WIKTOR

Nie odwrócił się, ani nawet na mnie nie popatrzył. Milczał przez chwilę, aż wreszcie powiedział przyciszonym głosem:

– Co tu jest do rozumienia? Jesteście z Waldim razem...

– CO? – zawołałam nieco piskliwie przerywając mu. – Skąd ci to przyszło do głowy?

Wreszcie powoli odwrócił się do mnie i znów spojrzeliśmy sobie w oczy. Potem Wiktor odezwał się ponownie:

– Daj spokój. Nie jestem głuchy, ani ślepy... Przecież dobrze widziałem w szkole jak świetnie wam jest razem. Słyszałem waszą rozmowę w szatni i co mówiłaś później do Marty... Wszystkim powtarzacie, że jesteście tylko przyjaciółmi, ale to wcale tak nie wygląda...

Słuchając jego słów nieustannie kręciłam głową. Wreszcie już rozumiałam, dlaczego tak się zachowywał przez ostatni tydzień przed zakończeniem szkoły i tamtego ostatniego dnia po apelu. Słysząc tylko jakieś strzępki rozmów oczywiście, że źle wszystko zrozumiał.

– Wiktor. Poważnie, ja i Waldi nie jesteśmy niczym więcej niż tylko przyjaciółmi! I choćby nie wiem co, to się nigdy nie zmieni! – powiedziałam szybko i stanowczo.

– Waldek najwyraźniej myśli inaczej...

– Wiem... – odwróciłam nieznacznie wzrok i dodałam szybko: – Ale z mojej strony wcale tak nie jest! I on też już to wie. Rozmawiałam już z nim o tym i chyba przyjął to do wiadomości... – przyznałam i zapytałam: – Jesteś na mnie zły o to, co wtedy mu powiedziałam? Że nie wiem, czym jesteśmy?

– To skoro nie o Waldku, to o kim rozmawiałyście z Martą? – zapytał Wiktor, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie. Słysząc to zacisnęłam usta i po chwili powiedziałam:

– Najpierw ty mi powiedz! Wszystko od początku! W listach pisałeś, że już pierwszego dnia w szkole zwróciłeś na mnie uwagę. A potem przez cały rok mi dokuczałeś? O co chodzi?

Chłopak wbił na chwilę spojrzenie w ziemię, po czym znów popatrzył mi w oczy.

– To wcale nie było tak, że zwróciłem na ciebie uwagę po raz pierwszy, kiedy przyszliśmy do szkoły. Widzieliśmy się już wcześniej... Na początku tamtych wakacji. Wtedy na parkingu... Już wtedy chciałem do ciebie zagadać. My z ojcem dopiero się tu przeprowadziliśmy i byłaś pierwszą osobą ze wszystkich, na jakie wtedy trafiłem, która okazała mi w ogóle choć trochę uwagi i była powiedzmy... – Podrapał się po karku lekko skrępowany. – Miła...

Wreszcie zrozumiałam, dlaczego od samego początku Wiktor wydawał mi się znajomy. Szczególnie jego uśmiech! Kiedy tylko chłopak wspomniał o tamtym dniu, natychmiast w mojej pamięci odżyły wspomnienia. Wyraźnie, jakby to wydarzyło się ledwie tydzień temu. Dobrze pamiętałam, że już wtedy Wiktor mi się spodobał i jak później żałowałam, że nie udało nam się wtedy poznać i porozmawiać. Zdałam sobie też sprawę, że jedna rzecz ciągle od samego początku podpowiadała mi wszystko, jednak jakoś nie zwracałam na to uwagi. Przecież Wiktor niemal cały czas założony miał na głowę kaptur od bluzy. Obojętnie, czy było zimno, ciepło, czy był w budynku, czy na zewnątrz... Wtedy na parkingu miał go na sobie, w parku, kiedy bawił się z Bursztynem, czasami na lekcjach, nawet wtedy, kiedy byłam u niego w domu by wspólnie zrobić zadanie z historii. Teraz też!

To był on od samego początku! Kiedy o tym pomyślałam, poczułam, jak moje serce zgubiło jedno uderzenie.

– No dobrze... A potem? Dlaczego to wszystko robiłeś? – ponowiłam pytanie, bo Wiktor właściwie na nie jeszcze nie odpowiedział.

Chłopak odetchnął głęboko przed swoim kolejnym wywodem.

– No bo cię polubiłem. Od samego początku! Tylko nie wiedziałem, jak w ogóle do ciebie zagadać, bo Waldek ciągle był koło ciebie! Przyczepił się do ciebie, jak rzep! Jasne, jesteście przyjaciółmi, ale poważnie? On jest prawie jak twój cień! Wszędzie za tobą łazi i dalej tak robi! A za każdym razem, kiedy któryś z chłopaków z klasy ledwie coś do ciebie zagadał, miałem wrażenie, jakby Waldek naprawdę bardzo się powstrzymywał, by nie dać im w zęby! Jakby miał na twoim punkcie jakąś popierdoloną obsesję! – Pokręcił nieznacznie głową. – W każdym razie... Skoro nie dało się do ciebie zbliżyć w normalny sposób, stanąłem po przeciwnej stronie... Wtedy wreszcie zwróciłaś na mnie większą uwagę... i... no... chciałem już tak zawsze... Ale tak, jak ci wcześniej pisałem, nie powinienem był tego robić... Przepraszam... – Mówiąc to odwrócił wzrok.

Przewróciłam oczami niedowierzając w słowa chłopaka. Czyli dokuczał mi przez cały ten rok szkolny tylko dlatego, żebym zwracała na niego uwagę? W taki sposób szukał mojej atencji? Rany, co za człowiek...

– Wiktor, Marta mówiła mi, że pobiłeś się z Waldkiem. To przeze mnie? – zapytałam niepewnie. Właściwie nie byłam nawet pewna, czy w ogóle chciałam usłyszeć odpowiedź na to pytanie.

– Słyszałem, co wtedy w szatni powiedziałaś. Że zrobił ci krzywdę po balu i próbował czegoś, czego nie chciałaś...

Uniosłam brwi z zaskoczenia. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Postanowił w moim imieniu ukarać Waldka za to, co zrobił mi w samochodzie? Na samą tę myśl poczułam, jakby moje serce miało zaraz wyrwać się z mojej piersi. Chyba chciało jak najszybciej znaleźć się jak najbliżej Wiktora... Przypomniałam sobie, że w szatni powiedziałam, że nie wiem, czym jestem z Wiktorem. Skoro słyszał o czym rozmawiałam z Waldim, to z pewnością też usłyszał. No nie... pewnie właśnie dlatego mnie potem unikał.

– Jesteś zły o to, co wtedy powiedziałam? – zapytałam, kiedy odzyskałam mowę i zaraz po tym dodałam: – Jesteś zazdrosny o Waldiego?

Wciąż nie patrząc na mnie powiedział:

– Chyba tak... – Potem powoli podniósł oczy i patrząc na mnie dodał: – A co jeśli jestem?

Czułam, że moje biedne serce już dłużej tego nie wytrzyma. Dlaczego on musiał patrzeć na mnie w taki sposób? Dlaczego w tym zachodzącym słońcu jego oczy wyglądały tak cudownie?

Odetchnęłam głęboko i pokręciłam głową z lekkim uśmiechem.

– Nie musisz... Kiedy rozmawiałam z Martą... Mówiłyśmy wtedy o tobie... Najwyraźniej wcale nie słyszałeś wszystkiego, co wtedy powiedziałam.

Wiktor popatrzył na mnie zaskoczony. Ja tymczasem mówiłam dalej:

– Zaczęłam cię coraz bardziej lubić już jakiś czas temu, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy złapałeś mnie na schodach, a jeszcze wcześniej pomogłeś mi, kiedy dostałam ataku na widok krwi... – Poczułam, że zaczynałam się rumienić. Oczywiście. – Potem razem robiliśmy to zadanie na historię... i w ogóle... no i potem... – Zaczęłam się jąkać, kiedy zauważyłam, że nieco nachmurzony wyraz twarzy Wiktora zmieniał się. Chłopak słuchając moich słów powoli zaczynał się uśmiechać, aż wreszcie zobaczyłam ten jego cudowny uśmiech, który tak mi się podobał. Widząc to zamilkłam, bo już kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć i całkowicie straciłam w tym momencie dla niego rozum.

Wiktor splótł palce naszych dłoni ze sobą i wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, z tego, że przez ten cały czas, od kiedy go złapałam, by go zatrzymać, trzymaliśmy się za ręce. Stwierdziłam też wtedy, że uścisk chłopaka sprawił mi przyjemność i wcale nie chciałam puszczać jego dłoni.

– Dasz mi szansę? – zapytał Wiktor z nadzieją w głosie. – Pokażę ci, że wcale nie jestem taki zły, jak wszyscy myślą.

Uśmiechnęłam się lekko znów czerwieniąc się przy tym.

– Ja nigdy nie uważałam, że jesteś taki zły... A ty? Dasz mi szansę? – zapytałam.

Wiktor przez chwilę patrzył na mnie, aż wreszcie ku mojemu zaskoczeniu podszedł do mnie bardzo blisko i pocałował mnie w usta. Popatrzyłam na niego zaskoczona tym, co właśnie zrobił. Kiedy odsunął się nieznacznie, odwrócił się lekko speszony i sama poczułam przyjemne zawstydzenie. Uśmiechnęłam się też widząc reakcję chłopaka, na jego własne zachowanie, która wydała mi się urocza. Potem znów się do mnie przysunął i byłam pewna, że tym razem nie cmoknie mnie tak jak wcześniej.

Patrzyłam na niego zaskoczona i lekko wystraszona. Serce biło mi z zawrotną prędkością. Wiktor był tak blisko! Jego oddech łaskotał mnie w policzki... Sama oddychałam coraz szybciej, w napięciu czekając na to, co zaraz miało się stać. Czułam lekkie podenerwowanie. No bo przecież ja nie miałam wcześniej chłopaka, przecież ja nigdy do tej pory nie...

Kiedy nasze usta znów złączyły się, wszystko zniknęło. Był tylko Wiktor i jego delikatne pocałunki. Całował mnie ostrożnie, jakby bał się, że zaraz się rozmyślę i go odepchnę. Tymczasem mi nawet nie przeszło coś takiego przez głowę! Zamiast tego poczułam, że z każdym pocałunkiem pragnęłam jego ust coraz bardziej, a moje podenerwowanie natychmiast zniknęło! Kiedy ujął w dłonie moją twarz pieszcząc lekko moje policzki poczułam się naprawdę cudownie! Nie chciałam, by to kiedykolwiek się skończyło!

Wyciągnęłam więc dłoń i ująwszy Wiktora za kark przycisnęłam się do niego mocniej. Odpowiedziałam na jego pocałunki. Tymczasem on objął mnie w talii ręką i przyciągnął bliżej siebie. Wyczułam, że się uśmiechnął i sama nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Odsunęliśmy się od siebie nieznacznie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Te jego piękne oczy! Widziałam w nich szczęście i sama się tak czułam. Wreszcie było mi dobrze. Tak bardzo dobrze!

– Roksi... Bo ja znowu je widzę... – Kiedy się odezwał, słyszałam, jak jego głos lekko drżał. Najwyraźniej ta chwila nie była tylko dla mnie tak bardzo emocjonująca. Oboje oddychaliśmy głęboko patrząc sobie w oczy. Nasza bliskość ani trochę już nam nie przeszkadzała.

– Co? – Nie zrozumiałam, o co mu chodziło. – Co takiego?

– Gwiazdy... W twoich oczach! Znowu tam są!

*

Spędziłam z Wiktorem bardzo miły wieczór w parku. Dość długo siedzieliśmy na huśtawkach i wciąż trzymając się za ręce rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Dzięki tej naszej rozmowie znacznie lepiej zrozumiałam chłopaka i wszystko to, co pisał do mnie w swoich listach.

Teraz już dobrze wiedziałam, że chłopak bardzo nie lubił spędzać czasu w domu. Od kiedy jego rodzice się rozwiedli był zostawiony sam sobie. Stracił kontakt ze swoją mamą. Jego ojciec związał się z inną kobietą, Moniką, która już wtedy miała jedno dziecko, Sławka. Dzieciak okazał się jego przyrodnim bratem, nieślubnym dzieckiem jego ojca i Moniki. Monika i Sławek od samego początku nie polubili Wiktora i z wzajemnością.

Zrozumiałam, dlaczego z rodziną zmienili miejsce zamieszkania i że to była właśnie ta zmiana, której Wiktor tak nienawidził i o której pisał w swoim pierwszym liście. To właśnie przez to stracił kontakt z matką. Zrozumiałam też, dlaczego w drugim liście pisał, że zawsze chciał mieć młodsze rodzeństwo i zazdrościł mi tego, że miała młodszą siostrę. Wiktor nie uznawał Sławka za młodszego brata, tak jak Sławek nie uznawał Wiktora za starszego, mimo, że mieli wspólnego ojca... To właśnie przez tę sytuację chłopak kiedy tylko mógł, przesiadywał poza domem, ewentualnie tylko w swoim pokoju.

Po tej rozmowie zaczęłam postrzegać Wiktora zupełnie inaczej. Okazał się kompletnie innym człowiekiem, niż przypuszczałam i podobało mi się to. No i oczywiście chciałam go poznać jeszcze lepiej i dobrze wiedziałam, że z wzajemnością...

*

Wracaliśmy późnym wieczorem. Szliśmy nieustannie trzymając się za ręce. Wiktor odprowadził mnie pod dom. Na pożegnanie objęłam go spontanicznie, a on pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko, a chłopak powiedział:

– Odezwę się później...

Pokiwałam głową i ruszyłam do wejścia domu, a Wiktor odjechał na BMX–ie w swoją stronę. Ledwie zdążyłam zamknąć drzwi za sobą, natychmiast dostałam wiadomość na telefon. Zaskoczyło mnie to. Pomyślałam, że to Wiktor już do mnie pisał, mimo że dopiero co się rozstaliśmy...

Wciąż z uśmiechem na twarzy sięgnęłam po telefon by sprawdzić, kto to taki. Wiadomość była jednak od Waldka. Widząc to, mimowolnie wstrzymałam oddech, a mój uśmiech natychmiast zniknął. Nagle miałam złe przeczucie co do powodu, dla którego Waldek do mnie napisał. W końcu jednak z mocno bijącym sercem otworzyłam wiadomość od niego i powoli przeczytałam:

Wyjdziesz przed dom? Chciałbym z tobą pogadać."

Poczułam, że tym razem mojeserce przestało na moment bić. Dlaczego miałam wrażenie, że to nie skończy siędobrze? Miałam taki cudowny wieczór, jednak przez wiadomość od Waldka spodziewałamsię, że szybko zmieni się on na bardzo zły...Z ciężkim westchnieniem odwróciłam się i powoli wyszłamna zewnątrz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top