Część 3

Zamówienie

lato

Czerwiec był wyjątkowo ciepły w tym roku. Draco leżał na kocu pod parasolem, który sobie wyczarował. Cieszył się dniem wolnym. Lekki wietrzyk dawał przyjemny chłód i sprawiał, że drzewa przyjemnie szumiały. Ten dzień był naprawdę idealny, żeby spędzić go leniwie.

— Draco. — Narcyza stanęła nad synem. — Wołam Cię już od godziny.

— A ja tu leżę od dwóch. Chciałaś coś ode mnie, mamo — Draco zdjął okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na mamę nie podnosząc się z trawy.

— Tak. Odwiedza mnie znajoma i nie mam czasu, a babcia prosiła o odebranie jej zamówienia u Madame Malkin. — Powiedziała szybko i podała mu kawałek pergaminu. Draco wziął kartkę i spojrzał na długą listę.

— A nie może wysłać swojej skrzatki. — Draco założył swoje okulary na nos i uniósł kartkę w stronę mamy.

— Nie. Wiesz, że od śmierci twojego dziadka nie lubi być sama. — Nie czekając na odpowiedz odwróciła się i ruszyła w stronę domu, zostawiając Draco z wyciągniętą w górze kartką.

***

Ulica Pokątna, tłumy ludzi jak zawsze, gwarno jak zawsze. Draco z irytacją wymijał kolejne osoby. Odwiedził rodziców, aby odpocząć chwilę sam i żeby z nimi zjeść obiad, a musiał teraz chodzić i szukać ubrań. Zobaczył, że przed nim jest jakiś zator i ludzie muszą się wzajemnie przepuszczać. Przez chwilę rozważał deportowanie się kawałek dalej, ale było to ryzykowne o tyle, że może wylądować na kimś, a deportacja do sklepu nie wydawała się najkulturalniejszą opcją. Gdy dostał się bliżej, odkrył, co było powodem tego korku i ścisku. Przed jedną z kamienic stało sporo pudeł i obrazów. Zobaczył, jak dziewczyna o szarych włosach różdżką kieruje kartony od środka.

— Hej. — Draco niepewnie podszedł do Darcy. — Pomogę Ci. — Uśmiechnął się do niej życzliwie.

— Cześć. — Odparła wyraźnie zmęczona. — Dziękuję, poradzę.... — przerwała rozglądając się po kartonach. — Tak, przyda mi się pomoc.

Draco wyciągnął różdżkę i dodał z uśmiechem:

— Gdzie je przenosić?

Gdy pracowali we dwoje, wszystko szło sprawniej i szybciej. Malfoy miał okazję poprawić Darcy humor. Wygłupiał się trochę, próbował żartować i chyba same te próby bardziej bawiły Dracy niż jego żarty.

— Kiedy wróciłaś? — Spytał.

— Dziś z rana. Dlatego wszystko stoi tutaj. Gdy się tu aportowałam z Stacji Świstoklików w Drover, to zakręciło mi się w głowie...

— Nie dziwię się, to kawałek drogi. — Przerwał jej Draco.

— Tylko zakręciło mi się w głowie. — Oburzyła się Darcy. — Nie ważne. Ktoś mnie szturchnął i spadła mi torebka i wszystkie moje pudła tu się wysypały. I już nie chciało mi się wsadzać tego z powrotem. — Wzruszyła ramionami, a Malfoy zaczął się śmiać.

— Może chciałabyś pójść ze mną gdzieś teraz? Herbatę, obiad, spacer? — Draco pojrzał na Darcy, gdy wnosił ostatni karton. — W końcu będziemy mieć czas opowiedzieć sobie wszystko. Chyba, że jesteś zmęczona. — Dodał szybko.

— Chętnie. To co obiad? Umieram z głodu. —Uśmiechnęła się, a Draco odwzajemnił się tym samym. Dalej poszli razem,wiedział, że jego mama i babcia będą się złościć, że będzie musiał je przepraszać.Ale cóż nie pierwszy raz i nie ostatni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top