56. Piosenkarz wiele razy chciał zatrzasnąć mu drzwi przed nosem...

- Jak dobrze znaleźć się już w domu - westchnął zmęczony Liam i przytulił ukochanego, którego akurat zastał w kuchni. Nocne zmiany bywają naprawdę uciążliwe.

- Dzień dobry.

Payne zaskoczony odsunął się od partnera i spojrzał na atrakcyjną kobietę na oko po czterdziestce. Stała przy oknie z filiżanką w ręce, uważnie przyglądając się szatynowi. Nie uśmiechała się, ale też nie wyglądała na złą. Właściwie nie wyrażała żadnych emocji. Odchrząknął cicho, poznając w niej osobę często pojawiającą się na rodzinnych zdjęciach Malika - jego matkę. Nerwowo wygładził bluzkę i wyciągnął rękę w jej stronę.

- Dzień dobry. Liam Payne. Miło mi.

- Trisha Malik.

Mężczyzna niepewnie zerknął na Zayna, szukając w nim ratunku. Brunet ujął dłoń partnera i uśmiechnął się promiennie do rodzicielki.

- Wreszcie mam okazję osobiście przedstawić ci moją drugą połówkę.

- Ah, więc to ty zwróciłeś w głowie mojemu synkowi? - spytała, wciąż oschłym tonem głosu.

- Na to wygląda - zaśmiał się cicho. - Proszę wybaczyć moje mało reprezentatywne wydanie, lecz właśnie wracam z pracy... Nie spodziewałem się pani wizyty, niestety Zayn mnie nie uprzedził - spojrzał z wyrzutem na bruneta.

- Sam nie wiedziałem! Mama przyjechała bez ostrzeżenia.

Malik naprawdę nie miał pojęcia o odwiedzinach kobiety. Rano, kiedy przygotowywał dla niego oraz partnera śniadanie, usłyszał dzwonek do drzwi. W pierwszej kolejności pomyślał, że ukochany po prostu zapomniał kluczy, toteż nie trudno sobie wyobrazić jego zaskoczenie widokiem brunetki. Już prawie zapomniał, iż lubiła urządzać niezapowiedziane wizyty.

- To już nie mogę przyjechać bez okazji do moich dzieci? Co za czasy nastały...

- Mamo, wiesz, że to nie tak - westchnął Zee. - Po prostu nie byliśmy przygotowani na taką ewentualność.

Kobieta machnęła ręką i upiła łyk kawy. Oczywiście, jak zwykle musiała się dowiadywać wszystkiego z gazet... Czekała, aż syn przeprowadzi swojego nowego partnera do domu, ale kiedy czas mijał, a on dalej tego nie robił... Cóż, należało wziąć sprawy w swoje ręce. Szczególnie, gdy wyczytała, iż zamieszkali już razem. Wyglądało to na poważną relację, nie kolejny romans.

- Oczywiście. Mówiłeś, że wróciłeś z pracy, tak? - zwróciła się do Liama. - Kim jesteś? Lekarz, programista, czy...

- Magazynier.

- Oh?

Trisha uniosła brwi, lustrując wzrokiem mężczyznę. Właściwie nie wyglądał, jak ktoś bardzo zamożny... Tylko skąd jej dziecko miało znać kogoś takiego? Nie żeby miała coś przeciwko, ale Zayn raczej otaczał się wśród sławnych i bogatych osób.

- Wiem, że nie jest to nic szczególnego, lecz lepsza taka praca, niż żadna, prawda? Niestety nie miałem szansy kontynuować nauki, więc... tak...

- Moim zdaniem nie musi tam chodzić - wtrącił się Malik - ale Liam bywa strasznie uparty...

- Ponieważ nie będziesz mnie utrzymywał. Już rozmawialiśmy na ten temat.

- Tak, tak. Lepiej powiedz, mamo, jak długo zamierzasz zostać?

Kobieta wzruszyła ramionami, obserwując uważne parę. Na ułamek sekundy na jej twarz wkradł się uśmiech, widząc tę czułość u szatyna, gdy spoglądał na partnera. Początkowo martwiła się o syna, lecz Payne zrobił na niej całkiem dobre wrażenie... A przynajmniej o wiele lepsze, niż poprzedni. Jednak bardzo martwiło ją, jak bardzo Payne wyglądał na zmęczonego. Nawet nie tylko chodziło o nieco przygarbioną postawę, czy podkrążone oczy, gdyż to było zrozumiałe przez całą noc pracy, lecz o coś smutnego, może nawet pustego w oczach mężczyzny... Uśmiechnął się, jednak nie był szczęśliwym człowiekiem. Było w nim coś co trawiło go od środka, nie pozwalając zaznać spokoju.

- Oh, tylko na weekend. Nie będę wam nadto zajmować czasu.

Zayn uśmiechnął się tak sztucznie, jak tylko potrafił i skinął głową. Czego innego mógł się spodziewać? Kilka godzin? Nonsens...

- Oczywiście, mamusiu. To może my pójdziemy zjeść coś na miasto, żeby nie przeszkadzać Liamowi, a ty kochanie idź się wyspać?

- W takiej okoliczności? Wypiję mocną kawę i będę, jak nowo narodzony.

- To bardzo niezdrowe - zauważyła brunetka.

Payne wzruszył ramionami i sięgnął po kubek.

- Proszę się nie przejmować, bywało, że nie spałem i trzydzieści godzin, a dalej żyję.

- Dlaczego??? - spytał Malik i położył dłoń na ramieniu ukochanego.

- Wiesz opieka niemowlakiem bywa całodobowym etatem. Szczególnie w przypadku Hazzy, który od maleńkości potrzebował uwagi.

- Masz dziecko? - podchwyciła kobieta. Musiała w końcu znaleźć jakiś haczyk na tego mężczyznę. Z jakiegoś powodu jej synek nie przyprowadził go wcześniej do domu, a ewidentne było to coś poważnego. Tylko, gdzie ten problem...

- Młodszego brata. Znaczy teraz jest dorosły, może kojarzy pani Harry'ego Stylesa? Nasza wschodząca gwiazda.

Trisha zmarszczyła brwi, analizując urodę szatyna. Oczywiście, że znała tego piosenkarza, w końcu jej najmłodsza córka była jego wielką fanką. Jednak nie potrafiła znaleźć między nimi za dużo podobieństwa, która powinna występować w przypadku rodzeństwa.

- Nazwisko...

- Harry pozostał przy tym matki.

Kobieta skinęła głową, a jej uwagę zwrócił sposób w jak oschły sposób Liam wymówił słowo matka, lecz na tę chwilę nie zamierzała go więcej maglować. Jeszcze przyjedzie na to pora. Zabrała mężczyźnie pudełko po kawie z rąk i wskazała na korytarz.

- Zmykaj do łóżka, jeszcze będzie okazja porozmawiać, a teraz odrobina snu bardziej ci się przyda.

- Jak pani woli...

- Tak wolę.

Payne nie zamierzał dyskutować z tą kobietą, mając nadzieję nie wypaść najgorzej w jej oczach już w pierwszych minutach poznania. Zawsze inaczej to sobie wyobrażał, bardziej miał być ubrany w koszulę w ręku trzymać kwiaty dla matki partnera, ale... Cóż, życie zawsze układało się nieco inaczej, niż zakładał. Wziął jeszcze tylko piżamę i poszedł do łazienki. Pierwszy raz od przeprowadzki miał spać w całym komplecie, gdyż nie chciał ryzykować, iż kobieta ujrzy przypadkiem jego blizny oraz ślady po igle... W jednej sekundzie byłby skreślony i nikt nie miałby prawa mieć do niej pretensji, bo kto chciałby zięcia narkomana?

Malikowie w tym czasie wybrali się do pobliskiej restauracji, gdzie wspólnie zasiedli do stolika i zamówili śniadanie. Kobieta nie mówiła za dużo, całą uwagę poświęcając synowi. Wydawał się być zamyślony, nieco zmartwiony...

- Co się dzieje, synku?

- Słucham?

- Wydajesz się być smutny. Coś cię trapi?

Zayn pokręcił głową, choć myślami wciąż krążył wokół ukochanego. Wokół tego, jak wielką poniósł porażkę, kiedy w ciągu tych trzech tygodni szatyn zdążył kilka razy zniknąć, a Malik mimo błagania na kolanach nie był w stanie przekonać go do pójścia na odwyk. Czuł się bardziej bezsilny, niż kiedykolwiek wcześniej. Idealnych, wręcz sielankowych dni było więcej, jednak mimo wszelkich starań bruneta, nadchodziły czarne chmury, które przysłaniały jego radosne życie. Bywały dni, kiedy nawet bez wyraźnego powodu Payne po prostu znikał by pójść ćpać. Złe warunki nie mogły być wymówką, gdyż w nowym domu nic złego go nie czekało, a mimo to... Mimo to uzależnienie było silniejsze od czegokolwiek innego. Piosenkarz wiele razy chciał zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz zawsze, kiedy widział swojego skruszonego partnera, błagającego go o wybaczenie, poddawał się. Szukał różnych sposobów na przekonanie go, lecz nie był na tyle kreatywny.

- Nic, mamo. Niedługo wychodzi moja nowa płyta i trochę się nią martwię.

- Jak zawsze próbujesz być najlepszy. Liam cię wspiera?

- Oczywiście. Jak nikt inny.

Kobieta uśmiechnęła się lekko, szukając w nim jakiegoś kłamstwa. Jednak jej synek wyglądał na szczerze zakochanego.

- Jak się poznaliście?

- Dzięki Harry'emu. Był w studiu, nagrywał piosenkę i akurat zabrał ze sobą brata. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, wiedziałem, że muszę jeszcze chociaż o jeden więcej... W końcu się zakochałem. Pewnie wciąż liczysz na żonę oraz gromadkę dzieci, lecz tak długo, jak mam Liama, nie potrzebuję niczego więcej. Choć sposób w jaki traktuje młodego... Myślę, że byłby świetnym ojcem.

Trisha pokiwała głową, zwracając uwagę na to, jak zmienił się ton głosu Zayna, kiedy mówił o parterze. Na tę czułość oraz delikatność... Nie znała go za dobrze, lecz miała na to jeszcze trochę czasu. Póki co po prostu cieszyła się, że jej synek jest szczęśliwy i ma kogoś, kto nareszcie o niego zadba. Kogoś, dzięki komu znajdzie bezpieczeństwo i spokój. Ujęła dłoń Malika i lekko ją ścisnęła.

- Skarbie, już dawno przestałam na to liczyć. Chcę tylko, żebyś w końcu znalazł kogoś z kim się zestarzejesz i dzięki komu będziesz się częściej uśmiechał. Jeśli to mężczyzna... Czy mam prawo cię oceniać?

W brązowych oczach zalśniły łzy, a radość rozlała się w jego sercu. Wyznanie rodzicielki było czymś, na co czekał od dnia, kiedy pierwszy raz uświadomił sobie swoją orientację. Ucałował wierzch jej ręki i uśmiechnął się lekko.

- Mam nadzieję, że Liam jest właśnie tą osobą.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top