Rozdział 3

Kandę coraz bardziej zaczął irytować nowy. Jego zdaniem za bardzo zaczął się spoufalać z Miką, co wybitnie nie było mu na rękę i najchętniej zatłukłby Walkera na miejscu, ale obiecał jej, że nie będzie się bił... Dziś wyjątkowo nie było Laviego i Lenalee przy jego stoliku, a jedynie kumple z paczki. Allen też gdzieś zniknął wraz z Miką...

- Kanda, czy to nie Mika z Allenem? - Zagadnął ktoś.

Obejrzał się i zobaczył jak Mika coś szepce na ucho Allenowi. Ten spojrzał na nią zaskoczony i zwrócił niepewne spojrzenie w jego stronę, potem znów na dziewczynę i kiwnął głową zgadzając się na coś. Mika z piskiem rzuciła mu się na szyję ciesząc się z jakiegoś powodu. Kanda był zbyt daleko, aby cokolwiek usłyszeć, ale widząc tulącą Walkera, Mikę dostał tiku nerwowego brwi. Najchętniej podszedłby do nich i ukrócił młodego o głowę, ale nim zdążył wstać zniknęli mu z oczu.

- Cholera... - Uderzył w blat stołu z irytacją.

- Kanda, coś nie tak?

- Walker chyba kręci z Miką... - Wymamrotał zniesmaczony, gdy wtem ktoś pociągnął go za włosy. - Co do...?!

- Hejka Yuu. - Lavi uśmiechnął się ukazując ząbki. - Jak tam zdrówko?

- Zostaw moje włosy króliku!

- Coś dziś widzę nie w humorku... - Dźgnął go w policzek. - Przyda ci się nieco rozrywki... Wiem! Idziesz ze mną na karaoke!

- Że jak?!

Nim Kanda zdołał cokolwiek więcej powiedzieć, Lavi złapał go za ramię i zaciągnął ze sobą do miejskiej knajpki karaoke, gdzie można było wynająć sobie osobisty pokoik.

- Dziwne, że już miałeś zarezerwowany pokój... - Chłopak spojrzał na rudzielca z uniesioną brwią w górę.

- Marudzisz Yuu... - Zaśmiał się niepewnie. - Zresztą przyda ci się nieco rozrywki.

- Przepraszam za spóźnienie Lavi, ale musiałem coś obgadać z Mik... - Allen urwał nagle widząc mordercze spojrzenie Kandy. - O, h-hej Kanda...

- Moyashi...!

- A gdzie Lenalee i Mika? - Zagadnął Lavi próbując odciągnąć rozmowę na inny tor.

- Ach, Mika i Lenalee poszły chyba na zakupy i raczej do wieczora mogą nie wrócić... - Przyznał z zamyśleniem albinos. - O, cześć chłopaki, a wy, co tu robicie?

-Hej Allen, Lavi. - Przywitał się jeden z chłopaków z ich szkoły. - O, Kandę również wyciągnęliście na dzień Karaoke?

- Dzień karaoke? - Zagadnął zaskoczony.

- Zapomniałem ci wspomnieć Yuu, dziś jest dzień karaoke i można wygrać fajne nagrody. - Lavi podrapał się w tył głowy z zakłopotaniem.

Widać było, że Kanda zaraz popełni zbrodnię mordu z premedytacją, ale ostatecznie jedynie prychnął głośno i mimo wielkiej niechęci został zmuszony do wzięcia udziału w karaoke.

- Dobra ja zacznę! - Lavi porwał mikrofon nim ktokolwiek zdołał go pochwycić, a prawdą było, że nikt nie chciał... - Ha! Na początek zaśpiewam Asunaru, a potem i jeszcze...

- Najpierw zaśpiewaj tę, a potem wybierz kolejne, co Lavi? - Zagadnął Allen.


- W sumie... Co tam. - Rudzielec wzruszył ramionami, włączył pierwszą piosenkę i czekał na słowa. - Rojiura ni wa kurai kurai tomori
Soko ni tsudou hamushitachi no you
Mogaku bokura wa crying crying tomo ni
Himeta omoi wo kusuburaseteru n da

"Nani wo sureba ii"
Sore ga wakaranai
Mugen no imi osoreteru
Shibirekirashita ryou no ashi ga
Tachiagare to segande iru
Subete sadame da nante kami no rakigaki da Marumete suteru sa
Tatta hitotsu no saeta yarikata Itsumo mune ni daite
Yoake Niramitsukeru yo


- Lavi naprawdę dobrze śpiewa. - Zauważył z uśmiechem Allen. - A ty Kanda, co chcesz zaśpiewać?

- Nic, nie mam zamiaru wyć jak ten głupi królik. - Prychnął z niesmakiem. - Najchętniej poszedłbym stąd...

- To, co ciebie tu trzyma?

Chłopak napił się coli, ale Kanda już mu nie odpowiedział na pytanie. Patrzył zamyślony na Laviego jakby nad czymś głęboko się zastanawiał. Allen uznał, że najpewniej obmyśla jak zadźgać rudego, gdy w końcu skończy. Niestety, ale to trochę czasu zajęło i zielonooki skończył dopiero po około godzinie czasu.

- To, kto następny idzie? - Zagadnął Lavi. - Yuu?

- Zapomnij króliku! - Warknął wściekły.

- To może ja... - Allen niepewnie podniósł dłoń, wziął w dłoń mikrofon i przejrzał listę piosenek. - Hm... O, ta jest ciekawa...

- Ooo, niezły tytuł. - Zauważył Lavi i ustawił piosenkę. - Powodzenia. Nie przejmuj się, jeśli ci nie wyjdzie.


- W porządku... - Albinos uśmiechnął się niepewnie i spojrzał na pojawiający się tekst. - Ame ga yande kumo no sukima
Utsukushii aozora ga kao wo dasu
Itsumoyori mo kirei na sora
Mitsuketa boku wa ima
Hohoenderu

Namida ga karetara
Hikari ga sasunosa
Yamanai ame nado nai
To shinji hashiridasou


Kanda zakrztusił się colą i spojrzał zaskoczony na Walkera. Lavi przelewał właśnie picie z butelki do szklanki, ale obecnie wylewało się ono po za naczynie dookoła na stołu.

- ...matteirukara
Umakuikanai koto bakkaridemo
Iijanai ashitawakitto
Kyou no namida mo waraerusa.


- Nie spodziewałem się, że da radę zaśpiewać tą piosenkę... - Zamrugał parokrotnie w głębokim szoku.

- Uważaj, rozlewasz...

Kanda zabrał Laviemu napój i odstawił, po czym wziął ścierkę i zaczął wycierać. On sam nie wierzył, że młody tak dobrze śpiewa.

- Kizytsuku no wa kowai keredo
Tachidomarazu ni boku wa
Ikanakucha

Kako ja nakute ima wo miyou
Sukoshidemo mae e to susumu
Tameni...


Allen zaśpiewał jeszcze kilka innych piosenek za ponagleniami Laviego, który nie dawał mu spokoju i ustawiał mu piosenkę.

- Mam w ustach przez ciebie Lavi Saharę... - Walker zakrztusił się powietrzem i natychmiast wypił całą szklankę coli oddając mikrofon omyłkowo Yuu.

- Masz rację Allen, Yuu nie śpiewał jeszcze! - Zawyrokował z entuzjazmem Lavi. - Zaśpiewamy razem twoją ulubioną, Yuu?

- Nie, odczep się głupi króliku! - Warknął z irytacją oddając mikrofon.

- Zaraz ją znajdę...

- Powiedziałem, że nie będę śpiewać!!

- To ty masz ulubioną piosenkę? - Allen w końcu odzyskał oddech, po wypiciu czwartej szklanki.

- Nie.

- Owszem, kiedy byliśmy mali razem z Yuu śpiewaliśmy ją dla Miki. - Wyszczerzył się z zadowoleniem Lavi. - Ha, znalazłem!

- Cholerny króliku, powiedziałem, że...

- A jeśli... - Lavi nachylił się i wyszeptał coś chłopakowi na ucho.

- Ty...

- Co ty na to, Yuu?

- Ż-Żartujesz...? - Kanda zarumienił się lekko patrząc niepewnie na pewnego siebie Laviego. - Ale tylko tą jedną i dasz mi spokój...


- Zgoda! - Lavi ustawił piosenkę i włączył.

Allen był niemało zaskoczony, że taka osoba jak Kanda może mieć idealny głos do spokojnej piosenki. Ta właśnie piosnka była niczym delikatny wiatr wirujący w tańcu z płatkami Sakury i porywała także i serce, aby napełnić je ciepełkiem i szczęściem. Była delikatna, przepełniona marzeniem i słodyczą snów... Gdyby wierzył w magie, to teraz przyznałby, że właśnie miał takowe objawienie i mógłby przysiąc jak oprócz Kandy i Laviego jest pomiędzy nimi Mika, która śpiewa z chłopakami. Musiał przyznać sam przed sobą, że byłoby słodko, gdyby i ona była tutaj i zaśpiewała wraz z chłopakami tą piosenkę.

*


- Aa-psik~!

- O, ktoś o tobie myśli, Mika. - Zaśmiała się krótko Lenalee.

- Daj spokój, nie wierzę w takie bzdury... - Przyznała Mika pociągając nosem. - Myślisz, że Lavi odciągnie Yuu dopóki...

- Na pewno. - Przyznała szczerze Lenalee i nagle zerknęła za ramię. - Mika...? - Dała dyskretnie znak. - A może zajdziemy teraz tu?

- Oh, to świetny pomysł! Chodźmy Lena! - Zawtórowała z piskiem Mika i zaszły wraz z Lee do sklepu z erotyczną bielizną. - Oh, wyglądałabyś bosko w tym skąpym stroju pielęgniarki!

- No wiem, w końcu w lateksie podobno mi do twarzy.

Zaśmiała się krótko Lenalee i w tej właśnie chwili zza framugi z wielkim rykiem przykleił się do jej nogi mężczyzna błagając, aby tego nie robiła, bo on nie przeżyje widoku Lee w kusym stroju.

- Jak na dyrektora naszej szkoły jest pan strasznie nachalny, panie Lee... - Wymamrotała szatynka.

- Uspokój się braciszku, ja tylko żartowałam... - Westchnęła ciężko.

- Naprawdę? - Spojrzał na nią zapłakany.

- Doskonale wiedziałyśmy, że nas śledzisz, więc powiedziałam tak, żebyś wyszedł z ukrycia.

- Oh, telefon. - Mika wygrzebała z torby komórkę. - Tak? O, hej. Co? Żartujesz?! Poważnie? Nie wierzę... Co wyście mu powiedzieli, że się zgodził? Ach, to wszystko jasne. - Zaśmiała się krótko. Dosłyszała drugi głos w słuchawce. - Halo? Hm, wyłączył się... Lenalee, czego nam jeszcze brakuje?

*


Allen wyszedł na chwilkę pod pretekstem pójścia do ubikacji. Kanda postanowił wykorzystać to i pójść za nim, aby wyperswadować mu, żeby odczepił się od Miki. Doszedł na rozwidlenie, ale Walker jakby rozpłynął się.

- Poważnie. No, serio mówię! To uwierz. - Zaśmiał się krótko. - Co? Ja nic, ale Lavi coś mu powiedział na ucho i zgodził się. Mika, a u ciebie jak z...?

- Moyashi!

Allen wystraszył się nagłym pojawieniem się Kandy i omal nie upuścił telefonu. Odruchowo rozłączył się z rozmówcą i spojrzał w ciemne tęczówki z nieznaczną obawą.

- Hej, ja właśnie...

- Z kim rozmawiałeś?

- Ja? Z nikim, to znaczy z... z kole... - Nim chłopak zdołał wydusić odpowiedź, Yuu wyrwał mu telefon i sprawdził ostatnie połączenie. - Kanda czekaj, ja...!

- Rozmawiałeś z Miką! - Chwycił albinosa za fraki i wbił w ścianę tworząc nieznaczne pęknięcie. - Posłuchaj mnie dobrze, Moyashi... - Chwycił go za krtań. - Jak jeszcze raz zbliżysz się choćby na milimetr do niej, to zobaczysz drugą stronę życia i uwierz, ale to nie będzie niebo!

- Ale, ja...!

Kanda nie słuchając tego, co Walker ma do powiedzenia wrócił do pokoju, gdzie oprócz Laviego zastał kumpli ze szkoły i kilku nauczycieli. Zmierzył ich obojętnie i prychnął z irytacją.

- Yuu?

- Wracam do domu, nie wiem jak ty króliku.

Lavi pożegnał pozostałych i postanowił wrócić z ciemnowłosym, a żeby kogoś po drodze nie zabił. Wolał nie pytać, gdzie podział się Allen, ale po paru minutach milczenia przyznał, że Mika chyba umówiła się u niego w domu na randkę. Yuu zareagował natychmiast i wraz z chłopakiem dotarli w błyskawicznym tempie w domu Walkera. Wszedł bez pukania, omal nie rozwalając drzwi frontowych i stanął jak wryty, gdy w końcu udało mu się włączyć światło... Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, co zobaczył...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top