Rozdział 8
https://youtu.be/auB4983HBB0
Frisk P.O.V
Chara, proszę...
Obudź się!
Jesteś przyszłością dla ludzi i potworów...
Kim... ona jest?
Czy to ja?
Czy, moje imię to... Chara?
Głośny śmiech rozległ się po ciemnym pomieszczeniu.
( + )
- Frisk! Uśmiechnij się do kamery. Zrób to dla mamy!
Kto to Frisk?
Cały pokój rozświetlił jasny blask kominka. Zdziwiona rozejrzałam się dookoła. Po chwili zauważyłam fotel a nią siedzącą kobietę. Nie widziałam jej twarzy, jednak wydała mi się znajoma. Ruszyłam do niej i usiadłam tuż przed nią na podłodze. Nagle przez moją głowę przeszła fala wspomnień. W umyśle zaczął sklejać się obraz z tamtego pamiętnego dnia. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wierzę w ciebie. Wyszczerz te ząbki dla swojej mamusi tylko ten jedyny raz. - Po chwili ciszy ponownie w pomieszczeniu rozległ się jej perlisty śmiech. - Oh, nie obrażaj się. Wiem, że nie lubisz zdjęć, ale to nie znaczy, że nie możesz się choć raz dla mnie poświęcić. - Czułam ciepło. Moje ciało bezwładnie zbliżyło się do niej i zamknęło w mocnym uścisku. Odwzajemniła go bez zastanowienia. Trwałyśmy tak razem chwilę. Pamiętam ten dzień, wtedy... Nagle w pokoju zaczął rozbrzmiewać dźwięk telefonu. - Poczekaj chwilkę, okey? Mama tylko sprawdzi kto dzwoni i zaraz wróci. - Kobieta delikatnie odepchnęła mnie, wstała i odeszła trochę dalej, do kredensu na którym leżał jej telefon komórkowy. Podniosła urządzenie, nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła do ucha. - Cześć kocha- - Kobieta przycichła. Powoli zaczęła kiwać głową, gdy nagle... z jej oczu zaczęły kapać łzy. - A-ale jak to? Jak... to możliwe? On nie mógł... - Kobieta rzuciła telefonem o ścianę, który od razu rozpadł się. Skuliła się. W pomieszczeniu rozległ się głośny krzyk, pełny smutku. Moje ciało wypełnił strach. Zaczęłam kierować się w jej stronę.
- Mamo... co się dzieje? - Usłyszałam wysoki, dziecięcy głos pełen niepokoju. Kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach.
- Przepraszam skarbie, to moja wina.
( - )
~'~
https://youtu.be/lsBKaT6Egi8
( + )
Podniosłam się natychmiastowo do pozycji siedzącej. Spróbowałam złapać oddech i wtedy moje płuca wypełnił miły zapach ciasta na co się zdziwiłam. Cicha, przyjemna muzyka odbijała się od czterech ścian. Rozejrzałam się zdziwiona po pomieszczeniu. Gdzie... ja jestem? To nie mój pokój. Delikatnie zacisnęłam rękę na pościeli. W co ja się znowu wpakowałam...? Wtedy ponownie mnie oświeciło. Kiedy próbowałam popełnić samobójstwo, nie udało mi się i trafiłam do Ruin. Co ja zrobiłam... zostawiłam ją samą. Jak mogłam zrobić to swojej matce. Najpierw straciła ukochanego... a teraz ja zostawiłam ją na pastwę losu. Co ze mnie za córka. Chociaż mnie tak traktowała... wciąż ją kocham. Jak ja mogłam na to pozwolić. Jestem taka samolubna. Muszę wracać i przeprosić. Zrzuciłam pościel na bok i wstałam z łóżka. Kiedy kierowałam się do drzwi zobaczyłam talerz z ciastem . Zbliżyłam się do talerza z wypiekiem, uchyliłam się i podniosłam go z ziemi. Dziękuje mamo... Czułam jak mokra ciecz spływa po moim policzku. Uśmiechnęłam się łagodnie. To naprawdę miło z twojej strony, lecz... nie mogę tu zostać. Odłożyłam ciasto na miejsce i przetarłam mokry policzek. Podeszłam do wyjścia, złapałam za klamkę i cicho westchnęłam. Pchnęłam delikatnie drzwi, ruszyłam korytarzem.
( - )
https://youtu.be/lsoLYWTzqSY
( + )
Kiedy miałam ruszyć do kolejnego pomieszczenia, zauważyłam Toriel. Patrzyła zamyślona na wiszącą w przejściu fotografię. Nagle skierowała wzrok w moją stronę i uśmiechnęła się.
- Oh! Widzę, że wstałaś. Chodź pójdziemy do salonu i porozmawiamy. Przygotowałam herbatę ziołową na twoje gardło.
Kobieta odwróciła się i ruszyła do następnego pomieszczenia. Jest taka miła... nie, Frisk! Nie powinnaś, musisz wrócić, do niej.
Autor P.O.V
Dziewczyna wkroczyła do salonu wolnym krokiem pochłaniając wzrokiem każdą jego część. Pomieszczenie było utrzymane w ciepłych odcieniach żółci. Z lewej strony stał stół z trzema krzesłami. Z prawej strony znajdował się kominek i fotel, tuż obok duży regał z książkami a w samym rogu stojak. Kozica właśnie kładła kawałek ciasta i kubek herbaty na stół. Wskazała dziewczynie krzesło a potem sama usiadła tuż obok. Frisk nie pewnie podeszła i zajęła miejsce. Toriel uśmiechnęła się ciepło na co brązowo-włosa odchrząknęła. Dziewczyna złapała kubek z herbatą i piła tak długo aż naczynie stało się puste. Odłożyła je na miejsce i skierowała wzrok w stronę przybranej matki.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. I proszę... oszczędzaj się. By kuracja zadziałała dobrze musisz dbać o głos. - Kobieta westchnęła cicho, lecz uśmiechnęła się ponownie po chwili. - Jak to się stało, że uszkodziłaś swoje struny głosowe, moje dziecko? - Dziewczyna podniosła ręce by odpowiedzieć, jednak kiedy już miała formować pierwsze słowa, opuściła je. Siedziała cicho przez chwilę, jakby biła się z myślami.
- Mam- znaczy... Pani Toriel. Dziękuje za wszystko... - Czuła jak jest głos ponownie się załamuje, jednak wzięła głęboki oddech i chciała mówić dalej gdy nagle przerwała jej Toriel.
- Nie masz za co dziękować. To dla mnie przyjemność i jeżeli chcesz możesz mówić do mnie jak pop-
- ALE MUSZĘ ODEJŚĆ. - Dziewczyna poczuła drapanie w gardle. Zamknęła oczy na chwilę. Powtarzała sobie w myślach wypowiedziane przez nią zdanie. Nie była pewna czy dobrze postępuje.
- Nie... nie, to nie możliwe... Nie mogę na to pozwolić... - Dziewczyna powoli uchyliła powieki. Gdy zobaczyła stan kobiety... zamarła. Przerażony wzrok. Patrzyła w bezdenne oczy Toriel, które z każdą chwilą stawały się coraz mętniejsze. Brązowo-włosa chciała coś powiedzieć, jednak była zbyt sparaliżowana na jakikolwiek ruch. - on... ASGORE... nie okaże ci litości. Nie pozwolę na to. Zniszczę przejście, nie pozwolę by cię zabił. - Po twarzy kobiety słynęła jedna, samotna łza. Odwróciła się i zniknęła w drzwiach. Dziewczyna stała przez chwilę jakby nie wiedziała co się właśnie stało. Po chwili zaśmiała się histerycznie.
- Dziękuje, że się martwisz o mnie... lecz... jeżeli nawet będę musiała przypłacić to życiem... Muszę naprawić swoje błędy. - Szepnęła sama do siebie. Wstała z krzesła i dosunęła je do stołu. Szybkim krokiem skierowała się w miejsce gdzie ostatni raz widziała Toriel... schody. Wcześniej ich nawet nie zauważyła, a teraz wydawały się dla niej jedynym miejscem jakie znajdowało się w domu. Złapała za poręcz która osłaniała zejście ściskając ją mocno. Brązowo włosa wkroczyła na pierwszy stopień, potem na następny, aż znalazła się na dole.
( - )
Przyglądała się przejściu z ogromną uwagą... w oddali zobaczyła Toriel. Pobiegła w stronę kozicy, która stała na środku korytarza najwyraźniej nad czymś rozmyślając. Zatrzymała się tuż za nią.
- Mamo...
- Życzysz sobie by wiedzieć jak wrócić do "domu", nieprawdaż? - Jej głos stawał się zimniejszy i smutniejszy z każdą chwilą, co przyprawiało dziewczynę o dreszcz. - Przed nami leży wyjście z Ruin. Jednokierunkowe wyjście do reszty podziemi. Zamierzam to zniszczyć. Nikt więcej nie odejdzie stąd ponownie. Teraz bądź dobrym dzieckiem i idź na górę. - Kobieta poszła na przód. W sercu dziewczyny zabrzmiała kolejna nuta determinacji, poczuła jak jej całe ciało płonie. Nie zamierzała się poddać i ponownie uciec przed problemem. Nigdy więcej. Zacisnęła ręce w pięści i ruszyła z Toriel. Kozica ponownie się zatrzymała, prawdopodobnie słysząc, że podopieczna ruszyła za nią. Dziewczyna także to zrobiła, spuściła głowę przygotowując się na kolejny atak słów ze strony opiekunki. Jej przebrana matka wzięła głęboki oddech. - Każdy człowiek, który tu spada spotyka ten sam los. Widziałam to znów i znów. Przychodzą. Odchodzą. Umierają. - Jej głos zadrżał. - Naiwne dziecko... Jeżeli opuścisz Ruiny... oni... ASGORE... Zabije cie. Ja tylko próbuję cię bronić, rozumiesz? - Kobieta zrobiła przerwę intensywnie nad czymś rozmyślając. - Idź do swojego pokoju. - Toriel ruszyła ponownie na przód. Frisk nawet nie zastanowiła się i ruszyła tuż za nią. Po chwili obie ponownie się zatrzymały. - Nie próbuj mnie powstrzymywać. To twoje ostatnie ostrzeżenie. - Kobieta z kamienną twarzą zniknęła za zakrętem. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia, nie chciało by tak to się skończyło, jednak musiała wrócić do swojej biologicznej matki nie ważne jak bardzo nienawidziła jej osoby. Skręciła wprost za kozicą. Kobieta stanęła tuż przed drzwiami obserwując je uważnie. Frisk stanęła za nią próbując coś z siebie wykrztusić, lecz nie potrafiła.
- Tak bardzo chcesz odejść? - w głosie opiekunki ruin zabrzmiała nuta smutku co wprowadzało brązowowłosą w stan bliskiego do płaczu, jednak postanowiła się opanować, by nie pokazywać swoich słabości. Kobieta prychnęła, na co dziewczyna spuściła głowę. To wszystko doprowadzało ją do wysokiego poziomu zawstydzenia. - Jesteś taka jak inni. - Człowiek wzdrygnął na te słowa, czując się jakby właśnie ktoś wbił jej nóż prosto w jej słabe, naiwne serce. - Udowodnij... - Dziewczyna podniosła szybko głowę. - Udowodnij mi, że jesteś wystarczająco silna by przetrwać.
https://youtu.be/Ypvg1WC-m-Y
( + )
Dusza dziewczyny wyskoczyła z jej klatki piersiowej. Kobieta odwróciła się w jej stronę patrząc się jej prosto oczy. Pusty wzrok przebranej matki zmroził jej serce przyprawiając ją o zimne dreszcze.
*Toriel blokuje drogę!
Frisk zaczęła chodzić z nogi na nogę nerwowo, próbując się uspokoić. Nigdy nie spodziewała się, że będzie musiała walczyć przeciwko kobiecie. Tyle dla niej zrobiła a ona ma... nie chciała nawet dokończyć tej myśli. Znikąd przed nią wyskoczyły cztery przyciski. Wzięła głęboki oddech, próbując znaleźć odpowiednie rozwiązanie do sytuacji, która tu nastąpiła, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Bez zastanowienia przycisnęła 'ACT' i 'ROZMAWIAJ'. Dziewczyna przez chwilę próbowała wykrztusić z siebie choć słowo lecz...
* Nie mogłaś myśleć o żadnym konkretnym temacie do rozmowy.
Nie mogła... znaleźć niczego co mogłoby poprawić sytuację... I w sumie poczuła tym... ulgę? Nie chciała- Przed Frisk pojawiły się dwie ogromne ręce, które zaczęły tworzyć białe płomienie wokoło niej. Dziewczyna, wystraszona cofnęła się do tyłu gdy nagle poczuła jak ogień pali jej ubrania i skórę. HP zaczęło spadać do coraz niższego poziomu.
15/20 HP
Zamknęła oczy by przygotować się do najgorszego, ponieważ wiedziała, że nie może nawet zaatakować Toriel... ona... dała jej ciepło i szczęście, nie potrafiła jej skrzywdzić. Nagle w pokoju rozległ się pstryk. Płomienie z ciała dziewczyny zniknęły. Otworzyła oczy i spojrzała na kobietę, jednak ta szybko odwróciła wzrok. Przed Frisk pojawiły się ponownie cztery przyciski. To był ostateczny wybór pomiędzy FIGHT i MERCY. Musiała się zdecydować, tu i teraz, jednak... nie czuła się tak zdeterminowana jak wcześniej. Dziewczyna bała się skrzywdzić swą opiekunkę, czy może... bała się jej? Frisk złapała się za obolałe ramię i delikatnie je rozmasowała, jej ciało z każdą chwilą stawało się coraz cięższe a grzeszne prośby demonicznego głosu zagłuszało jej prawdziwe myśli. Stłumiona dziewczyna powoli skierowała swoją prawą rękę w stronę FIGHT. Kiedy jej dłoń była dosłownie kilka milimetrów od przycisku... cofnęła ją.
- Muszę pozostać zdeterminowana... - szepnęła sama do siebie i przycisnęła MERCY. Okienka zniknęły a kozica ponownie spojrzała na podopieczną. Delikatnie zmrużyła oczy, jednak szybko potrząsnęła głową. W jej dłoniach pojawiły się białe, majestatyczne płomienie. Szybko poleciały w stronę młodej dziewczyny, która zwinnie je ominęła. Całe pomieszczenie powoli pochłaniał biały ogień. W pewnym momencie brązowo-włosa zahaczyła o jeden co spowodowało kolizję z następnymi.
9/20 HP
Frisk jęknęła z bólu i upadła na ziemię. W pokoju rozległ się ponowny pstryk. Dziewczyna spojrzała przerażona na swoją przebraną matkę, lecz ta jedynie odwróciła głowę w inną stronę, unikając jej. Brązowo-włosa wstała i na ostatkach sił próbowała utrzymać się na nogach. Przed jej oczami ponownie pojawiły się przyciski. Nim zdążyła pomyśleć ponownie wcisnęła MERCY. Toriel stworzyła kule białego ognia i rzuciła je w stronę dziewczyny, która ledwo je uniknęła. Westchnęła z ulgą gdy nagle poczuła jak jej całe plecy płoną.
4/10 HP
Ponowny pstryk. Dziewczyna wzięła głęboki oddech kiedy ból od poparzeń zniknął. Wiedziała, że pakuje się w niebezpieczeństwo, jednak nie mogła zaprzestać, jej naprawdę silna determinacja nie pozwalała by poddała w tej chwili. Musiała brnąć w najgorsze nie ważne czy mogło skończyć się to nawet śmiercią. Kiedy pojawiły się okienka interakcyjne bez najmniejszego zawahania przycisnęła MERCY. Toriel spojrzała na nią pytająco, jednak po chwili rzuciła następny atak. Płomienie tańczyły dookoła rannej Frisk, która patrzyła dumnie na Toriel nie ukazując swojego prawdziwego strachu. Wyprostowała się i zamknęła oczy by przyjąć na siebie atak kobiety... lecz nie poczuła nic. Uchyliła delikatnie powieki, zdziwiona sytuacją. Białe ogniki zamiast lecieć wprost na nią... ominęły dziewczynę, tak po prostu. Frisk spojrzała na kozicę otumanionym wzrokiem.
- Co... co ty robisz? - spytała opiekunka Ruin, patrząc na brązowo-włosą z zaniepokojeniem. - Atakuj, albo uciekaj! - krzyknęła i spojrzała gdzieś w bok. Przed Frisk pojawiły się ponownie przyciski. Zamyśliła się przez chwilę. Jej sposób w jakiś sposób zadziałał na Toriel z czego się ucieszyła, więc postanowiła kontynuować. Nacisnęła MERCY i posłała uśmiech kozicy, która była bliska płaczu.
- Co chcesz udowodnić tą drogą? - spytała drżącym głosem i wysłała w stronę dziewczyny płomienie, które i tak ją ominęły. - Walcz ze mną lub odejdź! - dodała i spojrzała w dół unikając spojrzenia brązowo-włosej. Przed dziewczyną ponownie pojawiły się przyciski. MERCY.
( - )
- Przestań...
MERCY.
- Przestań patrzeć na mnie w ten sposób.
MERCY.
- Odejdź!
MERCY.
Kobieta wysłała dwa płomienie w stronę dziewczyny, które nim do niej doleciały same z siebie zgasły. Nastała kompletna cisza. Nagle Toriel spojrzała na dziewczynę smutnym wzrokiem.
- Wiem, że chcesz wrócić do domu, ale...
MERCY.
- Ale, proszę... idź na górę.
MERCY.
- Obiecuję, że będę się tobą dobrze opiekować tutaj. - Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
MERCY.
- Wiem, że nie mamy zbyt wiele, lecz...
MERCY.
- Możemy mieć dobre życie tutaj.
MERCY.
- Czemu to utrudniasz? - Toriel ponownie posmutniała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
MERCY.
- Proszę, idź na górę. - Kozica spojrzała błagającym wzrokiem na Frisk, jednak ta potrząsnęła głową i wcisnęła ponownie MERCY. Toriel nie zareagowała, więc Frisk powtórzyła czynność na co kobieta zaśmiała się smutno.
- Żałosne, nieprawdaż? Nie mogę uratować nawet jednego dziecka. - Frisk nacisnęła ponownie MERCY, ledwo powstrzymując się od płaczu. Było jej szkoda kobiety, jednak wiedziała, że nawet gdyby chciała to nie mogłaby tu zostać. Widząc, że Toriel nie odpowiada ponownie wcisnęła MERCY. Kozica westchnęła głośno.
- Nie, rozumiem. Uwięziona tutaj, byłabyś po prostu nieszczęśliwa. Ruiny są bardzo małe gdy się je używa. To mogłoby być nie właściwe dla ciebie dorastając w takim miejscu. Moje oczekiwania... Moja samotność... Mój strach... Dla ciebie, moje dziecko... odłożę je na bok. - Dusza Frisk zniknęła na co dziewczyna westchnęła z ulgą. Podeszła do matki i spojrzała na nią z uśmiechem. Kobieta odwzajemniła uśmiech ze łzami w oczach. - Jeżeli naprawdę życzysz sobie opuścić ruiny... nie będę cię powstrzymywać. Jednak jeżeli wyjdziesz... proszę, nie wracaj. Mam nadzieję, że rozumiesz. - Kozica schyliła się i przytuliła swoją podopieczną. Na początku zdziwiona Frisk nie wiedziała co robić, jednak po chwili odwzajemniła uścisk. Kilka kropel słonej cieczy spłynęło po jej policzku. Kiedy odsunęły się od siebie dziewczyna uśmiechnęła się ponownie próbując utrzymać uczucia na wodzy. Otarła twarz rękawem swojego swetra.
Toriel westchnęła cicho.
- Żegnaj moje dziecko. - Kozica ominęła Frisk i poszła przed siebie. Za nim wyszła ostatni raz spojrzała na swoją byłą podopieczną i zniknęła w ciemnym korytarzu. Kiedy Frisk zobaczyła, że kobieta zniknęła, jak najszybciej podeszła do drzwi i pchnęła je ostatkami sił. Te cicho rozwarły się, bez żadnego dźwięku. Dziewczyna szybko przez nie przeszła, jednak kiedy to zrobiła... zamknęły się za nią. Po ciele Frisk przeszedł dreszcz. Nie było już żadnej drogi by się wycofać. Szła wzdłuż fioletowego korytarza tak długo aż natrafiła na ciemną komnatę. Kiedy chciała przez nią przejść tuż na środku znikąd wyrósł duży kwiat.
- Flowey...? - Dziewczyna zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie.
- Mądrze, baaaardzo mądrze. - Roślina patrzyła na dziewczynę z ironicznym uśmieszkiem. - Myślisz, że jesteś mądra, nieprawdaż? - Flowey zauważając otumanienie Frisk, przewrócił oczami. - W tym świecie, jest zabić lub zostać zabitym. Więc byłaś w stanie grać według własnych reguł. - Twarz kwiatka przybrała przerażający kształt, dziewczyna cofnęła się o krok. - Oszczędziłaś życie jednej osoby. - Flowey cicho zachichotał. A na jego twarzy pojawił się ponownie ironiczny uśmiech. - Założę się, że czujesz się naprawdę świetnie. Nie zabiłaś nikogo tym razem. - Po chwili powrócił jego regularny uśmiech, z czego dziewczyna trochę się ucieszyła, ponieważ jego uśmiech był dla niej po części przerażający. -Ale co zrobisz, jeśli spotkasz bezwzględnego zabójcę? Umrzesz, umrzesz i umrzesz. Dopóki nie spróbujesz wszystkiego. Co wtedy zrobisz? - Flowey uśmiechnął się szeroko, pokazując ponownie swoje przerażające usposobienie. - Zabijesz go z frustracji? Albo poddasz się całkowicie na tym świecie... - zrobił pauzę, chowając swój rząd białych jak śmierć zębów. - I pozwolisz MI odzyskać moc do kontrolowania tego. - Flowey ponownie się wyszczerzył. - Jestem księciem przyszłości tego świata. Nie martw się, moja mała monarchio, mój plan nie polega na królobójstwie. To jest TAK bardzo interesujące. - Twarz kwiatka zaczęła rosnąć i rosnąć. Kiedy była naprawdę była ogromna, roślina wydała z siebie przerażający śmiech. Po tym głowa wróciła do poprzednich rozmiarów. Flowey uśmiechnął się ostatni raz i zniknął wchłaniając się w ziemię. Dziewczyna patrzyła jeszcze chwilę w miejsce gdzie dosłownie kilka sekund temu był kwiat. Kiedy ogarnęła co się właśnie dzieje, pokręciła głową i poszła przed siebie. Im bardziej się zagłębiała tym bardziej nie potrafiła zrozumieć tego świata... Dziewczyna pchnęła kolejne drzwi, jednak te uchyliły się jedynie kawałek co zmusiło Frisk do przeciskania się. Na szczęście była bardzo szczupła, więc z łatwością przecisnęła się na drugą stronę.
https://youtu.be/kaAGsHnjOms
( + )
Zimno.
Nie przyjemnie lodowaty wiatr buchnął jej prosto w twarz na co dziewczyna wzdrygnęła. Biały, zimny krajobraz robił na dziewczynie nie małe wrażenie i w sumie nie spodziewała się tego. Zrobiła kilka kroków do przodu, cichy skrzyp śniegu i lodowaty chłód przyprawił ją o atak dreszczy. Szybko objęła się ramionami próbując wytworzyć choć trochę ciepła. Nagle poczuła się obserwowana. Szybko zaczęła skanować teren dookoła niej, jednak nic nie zauważyła. Zaczęła iść przed siebie, nie pewnie stawiając kroki. Uczucie, że ktoś ją obserwuje nasiliło się, więc dziewczyna postanowiła przyśpieszyć, przypominając sobie co mówiła jej Toriel. Przed sobą zauważyła gałązkę leżącą na ziemi i szybko ją wyminęła. Jej oddech stał się nie równy, a strach z każdą chwilą rósł. Dziewczyna zauważyła w oddali most... z barykadą? Mrugnęła kilka razy myśląc, że to tylko iluzja, jednak się myliła. Cicho westchnęła...
TRZASK.
Odwróciła się do tyłu i zobaczyła, że gałąź, którą przed sekundą właśnie minęła, pękła. Jej przerażenie wzrosło. Odwróciła się w przód i ruszyła dalej. Jej serce biło coraz szybciej, a adrenalina w jej żyłach sięgała najwyższego punktu. Kiedy miała wkroczyć na most... sparaliżowało ją. Słyszała jak cichy skrzyp śniegu, stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy. Nagle nastała cisza.
- C z ł o w i e k u . - Niski, męski głos przyprawił dziewczynę o kolejny atak dreszczy. - Nie wiesz jak powitać nowego przyjaciela? Odwróć się i uściśnij mą dłoń.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeez, co z wami jest?
Zmuszać mnie do napisania 3018 słów? T^T (nie licząc tej notki)
Kurde, nie wiecie jakie to było trudne ;-;
A, więc by wytłumaczyć kilka rzeczy.
1. Herbata Toriel była magiczna z uzdrawiającymi ziołami, lecz żeby kuracja dobrze zadziałała, trzeba wciąż oszczędzać głos, bo inaczej jest możliwość, że można stracić głos na zawsze.
2. W moim fanficu płomienie Toriel są białe, a nie jak w większości: Czerwone. Przynajmniej FF będzie bardziej wyjątkowe niż inne :P
3. W moim fanficu może pojawiać się dużo muzyki i dźwięków, ponieważ lepiej wtedy sobie wyobrażać ;-;
4. Idę spać, bo jest 21:34, a jutro mam szkołę :')
~ bye i dobranoc
https://youtu.be/w22OBQHJkYg
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top