24. To jego powinien całować, nie ją.
Wszyscy już dawno stracili rachubę, ile tak naprawdę było osób u Zayna. Mężczyzna z okazji wydania nowego singla zaprosił do siebie na imprezę paru znajomych, ci znajomi zabrali swoich, gdzieś napatoczyło się kilka osób, które zwęszyły okazję do darmowego alkoholu. Ale brunet wyznawał zasadę im więcej, tym lepiej, dlatego jedynie co chwilę chodził po kolejne butelki.
Gdzieś ktoś palił jointa, inny bawił się w dj'a, dalej kilka osób już nieprzytomnych leżało na kanapie oraz za nią, masa ludzi wciąż się jeszcze trzymała i tańczyła w każdym wolnym miejscu, parę osób okupowało basen, jakaś para zajęła sypialnię gościnną... do łazienki nikt nie odważył się nawet pukać. A pośród tego tłumu brylował Malik. Wszędzie go było pełno, zagadywał ludzi, wypijał z nimi shoty, wpychał do do każdego grupowego zdjęcia.
- Cześć, Zayn - zagadała znajoma, Gigi.
- O, witaj, kochana! A gdzie twoje piwo? - zdziwił się i już po chwili wciskał jej do ręki butelkę.
Zaśmiała się cicho i pocałowała mężczyznę w policzek. Była już nieco wstawiona, a to dodawało jej odwagi. Może wreszcie kilka miesięcy starań nie pójdzie na marne? Śledząc media musiała słyszeć o pewnym bardzo przystojnym mężczyźnie, kręcącym się obok niego. Musiała się spieszyć.
- Cały czas gdzieś latasz... Może chciałbyś ze mną odpocząć? Gdzieś na boku?
- Mam jeszcze sporo energii, nie martw się.
- Ale mogę sprawić, że będzie ci bardzo... przyjemnie?
Malik uniósł brew, skanując kobietę stojącą przed nim. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
- Moja droga, może nie zauważyłaś, ale mam kogoś.
- Tego kolesia z którym prowadzasz?
- Liama? Owszem. A teraz wybacz, ale muszę lecieć.
Brunet nie spodziewał się, że będzie chciała go pocałować, lecz na całe szczęście szczęście zdążył odwrócić głowę, przez co trafiła ustami w jego policzek. Odsunął Hadid od siebie, poirytowany jej zachowaniem. Jedynie stan upojenia blondynki, sprawił, że nie wyrzucił jej ze swojego domu - był pewny, iż na trzeźwo nie zdobyłaby się na to.
- Kutas! - warknęła i z płaczem uciekła do kuchni.
Zayn jedynie pokręcił głową, nie mając zamiaru przejmować się kobietą. Nie jego problem, że zaczęła coś wymyślać. Za bardzo zależało mu na Liamie, aby był zdolny do skoku w bok. Nawet jeśli Gigi była bardzo atrakcyjna.
Niall zaskoczony obserwował Hadid nalewającą sobie wódkę do kubeczka, od razu przechylając ją do dna. Zagwizdał na nią i zaśmiał się cicho.
- Nieźle, blondi, ale zwolnij trochę!
- Pieprz się - warknęła, sięgając po kolejną butelkę. Dawno nie czuła się tak upokorzona. Jak mógł ją tak potraktował?!
- Wow, wow, wow... - Horan uniósł dłonie do góry w obronnym geście. - Nie, to nie. Tylko zostaw nam coś.
- Właśnie! Muszę pokazać temu cieniasowi, że potrafię więcej wypić - wtrąciła się Julia, siedzącą na kolanach Irlandczyka i polewająca kolejne shoty. Tak naprawdę nikt nie wiedział, jak się znaleźli w takiej pozycji, ani kto pierwszy rzucił wyzwanie, ale oboje świetnie się przy tym bawili. Mężczyzna wprost nie mógł uwierzyć, jak to możliwe, że nigdy wcześniej się nie spotkali.
Modelka wściekła postanowiła znaleźć sobie swój własny kąt, gdzie będzie mogła zalewać smutki po dostaniu kosza. A w tym czasie Niall przechylił kolejny kieliszek, walcząc z grymasem pojawiającym się po spożyciu mocnego trunku.
Louis w tym czasie starał się unikać Harry'ego. Nie wiedział, dlaczego Malik zaprosił również jego, skoro okazywał mu na co dzień tyle wrogości, a swojego mężczyznę już nie. Znaczy Malik tłumaczył, że Liam nie lubi tłumów i niestety nie chciał przyjść. To nie tak, że Tomlinson nie chciał wiedzieć loczka, bo chłopak był istnym dziełem sztuki. Problem był innego rodzaju - Styles po alkoholu robił się okropną przylepą, a i Lou nie potrafił się powstrzymywać przed okazywaniem czułości brunetowi. Jednakże już parę dni temu postanowił sobie, że więcej nie może tak wykorzystywać Hazzę... będąc jednocześnie w pełni świadom, iż nie miał za dużo silnej woli, aby się mu oprzeć.
Żeby jakkolwiek odciągnąć myśli od tych zielonych oczu, zagadał do jakiejś ślicznej brunetki. Już dawno zapomniał jej imię, ale czy liczyło się to jakkolwiek, kiedy tak dobrze całowała? Od poznania Stylesa nie miał okazji wyrwać żadnej dziewczyny, więc może wreszcie zakończy się jego celibat? Szczególnie, kiedy wyglądała na bardzo chętną, kiedy przypierał ją do ściany i całował po szyi. Zayn się nie obrazi, jeśli zajmą jedną z sypialni, prawda?
W tym samym czasie z drugiego końca sypialni obserwował ich Harry. Oczywiście starał się świetnie bawić, poznał masę nowych ludzi, sporo wypił, wytańczył się... Ale nie potrafił nie wymyślać w głowie kilku sposobów na morderstwo dziewczyny klejącej się do jego Louisa. To jego powinien całować, nie ją. Pragnął zedrzeć z Tomlinsona jego dres i pokazać wszystkim do kogo należy...
Cholera, Harry, ogarnij się!
Loczek pokręcił głową i rozejrzał się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Ta napatoczyła się sama, dokładniej Zayn, który wcisnął się na kanapę pomiędzy niego, a jakiegoś rudego chłopaka. Chyba Eda. Trącił go łokciem i skinął głową.
- Na co tak patrzysz, kolorowy ptaku?
- Co?
Malik zmierzył wzrokiem jego niebieski garnitur w kwiatki. Nie był pewny, kogo Louis zatrudnił jako stylista chłopaka, ale zdecydowanie powinien jeszcze raz rozważyć jego kandydaturę. Chociaż z drugiej strony, przynajmniej jakoś się wyróżniał, tak? W tym zawodzie to bardzo ważne.
- Widziałeś, gdzieś Nialla? - postanowił szybko zmienić temat.
- Ostatnio lizał się gdzieś z Julią... Sam nie wiem. Jeśli nie ma go w kuchni, to wolę go nie szukać.
- Dlaczego?
- Jakby to ująć... Wszystkie moje domówki ostatecznie przypominają jeden wielki, darmowy burdel.
Styles sam nie wiedział, co nim kierowało, ale zaczął się śmiać. Chyba po prostu za dużo wypił i był tak zdenerwowany, że wszystko zaczynało być śmieszne. A Styles nie mógł być gorszy.
- Zayn... A wiesz, jak się nazywa przesolona firanka?
- Co?
- Zasłona!
Malik nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Wiedział, że chłopak jest nieco dziwny, ale aż tak?
- Czy to forma jakiejś kary?
Styles uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami. Był w tym najlepszy!
- Ja chyba lepiej zostawię cię samego... - mruknął starszy. - I, Harry, odpuść go sobie. Louis nie jest osobą, która chciałaby stałego związku. Przykro mi.
- Ja nie...
Piosenkarz jedynie poklepał loczka po kolanie i szybko się ulotnił.
Hazz prychnął pod nosem. Oni wszyscy niczego nie rozumieli. Poza tym każdy jest zdolny do miłości, po prostu trzeba dobrze nakierować Louisa i pokazać mu, gdzie znajduje się odpowiednia do tego osoba. Przeniósł z powrotem wzrok na ukochanego, zaraz żalując swojej decyzji, kiedy zobaczył, jak ta brunetka ciągnie gdzieś za rękę Tomlinsona. Tak się nie bawimy! Szybko wstał i pobiegł za parą niedoszłych kochanków.
- Lou!
Szatyn zaskoczony oderwał wzrok od dziewczyny, spoglądając na Stylesa. Nie powinien do niego podchodzić... Tym bardziej, kiedy wyraźnie zapomniał o istnieniu guzików swojej białej koszuli. Nieświadomie oblizał usta, przyglądając się jego ciału. Przyciągnął towarzyszkę do siebie i mocno pocałował.
- Zaraz do ciebie przyjdę - szepnął jej do ucha.
- Tylko się pośpiesz!
Harry z trudem powstrzymał się od komentarza. Nigdy nie sądził, że mógłby czuć do kogoś tak dużą niechęć, jak wtedy do tej dziewczyny. Ale udało się - zdobył uwagę Louisa. Tylko, co dalej? Musiał mu jakoś udowodnić, że jest o wiele lepszy od jakiejś laski.
- Coś się stało?
- Ja... Chciałbym ci coś pokazać. Mógłbyś na chwilę pójść ze mną?
- Uh... Teraz? - Tomlinson spojrzał w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Kate. Nie chciał tracić takiej okazji.
- Proszę, no... To jest bardzo fajne. Loulou...
Starszy niestety był w pełni świadom, iż nie jest w stanie odmówić Hazzie. To wszystko przez ten jego niezwykły urok... Pozwolił się wciąć za rękę i poprowadzić do innego pomieszczenia. A wszystko to widział Niall, wyjadający popcorn z miski.
- Oni kiedyś będą razem - powiedział do Julii.
- Kto?
- Harry i Louis. Mogę postawić na nich stówę.
Blondynka wzruszyła ramionami i zabrała mu przekąskę.
- Wchodzę w to. Ile dajemy im czasu?
- Pół roku. Tommo jest za bardzo uparty, żebym miał ryzykować.
- Stoi.
W tym czasie Harry, upewniwszy się, że pomieszczenie, które okazało się być domową siłownią, jest puste, przyparł starszego do ściany i pocałował. Wiedział, że nie była to może najlepsza decyzja, ale musiał jakoś zwrócić na siebie uwagę. Pokazać swoją inną twarz, sprawić, aby mężczyzna długo o nim myślał. To on jest najważniejszy, nie jakaś modelka, czy ktoś tam inny.
Louis zdecydowanie nie spodziewał się takiego ruchu. Bardziej sądził, że loczek znalazł coś całkiem mu nowego i miał podzielić się swym odkryciem. Chyba wciąż traktował go, jak dziecko. Ale dziecko nie zachowuje się tak, jak Hazz teraz. Chciał być silny, ale bardzo szybko uległ chłopakowi i zdominował pocałunek. Zacisnął dłonie na biodrach chłopaka, wsłuchując się w jego cichy jęk. To się nie powinno dziać, wiedział, że później nie będzie umiał się kontrolować, ale nie potrafił odtrącić młodszego.
Styles przeniósł wargi na linię szczęki mężczyzny, mrucząc cicho na przyjemne drapanie zarostu. Na moment się zawahał, kiedy przyszło mu coś do głowy, ale ostatecznie zaczął cicho śpiewać:
- Baby, I wanna touch you
I wanna breathe into your will
See, I gotta to hunt you
I gotta to bring you to my hell...
Louis westchnął głośno i przymknął oczy, chłonąć każde słowo wypowiedziane tym nieco zachrypniętym, głębokim głosem. Już dawno zapomniał o dziewczynie, czekającej na niego w pokoju obok.
- Baby, I wanna fuck you,
I wanna feel you in my bones
Boy, I'm gonna love you
I'm gonna tear into your soul...
Harry przerwał na moment śpiewanie, by móc zostawić na szyi mężczyzny kilka malinek. Louis był jego i każdy musiał o tym wiedzieć. Ciche pomruki i westchnienia z ust mężczyzny tylko jeszcze bardziej zachęcały go do działania, wyzbywając resztek wątpliwości.
- Desire, I'm hungry
I hope you feed me
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me...?
Louis nawet przez chwilę nie protestował, kiedy Styles pociągnął jego bluzę do góry. Był zbyt otłumaniony bliskością młodszego, by choć przez moment zastanowić się nad absurdalnością jego położenia. Zamiast tego zamienił ich miejscami, tym razem dociskając ciało loczka do ściany. Spojrzał mu w oczy, kompletnie się w nich zatracając i tym niezwykłym, nieco dzikim blasku, który był w nich ukryty.
- Honey, I wanna break you
I wanna throw you to the hounds,
I gotta hurt you, I gotta hear it from your mouth...
Pozwolił szatynowi na moment zadowolić się jego ciałem, całować usta, szyję, pieścić dłońmi odkryty brzuch... By chwilę później odepchnąć mężczyznę od siebie. Tomlinson nieco zdezorientowany spojrzał na niego, ale Hazz nie skomentował tego, dalej śpiewając:
- Boy, I wanna taste you, I wanna skin you with my tongue
I'm gonna kill you,
I'm gonna lay you in the ground...
Louis posłusznie pozwolił się poprowadzić do tyłu, aż potknął się i zmuszony był usiąść na ławeczce. Uśmiechnął się zadowolony, kiedy Harry zajął miejsce okrakiem na jego nogach i przyciągnął chłopaka za biodra bliżej siebie. Jęknął głośno, kiedy otarł się o jego rosnącą męskość.
- Desire, I'm hungry
I hope you feed me
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me...?
Loczek zamruczał cicho, dłońmi badając odkrytą klatkę piersiową mężczyzny. Wygaldal lepiej, niż sobie to wyobrażał i był z tego bardzo zadowolony. A jeszcze bardziej z tego, jak Tomlinson był poddany na jego działania. Specjalnie zaczął się ocierać o Louisa, wsłuchując się w cudowne jęki z ust szatyna.
- I wanna feel you, I want it all
I wanna feel you, I want it all
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?
how do you want me, how do you want me?*
Louis próbował ściągnąć marynarkę z ramion chłopaka, jednak, kiedy Styles skończył śpiewać, podniósł się z kolan starszego i ostatni raz mocno, aczkolwiek krótko go pocałował. Następnie odsunął się od Tomlinsona na krok i posłał mu buziaka. Opuścił pokój, kręcąc biodrami. Zdecydował się nie przekraczać tej cienkiej granicy, pozostawiając niedosyt u starszego. Poza tym nie był gotów na nic więcej. To jeszcze nie ten czas. Póki co wystarczało mu, żeby myślał o nim. Aby nie chciał pójść do tamtej kobiety.
A Tommo zdezorientowany wpatrywał się w drzwi, za którymi znikał chłopak. Jak mógł go zostawić w takim momencie? Odetchnął głęboko, spoglądając na spodnie.
- Cholera.
💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙
*Meg Mayers - Desire
Media
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top