48. Malika zawsze irytowało takie zachowanie...
Harry wskoczył na plecy Liama, śmiejąc się głośno, gdy ten stęknął niezadowolony. Zaraz mocniej zacisnął ramiona, a starszy zrezygnowany chwycił go pod udami. Pocałował zarumieniony z mrozu policzek mężczyzny, szczęśliwy z wygranej. Co jest lepsze od bycia noszonym? Nawet jeśli już dawno stał się o wiele wyższy od brata, a przez to też cięższy. Posłał Zaynowi dumny z siebie uśmiech, kiedy ten pokręcił głową na jego zachowanie.
Malik nigdy nie spędzał świąt ze swoją rodziną, która przez kwestie religijne nie obchodziła ich. Brunet owszem również był muzłumaninem, lecz magia tego okresu była tak niezwykła, że chociaż dla samej atmosfery również je obchodził. Wcześniej zawsze siedział u Louisa, ale tym razem zapragnął spędzić ten czas z jego miłością. A fakt, iż bracia byli nierozłączni... nawet nie zakładał innej opcji. Jak mógł skazać Stylesa na samotność? Tym bardziej, kiedy powoli zaczynali się docierać. Może nawet kiedyś zostaną przyjaciółmi? W odległej przyszłości. Samotność oraz Liam bardzo ich łączyły, bardziej niż cokolwiek innego.
Ledwo po zachodzie słońca wspólnie ruszyli na miasto mimo piekącego mrozu oraz wiatru zakradającego się w każdą najmniejszą szczelinę. Styles miał w sobie najwięcej energii, skacząc między nimi, śpiewając kolędy, atakując ścieżkami oraz męcząc żartami. Zayn nie potrafił zrozumieć, gdzie w tym ciele znajdowały się tak duża zapasy siły, ale już dawno poddał się w swoich staraniach zrozumienia go. To był po prostu Harry, tutaj nie było nad czymś się rozwodzić. Chociaż starszy z rodzeństwa był o wiele spokojniejszy, nie odzywał się za dużo cicho idąc obok, korzystając z każdej chwili by móc złapać partnera za rękę i skraść mu buziaka. Z każdą sekundą coraz bardziej upewniał się w swoich uczuciach, oddając połowę swojego serca w ręce piosenkarza. Zdaniem Malika wyglądał niemożliwe uroczo w czapce Mikołaja, szczególnie gdy na jego twarzy zawitał ten ogromny uśmiech, powodujący słodkie zmarszczki wokół oczu. Kto mógł pomyśleć, że w jego głowie kotłowało się tyle mrocznych myśli...
- Oh mój Boże! Harry i Zayn! - pisnęła jakaś nastolatka, trzęsąc się mocno z podekscytowania.
Malika zawsze irytowało takie zachowanie, ale wymusił uśmiech i pomachał do grupki dziewczyn. Niestety nie wszyscy szanowali jego prywatność, jednak zdążył się przyzwyczaić. Uroki bycia osobą publiczną...
Z kolei młodszemu ani trochę to nie przeszkadzało i od razu rozłożył ramiona, co jedna z fanek wykorzystała, mocno go przytulając. Loczek zaśmiał się, widząc ile emocji wywołało ów spotkanie u dziewczyn. Doprawdy urocze istotki.
- To najlepsze święta mojego życia - wyznała jedna, grzebiąc w plecaku w poszukiwaniu telefonu.
- Naprawdę się przyjaźnicie?
- Powinniście nagrać coś razem! Wasze głosy razem muszą brzmieć genialnie.
Nastolatki przekrzykiwały się w swoich wywodach, a dwójka artystów miała spory problem pojąć, kto, co mówi. Liam jedynie taktycznie się odsunął, obserwując z boku, jak jego dwie miłości są adorowane przez fanów. Jego serce pękało z dumy, widząc, ile osiągnął Harry w tak krótkim czasie. Ktoś kto jeszcze nie tak dawno biegał po mieszkaniu w pieluszce, teraz był już dorosłym mężczyzną, z sukcesem pnącym się po kolejnych szczeblach kariery. A Payne wciąż stał w tym samym czarnym świecie, nie potrafiąc wykonać kolejnego kroku. Niestety za bardzo obawiał się, że ciężar jego problemów sprawi, iż ziemia się pod nim zawali i znajdzie się głębiej, niż był kiedykolwiek. Jeszcze nie chciał wychodzić na spotkanie z Lucyferem.
- Dlaczego jest pan smutny?
Szatyn zaskoczony przeniósł spojrzenie na kilkuletnią dziewczynkę. Stała naprzeciwko niego w różowej kurtce i ogromnym lizakiem w ręce. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech z głębokimi dołeczkami, a mężczyznie przyszło do głowy, że jest tak bardzo podobna do Stylesa... Kucnął naprzeciwko niej i delikatnie wygiął kąciki ust do góry.
- Nie jestem.
- Przecież widzę. Ma pan smutne oczka.
Payne pokręcił głową i westchnął cicho.
- Czasami dorośli za dużo myślą o rzeczach, na które nie mają wpływu. Tak po prostu bywa.
Dziewczynka objęła szyję Liama, czym zaskoczyła mężczyznę. Już prawie zapomniał, jak dzieci potrafią być szczere i spontaniczne. Przytrzymał mocniej drobne ciałko i wstał, opierając ją na swoim boku.
- Dziękuję, księżniczko.
- Może chce pan lizaczka? Ja, jak jestem smutna, to jem ich bardzo dużo i później jestem szczęśliwa!
Liam uśmiechnął się rozczulony jej zachowaniem. Gdyby miał mieć dzieci, chciałby, żeby były jak ona.
- Nie dziękuję. Jest twój.
- Ale ja mam ta-ak dużo - rozłożyła ramiona, by móc to zobrazować - w domu, więc mogę się podzielić! Chciałabym być pomocnikiem Mikołaja, wiesz? Byłoby super!
Szatyn zaśmiał się cicho i skinął głową.
- Jak go spotkam, nie omieszkam wspomnieć o pewnej uroczej dziewczynce o ogromnym serduszku.
- Naprawdę??? Dziękuję!
- Oh, przepraszam za nią! - wtrąciła się jedna z fanek. - Liv, nie możesz zaczepiać obcych ludzi - upomniała siostrzyczkę.
Dopiero wtedy Zayn zwrócił uwagę na ukochanego i musiał przyznać, iż pasował do roli ojca. Być może przez moment przyszło mu do głowy, że chciałby kiedyś założyć z nim większą rodzinę. Widział ich razem na kanapie pod kocem, a dookoła biegające maluchy oraz jakiś pies... Czy nie była to piękna wizja? Może Liam często znikał na jakiś czas, może nie wierzył mu, gdy obiecywał miłość do końca życia, może bywało trudno, lecz myśl o wspólnej przyszłości wydawała się być wręcz utopijna. Przecież, kiedy Liam nie brał, był idealny dla niego. Był tym, czego Malik tak bardzo szukał.
- Nic się nie stało. Jest słodka.
Dziewczynka, kiedy tylko jej stopy dotknęły chodnika, podbiegła do siostry i chwyciła ją za rączkę.
- Powiedział, że porozmawia o mnie ze świętym Mikołajem!
- Oh, naprawdę? - zaśmiał się Malik i wtulił w bok ukochanego. - A dostanę od niego jakiś prezent?
- To zależy, czy byłeś grzeczny - szepnął.
Malik przygryzł wargę i zerknął na fanki. To nie był dobry pomysł by kontynuować tę rozmowę. Niestety. Krótko pocałował partnera przy akompaniamencie westchnienia zachwytu dziewczyn, a następnie wskazał przed siebie.
- Idziemy dalej?
Szybko pożegnali się z fankami i ruszyli spacerem. Noc była jeszcze młoda, a Harry dodatkowo rozbudzony rozmową o jego twórczości nabrał ochoty na taniec, przez co kolejne kilkadziesiąt metrów oprócz śpiewania zaczął wykonywać różne piruerty oraz inne dziwne ruchy. Zayn jeszcze nigdy nie spędzał takich świat, a to był dopiero początek! Jednak naprawdę bardzo mu się podobało i nawet przez moment nie żałował. Choć smutno mu było żegnać kilka godzin temu dom Tomlinsonów, gdy pojechał złożyć przyjacielowi życzenia urodzinowe oraz dać prezent. Zawsze spędzali ten okres wspólnie, jednak tym razem chciał w końcu uczynić to ze swoją rodziną.
Wyciągnął paczkę papierosów, śmiejąc się cicho, gdy Hazz przy kolejnej porywającej figurze poślizgnął się na lodzie.
- Nie powinieneś palić, to niegrzeczne - zażartował Liam.
- W takim razie chyba Mikołaj będzie musiał mnie ukarać? - spytał Zayn, patrząc prosto w oczy ukochanego i zaciągnął się trującym dymem.
Być może ktoś mógłby dostrzec rumieniec na policzkach Payne'a, gdyby nie fakt, iż już od dłuższego czasu miały taką barwę spowodowaną zimnem, co uratowało jego reputację. Wzrok mężczyzny na krótki moment spoczął na wargach partnera, z których właśnie wylatywał dym. Szatyn mógł się brzydzić tego typu używkami, lecz w palącym Zaynie było coś magnetycznego. Jak również w tym pewnym siebie uśmieszku, już po chwili zdobiącym twarz bruneta. Poprawił nerwowym ruchem plecak i puścił brunetowi oczko.
Nie dane im było ujść nawet kilometra, gdy loczek potarł piąstką oczy i nieśmiało spojrzał na mężczyzn.
- Możemy już wracać...? Jestem trochę śpiący.
- A jednak kiedyś akumulatorki się rozładowują - mruknął Malik i skinął głową. Sam nieco zmarzł i perspektywa powrotu do domu wydawała się być niezwykle kusząca. Szczególnie mając na uwadze fakt, iż bracia mieli u niego nocować. Liam spał u niego zaledwie kilka razy, ale to wystarczyło, aby piosenkarz mógł twierdzić, że najwygodniejszą poduszkę stanowi właśnie szatyn.
- Zaraz je naładuję - mruknął sensie chłopak i pierwszy ruszył w drogę powrotną.
Malik dał ukochanemu krótkiego buziaka i ruszył za loczkiem. Między ich wargami przeskoczył delikatny prąd, a gdy ich spojrzenia się spotkały dosłownie na moment, obaj wiedzieli, że szybko się ta noc nie skończy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top