18. Wierzę ci...

Ash POV

- ...proszę, proszę, proszę, pro-

- Nie! Już tego nie wytrzymam! Nie! Zmienię! Zdania! - Krzykneła na mnie blondynka, i wyszła z domu głośno trzaskając drzwiami. Coś chyba przegiąłem... Raczej powinienem to naprawić...

Skoro mam to naprawić, muszę do niej pójść. Nie będę tego robił tak jak wcześniej... Ale coś się wymyśli. Jakoś ją przekonam. Albo przynajmniej odfocham ją. Jeśli o plan chodzi, będę improwizował.

Wyszedłem przed dom, i zobaczyłem piękne morze. I zachodzące słońce. Jak to możliwe że tyle ją prosiłem? Mineła kupa czasu. Ale przynajmniej jest ładny widok. Zaraz, przyszedłem tu nie żeby podziwiać widoki, ale żeby pomóc Serenie! Bo to pomoc, tak? W każdym razie, będzie to pomoc przynajmniej dla mnie, bo chciałbym żeby tu została. Wolę spędzać czas z nią, niż bez niej. Dobra, to teraz wezmę się do roboty. Gdzie ona się podziała? W sumie,  może być dosłownie wszędzie. Nawet w szkole. Albo może się topić. Chociaż w to drugie wolę nie wierzyć... Ale najprawdopodobniej jest tutaj, na plaży. Mówiła mi kiedyś że morze (A/N Oni tam mają ocean czy morze?) ją uspokaja. Że lubi dźwięk fal, i to uczucie piasku pod stopami. Czyli prawdopodobnie tu siedzi, i nic nie robi. I tutaj akurat się nie myliłem. Jak tylko zacząłem się rozglądać, zobaczyłem ją, siedzącąna piasku blisko wody, jednak nie na tyle blisko by zmokła. Jedyne co mi wtedy przyszło do głowy, to było podejście do niej. Jak to zrobię, po prostu usiądę, i będę czekał. Na co? Szczerze, to nie wiem. Może na to aż w końcu Serena się odezwie? Zobaczę jak zrobię. Miałem improwizować z planem, to będę improwizował z planem.

~Time skip~

Siedzimy już tak jakieś 15 minut, i nadal nic. Nikt się nie odzywa. Słychać tylko szum fal. Serena chyba już trochę ochłoneła, bo nadal mnie nie wygoniła. A ja nadal na nią czekam. Nie obchodzi mnie co powie, może być to jakieś losowe zdanie wyrwane z kontekstu, ważne żeby się odezwała. Inaczej, siedzenie tutaj w ogóle nie ma sensu.

- Dlaczego... - Wreszcie mówi Serena. Tyle na to czekałem! - To robisz?

- Dlaczego? Bo cię lubię. Zawsze cię lubiłem.

- Nieprawda! Nie lubisz mnie! I dobrze o tym wiem...

- Zaraz, co?! Skąd ci to przyszło do głowy! Lubię cię odkąd cię poznałem, i będę cię lubił!

- Naprawdę...?

- Tak! Serio! Nie kłamię! Dlaczego miałbym?

- Nie wiem... Ale przecież ty mnie nie-

- Weź już skończ z tym nonsensem. - Przerwałem jej, i ją przytuliłem. - Skąd ty to wziełaś?

- N-no bo... Kartka...

- Jaka kartka?

- Ta która była w twoich ubraniach... W jakimś dziwnym języku. O mnie.

A, o tę kartkę chodzi. Ale co ją tam obraziło? Zresztą, ona nawet nie była dla niej! Była o niej, ale nie dla niej. Chociaż, skoro przez tę kartkę uważa że jej nie lubię, to pewnie nie zna włoskiego, przynajmniej nie tak dobrze jak ja, i wywnioskowała coś zupełnie przeciwnego do napisango tam tekstu.

- Ale tam nie było nic o tym że cię nie lubię...

- Przecież było  tam moje imię... I słowo nienawidzę...

- Ale tam było też dużo innych słów! A nienawidzę nie było o tobie! - Nie pamiętam słowo w słowo co tam napisałem, ale jakieś tam urywki i  całokształt tego tekstu już tak. Nie nienawidziłem jej... Tylko coś innego.

- To o czym?

- O  czymś... Szczerze, tego nie pamiętam. Ale mogę cię zapewnić że nie o tobie.

- Naprawdę?

- Naprawdę. I mogę ci to potwierdzić.

- Jak?

Pocałowałem ją w policzek. Nie wiem dlaczego, to było intuicyjne. Może nie jest to takie same jak tamto na lotnisku, ale jest to pocałunek. I widzę że Serena się zarumieniła. Czyli misja wykonana! I przy okazji, fajnie było.

- To jak? Teraz mi wierzysz?

Mocniej się we mnie wtuliła, i cicho odpowiedziała

- Tak. Wierzę ci.

~Time skip~

- Fajnie że nie wracasz do Kalos... - Powiedziałem, i przytuliłem Serene po raz kolejny

- Mówiłeś to już jakieś 11 razy...

- Bo to jest takie super! Inni też się ucieszą!

- Ta... Ale głupio się czuję... Wszyscy się tak przeze mnie martwiliście...

- Nah, ważne że zostajesz. W końcu, wszystko dobre co się dobrze kończy!

- I tak niepotrzebnie się martwiliście...

- Serena! Przestań się tym martwić, wybaczą ci! Naprawdę! Troche wszytskich znam, i wiem jacy są. Zresztą, ty pewnie też doskonale ich znasz, i powinnaś wiedzieć że ci wybaczą.

Na to dziewczyna mi nie odpowiedziała. Siedzieliśmy na piasku, nic nie mówiąc, wsłuchując się w szum fal. To był jedyny słyszalny dźwięk.

- Ej, Serena? - Spytałem się, bo nagle mi się coś przypomniało

- Hm?

- A co z biletami? Przecież już je kupiłaś.

- A to? Mogę jeszcze wszystko odwołać, i dostać zwrot pieniędzy.

- Fajnie. - Rozmowa się skończyła, i znów było nieprzyjemnie cicho. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co. Nie miałem pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. Dlaczego wena opuszcza człowieka w tych najgorszych momentach?

Więc siedzieliśmy, i siedzieliśmy i siedzieliśmy. Nic się nie zmieniało, ani ja ani ona nie ważyliśmy się ruszyć, żeby nie zniszczyć tej wspaniałej chwili.

- To jak, - znowu odezwała się moja przyjaciółka - mówimy im?

- A to? Jak chcesz. W końcu to wszystko w pełni twoja sprawa. Możemy teraz, możemy jutro. Jak będzie ci wygodnie?

Serena się zamyśliła. W sumie to ją rozumiem. To naprawdę ciężka sytuacja, i powiedzenie tego wszystkiego nie jest takie proste. Zwłaszcza jak jeszcze wcale niedawno te osoby się zamartwiały z twojego powodu, i robiły co mogły by cię powstrzymać a ty ich najzwyczajniej olałeś.

- Chyba jutro im powiem. W szkole. Tak będzie łatwiej,  bo wszyscy zbiorą się w jedno miejsce bez mojej ingerencji.

- To jutro w szkole im powiemy! Postanowione.

- Postanowione. - Potwierdziła swoją decyzje dziewczyna, i uśmiechneła się do mnie. W jej oczach widziałem determinację. Pewnie miała zamiar wszystko odkręcić. Może nie w pełni, samego zajścia z pamięci nie wymaże, ale częściowo się da.

- To jak? Wracamy do domu?  Słońce już zaszło...

- Ta. Chodźmy już.

Author's Note

Ta... Rozdział pisany trochę na spontanie... Taki trochę słaby... No... Sorry, nie umiem dobrze pisać takich scen ;-;

Mam nadzieje że nie wychodzicie z domku. Lepiej zostańcie w nim, i czytajcie oraz piszcie fanficki. To o wiele lepszy pomysł niż wychodzenie.

A to zakończenie... Tak jakby miałam pomysł, ale trudniej było to przelać na papier. Wimc macie taki słabszy rozdział.

Do zobaczenia jutro!

5/7

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top