XXIV
Perspektywa Frisk
Walka się zaczęła. Wtedy Chara wyskoczyła z tą durną propozycją.
- Chyba cię turbo pierdolło! (nie pytać xd)
- Nie ma innego wyjścia. W tej Lini czasu Asriel nie będzie z nami walczyć, bariera nie zostanie złamana. Chyba że król dostanie duszę...
- Oszalałaś! Nie chce cię stracić.
- W ten sposób zapłacę za wszystko co zrobiłam...
O czym ona gada?! O co jej chodzi?
Próbowałam odpowiedzieć sobie na te pytania unikając ataków króla.
Perspektywa Chary
Mówiłam już ze nie wspomniałam Frisk o tym co zrobiłam? No właśnie... Postanowiłam że po prostu oddam swoją duszę Asgorowi. W ten sposób zapłacę za moje czyny, oraz upewnię się, że już nikogo nie skrzywdze.
- Przepraszam Frisk. Za wszystko. Za to jak cie traktowałam, jak się zachowywałam, za to narobiłam w innych liniach czasu...
- Co?... O czym ty mówisz?!
- Sans ci wytłumaczy... Lub sama sobie przypomnisz - podeszłam do niej- Życzę Ci szczęścia na powierzchni. I z Sansem... - przytuliłam ją. Odwzajemniła.
- Nie rób tego. Znajdziemy inny sposób...
Odeszłam od niej kilka kroków.
- Dziękuję.
Ostatnie co słyszałam to krzyk Frisk.
Nie uniknełam ataku.
Nie czułam lęku.
Nie czułam strachu.
Czułam szczęście.
Szczęście, że mogłam pomóc.
I ich uwolnić...
Perspektywa Frisk
Zrobiła to...
Podbiegłam do niej i uklekłam.
- Nie umieraj... Nie umieraj. Nie umieraj!-zaczęłam płakać.
- Frisk... Nie płacz-otarła mi łzy resztką sił - Jest dobrze... Będzie dobrze.
- Nie umieraj...
Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Umarła. Umarła z uśmiechem. Nie rozumiałam dlaczego to zrobiła. Ale zaakceptowałam jej wybór. Nad nią pojawiła się czerwona dusza.
- Czas złamać barierę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top