WALDEK

Chłopak stał przy furtce do niewielkiego ogródka przed moim domem. Uśmiechnęłam się lekko nie wiedząc, co właściwie robić i ruszyłam powoli w jego stronę. Waldek czekał na mnie wpatrując się we mnie, kiedy się zbliżałam. Czułam się niepewnie. Moje serce zaczynało bić coraz szybciej, ale bynajmniej nie z radości na widok przyjaciela. Było to raczej powodowane lękiem o to, co mógł tym razem zrobić Waldek. Obawiałam się, że mógł zobaczyć mnie i Wiktora razem. Nie wierzyłam, że jego nagła wiadomość była tylko zbiegiem okoliczności, że napisał ją do mnie, akurat kiedy Wiktor odprowadził mnie do domu i jeszcze pocałował na pożegnanie.

– Cześć Waldi, co tam? – powiedziałam na powitanie, kiedy znalazłam się obok niego.

Chłopak nie odpowiedział na, tylko wbijał we mnie spojrzenie. Potem wciąż milcząc pokręcił głową. Ani na chwilę nie odrywał ode mnie zdenerwowanego, twardego spojrzenia. Zmieszałam się lekko, bo Waldi zachowywał się dość dziwnie. Nawet jak na niego i jego ostatnie dziwne humory.

– Coś się stało? – zapytałam patrząc na niego zaniepokojona.

– JESZCZE SIĘ, KURWA, PYTASZ?! – zawołał zdenerwowany.

Przestraszyłam się trochę tego nagłego wybuchu i nieznacznie cofnęłam się. Jeszcze nigdy do tej pory Waldek na mnie nie krzyknął. Nawet, kiedy zdarzało się nam kłócić, kiedy był na mnie bardzo zły, do tej pory nigdy tego nie zrobił... Nawet wtedy po balu.

– Waldek... O co ci chodzi? – zapytałam lekko drżącym głosem.

– Mówiłaś, że ty i ten jebany Zborowski jesteście NIKIM! A teraz nagle chodzicie ze sobą za rączkę i się całujecie? Co to ma być?

– Skąd ty wiesz, co my... Chwila! Skąd wiesz? – zawołałam czując, jak zaczynał mnie ogarniać coraz większy niepokój.

Waldek skrzyżował ręce na piersi.

– Widziałem was dziś w parku... I przed chwilą też... Widziałem, jak dziś po południu wybiegłaś wystrojona z domu! – Machnął w moja stronę ręką, jakby chciał pokazać cała moją figurę. – Od razu poszedłem sprawdzić, z kim poleciałaś się zobaczyć!

Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na Waldka i nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dx wieku. Byłam w szoku. Nie wierzyłam własnym uszom. To co Waldek właśnie powiedział, dosłownie odjęło mi mowę. Patrzyłam tylko na chłopaka w milczeniu przez dłuższą chwilę modląc się w duchu, by tylko żartował.

– Mówisz poważnie? – zapytałam wreszcie drżącym głosem.

– No pewnie! – zawołał Waldek wciąż okropnie zdenerwowany.

Pod powiekami zaczęły cisnąć mi się piekące łzy. Z całych sił starałam się je powstrzymać, by nie popłynęły po policzkach. Właśnie zostałam okropnie zdradzona przez najlepszego przyjaciela. Czułam, że Waldek w tym momencie złamał mi serce. Kompletnie zniszczył zaufanie, jakie do niego miałam. Słowa zaczynały mi więznąć w gardle, jednak po chwili udało mi się wreszcie powiedzieć:

– Ś–śledzisz mnie? – Chciałam jeszcze zapytać, dlaczego to robił, jednak bałam się jego odpowiedzi i sama nie byłam pewna, czy w ogóle chciałabym ją znać.

– NO JASNE! – Waldek nawet nie próbował zaprzeczyć, a jego słowa sprawiły, że znów cofnęłam się nieznacznie. – Widziałem wszystko! Od samego początku! Wszystko, co robiłaś przez ostatnie parę dni! Jak najpierw próbowałaś z Lipnikiem, ale z nim ci nie wyszło, bo jest gejem! A potem ze Zborowskim! Widziałem was razem na balu maskowym, jak się do siebie mizdrzyliście! Myślisz, że dlaczego potem nalegałem, żebyś ze mną jechała? Byłem pewny, że będzie chciał cię podrzucić i znowu tego spróbuje! – Chłopak pokręcił głową. – Nie mogłem na to pozwolić! I to pewnie o to chodziło, co nie chciałaś powiedzieć i o czym gadałaś z dziewczynami! Tak? Jak mogłaś mi to zrobić? Mówiłaś, że między wami niczego nie ma! A tu nagle jakieś sekretne rozmowy, przytulanie się przy wszystkich, przy całej klasie! Dzielicie się jedzeniem! A teraz jeszcze całujecie! – mówił dalej, a ja patrzyłam na niego z coraz większym przerażeniem.

Waldek wyraźnie był okropnie zazdrosny i z tego co mówił, rzeczywiście, widział wszystko, co się u mnie ostatnio działo i co robiłam. Nawet rzeczy, o których nie powinien wiedzieć. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Nie mogłam uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel robił mi coś takiego.

– A–ale... Waldi... M–myślałam... Myślałam... – zaczęłam się jąkać, a z oczu popłynęły mi niekontrolowane łzy. – P–przecież... jesteśmy przyjaciółmi...

– ŻADNYMI PRZYJACIÓŁMI! Ja pierdolę! Jaka ty jesteś głupia! Już nie! Chciałem być więcej niż tylko przyjaciółmi! Chciałem, żebyśmy byli razem, ale najwyraźniej Zborowski jest lepszy ode mnie, co?

– Przestań! To wcale nie tak! – zawołałam ocierając szybko dłońmi łzy z policzków.

– Myślisz, że po co zaprosiłem cię na wakacje! Myślałem, że będziemy razem! – Denerwował się dalej.

– Przecież o tym rozmawialiśmy! Powiedziałam ci wprost, że nic z tego nie będzie i zgodziłeś się na to! Sam zgodziłeś się, że będziemy tylko przyjaciółmi! Mówiłam ci to już nie raz! Przepraszam Waldi, ale moje uczucia do ciebie nigdy się nie zmienią... Ja naprawdę nic do ciebie nie czuję... – Znów otarłam łzy z policzków.

– Nawet nie chciałaś dać szansy na to, żeby się zmieniły! – zarzucił mi Waldek.

– Przecież my się znamy od podstawówki! – zirytowałam się lekko. – I nic od tego czasu się nie zmieniło! Jesteś moim przyjacielem, moim bratem!

– Jasne, może zamiast bycia przyjacielem, ja też powinienem był cały czas robić ci na złość, tak jak ten skurwiel? – Waldek wskazał za siebie, jakby stał tam Wiktor. – Może wtedy zmieniłabyś o mnie zdanie! Bo to cię najwyraźniej podnieca, takie traktowanie!

Słysząc słowa Waldka poczułam, jak serce pękło mi na wiele kawałków. To, co powiedział, okropnie mnie zraniło. Nie miałam mu za złe, że był zdenerwowany i rozumiałam to, że sam mógł czuć się zraniony moim zachowaniem i był zazdrosny. Nie miał jednak prawa tak do mnie mówić. Kiedy to powiedział, nie wytrzymałam już i uderzyłam go w policzek.

Waldek popatrzył na mnie zaskoczony tym, co zrobiłam. Sama byłam tym zaskoczona, bo działałam instynktownie i odruchowo, ale nie żałowałam, że to zrobiłam. Waldi jak najbardziej na to zasłużył.

– Nienawidzę cię... – To mówiąc chłopak odwrócił się i odszedł w swoją stronę zostawiając mnie samą.

Patrzyłam jak chłopak odchodził niknąc w ciemnościach nocy, a z moich oczu nieustannie płynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie straciłam najlepszego przyjaciela...

*

Pobiegłam do swojego pokoju. Dłuższą chwilę chodziłam w kółko po pomieszczeniu. Nie mogłam się jednak uspokoić. Z oczu popłynęły mi niekontrolowane łzy i nie potrafiłam ich powstrzymać. Nie rozumiałam, jak Waldek mógł powiedzieć do mnie coś takiego? Jak mógł robić mi takie rzeczy? Nie mieściło mi się to w głowie.

Płakałam niemal przez całą noc. Wyczerpana nieustannym płaczem i żalem zasnęłam dopiero nad ranem, kiedy na zewnątrz robiło się już jasno. Potem dość wcześnie obudziła mnie Kasia, wołając, że rodzice gdzieś pojechali i miałyśmy cały dom dla siebie.

Wykonując poranne czynności w łazience, przypomniałam sobie jak mówili o ważnym wyjeździe z pracy i że wrócą dopiero następnego dnia rano. Nie cieszyłam się jednak zbytnio. Chciałam opowiedzieć mamie o tym, co stało się poprzedniego wieczoru między mną, a Waldkiem, ale teraz nie miałam na to szansy.

Na Martę też póki co nie mogłam liczyć. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego przyjaciółka miała jechać na kolonię, więc prawdopodobnie właśnie przygotowywała się do wyjazdu. Nie chciałam jej przeszkadzać. Z Judytą nie chciałam o tym rozmawiać. Nie czułam się przy niej na tyle komfortowo... Z resztą już w ciągu ostatnich kilku dni w szkole zauważyłam, że Judyta zaczęła się ode mnie coraz bardziej oddalać...

Pod powiekami zaczynały zbierać mi się już kolejne łzy na samą myśl o tym, że w tym momencie nie miałam zupełnie nikogo, z kim mogłabym o tym porozmawiać. Nagle jednak doznałam cudownego olśnienia. No przecież miałam chłopaka! Cała ta kłótnia z Waldkiem i to, jak źle się później czułam sprawiła, że kompletnie zapomniałam o tym, co wydarzyło się przed nią... I co właściwie było jej przyczyną...

Szybko sięgnęłam po telefon i odnalazłam w nim kontakt do Wiktora. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na numer zastanawiając się, co robić. Nie byłam pewna, czy powinnam rozmawiać z nim o tej sprawie. Przecież Wiktor i Waldek nigdy się nie lubili, zawsze się kłócili... Ostatnio nawet się pobili... Nie chciałam też psuć dnia Wiktorowi opowiadając mu o swoich problemach z Waldkiem. Mimo to czułam, że muszę z kimś o tym porozmawiać, a Wiktor w tym momencie wydawał się być najlepszą osobą do tego. I jedyną. W końcu drżącymi rękami napisałam do niego wiadomość z prośbą o spotkanie.

Chłopak odpowiedział mi niemal natychmiast, jakby tylko czekał, kiedy wreszcie się do niego odezwę. Napisał, że bardzo chętnie się ze mną spotka, kiedy tylko będę chciała. Tak więc umówiliśmy się, by do mnie wpadł. Nie chciałam zostawiać siostry samej w domu, a też nie chciałam zabierać jej ze sobą, gdybyśmy z Wiktorem mieli spotkać się poza domem... Poza tym wolałam porozmawiać z chłopakiem na spokojnie w zaciszu mojego pokoju.

Kiedy po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi, zrozumiałam, że Wiktor był już pod moim domem. Pobiegłam wpuścić go do środka i mimowolnie uśmiechnęłam się na powitanie, a on lekko skrępowany przytulił mnie do siebie. Kiedy odsunął się ode mnie zapytał:

– Coś się stało? Jesteś chora? – Ujął delikatnie moją twarz w dłonie i dodał patrząc na nią uważnie: – Jesteś strasznie blada... Znowu miałaś atak? – Wyraźnie usłyszałam troskę w jego głosie. Moje serce zabiło szybciej i od razu poczułam się lepiej.

Westchnęłam i pokręciłam głową.

– Nie, to nie to. Chociaż chyba wolałabym, żeby to jednak był kolejny atak... To chyba przez to, o czym chciałam z tobą pogadać... – powiedziałam prowadząc chłopaka do mojego pokoju.

– No dobrze, to co takiego się stało? – zapytał z zainteresowaniem.

Usiedliśmy obok siebie na łóżku. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Popatrzyłam na Wiktora, a w moich oczach znów zalśniły łzy. Chciałam mu o wszystkim opowiedzieć, jednak jednocześnie bałam się jego reakcji na moje słowa. Nie byłam pewna, jak chłopak przyjmie to wszystko, o czym chciałam z nim porozmawiać. Przecież wszystko wydarzyło się przez niego.

– Roksi? – Wiktor popatrzył na mnie coraz bardziej zaniepokojony.

Nagle wybuchłam niekontrolowanym płaczem i szlochając głośno opowiedziałam mu o wszystkim, co wydarzyło się po naszym spotkaniu, kiedy jeszcze raz wyszłam, by zobaczyć się z Waldkiem.

Wiktor słuchał w milczeniu. Widziałam, że co jakiś czas odwracał się w stronę okna, za którym widniał dom Waldka i okno jego pokoju. Widziałam, że Wiktor był zdenerwowany. Nie podobało mu się to, co robił Waldek.

Kiedy wreszcie skończyłam mówić, złapał mnie w ramiona i przytulił mocno do siebie. Po chwili również go objęłam. Wiktor pozwolił mi płakać ile chciałam. Delikatnie głaskał mnie po włosach, próbując mnie uspokoić i sprawić, bym poczuła się lepiej. Trwając w jego ramionach powoli zaczęłam się uspokajać i kiedy wreszcie mój gwałtowny płacz ustał, chłopak zapytał:

– Czyli co teraz? My... Ten nasz związek.... Co z nim? Chyba nie chcesz ze mną... – zaczął powoli odwracając wzrok. Słysząc jego słowa natychmiast przytuliłam się do niego mocniej, co go zaskoczyło i przez to urwał w połowie wypowiedzi.

– Nie chcę z tobą zrywać. Przecież dopiero zostaliśmy parą...

Wiktor mimowolnie uśmiechnął się. Poczułam jak pocałował mnie w czubek głowy. Między nami na moment zapadła cisza, jednak po chwili chłopak znów ją przerwał:

– Wiesz, że póki będziemy razem, Waldek prawdopodobnie nie odezwie się do ciebie ani słowem... A jeśli już, to będzie niemiły i może mówić podobne rzeczy, jak wczoraj? – Bardziej stwierdził niż zapytał. – I w ogóle będzie się cały czas złościł...

Odsunęłam się od Wiktora nieznacznie i popatrzyliśmy na siebie. Westchnęłam głęboko ocierając łzy i powiedziałam:

– Możliwe. Ale jeśli tak, to chyba jednak nie lubił mnie aż tak bardzo, jak ciągle mi powtarzał i najwyraźniej wcale nie byliśmy przyjaciółmi. – Pociągnęłam lekko nosem. – Spróbuję z nim jeszcze pogadać... Może był wczoraj zbyt zdenerwowany i nie myślał racjonalnie... W końcu ja sama też nie byłam do końca w porządku wobec niego...

– W porządku? Przecież z tego, co mówiłaś, od zawsze powtarzałaś mu, że jesteście tylko przyjaciółmi! – Zdziwił się Wiktor. – Ja pierdolę, Roksi! Nie jesteś tu wcale winna! To on jest idiotą, że sobie tak wmówił! To on powinien próbować na spokojnie się wytłumaczyć, a nie jechać po tobie jak po... – Wiktor odkaszlnął i dodał po chwili: – A co jeśli rzeczywiście będzie chciał całkiem zerwać z tobą kontakt? – dopytywał.

– Wtedy... – Znów westchnęłam głęboko. – Sama już nie wiem, ale jeśli nie będzie chciał ze mną gadać, to chyba koniec... Nie chcę go do niczego zmuszać i niczego nie chcę ciągnąć na siłę... Jak nie to nie... A jeśli później mu przejdzie, to myślę, że nie będę mieć problemu z tym, jakby chciał dalej się kumplować... Oczywiście, że nie będę się przy nim już nigdy czuła, tak jak do tej pory, ale chyba będzie w porządku... – Wzruszyłam ramionami, a potem popatrzyłam na Wiktora spoglądając mu w oczy. – A ty? Nie będziesz miał wtedy nic przeciwko?

Chłopak uśmiechnął się lekko na moje pytanie.

– Jeśli ty nie będziesz miała nic przeciwko, to ja też nie... Ale nie spodziewaj się po mnie, że będę stał z boku bezczynnie z założonymi rękami, kiedy on będzie się na ciebie złościł i cię obrażał... – powiedział z lekkim uśmiechem.

*

Wiktor został u mnie jeszcze jakiś czas. Poznał Kasię i natychmiast się polubili. Spędziliśmy wspólnie całkiem miły poranek i choć na chwilę zapomniałam o Waldku.

Kiedy Wiktor miał już wracać do siebie, objął mnie na pożegnanie i pocałował w policzek. Zarumieniłam się na to lekko nieznacznie zmieszana. Dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić i takie gesty ze strony Wiktora wciąż wprawiały mnie w zawstydzenie. Ile razy chłopak chwycił mnie za rękę, albo popatrzył mi w oczy, czułam, że się rumieniłam. Mimo że oboje staraliśmy się poznać jak najlepiej i Wiktor był miły i szczery, wciąż jednak czułam się przy nim trochę skrępowana. Przecież nadal nie znaliśmy się aż tak dobrze. Oczywiście, poznaliśmy się niemal rok temu, jednak przez ten cały czas nasz kontakt był minimalny. Wiedziałam jednak, że przez te wakacje, wszystko zmieni się na dużo lepsze!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top