i w ogóle… Więc, co wy myślicie? Bo ja uważam, że miesiąca nie wytrzymamy i to będzie raczej 2/3 tygodnie, ale co ja tam wiem.
Więc, dziękuję za uwagę i ja już będę uciekać.
Pa
(Wow, rozdział 1822 słów, a notka 346. Wow…)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top