Rozdział 10

Ruszyła dalej rozmyślając o dzisiejszym dniu, lub wczorajszym? Nie była do końca pewna, czy na pewno był to następny dzień lub poprzedni, lecz nie zbyt jej na tym zależało. Dając się ponieść swoim nogom wkroczyła do następnej części lasu. Nagle usłyszała czyiś głos i zatrzymała się.

- JAK MÓWIŁEM O UNDYNE... - Od razu wiedziała kto był jego posiadaczem. Zrobiła krok do tyłu, jednak przez swoją nie zbyt dobrą zdolność skradania się szybko zwróciła na siebie uwagę. Widząc wyższego z braci przeraziła się delikatnie, jednak gdy zobaczyła tuż obok niego Sansa, szybko uspokoiła się. Nie wiedziała czemu, ale swoim usposobieniem szybko zaczęła jemu ufać, co wydawało się jej nadzwyczaj dziwne. Jakby wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Papyrus spojrzał na nią ze zdziwieniem w oczach, po chwili skierował się na swojego brata, ponownie spojrzał na dziewczynę i po chwili wraz z bratem zaczęli oboje okręcać się wokół własnej osi. Brązowo włosa zachichotała cicho, zapominając o dokuczającym jej chłodzie i zmartwieniach jakie nie dawno jej towarzyszyły. Nagle oboje spojrzeli na nią, na co Frisk uśmiechnęła się delikatnie. - SANS!! O MÓJ BOŻE!! CZY TO... CZŁOWIEK!?!?!??!?! - dziewczyna przewróciła oczami.

- Uhhhh... - Niższy z nich odwrócił wzrok. - Aktualnie, sądzę, że to kamień. - Dziewczyna szybko obróciła głowę w bok. Tuż obok niej leżał mały kamyk, który wcześniej nie wydawał się jej ani za grosz interesujący. Szybko powróciła wzrokiem do szkieletów.

- OH. - Dziewczyna nabrała głośno powietrza, próbując się nie roześmiać. Rozczarowanie Papyrusa, było dla niej zdecydowanie zabawne.

- Hey, co jest na przeciwko kamienia?

- O MÓJ BOŻE!!! - Papyrus w zawrotnym tempie odwrócił się do brata, uchylając się przy tym. Sans zbliżył się do niego. - CZY TO CZŁOWIEK? - Papyrus spytał bardzo cicho, lecz nie aż tak by umknęło to Frisk. Sans pokiwał głową i powiedział bez głośnie tak. Papyrus szybko podskoczył, a w jego oczy zabłysły.

- O MÓJ BOŻE!!! SANS! ZROBIŁEM TO! UNDYNE BĘDZIE... JA BĘDĘ... JA BĘDĘ TAKI... POPULARNY!!! POPULARNY!!! POPULARNY!!! - Nastała chwilowa cisza. Brązowo-włosa delikatnie przerażona zachowaniem chłopaka, skrzywiła się delikatnie. - 'AHEM' CZŁOWIEKU! NIE PRZEJDZIESZ PRZEZ TĄ STOLICĘ! JA, WSPANIAŁY PAPYRUS, POWSTRZYMA CIĘ!!! A NASTĘPNIE CIĘ ZŁAPIE! ZOSTANIESZ DOSTARCZONY DO KAPITANA! POTEM... POTEM!!! NIE JESTEM PEWNY CO NASTĘPNE. W KAŻDYM RAZIE! KONTYNUUJ... JEŻELI SIĘ ODWAŻYSZ!!! NYEH HEH HEH HEH HEH HEH HEH HEH!!! - wyższy ze szkieletów odwrócił się i zniknął w środku lasu, zostawiając dziewczynę i Sansa samych. Podeszła do niego nie pewnie.

- Well, poszło nawet dobrze. Nie przejmuj się, kid. - Szkielet zamknął jedną powiekę. - Będę mieć na ciebie oczodół. - Chłopak poszedł na przód i zniknął pomiędzy drzewami jak jego brat. Dziewczyna westchnęła. Nienawidziła jak ktoś nazywał ją dzieckiem. Może nie wyglądała jak na swój wiek, lecz wciąż była osiemnastką, co często musiała podkreślać. Brązowowłosa burknęła coś pod nosem i ruszyła dalej, próbując wymyślić plan dobrej ucieczki. Nie chciała walczyć lub zostać skrzywdzona, więc jej jedyną szansą była szybkie... wycofanie się.

~Time skip~

Frisk właśnie chciała pominąć budkę, gdy nagle usłyszała głoś i zatrzymała się. Zza lady wyłonił się dziwnie ubrany pies z czarną maską na pysku.

- Czy coś się poruszyło? Była to moja imaginacja? Mogę widzieć tylko rzeczy, które się ruszają. Jeżeli coś SIĘ ruszało... na przykład, człowiek... Upewnię się, że NIGDY nie poruszy się ponownie! - Pies wyskoczył za lady i dziewczyna jednocześnie ze zdziwieniem stwierdziła, że stoi na dwóch łapach. Było to dla niej co najmniej dziwne, pomijając oczywiście to, że kiedy zobaczyła dwójkę żywych szkieletów, nawet nie zareagowała. Zwierzę wyciągnęło dwa miecze i zablokowało dziewczynę ucieczkę. Brązowo włosa zaklęła pod nosem i przestała się ruszać. Z tego co wynikało pies jej nie widział, ponieważ był ślepy, więc nawet prosto może z tego wyjść. Jej dusza wyszła na zewnątrz. - Nie ruszaj się nawet o cal! - Przeciwnik zmrużył oczy, próbując ją dojrzeć, jednak na próżno. Jeden z jego mieczy zaświecił na niebiesko i zaczął zbliżać się do dziewczyny w bardzo wolnym tempie. Ta w myślach błagała los by nie trafił w nią. Kropla potu spłynęła jej po czole, dziewczyna ścisnęła mocno powieki kiedy broń znalazła się tuż przy niej, przygotowując się na ból lub najgorsze, śmierć. Nic takiego nie nadeszło, więc Frisk otworzyła delikatnie oczy. Jej przerażenie wzrosło. Miecz był wprost w niej a po chwili wyszedł, tak jakby nic się nie stało. Nie poczuła nic. Uśmiechnęła się sama do siebie i pomyślała sobie o czymś zabawnym. Kiedy pies zbliżył się do niej przejechała mu ręką po łapie, a przerażone zwierzę szybko przejechało tamtędy mieczem. Lecz brązowo włosa szybko zatrzymała się dzięki czemu atak nie wpłynął na jej ciało. Zrobiła to ponownie, lecz tym razem przeciwnik zaczął szczekać. - CO!!! ZOSTAŁEM POGŁASKANY!!! - Pies szybko ponownie przeciął "powietrze" mieczem, jednak nic się nie stało. Dziewczyna znowu go pogłaskała. Zwierzę szybko wskoczyło za ladę. - C-c-c-coś mnie pogłaskało... Coś co się nie r-r-rusza... Będę potrzebował trochę psich przysmaków dla tego!!! - Dusza Frisk zniknęła kiedy pies schował się zza ladę. Dziewczyna ucieszona zwycięstwem ruszyła na przód. Zatrzymała się nagle gdy zobaczyła przed sobą lód.

- Hey. - Brązowo-włosa podskoczyła przestraszona. Gdy zobaczyła Sansa tylko westchnęła z ulgą i podeszła do niego. - Jest tutaj coś ważnego do zapamiętania. Mój brat ma bardzo specjalny atak. Jeżeli zobaczysz niebieski atak, nie ruszaj się i wtedy cię nie zrani. - Frisk spojrzała na niego ze zdziwieniem na co on westchnął. - Jest prosta droga do zapamiętania tego. Wyobraź sobie znak stopu. Kiedy widzisz znak stop, zatrzymujesz się, prawda? Znaki stopu są czerwone. Więc wyobraź sobie niebieski znak stopu. Proste, nieprawdaż? Kiedy walczysz, myśl o niebieskich znakach stopu. - Dziewczyna jedynie pokiwała głową udając, że zrozumiała każde jego słowo. Odwróciła się i chciała ruszyć na przód, lecz poślizgnęła się i poleciała na przód. Ledwo utrzymując równowagę, trafiła na drugą stronę prosto twarzą w śnieg. Usłyszała cichy śmiech, lecz kiedy wstała i chciała skarcić tamtą osobę, okazało się, że nikogo tu nie było...

~~~~~~~~~~~~~~

:c

:c

Siedziałam sobie jak zawsze na Wattpadzie i nagle bum!

Ktoś dodał moje op do listy: "Ssie bardziej niż Jerry" :v

Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać xD

Meh, bywa ;D

Ale nie mogłam przestać się śmiać xD

Ale na początku zrobiło mi się trochę przykro :p

To wasza wina! ;-;

Za bardzo mnie rozpieściliście. .-.

Słabi z was opiekunowie xD

Mam taką teraz nostalgię x3

Najpierw ktoś mnie chwali, a potem ktoś mówi źle i to tak trochę dziwnie :d

Cóż...

od dawna niczego nie czułam .-.

W sumie nostalgia nie jest zła w tym przypadku .-.

Ale ok! Żyję jakoś i mam coś do przekazania.

Romans tutaj będzie wolno rozkręcany, bardzo wolno, więc jeżeli liczysz na coś szybkiego to przykro mi, ale nie pójdzie ci tak łatwo .-.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top