26. Nie jestem twoją pieprzoną zabawką!
Jak będzie bardzo ładna aktywność, to jeszcze dzisiaj wieczorem pojawi się kolejny
💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙
Hazz z każdym dniem coraz bardziej czuł się, jakby stracił połowę serca. Miał ochotę płakać, ale cały czas próbował sobie wmówić, że przesadza. Prawdopodobnie Louis dalej go lubi, a on tylko wszystko nadinterpretuje. Może mężczyzna mówi prawdę i po prostu jest zajęty? Przecież H nie zrobił nic złego, prawda? A może jednak? Może się wygłupił, będąc mocno pod wpływem i nie mając świadomości, co robi? Zawsze sobie powtarza, że tym razem nie będzie tyle pił, a później kończyło się, jak zwykle... Musiało coś się wydarzyć, przecież nie wymyślił sobie tego!
Od paru dni, a dokładniej od imprezy u Zayna, Tomlinson wyraźnie unikał chłopaka. Nie proponował spotkań, a na pytania młodszego odpowiadał, że jest bardzo zajęty, odpisywał rzadko i raczej lakonicznie, jako szofera wynajął Nialla, który również nie rozumiał nagłej zmiany zachowania przyjaciela... A Harry cierpiał. Pierwszy raz w życiu się zakochał i miało to się zakończyć takim rozczarowaniem? Szczerze zaczynał żałować, iż poznał Louisa. Gdyby nie to, nie miałby złamanego serca, nie narobiłby sobie nadziei i nie sądziłby, że może zostać sławny. Pewnie i to mężczyzna tylko próbował mu wmówić, a kiedy Styles mu się znudził, zdecydował się go porzucić. Na co mu taki Harry, skoro mógł mieć każdego? Świetnie udawał, jak to mu zależy! Jedynie Zayn był z nim cały czas szczery... I Horan; on nie mógł być fałszywym człowiekiem. Chyba. Właściwie wszystko było możliwe.
Mijał już tydzień, a negatywne emocje rozsadzały go od środka. Zdążył już się pokłócić z połową nauczycieli, którzy go uczyli - a raczej udawali, że to robią - obrazić kilku kolegów, parę osób w autobusach, do piekarni to nawet nie chodził, woląc wziąć sobie urlop, niżeli stracić pracę. Na domiar złego Liam znowu nie pojawiał się w domu. Harry liczył, że znajomość z Malikiem jakoś mu pomoże, ale widocznie uzależnienie pociągało za sznurki niezależnie od widowni.
Tym razem Styles udał się do wytwórni na spotkanie ze swoim przyszłym menadżerem. Chyba tylko to jeszcze dawało mu nadzieję na ewentualną karierę. Może nie wyszło mu w życiu miłosnym, ale to nie koniec świata! Jeszcze będzie miał okazję się zakochać w kimś innym, a na zostanie piosenkarzem już o wiele mniej. Dlatego przybrał na twarz może nieco sztuczny uśmiech i podszedł do Taylor.
- Cześć! Słuchaj... Umówiłem się z jakimś Nickiem? Grim...show, ...shew, ...shin... Um...
- Grimshaw - poprawił go jakiś męski głos. - A ty jesteś Harry, prawda?
Loczek spłonął intensywnym rumieńcem i nieśmiało spojrzał na mężczyznę za nim. Nerwowo odgarnął włosy do tyłu i wyciągnął rękę w stronę bruneta. Notabene o naprawdę czarującym uśmiechu. Niestety Hazz wciąż był pod działaniem uroku Tomlinsona...
- Miło mi pana poznać!
Starszy zaśmiał się cicho i uścisnął dłoń loczka. Naprawdę uroczy chłopiec, aż zaczynał rozumieć skąd ta fascynacja Louisa jego osobą. Byłaby szkoda, gdyby tak śliczna twarzyczka się zmarnowała. Jeszcze tylko musiał odsłuchać nagrania z jego piosenkami, ale ufał szatynowi i wiedział, że ten miał nosa do talentów.
- Po prostu Nick. Może chciałbyś omówić wszystko przy jakiejś dobrej kawie? Po drugiej stronie serwują naprawdę wyśmienitą.
Loczek posłał mężczyźnie swój najlepszy uśmiech i skinął głową.
- Bardzo chętnie.
Louis naprawdę nie chciał akurat dzisiaj jechać do wytwórni, ale Niall oczywiście musiał znowu mieć jakieś problemy z piosenką i koniecznie kazał mu przyjechać. A Tommo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że może natknąć się na Hazzę. Choć prawda była taka, iż Horan doskonale zdawał sobie z tego sprawę i jedynie napisał do przyjaciela z prośbą o przybycie, siedząc wygodnie w swoim fotelu. Przecież nie mógł pozwolić na to, aby całkiem się od siebie oddalili! A wiedział, że jeśli się spotkają, to albo dojdzie do kłótni albo się pogodzą. Musiał zaryzykować. Pasowali do siebie, a jakieś wymysły Tomlinsona specjalnie go nie obchodziły. Poza tym nie mógł pozwolić Julii wygrać.
Szatyn niechętnie wszedł do środka, modląc się w duchu, żeby nie natknął się na Harry'ego. Nie był gotów na konfrontację z nim, to jeszcze nie był odpowiedni czas. Wciąż myślał o tym, co się wydarzyło na imprezie. Nie tego się spodziewał po chłopaku. Po tym zawsze niewinnym, uroczym chłopcu... Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie żałował, pragnął go jeszcze częściej takiego wiedzieć, zaciągnąć do sypialni i nie wypuścić z niej. A nie mógł. Nie z Harrym. On nie zasługiwał na takie traktowanie, powinien znaleźć sobie kogoś na stałe, zakochać się...
Jednak modlitwy Louisa nie zostały wysłuchanie.
- Tomlinson! Wreszcie cię widzę.
Szatyn poprawił golf i niepewnie uśmiechnął się do chłopaka. Już dawno zdążył dostrzec, iż znowu nic nie pamiętał, co się wydarzyło, ale czy to oznaczało, że mieli po prostu przejść z tym do porządku dziennego? Louis nie potrafił. Nie potrafił, bo wiedział, że pewnego dnia znowu mu ulegnie i wykorzysta, a nie chciał tego. Naprawdę nie chciał.
- O, cześć, Harry. Wybacz, ale miałem spotkać się z Niallem, odezwę się później. I hej, Nick.
- Nie ma sprawy, Tommo - odpowiedział Grimshaw i położył dłoń na ramieniu Stylesa - i tak idziemy na kawę przedyskutować warunki współpracy. Obaj musimy się świetnie bawić, prawda, Harry?
A loczek miał dość. Był wściekły, zraniony, jak zwykle pominięty. Nikt się nie przejmował tym, co on chce, dlaczego, co myśli, ani jak bardzo został skrzywdzony. Znowu zamierzał uciec, odtrącić go?! Jeśli miał coś do niego, niech mu to powie w twarz i nie będzie tchórzem!
- Nie jestem twoją pieprzoną zabawką! - warknął. - Przestań mnie unikać. Jeśli ci się znudziłem albo czymś cię uraziłem, to mi, do cholery jasnej, powiedz. Jesteś dorosłym, poważnym mężczyzną, więc zacznij się tak zachowywać!
Tomlinson na moment przymknął powieki. Nie chciał, żeby tak wyszło. Chciał tylko przeczekać chwilę, ułożyć sobie wszystko w głowie. Nie sądził, że tak młodszy to odbierze...
- Harry... - wtrącił się Nick, widząc, iż ta rozmowa idzie w złym kierunku. W nerwach mówi się o wiele za dużo, często też rzeczy, których normalnie byśmy nie powiedzieli. Chwycił chłopaka za rękę, próbując go odciągnąć do tyłu.
- Nie! - Brunet wyszarpał dłoń i spojrzał w oczy szatyna. - Wiem, że zachowuję się, jak dziecko i pewnie uważasz mnie za najbardziej infantylną osobę w tym pomieszczeniu, ale mam to głęboko w dupie! Jak możesz mnie tak traktować? Najpierw, jak przyjaciela, by później z dnia na dzień przejść do tak oficjalnej relacji? Zrobiłem coś na imprezie? Skrzywdziłem cię? Bardziej, niż ty robisz to teraz? Bawi cię to?
- Proszę...
- Odpowiedz.
Lou westchnął głośno, czując, że już stracił jakąkolwiek szansę na ucieczkę. Wszyscy dookoła nawet nie kryli zainteresowania tą rozmową, wpatrując się w nich z zaciekawieniem. Choć najbardziej uciążliwe było spojrzenie tych lekko zaszklonych zielonych oczu.
- Aha. Nic nie masz mi do powiedzenia, tak? - warknął Harry, czując się coraz bardziej zrezygnowany. - Pieprz się.
Loczek już miał dość. Najprawdopodobniej zrobił z siebie pośmiewisko, a do tego niczego nie wskórał. Żałosne. Zmierzył mężczyznę wzrokiem i ruszył w kierunku drzwi, upewniając się tylko, czy Nick idzie za nim. Może chociaż on go nie wystawi.
- Harry!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top