43. Sam kiedyś prawie się sprzedał za działkę...
Liam zawsze czuł się, jak śmieć, więc nie widział, jakich użyć słów, aby opisać to kim się stał. Mógłby zamieszkać na wysypisku, a wszystko znajdujące się tam, przypominałoby ekskluzywne towary w porównaniu do niego; mógłby pływać w szlamie, ściekach, a byłyby przy nim niczym najdroższy szampan. Nie zasługiwał na nic dobrego, a już na pewno nie na ciepły kąt, łóżko, rodzinę, miłość... Powinien się zaćpać na śmierć, zasłużyłby się tym ludzkości.
Ilekroć kradł pieniądze bratu, utwierdzał się w przekonaniu, jak żałosnym był, lecz w momencie kiedy skrzywdził w ten sposób kolejną osobę, która mu zaufała...
Wpatrywał się w portfel partnera, leżący na jego poduszce. Niedawno wrócił do domu po długiej nieobecności, a myśl o tych szczerych, brązowych oczach nie mogła opuścić jego głowy. Oraz myśl o tym, jak bardzo go zawiódł. Jego część bardzo chciała pojechać do mężczyzny i błagać go na kolanach o wybaczenie, obiecać, że to się nie powtórzy... Ale druga wiedziała, iż się powtórzy. Zayn nie zasługiwał na coś takiego, nie mógł mu tego zrobić. Miał wrażenie, że zaczyna się w nim zakochiwać, a miłość nie oznacza trzymania drugiej osoby w klatce. Ktoś inny da mu więcej szczęścia. Jednak był wdzięczny losowi za podarowanie mu choć na chwilę szczęścia i miłości. Niestety Payne wiedział, że nie jest dobrym człowiekiem.
Ukrył twarz w poduszce, płacząc w nią cicho. Jak mógł pozwolić Malikowi się do niego tak zbliżyć, wiedząc, jaki ma problem? Dlaczego nie uciekł wcześniej, odczuwając głód? Jak mógł być tak głupi, sądząc że uda mu się nad nim zapanować? Co za idiota!
Zastygł w bezruchu, słysząc przekręcanie kluczyka. Harry...
Nie powinien wracać do domu. Tak mało warta kreatura nie zasługiwała na ciepłe łóżko - powinien pójść tam gdzie jego miejsce. Niestety potrzeba przebywania u boku Stylesa była silniejsza, musiał o niego dbać, chronić przed chorą matką. Choć i na tym polu poległ, znikając na kilka dni. Brzydził się sobą tak, że nie potrafił na siebie patrzeć.
- Liam...? Liaś, wróciłeś!
Szatyn skrzwił się, kiedy młodszy radośnie skoczył na niego i mocno przytulił. Nie powinien być tak witany - z takim optymizmem. Był niewiele lepszy od swojej matki alkoholiczki. Sam kiedyś prawie się sprzedał za działkę i jedynie tchórzostwo go uratowało. Chciał się odsunąć, lecz loczek trzymał bardzo mocno, aż w końcu się poddał.
Ostatnie trzy dni ciągnęły się w nieskończoność, kręcąc się wokół nagrywania piosenek oraz pytań Zayna o Liama. Malik choć starał się na co dzień sprawiać pozory, kiedy Payne zniknął, całkiem się rozsypał. O ile wcześniej bał się o brata, nie wiedząc jaki może się okazać Zee, tak słabość Liama pokazała, jak wielką miłością mężczyzna go darzył. Być może wspólnymi siłami przekonają go do odwyku? Nadzieja w nim wzrastała z każdą chwilą, a fakt iż szatyn wrócił cały i względnie zdrowy tylko bardziej go ratowała. Mieli co świętować!
- Puszczaj - mruknął starszy.
- Nie ma mowy. Chyba, że do twojej drugiej połówki.
- Masz na myśli byłej drugiej połówki?
Hazz zaskoczony spojrzał na brata. Co też on bredził?! Chyba nie chciał rozstać się z Malikiem? Dlaczego?
- Nie rozumiem.
Payne odwrócił wzrok, unikając wzroku bruneta. Cóż za absurd. Czy nie jest to oczywiste?
- Myślisz, że po mojej akcji Zayn przyjmie mnie z otwartymi ramionami?
- Tak. - Widząc zaskoczone spojrzenie szatyna dodał: - Bardzo się o ciebie martwił, wiesz? Kocha cię. Może postaraj się trochę, zabierz na jakąś randkę, ale owszem, wciąż jesteście razem z tego co mi wiadomo.
Liam prychnął cicho, w końcu odsuwając od siebie loczka. Jak zawsze niepoprawny idealista... Jednak czy przyjąłby Louisa, gdyby ten się zachował w taki sposób? Okradł i poszedł ćpać wydając wszystko co znajdowało się w portfelu w banknotach?
- W takim razie ja z nim zerwę. Nie powinien umawiać się z kimś takim... Nie powinienem był w ogóle się zgadzać. Idiota - dodał, jakby sam do siebie i sięgnął po portfel partnera. - Oddaj mu, kiedy się spotkacie. Kiedyś... Kiedyś postaram się zebrać tamte funty tylko nie jestem pewny, ile tego dokładnie było.
- Pojebało cię?!
- Jak się wyrażasz?
Styles prychnął niczym kotek i wstał z łóżka. Za dużo emocji w nim buzowało, żeby był w stanie usiedzieć na miejscu. Założył ramiona na piersi i spojrzał w brązowe oczy.
- Nie sądzisz, że wypadałoby samemu pogadać z Zaynem? Chyba zasługuje na to? Tylko nie rób nic pochopnie.
- Straciłem go już, nie rozumiesz? Zależy mi na nim, nie mogę pozwolić mu zmarnować się u boku kogoś takiego. Jak bardzo chciałbym przeżyć z nim jeszcze wiele pięknych chwil, tak jest to niemożliwe. On potrzebuje kogoś, kto będzie go kochał, a nie niszczył.
- Ty go kochasz... Gdybyś tylko poszedł na odwyk. Czy to by nie wystarczyło?
Szatyn pokręcił głową i uśmiechnął się smutno.
- Gdybym jeszcze miał odwagę żyć czystym... Wybacz, ale nie jestem gotowy, choćbym nie wiem jak chciał. Rzeczywistość jest zbyt przytłaczająca.
Chłopak przygryzł wargę i kucnął naprzeciwko brata. Chwycił go za ręce i delikatnie się uśmiechnął.
- Zarabiam już całkiem niezłe pieniądze. Być może wyprowadzimy się stąd szybciej, niż zakładałem. Czy wtedy... wtedy będziesz mógł?
- Niczego nie obiecuję.
- To chociaż obiecaj pojechać do Zayna. Bardzo się o ciebie martwił, na pewno się ucieszy, jak cię zobaczy. Przy okazji oddasz mu portfel.
Payne westchnął cicho, przyznając rację Stylesowi w tym jednym - Malik zasługiwał na to, żeby porozmawiali i wszystko sobie wyjaśnili. Na pewno musiał się przestraszyć jego zachowania... Skinął głową i uniósł lekko kąciki ust do góry.
- Dobrze, zaraz pojadę. Jeśli nie wrócę w ciągu kilku godzin, to prawdopodobnie leżę dwa metry pod ziemią. Pamiętaj, że zawsze cię kochałem.
Brunet zachichotał cicho i objął starszego.
- Ja ciebie też. I błagam, nie pozwól temu umrzeć. Niall kiedyś powiedział, że łączy was wyjątkowa więź, której nikt z nas nie zrozumie. Ma rację; jest między wami coś szczególnego, co nie sposób opisać.
Liam nie odpowiedział, jedynie odwzajemnił uścisk. Musiał to zrobić, choć serce kazało mu zostać. Wstał i odgarnął loczki z twarzy chłopaka.
- Lepiej już pójdę, zanim się rozmyślę.
Hazz patrzył na drzwi, za którymi zniknął szatyn. Miał nadzieję, że naprawdę uda się do Zayna i - co równie ważne - nie rozstaną się. Styles zawsze preferował filmy ze szczęśliwym zakończeniem, jednak czy i rzeczywistość jest na tyle łaskawa?
💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙
A taka była piękna aktywność, że w sumie na szybko napisałyśmy kolejny x
PS. Śmieszy mnie, jak wszyscy atakujecie Louisa, kiedy ten odradza Zaynowi związek z osobą uzależnioną od narkotyków.. Ale kto z was chciałby takiego partnera dla swojego przyjaciela? Xd
Choć fakt, mógł być delikatniejszy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top