Rozdział 12
- To było, gdy mieliśmy z Yuu po sześć lat... - Zaczął Lavi. Spojrzał uważnie na Allena. - Wówczas również... - Dotknął opaski na oku. - Przestałem widzieć na to oko.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz...
- W porządku, jak mówiłem... - Uśmiechnął się wesoło. - Nasza trójka zgodziła się ujawnić ci prawdę, w końcu zbyt dużo już się zdarzyło i jak widać ty i Mika jesteście ku sobie, a skoro Yuu również zgodził się, to wyjścia nie masz.
- Ale ja... - Allen zarumienił się mocno, gdy usłyszał, że on i Mika są ku sobie. - Ja nie...
- W porządku, uspokój się. - Zaśmiał się. - To było jakieś... No w urodziny Yuu minęło już jedenaście lat...
Jedenaście lat wcześniej; Dzień przed szóstymi urodzinami Kandy...
- Ale mamo, noo~! - Jęknęła pięciolatka patrząc na kobietę wielkimi oczętami. - To nie fair! Ja chce dziś! - Tupnęła ze złością w podłogę.
- Mówiłam ci kochanie, że urodziny Yuu są jutro, więc jutro z samego rana pojedziemy do zator landu. - Uśmiechnęła się wesoło kobieta.
Miała brązowe włosy spływające delikatnie za brodę z lekka podkręcone do środka. Grzywka koliście spływająca na bok i wesołe ciemne tęczówki.
- Ale...
- Mika... - Pogłaskała dziewczynkę po głowie. - Kiedy były twoje urodziny, Yuu zrezygnował ze swojego treningu, mimo, że mógł iść, bo twój dzień odbywał się dopiero następnego. Chcesz, żeby Yuu było przykro z powodu twojej niecierpliwości?
W oczach małej pojawiły się wielkie łzy, a gdy do pomieszczenia weszli dwaj chłopcy w wieku około sześciu lat, dziewczynka podbiegła i przytuliła jednego z nich o czarnych włoskach.
- Przepraszam Yuu, jestem okropną siostrzyczką, już nie będę! - Jęknęła z płaczem.
Chłopaczek popatrzył na nią zdziwiony i zaraz przeniósł wzrok na kobietę. Uśmiechnęła się do niego wesoło jakby nigdy nic. Nachmurzył się ściągając brwi.
- Co ty jej znowu nagadałaś mamo?! - Wydarł się przytulając jedną ręką dziewczynkę.
- Nic takiego Yuu. - Zaśmiała się kobieta i zaraz wyciągnęła białą chusteczkę, którą ocierała niewidzialne łzy. - Ale to okropne, że własną mamę oskarżasz o coś takiego... Chlip...
- Twoje wymyślanie płaczu na mnie nie działa! - Warknął Yuu.
- Yuu, doprowadziłeś mamę do płaczu! - W drzwiach pojawił się spanikowany mężczyzna o czarnych włosach związanych w małą kitkę. - Jak mogłeś synku, gdzie popełniłem błąd?! - Z teatralną rozpaczą położył sobie zgiętą w łokciu rękę na oczach. - Gdzie?!
- Jesteście nienormalni... - Mruknął chłopiec, a brew zaczęła mu niebezpiecznie drgać.
- Daj spokój, mama i tata są świetni. - Zaśmiał się rudy chłopczyk ukazując ząbki. - Mika nie płacz, Yuu na pewno nie jest na ciebie zły, prawda?
- Na pewno? - Mika spojrzała na brata zaszklonymi oczętami.
- Nie jestem. - Westchnął chłopiec głaszcząc siostrzyczkę po główce. - A wy przestańcie ją straszyć i zachowujcie się jak na dorosłych przystało!
- Tą powagę na pewno odziedziczył po twojej matce... - Westchnął mężczyzna, a kobieta pokiwała mu głową. - Dobra dzieciaczki do wyrek rusz! Jutro punkt Zatorland! - Ogłosił w pozie Napoleońskiej.
Mika, Lavi i kobieta z okrzykiem radości wyciągnęli prawą rękę zaciśniętą w pięść ku górze. Yuu jedynie prychnął lekceważąco zakładając ręce na piersi, ale zaraz uśmiechnął się, gdy Mika pociągnęła go za sobą do szeregu. Szóste urodziny spędzi jak co roku z rodziną w parku rozrywki no i jest jeszcze Lavi, jego najlepszy przyjaciel, który teraz z powodu braku rodziny został przygarnięty przez jego rodziców. Mimo straty rodziców dwa lata wcześniej, Lavi nigdy nie okazywał słabości, ani smutku czy łez. Wiecznie wesoły z szerokim uśmiechem.
Rodzina... To było właśnie to, czego najbardziej obawiałby się każdy stracić, ale Lavi, mimo, że utracił swoją, zyskał nową, ale szczęście nie miało trwać zbyt długo...
Tego wieczoru Mika wstała około trzeciej rano. Zaspane oczęta przetarła malutką piąstką schodząc do kuchni po szklankę wody i poślizgnęła się na czymś mokrym. Upadła boleśnie na siedzenie. Syknęła cicho i dotknęła podłogi dłonią. Coś mokrego i lepkiego było na niej. Zamrugała zaskoczona i spojrzała na swoją rączkę.
- Sok się rozlał...? - Przekrzywiła niezrozumiale głowę na bok patrząc na ciemną ciecz. - Dziwne...
Postarała się podnieść na równe nogi, co ciężko szło z powodu rozlanej cieczy. Wstała i ruszyła natychmiast do łazienki. Słyszała dziwny szuranie i ciche stuknięcie w salonie znajdującym się tuż obok, ale nie poszła tam. Nie ruszyła również do łazienki, po prostu stała i wpatrywała się z niepewnym spojrzeniem na wejście do salonu, gdzie mignęło światełko jakby od latarki. Tylko po co rodzicom, albo Yuu czy Laviemu latarka? W końcu mogli spokojnie zapalić światło, gdyby potrzebowali czegokolwiek, prawda...?
- Mika...
Podskoczyła patrząc teraz w zieleń. Za nią stał Lavi. Zmarszczył nieznacznie brwi i podniósł dłoń dziewczynki przyglądając się jej uważnie.
- Co ty robisz tak po nocy i co...?
- Sok się rozlał w kuchni, to chciałam pozmywać. - Wytłumaczyła natychmiast przerywając jednocześnie wypowiedź rudzielca. - To nie ja go rozlałam, ale chciałam pozmywać, żeby mam nie musiała sprzątać z rana, bo przecież trzeba pomagać, prawda?
- To nie jest... - Chłopiec zbladł niczym ściana. - Mika!!
Lavi pociągnął gwałtownie dziewczynkę za siebie. Po domu rozniósł się przeraźliwy wrzask niewyobrażalnego bólu. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła jak coś skapuje na podłogę wprost z twarzy Laviego. To samo co w kuchni, ale to nie był sok... Chłopiec upadł na jedno kolano trzymając się za twarz. Wysoki cień bez twarzy stał nad nim. Błysk ostrza w jego dłoni. Krzyk protestu wydobył się z krtani dziewczynki i ostrze jedynie o cal musnęło grzywkę Laviego, którego pociągnęła do tyłu. Wbiegli do kuchni i Mika znów poślizgnęła się na ciemnej, lepkiej cieczy, którą wzięła za sok. Dopiero teraz dostrzegła leżącą kawałek dalej osobę. Do oczu napłynęły natychmiast łzy.
- Ta-Tatusiu, nic ci nie... - Chciała podejść na czworaka. - Tatusiu...?
- Mika! - Chłopiec chwycił ją za rękę i zmusił do wstania.
O dwa centymetry od jej ucha przeleciał pocisk wbijając się w ścianę. Pisnęła przerażona, ale posłusznie pobiegła za rudzielcem do salonu, gdzie dostrzegła jedynie jak matka leży na podłodze, a inny nieprzyjemny cień robił jej krzywdę nożem. Już wiedziała skąd to dziwne szuranie, to był dźwięk ciągniętego ciała matki.
- Zostaw tą martwą zdzirę i łap dzieciaki!! - Wrzasnął pierwszy cień.
Lavi pociągnął Mikę do drugiego wyjścia z salonu. Wbiegli po schodach na górę, ale cień pochwycił Mikę za nogę i spowodował jej upadek.
- LAVIII!!! - Wydała z siebie przeraźliwy pisk.
- MIKA!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top