46. Spałeś już z Louisem?
Harry nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, kiedy Liam dał się wyciągnąć na karaoke z wszystkimi. Zayn miał na niego bardzo dobry wpływ. Do tego Niall zabrał Julię, a Styles, mimo zapewnień blondyna, że tylko się przyjaźnią, po cichu liczył na zostanie świadkiem na ich ślubie. Pięknie razem wyglądali. Choć może nie było pary, która tak do siebie pasowała, jak jego brat z Malikiem. Jedynie jednej osoby brakowało...
- Szkoda, że Nick znowu nie mógł przyjść - mruknął niezadowolony, sięgając po sok. Bądź, co bądź przy Liamie nie chciał popełnić żadnej głupoty po alkoholu. Planował jedynie później wypić może jedno piwo. Właściwie Zayn również zrezygnował z mocniejszych trunków na prośbę partnera, a reszcie głupio było się upijać, kiedy połowa była trzeźwa, więc skończyli na niskoprocentowych napojach.
- Nic nowego. Choć ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliście - zauważył Louis.
Nie potrafił uzasadnić swojego niezadowolenia tym faktem. Może niezadowolenie to za dużo powiedziane, ale wolał, aby pozostali na czysto zawodowej stopie. Tak byłoby lepiej dla pracy chłopaka. Niestety nie był w stanie wyjaśnić konkretnie, skąd jego niechęć względem tego człowieka. Przecież był jednym z najlepszych mu zaprzyjaźnionych menadżerów... A mimo to z jakiegoś powodu mu nie ufał.
- Zazdrosny? - zażartował Niall, pragnąc tym jakoś podpuścić mężczyznę. Jak nic nie zrobi, to w końcu nigdy się nie zejdą; już za długo to trwało.
- Yeah... - wywrócił oczami. - Jakbym jeszcze miał konkurencję.
- Taki jesteś pewny siebie? - Hazz postanowił podjąć grę.
- Kochany, umówmy się - kto jest najlepszą partią w mieście? - spytał, poprawiając grzywkę.
- Ja - odparł Styles i uśmiechnął się szeroko.
Tommo nie spodziewał się takiej odpowiedzi, nie oczekując po młodszym takiego nagłego napływu pewności siebie. Zdecydował się skapitulować, w duchu przyznając mu rację i wzruszył ramionami. Payne nachylil się do brata i przybił z nim żółwika, dumny z niego. Lou wywrócił oczami na ten gest, nie uznając swojej przegranej. On po prostu ustąpił słabszej jednostce. A przy okazji bardzo atrakcyjnej jednostce.
- Chodźmy coś zaśpiewać! - loczek zdecydował się zmienić temat. - Liaś, chodź ze mną!
- Tutaj jest mi wygodnie. - Szatyn rozsiadł się wygodniej i objął Zayna, licząc, że ten go obroni przed koniecznością śpiewania.
- No proszę! Będzie fajnie, jak za dawnych czasów. Co powiesz na Beatlesów? Albo Presleya?
Malik zaskoczony spojrzał na ukochanego.
- Śpiewasz?
- Nie.
- Help, I need somebody
Help, not just anybody
Help, you know, I need someone
Help... - spróbował Styles zachęcić starszego i wskazał na niego licząc, że do niego dołączy.
Payne pokręcił głową, zakładając ramiona na piersi. Nie ma mowy. Nie da się w to wrobić.
- When I was younger, so much younger than today
I never needed anybody's help in any way
But now these days are gone, I'm not so self assured
Now I find I've changed my mind and opened up the doors... - kontynuował, wiedząc, że w końcu wygra. Uśmiechnął się do Nialla, który zaczął wybijać rytm na stoliku. Pokazał mu serduszko ułożone z dłoni, na co Julia objęła blondyna i wytknęła język chłopakowi, czym go bardzo rozbawiła, aż załamał mu się głos pod koniec.
- Help me if you can, I'm feeling down
And I do appreciate you being round
Help me get my feet back on the ground
Won't you please, please help me...* - w końcu Liam uległ słodkim oczkom brata. Właściwie było to oczywiste. A widząc jego podekscytowanie, nie był w stanie żałować. Harry szczęśliwy dołączył do Payne'a, przy okazji tańcząc przy stoliku.
Malik uchylił usta, wsłuchując się w głos Liama. Kiedy Payne nie chciał śpiewać, sądził że to z powodu fałszowania, a starszy z braci przejawiał może nie, aż tak wielki, ale wciąż talent. Gdy szatyn skończył, złożył na jego ustach krótki pocałunek. Zawsze irytowały go te obściskujące się przy wszystkich pary, lecz obojętność na usta mężczyzny byłaby wręcz grzechem.
- Od dzisiaj musisz mi dużo śpiewać.
- Zee, nie przesadzaj. Może wolałbyś zamiast tego przynieść mi coś do picia?
- Nie specjalnie. Wybacz, ale jest mi tutaj tak wygodnie...
Szatyn pokręcił głową i dał ukochanemu pstryczka w nos. Czy naprawdę mógł z niego zrezygnować? W momentach, kiedy trzymał go w ramionach, czuł się niemal, jak pod koniec narkotykowego haju - kiedy jeszcze był na tamtym świecie, ale zaczynał kontaktować. Jakby zawisnął na granicy życia i śmierci. Choć lęk o jutro uniemożliwiał mu zerwanie z nałogiem ciągnącym go na tę drugą stronę.
- Ja mogę pójść. To samo? - zaproponował loczek.
- Oh, właśnie, Curly, zanim zapomnę! - wtrącił się Horan. - Słuchaj, wydaję nową płytę i zamierzałem robić małą trasę po Europie. Chciałbyś mi towarzyszyć?
Chłopak wydał z siebie cichy okrzyk szczęścia i rzucił się Irlandczykowi na szyję. Miał stanąć na scenie w towarzystwie takiej osobistości? Każdy kolejny dzień, od kiedy wypuścił pierwszą piosenkę zdawał się być tak irracjonalne nieprawdopodobny... Śnił na jawie snem pięknym, idealnym, wymarzonym. Może nie wszystko układało się po jego myśli, lecz rozwijająca się kariera odciągała go od problemów życia codziennego.
- Oczywiście, że tak! Będziesz musiał to przedyskutować z Nickiem, ale jestem gotów w każdej chwili wyruszyć.
Payne bardzo bał się o swojego brata, jednak nie mógł go ograniczać. Rozmawiać, wspierać, doradzać owszem, aczkolwiek to było życie Hazzy i to on miał czerpać z niego, jak najwięcej. Choć chłopak był tak kruchy, delikatny... A może nie? Może drzemała w nim ogromna siła, której wcześniej nie miał okazji zaprezentować w całej okazałości?
- Nie jesteś własnością Grimshawa - mruknął pod nosem Tommo.
- Jest moim menadżerem i odpowiada za mnie. Nie rozumiem, jaki masz z nim problem.
Starszy uniósł ręce do góry, w geście kapitulacji. Nie jego sprawa. On nie pozwoliłby nikomu tak dyrygować, ale skoro Stylesowi to odpowiada...
- Lepiej już pójdę - powiedział H i szybko się ulotnił. Ostatnio Lou dziwnie się zachowywał i nie potrafił tego niczym wytłumaczyć. Przecież nie był zazdrosny, jak zasugerował Niall. A może...? To by oznaczało, że zależy mężczyźnie na nim... Stop. To byłoby zbyt piękne.
Chłopak szybko dostał się do barku, gdzie zamówił soki oraz piwa. Poruszał się powoli w rytm muzyki, myślami będąc przy najbardziej niebieskich oczach, jakie widział świat, kiedy poczuł dłoń na ramieniu.
- Oh, cześć! Nasza gwiazdka tutaj zawitała?
Harry niechętnie odwrócił się w kierunku Kate. Początkowo próbował ją lubić, lecz z każdą kolejną sekundą spędzoną w jej towarzystwie, niechęć względem tej dziewczyny rosła. Czemu właściwie trudno się dziwić, kiedy ta ewidentnie kleiła się do jego Louisa.
- Hej, w czym mogę pomóc? - uśmiechnął się nieco wymuszenie.
- Jesteś z Louisem? Chciałabym z nim pogadać.
- Jest zajęty.
- Tobą?
Brunet prychnął cicho, poirytowany jej zachowaniem. Jak mogła sądzić, że Tomlinson się nią zainteresuje? Nie chciał obrażać kobiet, ale ta naprawdę była wyjątkowo głupim przypadkiem.
- Zostaw go w spokoju, okay?
Dziewczyna odgarnęła włosy i posłała mu uśmiech pełen politowania.
- Kochanieńki, powiedz mi szczerze. Spałeś już z Louisem? Nie wyglądasz...
- Co to w ogóle za pytania?! - warknął H, czując jak jego policzki oblewają się intensywną czerwienią. Jak mogła zadać mu tak osobiste pytanie?!
- Chyba nie oczekujesz, że będzie okazywał ci duże zainteresowanie, jak dalej będziesz taką cnotką? Faceci mają swoje potrzeby...
Styles zamierzał mało kulturalnie kazać jej sobie pójść, kiedy ujrzał na horyzoncie ukochanego. Uniósł rękę, żeby go przywołać, a szatyn w ciągu chwili się przy nich pojawił. Ku niezadowoleniu loczka, przywitał się z koleżanką pocałunkiem w policzek. Ale Hazz musiał podkreślić swoje terytorium i objął starszego w pasie. Położył brodę na ramieniu mężczyzny, uśmiechając się z wyższością do Kate.
- Może chciałbyś zatańczyć?
- Właściwie zamierzałem ci pomóc z napojami, bo chłopaki z Julią się nieco niecierpliwią.
Loczek zrobił smutną minkę i ostentacyjnie staną przed dziewczyną, nawet nie ukrywając, iż ma ją w głębokim poważaniu.
- Loulou... Chociaż jedna piosenka. Tylko szybko zaniesiemy szklanki.
Tommo westchnął cicho, przeklinając w myślach swoją słabość do tych pięknych oczu. Właściwie, jeśli będzie to okazja, żeby niewinnie zbliżyć się do Hazzy... Dlaczego nie?
- Zgoda. Ale za chwilę, mój Patricku Swayze.
Chłopak zachichotał cicho i ułożył dłonie na policzkach mężczyzny by móc go krótko pocałować. Szach-mat! Udało mu się odciągnąć uwagę szatyna od dziewczyny, a na odchodne pokazał jej zza pleców środkowy palec. Tę rundę wygrywa Harry Styles!
💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙
*The Beatles - Help
Media ☝️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top