MINI LIST

(ta piosenka będzie wspomniana w trakcie rozdziału:   )



Tego dnia bardzo nie chciałam iść do szkoły, jednak z drugiej strony równie mocno chciałam zobaczyć się z Wojtkiem. Tamto popołudnie, kiedy spotkaliśmy się w parku i potem poszliśmy razem na lody było niezwykle miłe. Miałam wrażenie, że cały poprzedni dzień był świetny. Na samą myśl tamtej sytuacji z Wiktorem uśmiech pojawiał mi się na twarzy i czułam przyjemny dreszcz przebiegający po całym ciele. Spotkanie z Wojtkiem również było świetne i odkryłam, że mieliśmy naprawdę sporo wspólnych tematów, nawet więcej, niż wcześniej myślałam. No i na koniec rozmowa z Waldkiem. Czułam, że wszystko w moim życiu wreszcie zaczynało układać się świetnie. Chociaż...

Wciąż jeszcze dręczyła mnie sprawa V i jego listów. Nadal byłam okropnie ciekawa, kim on był. Tym razem w szatni również uważnie przyglądałam się każdemu, kto znalazł się bliżej mnie, jednak podobnie jak wcześniej, teraz też nic nie zauważyłam. W końcu ze zrezygnowaniem ruszyłam pod klasę.

Kiedy znalazłam się przy swoich znajomych, przyjaciółki popatrzyły na mnie pytająco.

– I co? – zapytała natychmiast Judyta zaplatając swoje ciemne włosy w niedbały warkocz.

Wciąż nie było z nimi Waldka, ale obawiałam się, że mógłby pojawić się w każdej chwili i znów zauważyć nasze nietypowe zachowanie. Chwyciłam więc przyjaciółki za ręce i pociągnęłam je do żeńskiej toalety. Kiedy znalazłyśmy się w środku i upewniłam się, że byłyśmy same, powiedziałam:

– Rany, laski! Nie uwierzycie!

Sięgnęła do plecaka, by wyciągnąć list, który dostałam wcześniej, a którego przyjaciółki jeszcze nie widziały i wtedy moja ręka trafiła na coś innego. Wyciągnęłam z plecaka małą, żółtą, złożoną na pół karteczkę. Rozłożyłam ją szybko, a moje oczy otworzyły się szeroko.

– Co? – zawołały jednocześnie przyjaciółki.

To było bardzo miłe z Twojej strony. Dziękuję. V... – przeczytałam na głos i popatrzyłam na stojące obok dziewczyny. Poczułam, jak moje ciało spięło się i zaraz po tym przebiegło nim dreszcz. Nie byłam jednak pewna, czy zaliczał się do tych przyjemnych, czy wręcz przeciwnie...

– Co ty zrobiłaś? – zapytała Marta wbijając we mnie zaniepokojone spojrzenie. Wyrwała mi karteczkę z dłoni i sama przeczytała wiadomość od mojego tajemniczego adoratora.

– O matko... Tego się nie spodziewałam... Chciałam wam powiedzieć o czymś zupełnie innym... Chociaż... To wszystko chyba się ze sobą łączy! – Zamyśliłam się na chwilę, po czym zawołałam: – Rany, laski! Jeśli któryś z nich to V, to już wiem, o co mogło by chodzić... Tylko, że właśnie w tym problem. To dalej ani trochę nie wskazuje na to, który z nich nim jest...

– To znaczy? – zapytała Judyta patrząc na mnie lekko zdezorientowana.

Opowiedziałam przyjaciółkom o wszystkich trzech sytuacjach, które poprzedniego dnia przytrafiły mi się w towarzystwie potencjalnych kandydatów na V.

– No nie... Chyba zaczynam kibicować Wojtkowi... – powiedziała Judyta z uśmiechem.

– Ja jestem za Wiktorem... Wiem, nie był w porządku, ale teraz się najwyraźniej zmienił i całkiem fajnie nadrabia zaległości... Zupełnie jakby chciał ci wynagrodzić wszystko złe, co ci wcześniej zrobił... – stwierdziła Marta mrugając do mnie i ignorując niezadowolone spojrzenie Judyty.

– A co z Waldim? – zapytałam z rozbawieniem.

– Z całym szacunkiem, ale Waldi jest jak brat. Choćby nie wiem co, wydaje mi się, że nawet jeśli to on jest V, to i tak jest poza konkurencją... – Marta wzruszyła ramionami.

– Rany, laski, to nie jest żaden konkurs! – zawołałam z rozbawieniem.

– Właśnie, że jest! Konkurs o twoje serce! I jak na razie Wojtek i Wiktor najwyraźniej idą łeb w łeb... – Marta uśmiechnęła się do mnie.

– Przesadzacie... – powiedziałam czerwieniąc się mocno.

Odebrałam Marcie karteczkę z krótką wiadomością i znów popatrzyłam na nią. Uśmiechnęłam się mimowolnie do siebie. Sama zaskoczyłam się na tę myśl, ale pierwszym o czym pomyślałam czytając ją, była sytuacja z Wiktorem. Zaraz po tym przyłapałam się na myśli, że właściwie nawet chciałam, by autorem tej wiadomości i poprzednich listów był właśnie on...

– A co z tamtym listem? Co tym razem napisał? Po tym, co mówisz i jak się zachowujesz, to twój tajemniczy adorator dalej nie zdradził się z niczym? – powiedziała Marta wyrywając mnie z zamyślenia.

– No tak, dostałam list i w sumie to... Dalej jest tak, że to może być każdy z nich... Wiecie, jedne wskazówki mówią, że to ten, ale zaraz drugie to skreślają i wskazują na innego. Wszystko pasuje do każdego z nich i wszystko też do żadnego z nich nie pasuje... Ale... dziewczyny, napisał takie rzeczy, że rany... Dość osobiste... W sumie to nie wiem, czy mogę wam dać to do przeczytania... – powiedziałam z westchnieniem.

– W porządku... – Marta uśmiechnęła się lekko, a Judyta pokiwała głową zgadzając się z nią.

W końcu po chwili ruszyłyśmy na lekcje.

*

Był piątek, a ja znów sama miałam wracać do domu. Waldek został na dodatkowe zajęcia, Marta i Judyta również zostały, by dokończyć zadanie z historii. Szłam więc sama, kiedy nagle koło mnie znów, tak jak ostatnio, zatrzymał się samochód.

Tym razem to jednak nie był Wojtek, a Wiktor. Lekko skrępowana wsiadłam do samochodu. Chłopak uśmiechnął się nieznacznie patrząc na mnie, a ja po chwili odpowiedziałam tym samym.

– Znowu cię wszyscy zostawili? – zapytał ruszając dalej.

Wzruszyłam ramionami.

– Jeszcze robią zadanie z historii... – powiedziałam. – I tak jakoś wyszło...

Na dłuższą chwilę zapadło milczenie.

– O rany! Możesz to podgłośnić? – zawołałam nagle wskazując na radio. Nie mogłam uwierzyć, że słyszałam w tym samochodzie taką muzykę! To było niesamowite i cudowne!

Wiktor popatrzył na mnie zaskoczony i zapytał:

– To... Ty... Co? Znasz Bullet For My Valentine?

– Czy znam? Daj spokój! Uwielbiam ich! Szczególnie ten album! Under Again to dla mnie mistrzostwo świata! – powiedziałam z ekscytacją.

Wiktor wciąż zaskoczony spoglądał to na drogę, to na mnie. Wyraźnie był rozbawiony moim zachowaniem.

– Poważnie? – Przełączył kilka piosenek i z głośników rozległy się dźwięki wspomnianego przeze mnie utworu. – Nie obraź się, ale nie wyglądasz na kogoś, kto słucha takiej muzyki... – stwierdził.

Popatrzyłam na moją jasnożółtą spódnicę, czarny top i białą luźną koszulę, a potem na Wiktora. Zmierzyłam go spojrzeniem i powiedziałam:

– Co? Pewnie myślałeś, że jestem Swiftie? Z resztą, ty też nie wyglądasz na kogoś, kto lubi takie klimaty... Do ciebie pasowały by bardziej jakieś rapsy... Ja mam czarną duszę metalowca! – Wskazałam na siebie.

– Swiftie? Poważnie? Chyba gdzieś to słyszałem... Co to w ogóle znaczy? – Wiktor zaśmiał się. – Jeśli ty masz czarną duszę metalowca, to ja tym bardziej... – Chłopak uśmiechnął się lekko z rozbawieniem i wskazał na schowek przede mną.

– Możesz sobie zobaczyć.

Z ciekawością sięgnęłam do schowka. Wyciągnęłam stamtąd kilka pudełek. Iron Maiden, Hunter, Motorhead i...

– O rany! Masz Ember Breaking Benjamin? Ale zazdro! Polowałam na tę płytę kiedyś i oczywiście przegapiłam możliwość zakupu. Teraz nie mogę nigdzie tej płyty kupić...

Wiktor uśmiechnął się.

– Jak chcesz, to możesz sobie wziąć...

– Nie, no co ty. Jest twoja. – Pokręciłam głową.

– Nie ma problemu i tak mam dwie... Albo nie. Przyniosę ci tę drugą. Ta jest używana. Tamtej nawet nie otworzyłem.

– Masz dwie! – zawołałam, zanim ugryzłam się w język.

Wiktor skinął głową.

– Tamtą kupiłem sobie sam, tę dostałem od ojca na urodziny... – powiedział i trochę ciszej dodał: – Jedyna dobra rzecz jaką od niego dostałem...

– Kiedy miałeś urodziny? – zapytałam zaciekawiona. Wydawało mi się, że raczej bym o tym wiedziała. Oczywiście nie byłabym zaproszona, ale myślałam, że Wiktor zrobiłby imprezę, o której mówiłaby cała szkoła. Chociaż... Przypomniałam sobie Monikę. Może jego rodzina nie życzyła sobie czegoś takiego?

– Na początku roku – powiedział tylko. – A ty? Chyba też już miałaś...

– Miałam w tamtym miesiącu – powiedziałam. Ja też nie robiłam wielkiej imprezy, ale raczej dlatego, że po prostu nie przepadałam za czymś takim. Wpadli do mnie tylko Marta, Waldi i Judyta...

– Nie robiłeś imprezy? – zdziwiłam się.

– Po co? Kogo niby miałbym na nią zaprosić?

Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale zawahałam się. Powiedział to jakimś takim dziwnym tonem... Zupełnie, jakby rzeczywiście nie było nikogo, kto przyszedłby na jego urodziny.

– No... Przecież masz przyjaciół. Rafał i chłopaki, Aśka... – zaczęłam, ale urwałam, kiedy zobaczyłam, że kręci głową.

– Oni nie są moimi przyjaciółmi.

– Jak to nie? Przecież trzymacie się razem!

– To wcale nie znaczy, że się przyjaźnimy.

Zamilkłam. Nie wiedziałam, co na to powiedzieć. Do tej pory wydawało mi się, że naprawdę się lubili. Przecież od kiedy Wiktor zaczął chodzić do naszej szkoły i naszej klasy, byli niemal nierozłączni. A może tylko w szkole tak było, a poza nią nie?

Odsunęłam od siebie te myśli. To nie była moja sprawa. Nie chciałam też dopytywać. Podejrzewałam, że Wiktor znów mógłby uciąć temat, tak jak to było wtedy, kiedy chciałam zapytać o jego ojca. Między nami na dłuższą chwilę zapadło milczenie i oboje tylko słuchaliśmy piosenek naszego ulubionego zespołu. Wiktor jednak przerwał panującą między nami ciszę:

– Słuchaj Roksana... Możemy... Bo wiesz... – zaczął się jąkać, a ja popatrzyłam na niego uważnie, zaalarmowana jego nagłym, poważnym tonem. – Bo jest taka sprawa... Ja chciałbym z tobą pogadać... o–o czymś... – Wiktor urwał, bo nagle zadzwonił mój telefon.

– Dasz mi chwilkę? – Posłałam chłopakowi lekki uśmiech i odebrałam połączenie od mamy. Szybko z nią porozmawiałam informując, że już wracam do domu i rozłączyłam się. Popatrzyłam na Wiktora i z kolejnym nieznacznym uśmiechem zapytałam:

– No co? O czym?

Chłopak zamieszał się lekko i pokręcił głową.

– N–nieważne... – powiedział.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam na niego uważnie, aż w końcu on też na chwilę oderwał wzrok od drogi i popatrzył na mnie. Nagle poczułam się skrępowana. To jego spojrzenie sprawiało, że zaczynałam się rumienić. Poza tym chciał ze mną o czymś pogadać! Może miał zamiar przyznać się, że to on pisał do mnie listy?

– Pogadamy kiedy indziej... – mruknął. Usłyszałam nutki zawodu w jego głosie.

Już miałam powiedzieć, że moglibyśmy pogadać w czasie jazdy, kiedy nagle Wiktor zatrzymał samochód pod moim domem. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się na miejscu, choć przecież wcale tak daleko od szkoły nie mieszkałam.

Chwyciłam więc mój plecak i otworzywszy drzwi samochodu posłałam ostatni uśmiech Wiktorowi.

– Dzięki, do poniedziałku... – powiedziałam.

Zamknąwszy za sobą drzwi ledwie dosłyszałam, jak chłopak powiedział:

– No raczej trochę wcześniej...

A może tylko mi się wydawało i powiedział coś zupełnie innego?

*

– Ja cię nie mogę! – zawołała Marta, kiedy opowiedziałam jej o wszystkim.

Przyjaciółka wpadła do mnie wieczorem, by pogadać o różnych sprawach i przede wszystkim o balu, który miał odbyć się następnego dnia. siedziałyśmy na moim łóżku opierając się o jego wezgłowie i od dłuższego czasu streszczałam jej dosłownie wszystko. Rozmowę z Waldkiem na imprezie u Sobańskiego, spotkania z Wojtkiem i Wiktorem. Kiedy wreszcie skończyłam, przyjaciółka przez chwilę kręciła głową w milczeniu.

– Z tego co mówisz, Wiktor rzeczywiście zachowuje się inaczej niż wcześniej... I chciał z tobą pogadać? Może chciał ci powiedzieć, że to on jest V?

Natychmiast pokręciłam głową.

– No nie wiem... Może... Ale gdyby rzeczywiście tak było, mógłby wybrać inny moment na taką rozmowę, a nie podczas krótkiej jazdy samochodem. W końcu to nie jest takie byle co... Ale mniejsza o to... Tak szczerze mówiąc, to chyba jest mi wszystko jedno, który z nich to jest V... Wszyscy są w porządku... – powiedziałam wzruszając ramionami, jednak Marta dobrze mnie znała.

– Ale? – Popatrzyła na mnie pytająco.

Westchnęłam przesadnie ze zrezygnowaniem.

– Ale chyba najbardziej bym chciała, żeby to był jednak Wiktor... Wiesz, chyba go lubię bardziej niż innych i chyba chciałabym z nim chodzić... – zwierzyłam się.

Mimo że rozmawiałam z przyjaciółką, czułam się trochę dziwnie i niezręcznie mówiąc jej o tym. Na dodatek obawiałam się tego, jak Marta mogła zareagować. W końcu do tej pory Wiktor był tym złym charakterem w moim życiu... Marta jednak okazała się bardzo wspierającą i dobrą przyjaciółką, która świetnie mnie rozumiała.

– Nie przeszkadza ci to, że do tej pory zachowywał się wobec ciebie niezbyt dobrze? – zapytała po prostu.

Wzruszyłam ramionami.

– Szczerze mówiąc, to już od dłuższego czasu nie i... tylko proszę cię nie śmiej się ze mnie i powstrzymaj od głupich uwag, dobrze? – Popatrzyłam na przyjaciółkę wyczekująco, a kiedy Marta pokiwała głową dodałam: – Czasami mam tak, że jest mi źle, kiedy w ogóle nie zwraca na mnie uwagi... – Przyznałam się.

– Wow, poważnie? Ekstra! Czyli już jesteś kompletnie zdecydowana? Powiesz mu? – zawołała z ekscytacją Marta.

– Coś ty! Zwariowałaś? Przecież on ma dziewczynę! – Natychmiast pokręciłam głową.

– Aśkę? Chyba sobie żartujesz! – Marta zaśmiała się nieznacznie. – Gdzie ty masz oczy? Przecież na kilometr widać, że on jej nie zanosi. Wszyscy to wiedzą... No, oprócz ciebie, najwyraźniej... – stwierdziła wzruszając ramionami.

– Ze strony Aśki to tak nie wygląda... – zauważyłam.

– Daj spokój, ona jest dziwna i tyle w temacie... I mimo że ona coś do niego ma, on raczej do niej nie... Przecież ona mu się kładzie, jak na talerzu i wciska na siłę. Gdyby był nią choć trochę zainteresowany, już dawno skorzystałby z okazji i byliby parą, taką wiesz, prawdziwą parą. A nie są! Więc? Powiesz mu? – ponowiła pytanie Marta.

Westchnęłam z udawaną rozpaczą. Sama już nie wiedziałam, co robić.

– Chyba nie... Nie wiem... Może kiedyś... Ale co jeśli on mnie jednak nie lubi? Co jeśli tylko udaje, że jest miły i w ogóle, żeby na koniec zrobić mi coś naprawdę wrednego? Co jeśli to nie V? – zaczęłam się zastanawiać.

– Daj spokój! Po co miałby tak udawać i w ogóle bawić się w jakieś podchody? A jak mu powiesz, a on i tak cię odrzuci, to trudno... Za niedługo i tak zmieniamy szkołę...

– Poważnie? Za rok to dla ciebie za niedługo? – zawołałam z rozbawieniem.

Marta przewróciła oczami.

– No dobrze, może nie za niedługo, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, a nie trwać w bezsensownej niepewności... No a jak już będziesz wiedzieć co i jak, to zawsze będziesz mogła się potem zabrać za kogoś innego... Na przykład za Wojtka... On się też wydaje całkiem fajny i do rzeczy... – stwierdziła.

Wzruszyłam ramionami. Marta miała rację.

– No dobrze! Bez względu nato, który z nich to jest V, powiem Wiktorowi... Tylko nie wiem, kiedy... Wiesz,chyba na razie nie mam jeszcze odwagi, żeby to zrobić... – przyznałam kręcącnieznacznie głową.


--------

Jakby co, to nie mam nic do fanów Taylor Swift i samej piosenkarki, też jej czasem słucham. Po prostu potrzebowałam jakiegoś kontrastu i tylko takie zestawienie przyszło mi do głowy ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top