LIST 4.
Padłam na łóżko w swoim pokoju i uśmiechnęłam się szeroko do siebie wspominając to, co wydarzyło się w szkole. Nie potrafiłam wręcz przestać się uśmiechać. Potem jednak w mojej głowie zaświtała pewna myśl i mój uśmiech natychmiast zbladł. Przecież Waldek! I Wojtek! I w gole V! Co z nimi? Poczułam, jak przez moje ciało przebiegł dreszcz zdenerwowania. Nagle coś mnie tknęło i sięgnęłam po telefon.
Od kiedy zaczęła się lekcja historii aż do teraz nie sprawdzałam, czy miałam jakieś powiadomienia. Odblokowałam telefon i moim oczom ukazały się trzy nieodebrane połączenia od Waldka i cztery wiadomości. Serce zabiło mi mocniej. Nie spodziewałam się, że dzwonił i pisał do mnie z gratulacjami dobrej oceny z historii. Z pewnością też nie prosił o to, byśmy się spotkali i pogadali o tym, co stało się między nami w jego samochodzie po balu. Dałabym sobie rękę uciąć, że był zły, może nawet wściekły. Na samą tę myśl zdjął mnie nagły lęk.
Wahałam się dłuższą chwilę, czy odczytać wiadomości. Nie miałam odwagi oddzwaniać do Waldka. W końcu wreszcie odczytałam jego sms-y.
"Co się stało? Dlaczego nie przyszłaś na ostatnią lekcję? Dlaczego nic nie powiedziałaś? Poszedłbym z tobą!"
Zaskoczyła mnie ta wiadomość. W końcu przez cały dzień się do mnie nie odzywał. Poza tym myślałam, że po tej akcji w samochodzie będzie mnie unikał i to ja będę pierwszą osobą, która wykaże w tej sprawie inicjatywę. Jak zawsze...
"Ej, Wiktora też nie ma... Poszliście razem?"
Te dwie wiadomości napisał do mnie jeszcze podczas ostatniej lekcji. Potem zadzwonił do mnie trzy razy, a dwie kolejne wiadomości napisał dosłownie przed chwilą.
"Najwyraźniej świetnie się razem bawicie, skoro nawet nie raczysz odpisać na SMS– a, czy odebrać telefonu, albo odzwonić. Super."
"Daruj sobie odpisywanie i oddzwanianie, już nie chce mi się z Tobą nawet gadać."
Westchnęłam głęboko patrząc na wiadomości od chłopaka. Zastanawiałam się, czy mimo tego, co napisał w ostatniej z nich jakoś mu odpowiedzieć, czy nie... Może mogłabym pójść do niego i pogadać z nim osobiście? Szybko zrezygnowałam z tego absurdalnego pomysłu. Teraz już miałam pewne pojęcie, dlaczego Waldek tak się zachowywał. Miałam też dziwne wrażenie, że nie przyjąłby moich wyjaśnień spokojnie, a kiedy powiedziałabym mu, że czułam coś więcej do Wiktora niż tylko przyjaźń, to byłby już definitywny koniec naszej przyjaźni i w ogóle znajomości. Poza tym nie czułam się nawet trochę winna i w obowiązku wychodzenia do niego z inicjatywą. To on pierwszy powinien mnie przeprosić, zupełnie tak, jak po imprezie u Sobańskiego.
Zamknęłam oczy z westchnieniem i odłożyłam telefon. Skoro Waldek nie chciał ze mną rozmawiać, to nie miałam zamiaru go do tego zmuszać... Postanowiłam, że jeśli będzie chciał, to pogadamy o wszystkim następnego dnia.
*
Tego dnia po południu spotkałam się jeszcze z Wojtkiem w parku. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o Wiktorze i Waldku, dlatego standardowo wyprowadzałam Bursztyna na spacer, a chłopak postanowił też wybrać się wtedy ze swoim pupilem do parku. Chwilę wędrowaliśmy alejkami, aż w końcu usiedliśmy na ławce i pozwoliliśmy zwierzakom pobiegać swobodnie po okolicy.
– Masz dziś w ogóle więcej czasu? Muszę skoczyć jeszcze w jedno miejsce i jakbyś chciała, to możesz się przejść ze mną. Gwarantuję ci, że będziesz miała możliwość porobienia fajnych zdjęć – powiedział nagle Wojtek wskazując na mój aparat.
Uniosłam pytająco brwi.
– Nie śpieszy mi się nigdzie. Gdzie chcesz iść? – zapytałam.
– Mam sprawę do załatwienia z kumplem. Jeździ na pumptracku...
– Tam? – Wskazałam za nas, gdzie po drugiej stronie parku był nieduży tor.
Wojtek zaśmiał się i pokręcił głową.
– Tam to pewnie jeździł, kiedy uczył się jeździć na rowerze. Mówię o tym za miastem, wiesz, stąd nie jest wcale tak daleko...
Uniosłam brwi zaskoczona. To był tor dla osób, które zdecydowanie lubiły adrenalinę i nie bały się niebezpiecznych sytuacji i upadków... Oczywiście wiedziałam o tym miejscu, jednak nigdy tam nie byłam. Żaden ze znajomych tam nie jeździł i żaden znajomy znajomego... No aż do teraz najwyraźniej. Pamiętam, że kiedyś Judyta wspominała, że parę razy tam była, ale nigdy nie zaproponowała wspólnego wyjścia...
– Jasne, chętnie się tam przejdę. – Uśmiechnęłam się.
– To co? idziemy?
– Pewnie!
Zawołałam Bursztyna, a Wojtek Szaszę. Potem skierowaliśmy się w odpowiednią stronę. Kiedy szliśmy, dowiedziałam się, że ten znajomy Wojtka miał dla niego jakieś części do roweru. Okazało się, że Wojtek sam czasem jeździł na torze i składał swój własny rower.
Kiedy po dłuższym czasie dotarliśmy na miejsce byłam zachwycona. Był już wieczór i słońce praktycznie już zaszło, więc nie za wiele było tam osób. Wciąż jednak kilku rowerzystów jeździło i ćwiczyło przeróżne sztuczki. Natychmiast wyciągnęłam aparat, by zrobić jakieś zdjęcie. Nie byłam jedna pewna, którego z rowerzystów wybrać. Wszyscy wydawali się świetni. W końcu jednak wybrałam jednego z nich. Udało mi się uchwycić go w idealnym momencie, kiedy znajdował się w powietrzu i obracał rower. Kiedy tak jeździł i wykonywał kolejne sztuczki, zrobiłam jeszcze kilka zdjęć.
– Niezły jest, co nie? – zapytał nagle Wojtek podążając spojrzeniem za nieznajomym.
Pokiwałam głową z uśmiechem. Kiedy uniosłam aparat, by zrobić jeszcze jakieś zdjęcie, zorientowałam się, chłopak zjechał z toru i kierował się w naszą stronę. Po chwili znalazł się obok nas i razem Wojtkiem podali sobie ręce. Szasza podbiegła do chłopaka i wesoło merdając ogonem zaczęła domagać się pieszczot. Najwyraźniej bardzo dobrze się znali. Chłopak podrapał ją za uchem, a potem jeszcze pod pyszczkiem.
Kiedy suczka zadowolona z pieszczot oddaliła się obwąchując wszystko dookoła, nieznajomy spojrzał na mnie, a ja na niego.
– Robiłaś mi zdjęcia? – zapytał wprost. Jego głos był lekko stłumiony przez duży kask, który miał na głowie. Ten dodatkowo zasłaniał jego twarz, wiec ciężko mi było określić, kogo właściwie miałam przed sobą. Kiedy odsunął w górę zasłonę oczu, mogłam choć częściowo zobaczyć jak wyglądał. Niestety same uważnie spoglądające na mnie niebieskie oczy niewiele mi mówiły.
– Przepraszam... Usunę... – zaczęłam się jąkać i sięgnęłam po aparat, ale on powstrzymał mnie.
– W porządku, nic się nie stało... – Pochylił się ponad kierownicą roweru i pogłaskał Bursztyna po głowie. Pies, który siedział koło mnie grzecznie, zamerdał wesoło ogonem. Zupełnie, jakby i on bardzo dobrze go znał. Polizał nawet palce nieznajomego, których nie zasłaniały rowerowe rękawiczki.
– Jestem Roksana. – Przedstawiłam się szybko. Spojrzał na mnie i chyba się uśmiechnął, ale nic nie powiedział, więc zapytałam: – A ty?
Nie odezwał się, a zamiast tego uniósł dłoń i postukał się w bok kasku. Spojrzałam w to miejsce i zrozumiałam. Jaskrawo zielony napis obok ikony Instagrama i Tiktoka głosił: DoubleV. Zdałam sobie sprawę, że identyczny napis widnieje na dolnej rurce ramy jego roweru. Zacisnęłam zęby. Rany, co oni wszyscy mieli z tym V? A może to był on? Mój V? Zaraz jednak zdałam sobie sprawę z czegoś innego! DoubleV! Przecież to był ten koleś, którego nałogowo oglądały Marta z Judytą na Tiktoku! Rany, przyjaciółki nigdy mi w nie uwierzą w to, że z nim rozmawiałam!
Odsunęłam od siebie te myśli, kiedy odezwał się Wojtek:
– To co? Masz? – zapytał entuzjastycznie.
DoubleV pokiwał głową. Zostawił nas na chwilę samych i odszedł kawałek, w miejsce, gdzie miał swoje rzeczy. Sięgnął po plecak i wyciągnął z niego jakieś rowerowe elementy. Wrócił i podał je Wojtkowi, który wydawał się wyjątkowo szczęśliwy. Zanim schował przedmioty do swojego plecaka, spojrzałam na nie. Niestety nie byłam w stanie odgadnąć do czego mogły służyć. Szczególnie w takim BMX–ie, którym jeździło się na pumptracku.
– Ekstra! – zawołał Wojtek.
Uśmiechnęłam się widząc jego ekscytację.
– Będziesz wiedział, jak to założyć? – zapytał DoubleV.
– Raczej tak, ale możesz ewentualnie podesłać potem jakieś filmiki instruktażowe... – Wojtek wzruszył ramionami. – A teraz będziemy się już zbierać, późno już – dodał patrząc na mnie, a ja pokiwałam głową.
– Jasne... – DoubleV spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zawahał się. Dopiero po chwili kontynuował: – Jak chcesz, to wpadnij jeszcze kiedyś zrobić więcej zdjęć. – Chyba się uśmiechnął.
– Pewnie, dziękuję za zaproszenie. – Skinęłam głową. Chłopaki podali sobie jeszcze ręce na pożegnanie i DoubleV wskoczył na rower. Wrócił na tor, a ja i Wojtek razem z naszymi pupilami ruszyliśmy w drogę powrotną.
Dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu. Zerkałam co jakiś czas na Wojtka i widziałam, że sprzęt, który dostał od przyjaciela naprawdę bardzo go ucieszył.
– Czyli teraz już pewnie nie spotkam cię i Szaszy w parku? Za to będę musiała popylać przez pół miasta na pumptrack? – zapytałam.
Wojtek uśmiechnął się i pokręcił głową.
– Oczywiście, że nie, poza tym, ja jestem na razie na poziomie tego łatwego toru w parku! Choć wcale bym się nie obraził, gdybyśmy od czasu do czasu wspólnie zaglądali w tamto miejsce...
Patrzyłam zaskoczona na chłopaka. Dlaczego w ostatnim czasie tak bardzo się do mnie przyczepił? Oczywiście wcale mi to jego przyczepienie nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, mimo to wciąż było zaskakujące! W końcu przez całą pierwszą klasę i prawie całą drugą ledwie zamieniliśmy ze sobą kilka słów! Co takiego nagle się stało, że sytuacja między nami tak bardzo i szybko się zmieniła? Może to jednak on był V? To by było jedyne wyjaśnienie na to, że wreszcie odważył się zrobić jakiś kolejny krok...
– No jasne! – zawołałam natychmiast. – Byłoby mi bardzo miło! – Uśmiechnęłam się.
– Ekstra, to ja się jeszcze będę się odzywał, bo wiesz, muszę ogarnąć ten rower... A tak w ogóle, jakbyś chciała, to zawsze możesz po prostu do mnie wpaść.
Popatrzyłam na niego jeszcze bardziej zaskoczona. Czy on mnie właśnie ogólnie zapraszał do siebie do domu? Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie działo. Słuchając go teraz jeszcze bardziej upewniłam się w tym, że to na pewno on był V. W końcu jako jeden z całej trójki wyraźnie miał w stosunku do niej jakieś zamiary... Oczywiście Waldek też powiedział, że mógł czuć do mnie coś więcej niż tylko przyjaźni, ale od tamtej pory nic z tym nie zrobił. Mimo to zaproszenie na wspólne wakacje wciąż było aktualne, choć po tym, co wydarzyło się w samochodzie i jego reakcji na to, co robiłam z Wiktorem, możliwe, że teraz wspólny wyjazd stał pod znakiem zapytania... Albo w ogóle nie wchodził w grę! Tymczasem Wiktor był jedynym z trójki, który jak na razie nie wykazywał wobec mnie żadnej romantycznej inicjatywy i zastanawiałam się, czy w ogóle dobrze robiłam, że wciąż brałam go pod uwagę, jako V. To jednak nie zmieniało tego, że nawet jeśli to nie on, to ja właśnie chciałam najbardziej, żeby jednak on nim był...
*
W napięciu czekałam w szatni na moich podejrzanych. Chciałam choć raz przyłapać któregoś z nich na próbie podrzucenia mi listu. Większość osób z naszej klasy już poszło pod odpowiednią salę lekcyjną. Nawet Marta i Judyta. Podobnie jak ostatnio, teraz też Wiktor i Wojtek przyszli niemal w tym samym czasie. Rozmawiali o czymś, ale kiedy zobaczyli mnie w szatni, urwali swoja rozmowę. Wiktor posłał mi jedynie krótkie spojrzenie i lekki uśmiech. Sama się do niego uśmiechnęłam. Wojtek tymczasem przywitał się ze mną bardziej entuzjastycznie. Zaraz za nimi pojawił się Waldek. Od razu zauważyłam, że był zły i próbował mnie ignorować. Nawet nie patrzył w moją stronę. Poczekałam, aż Wiktor i Wojtek pójdą sobie i kiedy zostałam sama z Waldkiem, powiedziałam:
– Waldek, możemy pogadać?
Chłopak zwrócił się w moją stronę, ale nie popatrzył na mnie.
– A mamy o czym?
– Chyba sobie żartujesz! – zawołałam poirytowana. Wkurzało mnie okropnie jego zachowanie i ta postawa, że to on był tu pokrzywdzony, a ja byłam winna. Było zupełnie na odwrót, ale on wydawał się tym w ogóle nie przejmować. – Zapomniałeś już o tych popieprzonych akcjach, które ostatnio odstawiasz? I pewnie jeszcze czekasz, że to ja cię za to przeproszę! – Wybuchłam. – Chciałam z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić, ale najwyraźniej to nie ma sensu!
– Oczywiście, po co miałabyś w ogóle zaprzątać sobie mną głowę...
– Waldek nie bądź taki... Dopiero co się pogodziliśmy i wszystko było w porządku... Aż znowu ty...
– No jasne, znowu ja. Wszystko jest oczywiście moją winą.
– Nie wmówisz mi, że to, co zrobiłeś w samochodzie, to była moja wina! Ja się o nic takiego nie prosiłam!
– Jasne, może wtedy przesadziłem. Ale ty byś się nie zdenerwowała, gdyby ktoś cię odrzucił? Próbowałem ci powiedzieć, co do ciebie czuję, a ty...
– Co? – przerwałam mu. – Waldek! Rozumiem, że mogłaś być zły, ale nawet nie wiesz, jak bardzo bolało, kiedy mnie tak chwyciłeś! Nie wiesz, jak źle się poczułam, kiedy mnie pocałowałeś! Nawet nie wiesz, jak się wtedy wystraszyłam tego, co mógłbyś mi jeszcze zrobić.
– O co mnie teraz próbujesz oskarżyć, co? – Zdenerwował się. Wyprostował się i stanął przede mną. Był zły, górował nade mną i w ogóle był taki wielki. Siłą woli zwalczyłam chęć cofnięcia się.
– O nic! Przecież nic więcej nie zrobiłeś! I wiem, że jesteś w porządku i nigdy nie zrobiłbyś mi krzywdy, ale w tamtym momencie wcale nie miałam takiej pewności... Proszę cię Waldek, możemy porozmawiać o tym na spokojnie? Proszę cię, zrozum. Ja naprawdę bardzo cię lubię, ale tylko jako przyjaciela. I naprawdę mi na tobie zależy, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie między nami innej relacji niż przyjacielska. Waldek, przecież ty to bardzo dobrze wiesz, już nie raz to mówiłam...
– Jasne, że wiem, co wcale nie znaczy, że nie chciałbym spróbować... Poza tym czułem, że sam się musiałem przekonać, jak to jest...
Poczułam, jak coś we mnie zawrzało. Jego słowa wywołały we mnie ogromną złość, ale jednocześnie równie wielki smutek.
– I co? Podobało ci się to próbowanie i przekonywanie? – Zamrugałam szybko, by odgonić łzy, które zaczęły mi się cisnąć do oczu na samo wspomnienie tamtej chwili. – Dla mnie to było bolesne, okropne i straszne! Obrzydliwe! Wciąż nie mogę uwierzyć w to, jak mój najlepszy przyjaciel mógł zrobić mi coś takiego!
Waldek wbił spojrzenie w ziemię. Milczał dłuższą chwilę. Wydał mi się przy tym jednak spokojniejszy i bardziej opanowany. Może jednak coś do niego dotarło?
– Naprawdę, aż tak mocno cię chwyciłem? – Spojrzał na mnie, ale ja odwróciłam się unikając jego oczu. Skinęłam nieznacznie głową. – Przepraszam... Ja... nie chciałem, to nie tak miało być... Nie wiem, co mnie wtedy napadło... Wybaczysz mi? – Popatrzył na mnie prosząco.
Zawahałam się. Dlaczego miałam dziwne przeczucie, że teraz leciała lawina? Przecież już wcześniej odbyłam niemal identyczną rozmowę z Waldkiem. Jak się okazało nie za wiele ona dała. Miałam wrażenie, że teraz będzie tak samo i za kilka dni znów będziemy się o coś kłócić...
Westchnęłam i powiedziałam.
– Tak, ale pod jednym warunkiem. – Waldek uniósł pytająco brwi. – Nigdy więcej nie spróbujesz czegoś takiego, jak wtedy w samochodzie. I postarasz się zapomnieć o tych swoich uczuciach. Będziemy nadal TYLKO przyjaciółmi i to się NIGDY nie zmieni, jasne? Może wtedy już będzie między nami w porządku...
Pokiwał głową, ale nie wydawał się przekonany. Kiedy się odezwał, zrozumiałam dlaczego.
– Dopóki będziesz się zadawać z tym pierdolonym Zborowskim, nic nie będzie w porządku. – Pokręcił lekko głową.
– Ale ja się wcale z nim nie zadaję! – Wybuchłam. – Do tej pory to wszystko, co się wydarzyło między mną, a nim, to był tylko przypadek! – powiedziałam szybko zgodnie z prawdą. Przecież nie planowałam robić zadania na historię z Wiktorem. Nie planowałam też rozmawiać z nim na schodach...
– Nie poszliście razem na ostatnią lekcję wczoraj! – przypomniał mi Waldek.
Westchnęłam.
– Po tym, jak poszliśmy po historii na następną lekcję, Wiktor chciał ze mną pogadać! Potem zaproponował mi, że mnie podrzuci do domu, bo i tak już nam się nie opłacało iść na lekcję! Co miałam zrobić? Olać go i odwrócić się od niego? Widziałam, że mu zależy na tym, żebyśmy porozmawiali, że jest poważny, nie robi sobie żartów! A potem zaproponował mi podwózkę do domu! Miałam nie skorzystać z okazji? I tak mieszkamy w podobnej okolicy! Rany, Waldi! Proszę cię!
Chłopak popatrzył nagle na mnie unosząc brwi.
– O czym chciał z tobą pogadać? – zapytał podejrzliwie.
Zawahałam się. Nie byłam pewna, czy powiedzieć Waldkowi o wszystkim. W końcu jednak uznałam, że miałam już dość... Jeśli znowu zaczęłabym kręcić, Waldek znów zdenerwowałby się, a ja miałam już dość tych jego dziwnych nastrojów.
– Chciał mnie przeprosić za to, co robił mi w tym roku... – powiedziałam po chwili.
– Tylko mi nie mów, że mu wybaczyłaś! – zawołał natychmiast Waldek krzyżując ręce na piersi.
– No tak... – Pokiwałam głową. – To dla mnie nie było znowu coś aż tak wielkiego, żeby obrażać się na niego na całe życie! – dodałam szybko widząc, że Waldek się nachmurzył.
– Żartujesz sobie?
– Oczywiście, że nie! Poza tym, akurat ty nie będziesz mi mówił, komu mogę, a komu nie mogę wybaczyć krzywdy! – Wskazałam na niego palcem. Najwyraźniej zrozumiał przytyk, bo nie kłócił się o to więcej. Mimo to i tak wciąż był poirytowany.
– Pewnie mi jeszcze powiesz, że jesteście teraz przyjaciółmi! Super! To ja zawsze byłem twoim przyjacielem! Sama ostatnio to powiedziałaś i teraz też! No ale widzę, że znalazłaś sobie świetne zastępstwo!
– Co ty gadasz? Wcale nie! Jak ty w ogóle możesz tak myśleć! – zawołałam poirytowana. – Ja i Wiktor... Nie wiem czym jesteśmy... Ale ty zawsze będziesz moim przyjacielem! Nikt cię nie zastąpi! – powiedziałam. Wiedziałam, że to znów może narobić problemów, mimo to podeszłam do Waldka, po czym objęłam go lekko. Chłopak po chwili odwzajemnił uścisk. To i moje słowa najwyraźniej sprawiły, że wreszcie się uspokoił i postanowił dać spokój.
Potem w końcu razem ruszyliśmy na lekcje, choć byliśmy już lekko spóźnieni. Kiedy usiadłam na swoim miejscu rozejrzałam się w poszukiwaniu Wiktora, jednak chłopaka nigdzie nie było. Zdziwiłam się, bo przecież widziałam, że przyszedł do szkoły... Najwyraźniej nie planował przychodzić na pierwszą lekcję.
Na drugiej już się pojawił. Kiedy spojrzeliśmy na siebie, uśmiechnęłam się do niego lekko, jednak on to zignorował i nie zareagował w żaden sposób. Zdziwiłam się nieznacznie nagłą zmianą w jego zachowaniu, ale uznałam, że nie będę się tym przejmować. Przecież to, że mnie poprzedniego dnia przeprosił i podrzucił do domu, jeszcze nic nie znaczyło. Nie byliśmy przyjaciółmi i nawet nie wiedziałam, czy chłopak lubi mnie choć trochę.
*
Po trzeciej lekcji w moim plecaku znalazłam list. Poczułam ciarki na plecach, kiedy zdałam sobie sprawę, że był tam od samego rana, jednak przez tę całą rozmowę z Waldkiem kompletnie o nim zapomniałam. Możliwe, że był tam nawet dłużej. Większość dzisiejszych lekcji pokrywała się z wczorajszymi, a ja jedynie wrzuciłam kilka innych zeszytów do środka nie zwracając większej uwagi na to, co już miałam spakowane... List mógł być tam między książkami już wczoraj, ale mogłam tego nie zauważyć... Na tę myśl od razu przypomniałam sobie, jak przywitał się ze mną poprzedniego dnia Wojtek. Czy on wtedy mógł wrzucić list do mojego plecaka?
Sprawdzając, czy nikt nic nie widział, wyciągnęłam szybko kopertę z plecaka, a z niej list. W porównaniu z poprzednimi okazał się zaskakująco krótki. Przeczytałam wiadomość:
"Cześć Roksi....
Ostatnio między nami wydarzyło się parę różnych rzeczy... Wybacz, ale chyba już nie mam siły dłużej tego w ten sposób ciągnąć. Cóż, dla Ciebie to pewnie nawet lepiej i pewnie się ucieszysz...
Jeśli chcesz się dowiedzieć wszystkiego i mnie poznać... Jestem codziennie wieczorem w parku, tam, gdzie chodzisz na spacery z Bursztynem. Znajdziesz mnie na huśtawkach...
Jeśli nadal chcesz się dowiedzieć i nie zmieniłaś zdania, będę tam na Ciebie czekał.
Twój V."
Przez moje ciało przebiegł dreszcz podniecenia i ekscytacji. Zaraz jednak poczułam również lęk na samą myśl o tym, że wreszcie wszystko miało by się rozwiązać. Złożyłam szybko krótki liścik i rozejrzałam się dookoła. Potem przeczytałam go jeszcze raz. Byłam naprawdę zaskoczona. No nie! Chciał się spotkać? Znów rozejrzałam się, tym razem w poszukiwaniu przyjaciółek. Musiałam im o tym powiedzieć! Szybko podbiegłam do Marty.
– Gdzie jest Judyta? – zapytałam, a przyjaciółka pokręciła głową.
– Nie wiem, poszła gdzieś... Ostatnio jest jakaś dziwna...
– Trudno, nie ważne...
Nic już więcej nie mówiłam, tylko podałam Marcie list. Przyjaciółka przeczytała go i po chwili popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
– No nie! I co zrobisz? – zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. – Pójdziesz? Idź! Proszę! Jestem mega ciekawa, który z tej całej trójki to V! Nawet jak nie chcesz iść, to idź! Zrób to dla mnie! Przecież ja muszę wiedzieć, kto to jest!
Zaczęłyśmy się śmiać z reakcji Marty. Oczywiście też byłam ogromnie ciekawa, kim był mój sekretny adorator, jednak po chwili, kiedy przestałyśmy się śmiać, wzruszyłam ramionami.
– Szczerze mówiąc, sama nie wiem... – przyznałam. – Też bardzo chcę wiedzieć, który to jest, ale... Wiesz, bo Wiktor... Ja go chyba lubię coraz bardziej i obojętne, czy to on, czy nie... Chyba...
– O rany! – zawołała Marta lekko piskliwie przerywając mi. – Powiesz mu wreszcie, co do niego czujesz? – zawołała.
Zarumieniłam się i uśmiechnęłam nieznacznie zawstydzona. Marta patrząc na mnie pokręciła głową z lekkim rozbawieniem.
– Rany, ciebie naprawdę wzięło. Wow, to kiedy mu powiesz?
Wzruszyłam ramionami.
– Jeszcze nie wiem... Dziś jakoś dziwnie się zachowywał... Może jutro... Ale na pewno w tym tygodniu...
– A co z V? – zapytała Marta.
– Nie wiem... Zobaczymy... Chyba przestało mi aż tak bardzo zależeć na tym, by go poznać.
– A jeśli to Wiktor? – zapytała Marta.
– Wtedy to i tak nie będzie miało żadnego znaczenia,prawda? – Uśmiechnęłam się lekko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top