Część 1 "Niezwykłe miejsce"
Drogi Pamiętniku
20.08.2020. - 9:00 - Dzisiaj są moje 16 urodziny, z tej okazji zaprosiłam parę moich przyjaciółek ze szkoły do kina. Tym razem wybrałam nieco innym film, na jaki zazwyczaj chodzę sama albo z Iriną. Wybrałam komedię, gdyż reszta moich przyjaciółek nie przepada za filmami grozy, nawet nie wiedzą, co tracą!
Tytuł tego filmu to „odlotowe mamuśki" - podobno przezabawny, jeśli wierzyć recenzją. Osobiście nie przepada za tym gatunkiem, chociaż znajdzie się kilka zabawnych tytułów, którym udało się zdobyć moje uznanie.
20.08.2020. - 23:00 - Nie mogę w to uwierzyć! Ten dzień zaczął się fantastycznie, a skończył się no... Właśnie, skończył się rozmową z rodzicami i informacją, w którą nadal nie mogę uwierzyć. Czuję się, jakbym grała w jakimś filmie, ale to nie film, a moje życie!
Podczas rozmowy z moimi „rodzicami", nie wiem, czy mogę ich tak nadal nazywać, po tym, jak dowiedziałam się, że tak naprawdę nie jestem ich córką. Ta wiadomość mnie tak bardzo zszokowała, że nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Podobno znaleźli mnie późnym wieczorem na progu swojego domu w koszyku, kiedy byłam jeszcze niemowlęciem. Od razu mnie pokochali i zaadoptowali. Byłam owinięta purpurowym kocykiem, a zaraz przy mojej szyi leżał naszyjnik, który mam do dzisiaj. W głowie kłębiło mi się tyle myśli... „Dlaczego mnie porzucono?", „Kim byli moi rodzice i czy w ogóle żyją?", „Co to za naszyjnik i dlaczego mi go zostawili?". Tyle pytań bez odpowiedzi, bo i skąd. Już nic nie wiem.
Przeczytałam ponownie stronę ze swojego pamiętnika, która tak bardzo namieszała mi w głowie tamtego dnia. Nadal nie znalazłam odpowiedzi, pomimo kolejnych moich namnażających się pytań i wysiłków, żeby znaleźć sklep z biżuterią, podobną do mojego naszyjnika, nic to nie dało. Postanowiłam zaprzestać swoich poszukiwań i pogodzić się z faktem, że nigdy nie uzyskam odpowiedzi na moje pytania. Dla poprawy humoru postanowiłam sięgnąć po moją ulubioną książkę z gatunku fantastyki o magicznych istotach. Bohaterowie w niej walczyli ze złem, niezwykle odważni, chociaż każdy z innym charakterem. Mogłam chociaż przez chwilę przenieść się do świata mojej wyobraźni. Niestety nie mogłam pozostać w nim długo, bo wyzwala mnie szkoła, a mianowicie gimnazjum. Ubrałam się w szarą bluzkę i czarne jeansy, nie zapominając o swoim naszyjniku, który szybko zapięłam na mojej szyi. Musiałam jeszcze tylko rozczesać moje za kołtunione blond włosy. Za każdym razem, gdy je rozczesuje, czy układam fryzurę, przypominam sobie o swojej inności. Otóż... Od kiedy byłam jeszcze mała, mam szpiczaste uszy, zawsze starałam się je zagrywać włosami, co nie zawsze było łatwe... Moi przybrani rodzice też nie potrafią mi tego wyjaśnić, ale to nic. Przyzwyczaiłam się już do tego, taki mój los. Weszłam jeszcze do kuchni, zabierając z niej naszykowane przez moją mamę kanapki, założyłam adidasy i wybiegłam z domu, pędząc na tramwaj.
W szkole oczywiście przysiadłam się do mojej przyjaciółki Iriny, jak to my gadałyśmy dużo o wszystkim i zarazem o niczym, przy okazji dowiedziałam się, że do naszej szkoły zaczął uczęszczać nowy uczeń, ponoć bardzo przystojny. Irina nie przestawała o nim opowiadać, była w siódmym niebie. Ten nowy chłopak musiał wywrzeć na niej niezłe wrażenie. Niestety musiałyśmy przerwać tę fascynującą dyskusję ze względu na nauczyciela, który zaczął na nas karcąco patrzeć.
- Może by tak ciszej drogie panie, a najlepiej może skupicie się na lekcji.
- Przepraszamy! - odpowiedziałyśmy prawie równocześnie, przez co parę osób z tyłu się zaśmiało.
- Dobrze, kontynuujmy w takim razie. - nauczyciel wrócił do tematu, a my postanowiłyśmy, że pogadamy o tym po szkole. Nie warto ryzykować oceny niedostatecznej lub uwagi od nauczyciela.
Miałam wrażenie, że mojej przyjaciółce naprawdę było ciężko wytrzymać do końca wszystkich lekcji, ale dała radę. Rozplątał jej się język bardzo szybko podczas naszego powrotu do domu. Nawijała o nowym uczniu jak szalona, podobno przyjechał z Anglii do nas, ale to były tylko plotki. Kiedy go opisała, coś mi zaczęło świtać, wydawało mi się, że niedawno w szkole widziałam wysokiego chłopaka o ciemnych długich włosach i fiołkowych oczach.
- Co sądzisz o nowym uczniu z naszej szkoły? - zapytała, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Wydaje mi się, że ktoś o tym opisie przemknął koło mnie na korytarzu dwa dni temu. - teraz sobie przypomniała dużo wyraźniej tego chłopaka.
- Co?! Dopiero teraz mi o tym mówisz?! - wykrzyknęła z przejęciem. - opowiadaj!
- Nie ma czego. Spotkałam go, gdy byłam spóźniona na lekcje. Zatrzymał mnie i zapytał, gdzie znajduje się sekretariat. To mu powiedziałam, on mi podziękował i tyle. - wyjaśniłam.
- Tyle?! Co z tobą mogłaś z nim trochę pogadać. Znaleźć wspólny temat.
- Śpieszyłam się... - przerwała mi, zanim udało mi się dokończyć.
- Lekcje masz codziennie, a takie cicho, niecodziennie się zdarza! Czasami naprawdę cię nie rozumiem. - stwierdziła z niedowierzaniem.
- Wiesz dobrze jaki mam stosunek do tych spraw.
- Daj spokój, mogłabyś sobie w końcu kogoś znaleźć. - powiedziała z poważnym wyrazem twarzy.- Inaczej będziesz do końca życia sama.
- Mi pasuje. - wystawiłam jej język.
- Litości... - przewróciła oczy ku niebiosom. Kilka minut później, gdy byłyśmy już w tramwaju, jeszcze urządziła mi wykład na temat związków, osobiście uważałam, że trochę przesadzała. W końcu tortura minęła, gdy musiała wysiąść na swoim przystanku, pożegnałyśmy się całusem w policzek. Wysiadła, a ja jechała dalej. Całą drogę do domu doceniałam tę ciszę, jaką dane mi było zaznać, w duchu cieszyłam się, że ona tego nie słyszała.
Gdy już weszłam do swojego domu, odkryłam, że nikogo w nim nie ma. Wyglądało na to, że dzisiaj dłużej pracują. Nie przeszkadzało mi to zanadto, lubiłam być sama. Od czasu, gdy mi o tym powiedzieli, nie rozmawialiśmy za dużo. No, chyba że na ten temat. W innym wypadku, jeśli nie musiałam z nimi rozmawiać, to nie robiłam tego. Zamknęłam się w sobie, jeszcze bardziej niż było to możliwe. Pochłonięta własnymi rozterkami, nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w salonie.
Miałam się już udać do swojego pokoju, ale usłyszałam jakiś hałas na górze, a dokładniej dobiegał on ze strychu. Postanowiłam to sprawdzić. Gdy już tam dotarłam, zauważyłam, że jakieś karton leżał przewrócony na podłodze. Zapewne spadł z jakiejś półki, to uzasadnienie było jak najbardziej logiczne. Przynajmniej tak mi się wydawało. Trochę rzeczy z niego wyleciało, więc zabrałam się za ich powkładanie z powrotem do pudełka. Były to głównie jakieś graty typu stare albumy, zabawki z dzieciństwo, dokumenty, czy tym podobne. Gdy już odłożyłam je półkę, dostrzegłam, że jakąś książkę leżącą na podłodze.
„Dziwne, nie zauważyłam jej wcześniej" - zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam ją przeczyć, to była dość spora książka. Zaciekawiona otworzyłam ją na pierwszej tronie i zaczęłam czytać. Była tam napisana historia dziewczyny, która przeszła się przez dziwne drzwi w lesie i ślad po niej zaginął, opowiadała o dziwnych rzeczach krasnoludach, elfach, czarodziejach, trollach, orkach i o wszechogarniającej ciemności, która pożerała tamten świat. Uznałam, że miała ona bardzo bujną wyobraźnię, ale gdy zobaczyłam lokalizacje tego miejsca, to z ciekawości postanowiłam tam się udać, by obalić tę teorię. W końcu portale do innych światów, czy magiczne drzwi nie istnieją. To wymysł, brednie fanatyków lub szaleńców. Zanim skończyłam przeglądać książkę i narysowaną na niej mapę zrobiło się już późno, więc schowałam ją pod łóżkiem. W tym samym czasie rodzice wrócili do domu, zjedliśmy razem kolacje w miłej atmosferze. Ojciec opowiedział nam przy tym, jak dostał awans, a także, ze z tego powodu będzie musiał wyjechać na parę dni. Nie przejęłam się tym zbytnio, a może powinnam... Nie rozmyślając o tym za wiele, podziękowałam za posiłek i poszłam spać, żeby jutro być w pełni sił.
Z samego rana jeszcze, gdy matka spała, a ojciec już wyjechał, spakowałam książkę do torby, wodę, coś na przekąskę, telefon i oczywiście swój naszyjnik. Szybciutko zjadłam zrobioną przez siebie kanapkę, ubrałam się w coś wygodnego i po cichutku wyszłam z domu, kierując się w stronę miejsca zaznaczonego na mapie. Musiałam pojechać autobusem trochę za miasto, gdzie mieścił się ogromny las, weszłam do niego bez zastanowienia. Miałam tylko nadzieję, że się w nim nie zgubię, ale wbrew wszelkim obawą w końcu doszłam do wyznaczonego miejsca. Rósł tam duży dąb, rozejrzałam się dookoła, ale nic nie widziałam.
- Hmm, tak ja przypuszczałam, nie ma tutaj nic... - wyszeptałam sama do siebie. Wtedy tuż za moimi plecami błysnęło jakieś światło, gdy się odwróciłam, w ty ogromnym drzewie pojawiła się szczelina i drewniane drzwi, przypominające bardziej bramę.
- „To niemożliwe" - pomyślałam z niedowierzaniem. Ostrożnie podeszłam do nich i nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi przeszłam przez nie.
Otworzyłam szeroko oczy zszokowana widokiem naprawdę starego lasu. Było w nim coś dziwnego, można powiedzieć klimatycznego i mrocznego. Urzekał swoim pięknem, ale nie było słychać żadnych odgłosów ptaków, co było niezwykle dziwne. Nie byłam pewna, czy powinnam iść dalej, ale gdy się odwróciłam, nie było żadnych drzwi... Byłam przerażona, a jedyną myślą, jaka wtedy przemknęłam mi przez umysł - „w co ja się wpakowałam?!". Dotarło do mnie, że byłam zdana na siebie. Szłam ostrożnie przez nieznany mi teren, rozglądałam się uważnie i uważając pod nogi, żeby się o coś nie potknąć. Nagle do moich uszu dobiegł dość odległy odgłos szelestu, udowadniając, że nie kieruje się logiką, poszłam za tym dźwiękiem. Szłam krętą ścieżką, co chwila, uważając, żeby nie potknąć się o jakiś korzeń otaczających mnie drzew. Moja intuicja mi mówiła, że robię dobrze, idąc za tym niepokojącym szelestem, ale zarazem odczuwałam lęk, dokąd mnie to zaprowadzi.
Im dalej się zagłębiałam w to niezwykłe miejsce, tym bardziej mnie oczarowywało swoim pięknem. Było w tym miejscu coś, co sprawiało, że nie mogło się oderwać od niego wzroku. Dostrzegła maleńką ścieżkę i nią podążyłam. Miałam nadzieję, że moja intuicja mnie nie zawiedzie, a ona właśnie mi podpowiadała, bym właśnie tamtędy poszła. Tylko dokąd mnie to zaprowadzi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top