71. ...nadzieja Mitcha na wieczór we dwoje prysnęła w jednej chwili.
- Niall, ale ja naprawdę nie chcę zapomnieć o Louisie... Chcę tylko jego.
Horan po raz kolejny wywrócił oczami i skręcił pod jeden z klubów w mieście. Tęczowy klub. Sam ze znajomymi bywał w takich miejscach może dwa razy, jeszcze za młodu, kiedy się więcej eksperymentowało i korzystało z lewych dowodów, żeby gdzieś wejść. Ostatecznie zdecydował, że jest hetero, ale poznał paru przystojnych, miłych chłopaków, którzy stawiali mu drinki, zapraszali do tańca, całowali. Lecz była to przeszłość, a jego wzrok zdecydowanie częściej leciał w kierunku atrakcyjnych lesbijek, niżeli męskich tyłków. Jednak dla Stylesa był gotów wrócić do dawnych czasów i zabrać do najlepszej miejscówki w Londynie. Mogli pójść do zwykłego, ale nie chodziło o to, żeby on kogoś wyrwał, a jego uroczy przyjaciel. Już miał dość jego ślepej miłości, kiedy Louis nie zamierzał robić nic innego względem Hazzy, niż zabawa. Harry zasługiwał na lepszego partnera. Dlatego już dzień po powrocie z trasy porwał go ze sobą, ciesząc się, że malinki zdążyły już wyblaknąć. Teraz tylko potrzebowali jakiegoś przystojnego, młodego geja...
- Cicho bądź. Idziemy się zabawić, wypić, potańczyć. A nuż poznasz kogoś.
- Nini...
- Lewis chodzi do klubów i wyrywa laski oraz facetów. Ty nie możesz?
H zdenerwowany spojrzał na swoje dłonie. Nie powinien... Nie mógł tego zrobić. Należał do Tomlinsona i nic nie zmieniało tego faktu. Nawet wyskoki szatyna.
- W porządku, nie musisz nikogo poznać. Ale ja chętnie wykręcę się w jakiś trójkącik - odparł i puścił mu oczko.
Brunet prychnął i pokręcił głową. Irlandczyk był naprawdę świetnym przyjacielem, lecz czasami tracił w niego wiarę oraz zastanawiał się, co w nim widzi. Ale skoro już dał się zrzucić z łóżka, za radą blondyna wcisnął się w najciaśniejsze spodnie, jakie miał w szafie, to mógł chociaż pójść się zabawić. Horan często wyciągał go na imprezy w trakcie trasy, więc i ta nie powinna go dziwić. Choć może po całym dniu spania, wolał spędzić trochę czasu z Louisem... Niestety Niall miał w sobie coś takiego, że nie potrafił mu odmówić. Właściwie generalnie nie należał do asertywnych osób, ale czy będziemy się zagłębiać w takie szczegóły?
- Dobra, chodźmy już...
- Super! - wykrzyknął mężczyzna i szybko wysiadł z samochodu, nawet nie czekając na przyjaciela.
Brunet westchnął cierpiętniczo, jeszcze raz zerkając na telefon, czy Tommo odpisał mu na wiadomość o jego wyjściu z Horanem, lecz nic nie było, jedynie Nick napisał mu, że chciałby się spotkać na dniach. Odpisał szybko menadżerowi i pobiegł za przyjacielem, który już czekał przy wejściu. Poprawił materiał cienkiej koszuli, rozglądając się po klubie. Prawie niczym nie różnił się od tych, w których bywał wcześniej. Wciąż duszno, pełno ludzi ocierających się wokół, dudniąca muzyka oraz półmrok rozproszony kolorowymi światłami. Różnili się tylko ludzie. Próbował udawać obojętnego, jednak nie potrafił odwrócić wzroku od nagich, lśniących torsów mężczyzn, aż jeden z nich dostrzegł jego wzrok i puścił mu oczko. Chłopak szybko odwrócił się zawstydzony i przybliżył do do Nialla. Szczególnie podobali mu się ci w tęczowych, brokatowych makijażach. Nie pod względem seksualnym, ale imponowali mu odwagą. Dla niego pomalowane paznokcie to był szczyt pewności siebie. Może trudno było w to uwierzyć, patrząc na jego mocno ekscentryczne stylizacje na scenie, jednak na co dzień preferował zwyczajne stroje nie odstające bardzo od reszty. Chciał móc się nie przejmować innymi, lecz to jeszcze nie był ten czas. A przynajmniej na trzeźwo. Dlatego od razu ruszył do baru, żeby móc znaleźć sposób na rozluźnienie. Miał się zabawić, tak? Dlatego uśmiechnął się najbardziej kokieteryjnie, jak tylko potrafił do barmana - notabene z brokatem na odsłoniętej piersi i z uroczą czerwoną muchą - i odgarnął włosy do tyłu. Może wyszło to mocno niezręcznie, jednak naprawdę nie to jest najważniejsze.
- Cześć, poproszę, ee... Co polecasz?
Mężczyzna za barem przygryzł wnętrze policzka, uśmiechając się do chłopaka. Wydał mu się nieporadnie uroczy i może, gdyby nie był zajęty, spróbowałby go poderwać. Ale serce nie sługa, loczek musiał sobie znaleźć kogoś innego. Choć niewinny flirt nikomu nie zrobi krzywdy...
- Wolisz słodkie, czy ostre?
- A macie coś tak słodkiego, jak ja?
Tym razem barman już nie był w stanie powstrzymać śmiechu i pokręcił głową. Brunet jeszcze nie był wstawiony, a już bredził głupoty.
- Przykro mi, kochanie, ale nie ma nic bardziej uroczego od ciebie.
Hazz zarumienił się lekko i przygryzł wargę. Gdyby to był Louis... Zaraz na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech, kiedy przed nim wylądował różowy drink.
- Dziękuję!
Zassał się na słomce, rozglądając się w poszukiwaniu Nialla, który zniknął prawie od razu. Co on ma tutaj robić sam?! Mógł zostać w domu...
- Czekasz na kogoś?
H zaskoczony odwrócił się w kierunku starszego od niego mężczyzny. Ostrożnie zmierzył go wzrokiem, począwszy od ciemnych oczu, przez niewielki zarost, szczupłą sylwetkę... Skojarzył się Stylesowi z hipisem, ale wyglądał na naprawdę sympatyczną osobę, dlatego wygiął delikatnie kąciki ust do góry, na tyle żeby na jego policzkach ukazały się dołeczki. Nieznajomy prawie westchnął zachwycony na ich widok, ale niemal od razu przeniósł wzrok na jego oczy.
- Ta... Kolega gdzieś się zapodział...
- Mogę przez ten czas dotrzymać ci towarzystwa. Słyszałem twoje próby podrywu na Shawnie... Jesteś jedyny w swoim rodzaju, co?
H zaśmiał się nerwowo i upił kolejny łyk alkoholu, starając się ukryć w nim zażenowanie. Był w tym okropny.
- Może... Edycja limitowana!
- Nie wątpię. Jestem Mitch.
- Um... Harry. Miło mi.
Stylesowi naprawdę podobał się fakt, iż był w pełni anonimowy, nikt jeszcze go nie rozpoznawał. Wreszcie. Może ta noc nie będzie taka straszna...
Mężczyzna nie oszczędzał na loczku, wlewając w niego kolejne drinki. Nie miał w planach go upić i zaciągnąć w krzaki, ale pijany chłopak był jego niesamowitą wersją - nagle robiła się z niego mała przylepa, ciągnąca go co chwilę na parkiet, bredził mało jasne rzeczy oraz uśmiechał się w ten półprzytomny sposób, jakby miał zaraz zasnąć, a przed oczami skakały mu jednorożce. Choć właściwie patrząc na jego zachowanie, nie było to aż tak niemożliwe.
- A powiedz, jesteś sam? - spytał H, męcząc się z guzikami koszuli. Dlaczego było tam, tak duszno?!
- Nie, no co ty. Tak właściwie to w domu mam żonę i synka, ale czasami lubię przychodzić w takie miejsca i podrywać niewinnych chłopców.
- Naprawdę???
Mitch parsknął śmiechem i pokręcił głową. Uwielbiał Harry'ego. Naprawdę nie chciało mu się tutaj przychodzić, ale właściwie coraz mniej żałował, odkąd tylko zobaczył loczka. No, może miewał chwile zwątpienia, kiedy słyszał żarty w stylu: Jak się nazywa doktor, który leczy pandy? Pandoktor. Ale to tylko czasami...
- Oh, daj to - mruknął i sam rozpiął ostatnie guziki koszuli chłopaka. Nie mógł patrzeć, jaki był w tym nieporadny. Chyba jednak nie powinien kupować mu tyle drinków. - I oczywiście, że nie. Jestem szczęśliwym singlem. Choć wolałbym być czyimś szczęśliwym partnerem.
- Mitchy, kochanieńki, co ty wyrabiasz? Tak przy ludziach rozbierasz tego chłopca? Jak zwykle niewyżyty - westchnął cicho jakiś obcy mężczyzna i zacmokał niezadowolony. - Zero manier. Zero!
Jednak największą uwagę Hazzy zwrócił makijaż towarzysza, a szczególnie jego czerwone, brokatowe usta.
Horan siedział z boku, wpatrując się w przyjaciela, gotów zareagować w każdej chwili. Na szczęście nic niepokojącego się nie działo, a młodszy niemal od razu znalazł sobie towarzysza. Może wyglądał na starszego o kilka lat, być może nawet od Lewisa, ale skoro chłopak w takich gustował, to nie jego sprawa. Choć w momencie, kiedy mężczyzna zaczął rozpinać koszulę Stylesa, miał ochotę do nich wstać. Jedynie powstrzymała go obecność kolejnej osoby, dzięki której hipis uniósł obronnie dłonie i zostawił czarny materiał w spokoju.
- Którego obczajasz? - zagadała śliczna brunetka.
- Hm? Oh, hej - blondyn uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w jej stronę dłoń. - Jestem Niall.
- Bebe. To jak?
- Żadnego, jestem hetero. Ale widzisz tego w loczkach?
Dziewczyna jeszcze raz odwróciła się w stronę małego towarzystwa przy barze.
- Uroczy. Co z nim? Jakiś twój przyjaciel?
- Dokładnie tak. Chciałem, żeby sobie kogoś znalazł, więc oto tutaj jestem z nim. Znasz tego faceta?
Rexha zastanowiła się przez chwilę, ostatecznie kiwając głową.
- Mitch. Jest okay. Choć możemy mieć na nich oko...
Horan przybił piątkę z koleżanką i znowu przeniósł wzrok na Stylesa.
- Śliczny kolor! - chłopak wskazał na szminkę.
- Oh, dziękuję. Wreszcie ktoś się zna w tym homo światku - westchnął mężczyzna. - Chcesz wypróbować?
Oczy loczka zalśniły w podekscytowaniu - choć może już wcześniej były mocno zaszklone przez alkohol - i skinął głową.
- Tak swoją drogą, jestem George - powiedział brunet i sięgnął do kieszeni po pomadkę. Rozchylił kciukiem wargi loczka, a już po chwili były pokryte krwistą czerwienią. - Bellissimo!
- Pasuje mi? - spytał młodszy. - Oh, jestem Harry.
- Wyglądasz ślicznie, kochanie. Nie to, co ten modowy ignorant... - mężczyzna spojrzał sugestywnie na Mitcha.
Rowland prychnął cicho. Jak to jest, że zawsze kiedy pozna jakiegoś atrakcyjnego chłopaka, ktoś musi mu przeszkadzać?
- Nie podrywaj mi go, jest zajęty, słońce.
- Gdybym był młodszy, to dlaczego nie... Ale spokojnie, Mitchy, zostawiam ci go - poklepał kolegę po ramieniu. - Tylko nie rób żadnych głupot, mam cię na oku. Nasz mały Harry jest za słodki na złamane serduszko.
- Właściwie już mam - wtrącił się H.
- Ktoś cię nie chciał? - zdziwił się George. - Hetero?
- Niby bi...
- To co z nim? Ślepy, głupi, czy oba?
Loczek parsknął śmiechem i pokręcił głową. Naprawdę cieszył się, że Niall go tam wyciągnął.
- Chyba oba.
I w ten oto sposób nadzieja Mitcha na wieczór we dwoje prysnęła w jednej chwili. Próbował wyciągać go na parkiet, lecz ilekroć z niego schodzili, chłopak już leciał do nowego kolegi, a mężczyzna z ledwością powstrzymywał się od rzucenia starszemu na szyję. Praktycznie jedynym, co go powstrzymywało były zajęte ręce przez Hazzę, który był straszną przytulanką. I kiedy już prawie zostali sami... Bebe po całej nocy zabawy z Niallem musiała pójść, więc Irlandczyk zaczął się nudzić i uznał, że pora wracać.
- Curly, co porabiasz?
- Niall! Gdzie poszedłeś beze mnie?! - obruszył się chłopak i wydął niezadowolony wargi.
- Poznałem świetną świetną laskę. Żałuj, że jej nie widziałeś!
Młodszy zaśmiał się cicho i uwiesił się na ramieniu przyjaciela.
- Idziemy już? Jestem śpiący.
- Oh, um... Harry - wtrącił się szybko Mitch.
- Tak?
- Mogę twój numer...?
Styles zarumienił się lekko i przygryzł wargę. Co z Louisem? Mężczyzna był naprawdę miły, zabawny i może w innych okolicznościach, może gdyby nie był zakochany, może gdyby nie te błękitne oczy, może... Może powinien spróbować...?
- Ja... Dobrze... Ale przyjaciele?
- Przyjaciele.
Od czegoś trzeba zacząć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top