90. Błagam, zmień mi menadżera, zrobię wszystko.
Harry był naprawdę pozytywnie nastawiony do wizyty u psychologa. Bardziej, niż mógł przeciętny człowiek. Ostatnio coraz bardziej gubił się w swoich myślach i jednocześnie pragnął być w końcu dojrzały, rozsądny, a z drugiej jedyne o czym marzył to zamknąć się w swojej bańce i nigdy z niej nie wychodzić. Był przerażony tym światem, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej zakłamany, fałszywy, ponury. Ludzie, którzy wcześniej byli mu bliscy, jak Nick, czy Mitch szybko okazywali się mieć ukryte intencje w swojej dobroci, a każdy kolejny wywiad wywoływał u niego większe nerwy, kiedy pytania mu zadawane stawały się bardziej osobiste, tendencyjne. Nie było dnia, kiedy nie kończył płacząc nad sobą. Wychował się w totalnej biedzie, nienawiści matki, bez ojca, w atmosferze seksu i używek, a był o wiele szczęśliwszy, niż w momencie, kiedy spełniał marzenia! Miotał się gdzieś po tym świecie, szukając szczęścia, jednak odwiedzało go ono na krótki moment, by zaraz wahadło cofnęło się ku rozpaczy... A następnie wrócić do euforii. Potrzebował kogoś, kto nauczy go mieć nad tym więcej kontroli.
Oczywiście to nie tak, że od razu chciał tam pójść. Właściwie wątpił w konieczność podjęcia takich kroków, lecz długie rozmowy z bratem ostatecznie przekonały go do tego. Co miał do stracenia? Może wszystko się ułoży.
Kiedy już dojechał pod gabinet, na jego nieszczęście zadzwonił telefon, a na ekranie ukazało się imię menadżera. Naprawdę rozmowa z Nickiem nie była czymś, czego na tę chwilę potrzebował, lecz był w pełni świadomy, iż lepiej dla niego będzie jeśli od razu dowie się, co tym razem mężczyzna wymyślił.
- Słucham? - przywitał się bez entuzjazmu.
- Harry, wreszcie! Od kilku dni czekam na wiadomość od ciebie odnośnie Kendall, a ty dalej nic mi nie odpowiedziałeś. Trochę się niecierpliwimy.
Loczek prychnął na tyle głośno, żeby Grimshaw mógł to wyraźnie usłyszeć. On naprawdę kiedyś go lubił i uważał za dobrego menadżera? Kogoś takiego? Kogoś kto ignoruje jego potrzeby na rzecz swoich wyimaginowanych problemów? Ostatnio wziął się za porządny research na temat homoseksualnych celebrytów i naprawdę nie rozumiał skąd te obawy. I to u kogoś, kto miał o wiele większe pojęcie o prawach rządzących światem gwiazd.
- Odpowiedziałem ci na to w dniu, kiedy pierwszy raz pokazałeś mi jej zdjęcia. Nie ma mowy, że będę uczestniczył w tej szopce. Naprawdę współczuję tej całej... Jak ma na imię?
- Kendall.
- Tak, Kendall. Więc współczuję jej, że poniża się do czegoś takiego. Ja mam o wiele więcej godności by w tym nie uczestniczyć.
Usłyszał po drugiej stronie śmiech, który wcale nie brzmiał tak przyjemnie i wesoło, jak na początku odbierał to piosenkarz. Jak bardzo zmieniło się jego nastawienie względem tego człowieka w ciągu tak krótkiego czasu...
- Posłuchaj mnie, młody. Nie pytałem, czy się zgadzasz, tylko jak chcesz zaaranżować randkę. Zawsze możemy zrobić to bez twojego zaangażowania.
- Nienawidzę cię, rozumiesz? - warknął loczek i szybko się rozłączył. Brzydził się go bardziej od matki; kobieta chociaż od samego początku traktowała go, jak śmiecia, a Grimshaw perfidnie udawał przyjaciela, żeby... - Kurwa mać!
Cisnął telefon do kieszeni spodni i wszedł do budynku, modląc się, żeby mężczyzna mu jakoś pomógł.
*
Louis zaparkował przed jasnym budynkiem, czekając na partnera, który zaraz miał kończyć swoją pierwszą sesję z psychologiem. Planował zabrać go zaraz po tym na dobrą herbatę oraz ciastko, żeby uczcić jego nową drogę. Jednak szybko uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy chłopak zatrzasnął za sobą drzwi samochodu i patrzył przed siebie z wielkim skupieniem. Raz po raz maltretował pojedynczego loczka, kręcąc go na palcu i pociągając niecierpliwie. Co tam się wydarzyło? Tomlinson ostrożnie położył dłoń na kolanie Stylesa i posłał mu delikatny uśmiech, kiedy młodszy spojrzał na niego.
- Jak było?
Malinowe usta rozchyliły się, jakby pragnąc wygłosić długą przemowę, lecz nie funkcjonowało to zgodnie z jego umysłem i ostatecznie jedynie szepnął:
- Chyba się nie rozumiemy.
- To znaczy?
- Pan Fallon chyba nie do końca zrozumiał, co chciałem mu przekazać i miałem wrażenie, że mówię do ściany. Chociaż mury czasami więcej pojmują... Nie chcę do niego wracać, to nie ma sensu.
Louis chwycił chłopaka za rękę i szybko pochylił się do pocałunku. Dużo ryzykowali, wiedział, że oficjalnie Harry nie ujawnił się i nie chciał niczego zepsuć, lecz musiał przekazać mu choć odrobinę wsparcia.
- Wiesz, to pierwszy raz, jeszcze się nie znacie... Możesz jeszcze raz spróbować, ewentualnie poszukać kogoś innego.
Brunet skinął głową, jednak nim zdążył odpowiedzieć, usłyszał dzwonek telefonu. Wyciągnął urządzenie, ale w momencie kiedy ujrzał znienawidzine imię, zignorował połączenie i rzucił komórkę na deskę rozdzielaczą samochodu. Miał dość tego człowieka! Wyciekły uderzył otwartą dłonią w okno i warknął pod nosem na ból, jaki mimo wszystko odczuł przez to. Głupi.
Szatyn podskoczył zaskoczony na tak gwałtowną reakcję loczka. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, wydając z siebie cichy jęk. Nie patrząc na nic, objął ukochanego, pozwalając mu się wypłakać w ramię. Był przerażony jego stanem, ale ktokolwiek był tego przyczyną, długo nie będzie chodził o własnych siłach. Przez widok tych łez, był gotów do najgorszej zbrodni.
- Shh... Kochanie, kto dzwonił?
- Ja... Ja nie chcę... Błagam, nie zmuszajcie mnie do czegoś takiego... To nie jestem ja...
- Harreh... Aniołku, kto, do czego cię zmusza?
Loczek ostrożnie odsunął się od Louisa i spojrzał mu w oczy. Piękne, jasne, działające na niego niezwykle uspokajająco. Lou nie pozwoli go skrzywdzić, prawda?
- Nick... On... Błagam, zmień mi menadżera, zrobię wszystko. Nie chcę udawać hetero i chodzić na ustawki z jakąś obcą dziewczyną. Proszę.
- Wow, powoli... Jakie ustawki? Ja o niczym nie wiem. Nick ci kazał?
Chłopak skinął głową, a kolejne łzy znowu zaczęły płynąć po jego policzkach. Tutaj nawet nie chodziło o Kendall, bo wydawała się być miła, ale zasady. Nie chciał oszukiwać fanów, czy tym bardziej samego siebie. Jak miałby spojrzeć sobie w twarz, kiedy publicznie chodziłby za rękę z tą brunetką, a w domu jakby nigdy nic całował się z Louisem. Pozwalał mężczyźnie wybierać za niego piosenki do płyt, ustalać cały jego harmonogram, dyktować co ma mówić przed kamerą i w radio, kontrolować media społecznościowe, ale w pewnym momencie czara goryczy się przelała i musiał powiedzieć stop. Grimshaw wchodził z butami za daleko w jego życie, raz po raz brudząc kolejne pokoje. Nie mógł pozwolić, żeby zrobił chlew z całego jego życia.
- T-tak... Bo pojawia się dużo plotek odnośnie mojej orientacji, a ja naprawdę chciałbym się ujawnić, to ciebie ogłosić moim, a nie jakąś modelkę, ale on ciągle powtarza, że to się źle skończy i mogą mnie znienawidzić i to za wcześnie na takie ryzyko, ale przecież jest dużo gwiazd lgbt i nie są mniej znani i kochani od tych hetero! Nick ma partnera, więc nawet on sam nie może być uprzedzony do tego, więc o co chodzi? Dlaczego tak bardzo zależy mu na wykreowaniu jakiejś pieprzonej lalki, która będzie robić wszystko, co jej karze, uśmiechać się mimo podejrzenia choroby psychicznej, zawsze idealnej i dopasowanej do kanonów panujących aktualnie?! Nie chcę być kolejnym sztucznym wytworem show biznesu. Chcę być sobą, Harrym Stylesem, tym głośnym, infantylnym, irytującym chłopakiem, który sam nie wie, czego potrzebuje w życiu, który będzie mówił, co myśli, ubierał się, jak chce, zachowywał się absurdalnie, tworzył swoją muzykę, ale w tym wszystkim zostanie sobą. I nawet jeśli pokocha takiego mnie tylko garstka ludzi, dosłownie kilka, które nie będą w stanie zapewnić mi nieśmiertelności, wolę to od bycia kolejnym pustym tworem! I mówię to tylko tobie, bo wiem, że sam nie do końca potrafię sprzeciwić się Nickowi, ale jeśli mi pomożesz, jeśli znajdziemy wspólnie dla niego lepsze zastępstwo... Chcę żyć, a nie wegetować.
- On... Co, kurwa, zrobił?! - krzyknął mężczyzna, bliski odpalenia samochodu i pojechania pod dom Grimshawa. Powstrzymało go jedynie poczucie odpowiedzialności za Harry'ego oraz myśl, iż w takim stanie nie był najbezpieczniejszym kierowcą. - Zamorduję gnoja przy najbliższej okazji! - Spojrzał na ukochanego, a widząc strach w tych pięknych oczach, złagodniał w sekundę. - Przepraszam... Harry - chwycił młodszego za dłonie i zaczął pocierać knykcie kciukami uspokajająco - wybacz, że nie zauważyłem wcześniej. Nicholas zawsze był jednym z najlepszych w swoim fachu i nikt nigdy nie narzekał na jego metody. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
Brunet odwrócił wzrok i wzruszył ramionami.
- Myślałem, że tak zawsze musi być. Dopiero jakiś czas temu zagadałem Nialla o jego menadżera i... to wszystko było zupełnie inne, takie... wolne. I ja... Chciałem negocjować z nim, żeby dawał mi więcej swobody, a kiedy to nic nie dawało, próbowałem się buntować, ale on... był w tym coraz gorszy i... Przepraszam, powinienem przyjść z tym jeszcze na początku, kiedy miałem wątpliwości.
Tomlinson pocałował chłopaka w czoło i uśmiechnął się delikatnie. Że też niczego nie zauważył. Ale nigdy nie przyszło mu do głowy podejrzewać Grimshawa o coś takiego! Był zazdrosny, nie ufał mu, lecz coś takiego...
- Porozmawiam z nim na poważnie, dobrze? W tym czasie poszukam też kogoś na jego stanowisko, okay?
- Dziękuję... Przepraszam, ale możemy wrócić do domu? Proszę.
Szatyn skinął głową i od razu ruszył spod gabinetu. Już nieco się uspokoił, bliskość Stylesa dobrze na niego wypływała. Jednak już prawie na ich dzielnicy, kiedy całą drogę przemyślał o ich rozmowie, coś sobie uświadomił:
- Podejrzenie choroby psychicznej?
Loczek zapadł się bardziej w fotelu, mając nadzieję w ten sposób stać się mniej widzialnym, lecz najwyraźniej ta magiczna sztuczka nie działała, gdyż ledwo Louis zaparkował na parkingu podziemnym, a na nowo utkwił w nim wzrok.
- Ja... To nic pewnego. Po prostu moje objawy zaniepokoiły pana Fallona i wysłał mnie do psychiatry...? Nie mów o tym nikomu, proszę. Liamowi sam dam znać.
- Masz moje słowo. I będę z tobą, pamiętaj. A jakiego rodzaju są to zaburzenia?
Piosenkarz wtulił się w ukochanego, co w ich położeniu nie należało do najwygodniejszej pozycji, lecz to było wszystko, czego potrzebował.
- Ja... Opowiem ci, kiedy będzie wszystko wiadomo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top