KŁÓTNI CIĄG DALSZY
Wieczorem wybrałam się na spacer z Bursztynem. Zabrałam ze sobą mój aparat, przedwczesny prezent od rodziców na osiemnastkę, bo czasami lubiłam uchwycić jakieś interesujące chwile na zdjęciu. Poza tym Bursztyn był idealnym psim modelem i zazwyczaj na spacery z nim zabierałam swoją lustrzankę. Tego dnia zrobiłam mu świetną sesję zdjęciową!
Wracałam do domu po zachodzie słońca. Wciąż było jeszcze jasno, ale mimo wszystko nadal chodziłam do szkoły i musiałam jeszcze choć trochę przygotować się na następny dzień w szkole. Byłam już przy furtce prowadzącej do ogrodu wokół mojego domu, kiedy usłyszałam głos Waldka.
– Roksana?
Odwróciłam się w jego kierunku. Chłopak stał przy ogrodzeniu u siebie w ogrodzie. Widząc go od razu przypomniałam sobie co wydarzyło się między nami na imprezie. Normalnie w takim momencie podeszłabym do niego, ale uznałam, że nie tym razem. Przecież wciąż ta kłótnia wisiała między nami.
Nie odezwałam się nawet słowem, więc Waldek mówił dalej:
– Możemy pogadać?
Nie wydawał się zbyt pewny siebie, może jednak żałował tego, co w tedy zrobił i powiedział?
Westchnęłam i odpięłam smycz Bursztyna pozwalając mu pobiegać jeszcze po ogrodzie. Powoli podeszłam do ogrodzenia. Nie zbliżyłam się jednak za bardzo, z pewnością nie aż tak, jak zazwyczaj. Wciąż milcząc uniosłam pytająco brwi.
– Rany, no daj już spokój! Dotarło już do mnie, że jesteś na mnie zła! – Waldek przewrócił lekko oczami.
Skrzyżowałam ręce na piersiach. Właściwie to moja złość na Waldka już dano minęła. Teraz po prostu było mi przykro. Złościć zaczynałam się teraz, kiedy mówił do mnie takie rzeczy i takim pretensyjnym tonem. Jak w ogóle śmiał czuć się urażony moim zachowaniem, kiedy sam pierwszy mnie zranił?
– Chciałeś o czymś pogadać, czy znowu będziesz robił mi wyrzuty? – zapytałam.
– Nie, przepraszam. Już nie będę... – powiedział wzdychając ciężko. Milczał dłuższą chwilę patrząc wszędzie dookoła, aż wreszcie znów się odezwał:
– Przepraszam za to, co powiedziałem wtedy na imprezie... i za to, co zrobiłem też. Po prostu mnie wtedy zaskoczyłyście razem z Martą – Mówił, a ja wcale aż tak bardzo nie wierzyłam mu w to, że był zaskoczony. Przecież nasza przyjaciółka nie raz robiła podobne rzeczy! Oczywiście, w pierwszej chwili mógł się zdziwić, ale bez przesady!
– Poza tym widziałem, jak oni się na ciebie gapili. Strasznie mnie to zdenerwowało... A jak mnie potem zostawiłaś, kiedy chciałem zatańczyć i jeszcze to, co mi później powiedziałaś wcale tego nie poprawiło.
– Rany, Waldek! Jesteśmy przyjaciółmi! Wiem, że się o mnie troszczysz, ale czasami naprawdę przesadzasz! Dopóki nie zacząłeś robić mi tych bezsensownych wyrzutów nic złego się nie działo! Fajnie się bawiłam w towarzystwie Wojtka! Gdyby jego obecność mi przeszkadzała, po prostu poszłabym sobie, zostawiła go! Nie potrzebowałam wcale kogoś do ratunku! A co do tego, jak się na mnie patrzył i jak patrzył Wiktor... Nawet tego nie zauważyłam! – Skłamałam. Cóż, nie chciałam mu robić na złość, ale wiedziałam, że gdybym powiedziała prawdę, wcale nie pogodzilibyśmy się, a pokłócili jeszcze bardziej. Czasami było lepiej, kiedy Waldek pozostawał nieświadomy pewnych rzeczy. Zdarzało mu się być naprawdę zaborczym.
– Przepraszam – powtórzył. – Wydawało mi się, że naprawdę chcą razem zrobić ci coś wrednego. Nie chciałem, żeby to tak wyszło... – Tłumaczył się dalej.
Westchnęłam. Nie byłam do końca pewna, czy był ze mną szczery i co w ogóle sobie myślał, ale miałam już dość tej całej sytuacji. Może jeśli teraz mu odpuszczę następnym razem będzie milszy i spokojniejszy?
Pokiwałam więc nieznacznie głową.
– No dobrze. Między nami jest w porządku... ale proszę cię, nie rób tak już więcej razy. – Spojrzałam mu w oczy.
Waldek uśmiechnął się i pokiwał głową.
– Jasne, dzięki.
Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi.
– W takim razie do jutra. Muszę ogarnąć jeszcze rzeczy na lekcje, a jest dość późno – powiedziałam i pomachałam mu na pożegnanie. Odpowiedział tym samym i ruszył do swojego domu. Odwróciłam się i zawołałam Bursztyna. Po chwili pies podbiegł do mnie i razem skierowaliśmy się do domu.
Zanim weszłam do środka obejrzałam się za siebie. Spojrzałam w stronę okna pokoju Waldka. Właśnie zapaliło się w nim światło. Westchnęłam. Wcale nie byłam pewna, czy miedzy nami było w porządku, ale może lepiej, jeśli Waldek tak myślał?
*
Tego dnia nie dostałam żadnego listu. Rano w szkole widziałam Wiktora i chłopak posłał mi lekki uśmiech. Zaskoczyło mnie to, jednak uznałam, że nie będę wyolbrzymiać sprawy. Przecież on miał dziewczynę! Poza tym, co znaczył jeden uśmiech przy tych wszystkich innych niemiłych rzeczach, które mi robił i mówił do tej pory? Kompletnie nic!
Dzień zleciał mi dość szybko aż do długiej przerwy. Na poprzednich lekcjach i przerwach było tak jak zawsze, miałam wręcz wrażenie, jakby wszystko po tamtej imprezie wróciło do normy. Starałam się jednak uważać na to, co mówiłam przy Waldku. Poprosiłam również Martę, by nie pytała mnie o Wojtka i o to, co stało się potem na imprezie. Na szczęście przyjaciółka okazała się wyrozumiała. Umówiłyśmy się wiece, że pogadamy o tym kiedy indziej.
Na długiej przerwie zostałam sama z Waldkiem. Marta zwolniła się wcześniej z lekcji, a Judyty w ogóle nie było tego dnia w szkole. Szliśmy razem pod klasę, aż w pewnym momencie Waldek zapytał:
– O co chodzi z tobą i dziewczynami? Widziałem ostatnio jak się czaicie z jakimiś rozmowami i nie chcecie nic mówić... I olewacie mnie!
Popatrzyłam na niego speszona. Natychmiast domyśliłam się, że nie chodzi łomu o to, że ignorowałam go przez ten czas od imprezy u Sobańskiego. Mówił ogólnie, o całej tej sytuacji, która ciągnęła się już od dłuższego czasu... Sytuacji, którą wywołał V.
– Co? Wydaje ci się tylko... – powiedziałam szybko i wymijająco. Nie chciałam mówić mu o listach.
– No jasne, dalej nie chcesz nic powiedzieć! – zdenerwował się nieznacznie.
– Przepraszam, ale nie wiem, o co ci chodzi... – Próbowałam dalej udawać. Czułam jednak, że Waldek znów szykował się do wyrzutów i kłótni. No rany, przecież dopiero co się pogodziliśmy!
– Wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi, ale... Ty to chyba wolisz teraz Zborowskiego, co nie? Chociaż ciągle robi ci na złość... – stwierdził. – Chodzicie gdzieś razem po lekcjach i w ogóle.
Popatrzyła zaskoczona na Waldka. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie powiedział coś takiego.
– Co? – zawołałam. – Skąd ci to przyszło do głowy? Wcale go nie lubię. Spotykałam się z nim tylko dlatego, że razem musieliśmy robić zadanie na historię! – dodałam.
– No jasne, bo ci jeszcze uwierzę! Myślisz, że jestem ślepy? – zapytał. Wyraźnie widziałam, że był coraz bardziej poirytowany. – Widziałem, jak dziś cały dzień się na niego gapiłaś!
Popatrzyłam na Waldka jeszcze bardziej zaskoczona. Zastanowiłam się nad jego słowami. Naprawdę przez cały dzień patrzyłam tylko na Wiktora? No może spojrzałam na niego kilka razy, ale przecież nie gapiłam się na niego bez przerwy... Choć, czy to możliwe, że robiłam to zupełnie nieświadomie?
– Nie rozumiem, o co ci chodzi... – powiedziałam wreszcie kręcąc głową.
– Rany Roksi, wiesz co... – zaczął Waldi, ale szybko przerwałam mu:
– Waldek, przecież ty jesteś zazdrosny! – Popatrzyłam na niego z lekkim rozbawieniem. Możliwe, że rzeczywiście był zazdrosny, ale spróbowałam obrócić to wszystko w głupi żart. Nie chciałam znów się z nim kłócić.
Waldek posłał mi tylko poirytowane spojrzenie i nic więcej nie powiedział. Nie odezwał się też do mnie przez całą lekcję, a kiedy mieliśmy wracać do domu, nie zaczekał nawet na mnie. Zazwyczaj wracaliśmy razem, ale tego dnia Waldek kompletnie mnie zignorował.
Byłam tym jego zachowaniem szczerze zaskoczona. Zazwyczaj w takich sytuacjach żartował ze mną. Potem wspólnie śmialiśmy się z tych żartów i szybko o nich zapominaliśmy. Cóż, najwyraźniej nie tym razem...
Szłam więc sama zastanawiając się nad zachowaniem przyjaciela. Już wcześniej zauważyłam, że zawsze był niezadowolony, kiedy widział, jak rozmawiałam z innymi kolegami, ale nigdy do tej pory nie robił mi o to awantury... Potem jednak cała ta akcja Wojtkiem i jeszcze Wiktor. Byłam zaskoczona tym, że aż tak bardzo zdenerwował się z powodu obu chłopaków...
Nagle jakbym doznała olśnienia. No jasne! Skoro był taki zazdrosny, to na pewno on pisał te listy. Skoro był poirytowany za każdym razem, kiedy rozmawiałam z innym chłopakiem, a nie z nim, prawdopodobnie czuł do mnie coś więcej, niż tylko przyjaźń...
Odetchnęłam głęboko na tę myśl. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że jeśli rzeczywiście Waldek to był V, to miałam poważny problem. Kompletnie nic nie czułam do Waldka! Chłopak był dla mnie tylko przyjacielem! Z mojej strony nie było żadnych szans na to, by stał się kimś więcej... Poczułam też lekki strach na samą myśl o tym, że mogłoby dojść do sytuacji, w której musiałabym odrzucić jego uczucia. Przecież to równoważyło się z odrzuceniem go całkowicie! Nie wyobrażałam sobie, jak po czymś takim mielibyśmy nadal być przyjaciółmi?
Nagle koło mnie zatrzymał się obcy samochód. Popatrzyłam na wóz zaskoczona, bo nie poznawałam pojazdu. Wtedy szyby uchyliły się i kierowca zawołał:
– Wsiadaj!
Popatrzyłam jeszcze bardziej zaskoczona. Rany, to znowu był on!
– Wojtek? – zawołałam i szybko wsiadłam, a chłopak ruszył dalej.
– Wiesz gdzie mieszkam? Mieszkamy w ogóle w podobnej okolicy? – zapytałam.
– Chyba nie, ale trochę podwieźć cię mogę... Jeśli nie masz nic przeciwko... – powiedział chłopak uśmiechając się lekko.
Pokiwałam głową i również się uśmiechnęłam. Mój humor natychmiast się poprawił. Szybko też zapomniałam o moich rozmyślaniach na temat Waldka. To była moja trzecia tak bliska interakcja z Wojtkiem, jednak już teraz mogłam stwierdzić, że naprawdę bardzo go polubiłam. Nawet jeśli okazałoby się, że nie był V, fajnie by było utrzymać tę znajomość i zaprzyjaźnić się z nim...
– Pewnie – powiedziałam i usadowiłam się wygodniej.
– Jak tam po imprezie? Chyba szybko się zmyłaś? – zagadał, kiedy zapięłam pasy.
Pokiwałam głową.
– Tak, wiesz, chyba takie spędzanie czasu nie jest do końca w moim stylu... Wolę posiadówki na mniejszą liczbę osób – powiedziałam.
– Waldek nie wydawał się zadowolony – zauważył Wojtek, a ja poczułam, jak zaczynałam się czerwienić. Czy on naprawdę był wtedy tak blisko, by zauważyć, że między mną, a moim przyjacielem wydarzyło się coś złego? No bo chyba nie wywnioskował tego z mojego ignorowania Waldka przez kilka ostatnich dni?
Wojtek spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko, kiedy zauważył moje zaskoczone spojrzenie i powiedział:
– Albo może powodem tego było to, że z tobą zatańczyłem? W każdym razie takie odniosłem wrażenie, kiedy wtedy do nas podszedł... Czy ty i on... Wy jesteście... – zaczął się jąkać, a ja poczułam, jak moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Czy on właśnie próbował się zorientować, jaką miałam relację z Waldkiem? Zastanawiał się, czy ze sobą chodzimy? Próbował o to zapytać, bo sam chciałby ze mną chodzić?
Rany, rany... Potrząsnęłam szybko głową. Trochę po to, by wyrzucić te szalone myśli z głowy, a trochę w odpowiedzi na jego niedopowiedziane pytanie.
– Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Uśmiechnęłam się lekko.
Wojtek również się uśmiechnął, ale czułam, że między nami zrobiło się trochę niezręcznie. Odwróciłam się do okna i spojrzałam na pieszych podążających chodnikiem, który ciągnął się wzdłuż drogi.
– To... Przeczytałaś już ten Cykl Demoniczny? – Usłyszałam nagle pytanie Wojtka. Spojrzałam na niego, a on znów się uśmiechnął. – Pożyczysz mi pierwszą część? Może dam tym książkom drugą szansę...
Sama uśmiechnęłam się. Byłam mu wdzięczna, że zmienił temat.
– Przeczytałam już kilka razy! I pewnie, mogę ci pożyczyć! Ale ostrzegam! Księżaka ma wrócić do mnie w nienaruszonym stanie! – Pogroziłam mu palcem i oboje wybuchliśmy śmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top