10. Jak daleko był gotów się posunąć...?

Harry zadrżal, czując dłoń Louisa na swoim boku. Starszy ostrożnie zakradł się pod jego koszulę i kciukiem zaczął rysować wzorki na gorącej skórze loczka. Powoli, delikatnie, jakby od niechcenia... A jednak sprawiając, że Styles mięknął pod jego dotykiem i nie był w stanie skupić się na tym, co opowiadał Niall. Upił kolejny łyk mojito, próbując tym ukryć uśmiech cisnący mu się na usta, kiedy Tomlinson przyciągnął go bliżej.

Nie spodziewał się, że Lou znowu zaprosi go na imprezę. A jednak zaledwie parę dni później znowu siedział w tym samym klubie na tej samej kanapie w tym samym towarzystwie, ale już o wiele bardziej rozluźniony. Wiedział, że Zayn znowu będzie kąsać, jak żmija, Niall opowiadać idiotyczne anegdotki, a Louis dbać o niego. Może bardziej szumiało mu w głowie, może za wcześnie zaczął pić, ale na pewno nie żałował. Mógłby polubić ten stan.

Niestety było o wiele za gorąco, krew szalała w jego organizmie, a pragnienie zbliżenia się jeszcze bardziej do Tomlinsona tylko wzrastało. Powachlował się czerwonym, kwiecistym materiałem, lecz to tak niewiele dawało. Ostatecznie lekko trzęsącymi się rękoma sięgnął do guzików i rozpiął ją gdzieś do połowy. Może troszkę więcej. Sam nie był pewny. Czuł na sobie palący wzrok szatyna, na co uśmiechnął się lekko.

- Duszno tutaj.

Tommo przez cały czas starał się nie gapić na młodszego, ale jak można nosić tak obcisłe spodnie?! Dodatkowo Harry po alkoholu był jego cudowną wersją. Nie znał większej przylepy, niż Styles, ale w żaden sposób mu to nie przeszkadzało. Był taki ciepły, delikatny... Mógłby trzymać go w ramionach nawet i cały czas. Dodatkowo jego oczy skrywały wszystkie gwiazdy znajdujące się na niebie, aż zdawały się ich nie mieścić i być przez to jeszcze większe. Powędrował wzrokiem jeszcze niżej przez zarumienione policzki na malinowe wargi, które były czerwieńsze od ciągłego przygryzania i lekko rozchylone. Wyglądały, jakby właśnie się z kimś całował i Louis szczerze pragnął być tą osobą. Jak również posmakować bladej skóry chłopaka, przejechać językiem po ostro zarysowanej linii szczęki, pozostawić czerwone ślady na długiej szyi, poznać każdy najmniejszy tatuaż bruneta i...

- Louis, nie śliń się - zażartował Niall. - W ogóle mnie nie słuchasz.

Louis odchrząknął cicho i przeniósł wzrok z motyla na torsie chłopaka na Irlandczyka. Uniósł brew w pytającym geście, mając nadzieję, że nie wyglądał tak źle, jak przestawia to Horan.

- Zamyśliłem się. Co chcesz?

- Mówiłem, że mam materiał na nową piosenkę i jutro koniecznie musisz wysłuchać.

Szatyn skinął głową i sięgnął po whisky. Czuł, jak zaschło mu w gardle, a przy tym nieco kręciło w głowie. Obezwładniający zapach Harry'ego, który wygodnie oparł się o niego, wcale nie ułatwiał mu uspokojenia się. Cholera.

- To weź jutro wpadnij do studia koło dwunastej.

- Tak jest! Swoją drogą fajne tatuaże, Curly.

Loczek uśmiechnął się szeroko i skinął głową.

- Dzięki!

- I stać cię na nie? - wtrącił się Zayn.

Tomlinson posłał przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie, lecz Malik nawet nie udawał, że go to obchodzi. Przyjrzał się jaskółkom na jego klatce piersiowej, przyznając w duchu, że niektóre są naprawdę ładne.

- Mój kolega robił kurs tatuażu i za prawie darmo pozwalałem mu na sobie ćwiczyć. A później polecał mnie kolejnym osobom... Ból uzależnia - zaśmiał się cicho.

Louis zaskoczony spojrzał na H, na co brunet uśmiechnął się szeroko. To tylko on doszukał się w tym drugiego dna? Najlepszą taktyką będzie szybko zmienić temat.

- Ty też Hazz możesz później wpaść. I zabrać... jak się nazywa twój brat?

- Liam Payne - mruknął Styles i dopił drinka. Zawiedziony spojrzał na pusty kieliszek i nieśmiało zerknął na szatyna. Niestety jeszcze nie był bogaczem, a nie chciał ruszać pieniędzy na czarną godzinę... To bywa strasznie irytujące.

- Inne nazwisko? - zdziwił się Zayn.

- Mamy różnych ojców. Chyba. - Widząc pytające spojrzenie piosenkarza, westchnął cicho i sprecyzował: - Nie znam swojego. Mam nazwisko po matce.

Horan ścisnął jego rękę w geście pocieszenie, za co młodszy był mu wdzięczny. Nie potrzebował litości. Tommo z kolei jedynie ostrożnie odgarnął jego loczki za ucho. Było w tym geście oraz spojrzeniu mężczyzny coś tak intymnego... Harry zarumienił się lekko i wygiął usta do góry.

Lou wpatrywał się w chłopaka kompletnie oczarowany jego delikatnością i nieśmiałością. Żeby odwrócić jego oraz swoją uwagę taktycznie dmuchnął dymem z papierosa w stronę loczka, co spotkało się i uroczym chichotem bruneta. On naprawdę ubustwiał jego pijaną wersję. Nie żeby nie lubił tej trzeźwej, bo wtedy również był niezwykle czarujący.

Niall wyraźnie dostrzegł chemię, łącząca tę dwójkę. Po chwili wahania spojrzał na Malika i chwycił go za rękę.

- My idziemy po alko. Czekajcie tutaj na nas!

Zayn zaskoczony pobiegł za Irlandczykiem, próbując utrzymać przy tym równowagę. Nie powinien mieszać, oj nie powinien... Tak samo, jak zostawić gołąbeczków. Nie w momencie, kiedy wręcz pieprzyli się wzrokiem. Chociaż może faktycznie lepiej się usunąć...

Z kolei Harry zdezorientowany wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zniknęli.

- Co im się stało? - spytał, odwracając się w stronę szatyna. I to był błąd.

Sami nie wiedzieli, jak to się stało, że znaleźli się tak blisko. Powietrze wokół nich nagle zgęstniało, nie byli w stanie się poruszyć, bojąc się wykonać zły ruch. Stylesowi zaschło w ustach i oblizał je, próbując tym zwilżyc dziwnie mrowiące go wargi. Tomlinson uważnie śledził wzrokiem ten gest, czując przy tym, jakby na moment zatrzymało się jego serce. Czy Harry naprawdę nie był świadom tego, jak na niego działa? Lecz wbrew pozorom to właśnie loczek pierwszy ułożył dłonie na policzkach starszego i pokonał dzielącą ich odległość. Już długo się powstrzymał i nie chciał ani minuty dłużej.

Obaj westchnęli głośno na to upragnione uczucie. Wreszcie całe napięcie, które się wokół nich formowało miało szansę znaleźć ujście. Louis od razu pogłębił pocałunek, wyrywając z ust loczka cichy jęk. Pragnął go więcej i bardziej. Teraz. Ułożył dłonie na biodrach chłopaka i wciągnął go na swoje kolana, a ten od razu usiadł na nim okrakiem, przybliżając się tak by nie dzieliła ich najmniejsza odległość. Louis był zaskoczony, zauważając nagłą śmiałość u loczka, ale to jedynie bardziej go nakręcało. Pragnął poznać każdy zakamarek jego młodego ciała, pozostawić na nim ślady swojej obecności, zniszczyć. Sprawić, żeby nie był w stanie już myśleć o nikim innym, nawet jeśli widział, jak samolubne to było. Zacisnął mocniej dłonie na pośladkach młodszego, wsłuchując się w głębokie jęki i pomruki chłopaka.

Styles mógł się zarumienić, wycofać, uciec, ale nie chciał. Sposób w jaki Louis na niego patrzył, dotykał sprawiał, że Harry czuł się bardziej pewny siebie, niż kiedykolwiek wcześniej. Pragnął mieć go jeszcze bliżej, wręcz przeniknąć przez jego ciało. Miał wrażenie, że wraz z kolejnymi pocałunkami i dotykiem dłoni pozostawia na jego ciele gorące ślady, ale, cholera, pragnął tego ognia. Może czasami za mocno zaciskał dłonie, pociągnął za włosy, czy przygryzał wargi, lecz Harry nie mógł powiedzieć, że mu się to nie podobało, a wręcz przeciwnie - nakręcało jeszcze bardziej. Czuł się, jakby stężenie alkoholu w jego krwi wzrastało z każdym pocałunkiem, kręciło mu się w głowie od nadmiaru doznań, ale jednocześnie było to niezwykle uzależniające uczucie.

Tommo pociągnął Stylesa za włosy, odciągając go od swoich ust, ale tylko po to żeby dobrać się do jego szyi. Stawał się opętany przez jego urok, pragnąc mieć go całego. Już dawno przestał zwracać uwagę na świat dookoła, całą uwagę poświęcając temu wyjątkowemu chłopakowi na jego kolanach. Wiedział, że powinien już teraz przestać zanim posunie się za daleko, ale nie potrafił wyznaczyć sobie granicy. Wyręczył go w tym loczek, który położył dłoń na tę jego, leżącą za blisko paska spodni. Warknął cicho, sfrustrowany takim obrotem spraw. Jednak musiał uszanować jego decyzję, fakt - loża w klubie nie była idealnym miejscem do... No właśnie, czego? Jak daleko był gotów się posunąć, gdyby loczek go nie powstrzymał? Spojrzał w te ciemne z podniecenia oczy, opuchnięte od pocałunków wargi oraz potargane w różne strony włosy i był niemal pewny, że posunąłby się za daleko, być może krzywdząc przy tym chłopaka. A kiedy ten uśmiechnął się do niego w ten słodki, niewinny sposób, nie mógł uwierzyć w to co właśnie ogląda. Ucałował krótko jego rozchylone usta, pewny iż nigdy więcej nie pozna kogoś choć trochę tak zachwycającego, jak Harry.

A Harry nie był pewny, czy cokolwiek z tego zapamięta następnego dnia, ale nawet jeśli nie, to wciąż była najbardziej magiczna chwila w jego życiu.












💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙

Dlaczego ostatnio jest taka mała aktywność? :<
Nie podoba wam się?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top