CZ. II SPADAJĄCE GWIAZDY

Stałam przed lustrem i ubierałam się szybko. Był już koniec wakacji i póki jeszcze mieliśmy wolne dni, staraliśmy się ze znajomymi spędzić jak najwięcej czasu razem robiąc różne ciekawe rzeczy. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Te wakacje zdecydowanie były dla mnie wyjątkowe.

Wszystko dzięki Wiktorowi. Chłopak potrafił sprawić, że nawet najzwyklejsze spotkanie w parku było cudowne. Widziałam, że robił wszystko, bym czuła się doceniona i wyjątkowa, dlatego też starałam się by on w moim towarzystwie też czuł się podobnie...

Tego wieczoru umówiłam się z Wiktorem na długi spacer. Jeśli pogoda miałaby się poprawić, bo od rana niebo było ciągle zachmurzone, mieliśmy też oglądać spadające gwiazdy. Nie zależało mi jednak aż tak bardzo na gwiazdach. Najważniejsze było dla mnie to, że znów wychodziłam ze swoim chłopakiem, z którym nie widziałam się cały weekend, bo Wiktor w tym czasie był u swojej mamy. Tym bardziej cieszyłam się na to spotkanie. W dodatku miałam mu do powiedzenia coś bardzo ważnego.

Myślałam o tym już od tamtego wieczoru, kiedy wybraliśmy się na wycieczkę samochodem. Przez ten weekend wszystko sobie przemyślałam i powzięłam pewne postanowienie. Bałam się trochę reakcji Wiktora na moje słowa, jednak uznałam, że mimo wszystko powiem mu, co leżało mi na sercu. Chciałam, by wiedział bez względu na to, jakie sam miał podejście do takich spraw.

Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, byłam pewna, że Wiktor właśnie przyszedł. Po chwili z parteru dobiegły mnie głosy chłopaka i mojego taty witających się, a potem jeszcze Kasi, która wesoło zaczęła opowiadać o czymś Wiktorowi.

Relacja Wiktora z Kasią bardzo mnie cieszyła. Chłopak traktował moją młodszą siostrę, zupełnie jakby była jego własną siostrą, a Kasia wpatrzona w niego niemal jak w obrazek traktowała go jak starszego brata i przyjaciela.

Szybko poprawiłam sukienkę, sięgnęłam po żółtą wstążkę i przewiązałam ją na jednym ze swoich loków. Potem wybiegłam z pokoju i skierowałam się do wyjścia, z domu, gdzie czekał na mnie Wiktor. Kiedy zobaczyliśmy się w korytarzu, oboje natychmiast się uśmiechnęliśmy. Podbiegłam do chłopaka i kiedy ten wyciągnął ręce, by mnie przytulić, skoczyłam mu w ramiona obejmując go mocno. Natychmiast oboje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wypuściliśmy się z ramion.

Wiktor popatrzył na mnie i ujął między palce żółtą wstążkę splątaną z moimi lokami. Uśmiechnął się, a ja przypomniałam sobie, jak kiedyś podczas lekcji zabrał mi ją, a potem oddał razem z płytą „Ember".

Dopiero po chwili Wiktor chwyciwszy moją dłoń w swoją, poprowadził mnie za sobą na zewnątrz. Kiedy znaleźliśmy się wreszcie sami, chłopak zatrzymał się i obejmując mnie w talii, przyciągnął do siebie. Zaraz po tym, nie dając mi nawet chwili na reakcję, pocałował mnie w usta. Przez dłuższy czas dzieliliśmy ze sobą bardzo przyjemny, intymny pocałunek, po czym, odsunęliśmy się od siebie, oddychają głęboko. Patrząc sobie w oczy wymieniliśmy się uśmiechami i ruszyliśmy powoli przed siebie, obejmując się nawzajem.

Noc była spokojna i mimo nie najlepszej pogody w ciągu dnia, całkiem ciepła. Lekki wiaterek muskał delikatnie nasze twarze. Chmury, które dotąd przysłaniały niebo powoli rozstępowały się ukazując skrawki granatowego sklepienia usianego licznymi, lśniącymi gwiazdami.

Patrząc w niebo przytuliłam się do ramienia Wiktora. Wcale nie było mi zimno, czułam się w tamtym momencie naprawdę przyjemnie i chciałam, by chłopak czuł się podobnie. Wiktor popatrzył na mnie i przez chwilę obserwował moją twarz uniesioną do góry. Uśmiechnął się i zacisnął mocniej swoją dłoń na mojej dłoni splatając nasze palce ze sobą.

W końcu po jakimś czasie dotarliśmy na niewielką łąkę przy polnej drodze i uznaliśmy, że to będzie miejsce w sam raz dla nas. Wiktor wyciągnął z plecaka koc i wspólnie rozłożyliśmy go na trawie. Potem położyliśmy się na nim obok siebie. Wiktor wyciągnął ramię obejmując mnie, a ja oparłam głowę na jego barku, jak na poduszce. Oboje w ciszy zapatrzyliśmy się w niebo, które było coraz bardziej widoczne i coraz lepiej ukazywało gwiazdy.

Wpatrywałam się w niebo i walczyłam w środku ze swoim brakiem odwagi, by odezwać się do Wiktora. Czułam, jak chłopak dłonią delikatnie łaskotał mnie po ramieniu, co wywoływało we mnie przyjemne dreszcze, które wcale nie pomagały mi podjąć decyzji, by coś powiedzieć. Było mi bardzo dobrze w ramionach Wiktora i bałam się, że jeśli powie mu o czym myślałam, chłopak spanikuje i odepchnie mnie od siebie i zacznie tworzyć między nami dystans. Mogło być jednak zupełnie na odwrót. Może wtedy puściłby hamulce i przestał się kontrolować? Może powstrzymywał się tylko ze względu na mnie? Nie byłam pewna. W końcu do tej pory nigdy nawet słowem żadne z nas nie poruszyło wcześniej tego tematu. Czułam jednak, że zanim pójdziemy znów do szkoły i nasze myśli zajmą zupełnie inne rzeczy, chciałam porozmawiać o tym ze swoim chłopakiem. W końcu podjęłam decyzję i już miałam się odezwać, kiedy Wiktor mnie uprzedził:

– Roksi, wszystko w porządku? Coś się stało, kiedy mnie tu nie było?

Uniosłam głowę i popatrzyłam na chłopaka zaskoczona.

– Co? Dlaczego pytasz?

– Strasznie się wiercisz i ciągle wzdychasz... Co się stało? – Wiktor podniósł się nieznacznie opierając się na łokciu spoglądając na mnie, a ja usiadłam obok niego.

– Nic się nie stało... Ja tylko... Wiesz myślałam o czymś i zastanawiałam się jak z tobą o tym pogadać... – Słysząc moje słowa, Wiktor usiadł szybko na przeciwko mnie i popatrzył na mnie uważnie.

– Czyli coś się jednak stało...

– Nie! Wiktor... – Odetchnęła głęboko zanim dokończyłam: – Chciałam ci tylko powiedzieć, że jakby co... – Nagle poczułam, że zaczęłam się okropnie denerwować. Moje serce zaczynało bić coraz szybciej, a słowa nieznacznie uwięzły mi w gardle.

Widząc to Wiktor delikatnie ujął moje dłonie w swoje.

– Roksi, spokojnie... – powiedział łagodnym tomem. – Wszystko jest w porządku, nie denerwuj się... O co chodzi?

– Jakby co, to jestem gotowa! – powiedziałam wreszcie.

– Gotowa na co? – zapytał Wiktor unosząc brwi lekko zdezorientowany.

– No wiesz... Tak sobie ostatnio myślałam o nas i o naszym związku... i w ogóle o tamtym wieczorze, kiedy powiedziałeś mi, że to ty jesteś DoubleV i potem pojechaliśmy razem na punkt obserwacyjny i w samochodzie było tak... no wiesz... I jakby kiedyś doszło do takiej podobnej sytuacji, to nie mam nic przeciwko... – Poczułam, że zaczynam się jeszcze bardziej rumienić. Cieszyłam się, że było ciemno i nie było tego aż tak widać.

Wiktor patrzył na mnie dłuższą chwile w milczeniu.

– Jakiej sytuacji? – zapytał wreszcie, jakby dalej nie rozumiał, o co mi chodziło. A może rozumiał, tylko nie potrafił się powstrzymać, żeby wprowadzić mnie w jeszcze większe zawstydzenie. Nie wiedziałam, więc powiedziałam nadal jąkając się:

– Między nami... Takiej, która m–może się czasem wydarzyć po dłuższych, przyjemnych p–pocałunkach... – Naprawdę dziękowałam w duchu, że była noc i wokół nas panowały ciemności. Dzięki temu Wiktor nie widział, jak bardzo czerwieniłam się, kiedy mówiłam do niego te wszystkie rzeczy.

Chłopak jeszcze przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, aż wreszcie jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, kiedy dotarło do niego, o czym mówiłam. Zaraz jednak zaskoczenie ustąpiło miejsca lekkiej panice.

– R–roksi... Bo ja... Co? Mówisz poważnie? A–ale co? – Tym razem to on zaczął się jąkać. – Czujesz się przeze mnie jakoś zm... – Zanim skończył, pocałowałam go delikatnie w usta.

– Spokojnie Wiktor – powiedziałam, kiedy po chwili odsunęłam się od niego. – Nic złego się nie dzieje i ty nie robisz nic złego. Tak tylko mówię, bo czasami, kiedy jesteśmy razem i już przychodzą takie chwile... to w którymś momencie zawsze się powstrzymujesz... Więc chciałam ci powiedzieć, że jeśli o mnie chodzi, to nie musisz. Nie mam z tym problemu, żeby zrobić kolejny krok w naszym związku... Ale jeśli ty sam nie jesteś jeszcze na to gotowy, to w porządku. Nie jesteśmy ze sobą jakoś długo, więc nie musisz się w ogóle przejmować i zmuszać do niczego...

Słuchając mnie Wiktor wyraźnie się speszył i odwrócił nieznacznie wzrok. Przez dłuższy moment siedzieliśmy w milczeniu. Patrzyłam na Wiktora niepewnie i czekając na jego odpowiedź, a chłopak ze spojrzeniem wbitym gdzieś w inną stronę. Dopiero kiedy znów na mnie spojrzał, zauważyła lekki uśmiech na jego twarzy.

– Mówisz poważnie? – zapytał jeszcze raz.

Kiedy pokiwałam głową, złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie tak, że mimowolnie usiadłam mu na kolanach. Nasze ciała zderzyły się ze sobą nieznacznie i złapałam Wiktora za barki, chcąc utrzymać równowagę. Popatrzyliśmy sobie w oczy, a wtedy nagle chłopak pocałował mnie w usta. Natychmiast odpowiedziałam na jego pocałunek, jednak nie spodziewałam się, że będzie to trwać tak długo, aż zabraknie mi tchu. Wiktor trzymał mnie mocno blisko siebie, tak że musiałam uderzyć go nieznacznie w ramię, by wreszcie chłopak poluzował uścisk. Kiedy tylko to zrobił, natychmiast odsunęłam się lekko, łapiąc głęboko powietrze. Chłopak jednak nie przestał i dalej całował.

Czułam jego usta na swojej szyi i policzkach. tak samo jak wtedy w samochodzie, teraz też w moim wnętrze zaczęła rodzić się ekscytacja, a przez moje ciało przebiegały przyjemne dreszcze. Przypomniałam sobie, jak przez cały weekend przekonywałam siebie, że tego właśnie chciałam, że wcale nie obawiałam się takiej bliskości. Poza tym było to dla mnie w tej chwili niezwykle przyjemne. Było to dla mnie zupełnie nowe doznanie, całkiem inne niż wtedy w samochodzie.

Pocałunki Wiktora sprawiały, że zaczynałam tracić kontrolę nad swoim własnym ciałem i przestawałam racjonalnie myśleć. Jego usta i dłonie wprowadzały mnie w cudowny stan, jednak w którymś momencie przestraszyłam się tego i szybko spróbowałam odsunąć się od chłopaka.

– W–wiktor... Wiktor, proszę cię, przestań... – powiedziałam i chłopak natychmiast posłuchał, jednak wciąż trzymał mnie mocno blisko siebie.

Popatrzył na mnie i zapytał:

– Co się stało?

Oddychając głęboko spróbowałam jeszcze raz uwolnić się z objęć chłopaka, jednak bezskutecznie.

– Ja... Ja chyba jednak nie jestem jeszcze gotowa... Przepraszam... – zaczęłam się jąkać. – Ja cały ten weekend o tym myślałam i wydawało mi się, że naprawdę jestem... i bardzo chciałabym być z tobą, ale chyba jednak to jest jeszcze za wcześnie. Przepraszam, jeśli zrobiłam ci nadzieję...

Wiktor uśmiechnął się do mnie i cmoknął mnie w usta.

– Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie sprawdzić...

– W–wiesz? – zdziwiłam się.

– No jasne, przecież przez ten cały czas, kiedy to przed chwilą mówiłaś, byłaś taka zdenerwowana, jak jeszcze nigdy... Gdybyś była taka pewna, to nie denerwowałabyś się tak bardzo... a przynajmniej może nie dałoby się tego zauważyć na gołe oko w ciemnościach...

Odwróciłam się speszona, ale zaraz zawołałam:

– Chwila! Co? Sprawdzałeś mnie?

Wiktor uśmiechnął się jeszcze bardziej.

– Tak i bardzo mi się to sprawdzanie podobało...

Natychmiast klepnęłam go w ramię, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.

– Daj spokój Roksi... Nie musisz się do niczego zmuszać. Jeśli potrzebujesz czasu w tych sprawach, to ja naprawdę, nie mam z tym żadnego problemu – powiedział Wiktor i po chwili położył się z powrotem na kocu i pociągnął mnie za sobą. Znów oparłam głowę na jego ramieniu i zapatrzyłam się w niebo.

– Pooglądajmy trochę te gwiazdy, w końcu po to tu przyszliśmy... – powiedział Wiktor, a ja pokiwałam głową z uśmiechem. Ująwszy dłoń chłopaka przyciągnęłam jego ramię do siebie i przytuliłam się do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top